Próbkowanie /testowanie :)


Kosmetyczny pamiętnik powstał dość dawno temu, dlatego też dzisiejszy wpis idealnie wpasowuje się w jego formułę.

Próbki, to od nich najczęściej zaczynam poznawać dany produkt. Najchętniej wybieram miniatury, jednak nie zawsze mam dostęp do takowych. Cenię sobie także wymiany i wszelkie inne formy pomocy, bo nie zapominajmy, że czasami próbka to towar deficytowy. Dzisiaj chcę się podzielić wrażeniami na temat kilku nowości: Yonelle, Omorovicza, zestawieniem kolorów Aqua Brow, I Coloniali i Tołpą. 

Może dla kogoś innego takie informacje okażą się pomocne? :) Dla mnie samej to zapis wrażeń, które skłoniły do wciągnięcia na zakupową listę paru rzeczy. Pamięć bywa czasem zawodna ;)



Dzięki próbkom Yonelle odkryłam genialne produkty, które na pewno zagoszczą za jakiś czas na mojej półce.


Udana żelowa formuła, która nie zostawia nieprzyjemnego dyskomfortu po wchłonięciu przez skórę. Zapach w moim odczuciu przypomina mi ekoAmpułkę 3 z P&R, otrzymana próbka okazała się bardzo wydajna. Zanim przystąpiłam do zabezpieczenia serum kremem zauważyłam, że ten produkt działa od pierwszego użycia. Optycznie wygładza okolice pod oczami, staje się ona rozjaśniona, rozświetlona i potrafi ukryć zmęczenie.
Próbkę łączyłam z kremem pod oczy SOS Caudalie i mogę powiedzieć, że w takiej kombinacji krem pokazał w pełni swoje działanie. Potem byłam ciekawa jak sobie poradzi z Yonelle H2O Infusion Eye Hydro Cream i jestem pod wrażeniem. W przeciągu kilku dni skóra uległa znacznemu wygładzeniu, rozprasowaniu. Rozważam zakup obu produktów.


Masełkowa i otulająca konsystencja, posiada przyjemny zapach aczkolwiek trochę zbyt intensywny jak dla mnie ;) W okresie typowo letnim będzie dla mnie zbyt treściwy, za to na noc lubię takie formuły. Co więcej stanowi udaną bazę pod makijaż. Gdyby zapach był mniej intensywny zastanowiłabym się nad zakupem, a póki co dumam ;)))


Bardzo udany produkt, dzięki dużej próbce przekonałam się że będzie to dobry zakup. Wpada na listę, zdecydowanie.
Otulająca konsystencja zostawia nadzwyczaj przyjemne uczucie nawilżenia, natłuszczenia. Krem nie migruje w okolice oczu. Od pierwszego użycia można zobaczyć wygładzenie skóry, która staje się o wiele bardziej elastyczna i sprężysta. Subtelnie rozświetla okolice oczu. W moim odczuciu produkt do użycia bez względu na porę roku. Doskonała konkurencja dla Filorga Optim Eyes.


Bogata konsystencja, która w pierwszej chwili przypomina balsam ale na skórze rozprowadza się gładko pozostawiając widoczne oraz odczuwalne nawilżenie, natłuszczenie. Nie migruje w okolice oczu. Bezzapachowy, to duży atut jak dla mnie. Wydaje mi się być idealnym produktem na cały rok i wpada na zakupową listę :)



Udany krem odżywczy, który pomimo treściwej konsystencji nie obciąża skóry i pozostawia pożądane uczucie ukojenia. Dla mnie zdecydowanie na noc i na okres jesienno-zimowy. Nie wiem, czy po niego sięgnę ponieważ mocnym konkurentem jest Hydra Filler Filorgi.



Ultralekki krem nawilżający, niesamowicie komfortowy podczas aplikacji. Niewielka ilość przynosi pożądany efekt, jestem pod wrażeniem tego kremu. Świetnie zachowuje się pod makijażem i przynosi pożądane ukojenie oraz odczuwalne efekty przez cały dzień. W moim odczuciu może to być idealny produkt na okres wiosenno-letni. Jest potencjał, który wezmę pod uwagę podczas zakupu.



