Kremy pod oczy to trochę mało wdzięczny temat do recenzji
dla mnie. Dlaczego? Bo jak naprawdę ocenić skuteczność oraz efekty działania
kiedy ten kosmetyk występuje w mojej pielęgnacji od lat. Zaczęłam wcześnie, po
części z konieczności, po części z czysto racjonalnych powodów jakimi są
działania ochronne. Lepiej zapobiegać, wychodzić naprzeciw potrzebom
skóry niż zaczynać za późno. Jak z każdą inną dziedziną naszego życia.
Konieczność, czyli odwieczny problem z suchą skórą w okolicy oczu. Łzawienie,
mrużenie oczu oraz mnóstwo innych wytycznych. Przez długi czas były to tzw. „zwyklaki”,
proste nawilżacze. Zaczynałam od żeli ze świetlikiem i pochodne, potem kremy.
Nic skomplikowanego. Z czasem zaczęłam podbierać specyfiki od Mamy, by
przekonać się jakie będą u mnie efekty :) Dlatego też przez naprawdę długi
okres zapraszałam na półkę produkt z Yves Rocher seria Riche Creme /moja
recenzja/
Dzisiaj, ponad 15 lat później doceniam własną
zapobiegawczość. Pomimo łaskawych genów wiem, że czas nie stoi w miejscu. A po
drodze wydarzyło się wiele zarwanych nocy, nie stroniłam od używek i szalonych
okresów.