Przyjemny produkt, ale dla mnie na razie zbędny. Być może gdybym potrzebowała extra wspomagania np. przez dużą ilość zarwanych nocy/stresu itd. to byłby to dobry pomocnik. Na chwilę obecną wszystko, czego potrzebuję zapewnia mi baza Sensai Smoothing Water Make-Up Base.
Za to eliksir Yonelle ma przyjemny zapach, żelową konsystencję i pozostawia skórę wygładzoną, odświeżoną, miękką. Może stać się alternatywą dla bazy Sensai, ale póki co mam nowe opakowanie i do zakupu daleka droga ;) Za to osoby, które szukają czegoś idealnego dla siebie do stosowania na co dzień lub doraźnie, potrzebują dobrego nawilżenia i przygotowania cery na szybko np. przed wyjściem polecam wypróbować eliksir :)




Dziwny zapach, który utrzymuje się przez cały czas od chwili aplikacji. Na domiar złego jest dość specyficzny. Nie lubię kiedy w produktach pielęgnacyjnych do twarzy składnik zapachowy dominuje nad pozostałymi walorami. Przyjemna z początku konsystencja na skórze przeobraża się w niezły ulepek. Zdecydowanie lepszy na noc, choć krem wg producenta jest przeznaczony na dzień. W moim przypadku nie nadaje się pod makijaż. Nie do końca zapewnia mi taki komfort jaki lubię i szukam w kremach. Raczej nie spotkamy się z pełnowymiarowym opakowaniem ;)


MUFE Aqua Brow #25


Na temat Aqua Brow napisałam już chyba wszystko /recenzja/ ale tym razem wiem, że kolor #25 jest dla mnie I D E A L N Y i bardzo zwiodły mnie testy w perfumerii. W tamtym oświetleniu wydawał mi się zbyt błotnisty, brudny. Żałuję, że od razu nie poszłam za głosem intuicji... Trudno, mam nauczkę na przyszłość i będę pamiętać, że pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł... ;) 

Poniżej zbiorcze zestawienie kolorów.




Chanel Perfection Lumiere Velvet 20; Lancome Miracle Air de Teint 03; Sensai Fluid Finish Lasting Velvet 103



Pomyślałam, że może kogoś zainteresują słocze . Z całej grupy najbardziej spodobał mi się Chanel Perfection Lumiere Velvet #20 i do tego odcień w sam raz; Lancome Miracle Air de Teint 03 idealny na teraz, na lato kiedy moja twarz jest odrobinę smagnięta słońcem. Nie sądzę abym kupiła ten podkład lub Chanel, ponieważ mam już swoje ulubione podkłady /Guerlain Parure de Lumiere oraz Tenue de perfection/ , a po drugie podkłady stosuję głównie jesienią i zimą. Wtedy też powyższe produkty staną się za lekkie. Za to przyjemnie było wypróbować to i owo.


Do Sensai Fluid Finish Velvet 103 zrobiłam jedynie przymiarkę ze względu na odcień. Nie moja grupa kolorystyczna, formuła na plus.


I Coloniali Shower Cream Sexy Vanilla

Bardzo przyjemna kremowa konsystencja, którą gładko rozprowadzamy na skórze. Prawdziwym atutem jest zapach, wanilia. Nie przesłodzona, nie przytłaczająca. Biorę pod uwagę zakup pełnowymiarowego opakowania.


I Coloniali Body Milk Luxurious Datura

Trochę inaczej wyobrażałam sobie zapach, który w momencie aplikacji kojarzy mi się z tanim kremem do depilacji… Co prawda na skórze szybko przeobraża się w zupełnie coś innego. Nie do końca mi to odpowiada. Na plus przyjemna formuła, która nie zostawia warstwy okluzyjnej, lecz po godzinie zapominam, że w ogóle nakładałam nawilżacz na ciało.... I jeszcze jedno, jak na „body milk” konsystencja kojarzy mi się bardziej z „body butter” ;) Potraktowałam to jako ciekawostkę do której na pewno nie wrócę.




Nie jest to firma, którą zainteresowałabym się sama z siebie ;) Jednak była okazja, by dostać pakiet trzech próbek i postanowiłam skusić się na poznanie marki nieco bliżej. To cudo złuszczające wypróbowałam na czole i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Zastosowany łącznie z Deep Cleansing Mask pokazał świetne rezultaty jak na próbkę. Na pewno nie jest to dobre rozwiązanie dla cer wrażliwych, naczynkowych itd. Za to na wybrane partie twarzy, dlaczego nie. Przyznam się, że gdyby nie duet z REN (seria Clarimatte tonik i maska) kupiłabym pod kątem mojej strefy T. I być może kiedyś zagości. Przyjemna żelowa konsystencja, która gładko rozprowadza się na skórze i pomimo ostrych drobinek zatopionych w ciemnozielonej mazi produkt nie jest zbyt agresywny, no chyba że będziemy pocierać skórę jak szalone ;) Bezproblemowe zmywanie, to duży plus w moim odczuciu, ponieważ początkowo bałam się za dużego bałaganu w zetknięciu się z takim kolorem i formułą.

Zapach przywodzi mi na myśl geranium. Nie jest zbyt nachalny, ale nie każdemu może przypaść do gustu. Plus dla firmy za zamieszczenie pełnego składu INCI, dlatego też ze wszystkimi informacjami możecie zapoznać się na firmowej stronie.


Wykorzystałam ją od razu po zastosowaniu Refining Facial Polisher, skóra już wtedy była przyjemnie wygładzona i rozjaśniona, pory zwężone.



Wykorzystałam całą saszetkę (poj.2ml) na czoło i nos. Szara maź, która nasuwa skojarzenie z klejem ;) przyjemnie rozprowadza się na skórze. Zapach nieco podobny do Refining Facial Polisher. Jeżeli chodzi o działanie, po zmyciu zauważyłam utrwalony efekt wcześniejszego zabiegu złuszczania. Skóra na czole stała się przyjemnie gładka o jednolitym kolorycie, „schowane” drobne niedoskonałości, zwężone pory, rozjaśniona. W sprzedaży jest w zestawie z Thermal Cleansing Balm i myślę, że to dobre rozwiązanie aczkolwiek dla mnie to nadal produkty do punktowego użycia.


Ciemno szara maź, która ma przyjemny dla mojego nosa aromat nie do końca mnie przekonała.Dlatego też jak zwykle czoło pełniło rolę poligonu ;) 


Balsam jest dość tłusty, zawiesisty i wystarczy niewielka ilość. Być może dla osoby, które lubią takie produkty będą zadowolone. Dla mnie jest za tłusty, nie wyobrażam sobie zmywania makijażu za pomocą czegoś takiego. Zalecany do stosowania razem ze szmatką, także to kolejny powód na nie. 

Przyjemne doznania z testowania utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że jest pula produktów z jakimi się nie polubię. Zakładam, że pełnowymiarowe opakowanie może gościć na półce przez długi czas dzięki szalonej wydajności. Sama o tym się nie przekonam, ale osoby które lubią np. balsam Emma Hardie bądź Clinique, rumiankowy TBS mogą poczuć się w pełni dopieszczone :)

REN Rosa Centifolia Hot Cloth Cleanser



Używałam bez szmatki, która w moim przypadku jest zbędna. Sama formuła produktu jest udana: kremowa, treściwa i delikatna. Nie pozostawia tłustej powłoczki, dobrze się zmywa i usuwa pozostałości po demakijażu. Nie sądzę abym kupiła pełen wymiar, za to wybrałam piankę z tej serii i mogę powiedzieć, że to był bardzo dobry kierunek.

REN 
Clarimatte Invisible Pores Detox Mask & 
Clarimatte T-Zone Balancing Gel-Cream


Miniaturka maski pokazała MOC, która przekonała mnie do zakupu pełnowymiarowego opakowania. W połączeniu z tonikiem z tejże serii przynosi zadowolenie. Szykuje się dobry materiał na recenzję. Stosuję ją wyłącznie na czole i nosie. Co mnie do niej przekonało? Udana kremowa konsystencja, która zmywa się bez problemu. Nie tworzy suchej skorupy i po zmyciu widać od razu pierwsze efekty, które zostają utrwalone podczas regularnego stosowania. Oby tak dalej :)

Lekki i nawilżający żel-krem, którego działanie może w pełni docenić typowo tłusta cera. U mnie ma zastosowanie wyłącznie w strefie T i jakoś specjalnie czuję się przekonana do zakupu. Może dlatego, że poznałam o wiele lepsze produkty do stosowania globalnego jak np. fluid Mythos, czy Filorga Time Filler Mat.

Clarins Toning Lotion With Iris "Combination/Oily Skin" 
potocznie zwany “tonikiem z irysem”.


Plusy: tonik jest bezalkoholowy i faktycznie ma udane działanie. 
Minusy: pierwszy kontakt i każdy następny, to niesamowicie perfumowana woń! Rozumiem, że tego typu dodatków nie zawsze sposób uniknąć. Jednak aromat jest na tyle intensywny, że sięgałam po niego z nikłą przyjemnością... Dla mnie ten zapach niezmiernie kojarzył się z pewną wodą perfumowaną, która była w szeregach Yves Rocher i przywoływała wspomnienia. Yria w wersji light, to właśnie tonik z irysem ;) Nie wiem, czy go kupię. Znalazł się na końcu kolejki.

Ciąg dalszy nastąpi.... Wkrótce :)

Miałyście do czynienia z którymś produktem? Możecie podzielić się wrażeniami?
Pozdrawiam :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...