Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pielęgnacja- włosy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pielęgnacja- włosy. Pokaż wszystkie posty

Rahua Color Full, pielęgnacja włosów farbowanych



W zeszłym roku Rahua powiększyła ofertę o serię Color Full dedykowaną włosom farbowanym. A moja słabość do niej zaowocowała zakupami. Poszczególne kosmetyki opiszę na zasadzie mini recenzji, bo na pewno jeszcze do nich wrócę na łamach bloga :)

Maska koloryzująca Pura Kosmetica Pure Color Mask (Highlight and restructuring mask) - Chocolate



Do zakupu tej maski przekonała mnie Marta (@Callofbeauty7) za co serdecznie dziękuję :))) Dlaczego i na jakiej zasadzie wykorzystuję tego typu kosmetyki pisałam przy okazji recenzji Magica CC z Collistara /KLIK/ oraz Alfaparf Group The Legendary Collection Il Salone Milano Crema Reiflessante /KLIK/ Zainteresowanych odsyłam do tych wpisów :)

Pianka do włosów nadająca objętość - OUAI Haircare Soft Mousse /recenzja/


Mam cienkie wysokoporowate włosy z tendencją do skrętu i kiedy pozostawię je samym sobie przypominam połączenie Króla Lwa z nieopierzonym kurczakiem :D dlatego też uwielbiam wszelkie produkty do stylizacji. Najlepiej takie działające od razu :DD Stawiam na kosmetyki, które nadadzą objętości, pogrubienia, sprężystości, odbicia od nasady a przy tym nie obciążą, nie podrażnią skóry głowy i nie przyspieszą przetłuszczania się włosów.

Aktualna pielęgnacja moich włosów




Bardzo dawno nie robiłam aktualizacji jeżeli chodzi o moją pielęgnację włosów i postanowiłam dzisiaj pokazać zestaw, który gości od niedawna. Składa się on ze sprawdzonych produktów jak i zupełnie nowych kosmetyków dla mnie. Od dawna nosiłam się z zamiarem zakupu, lecz zawsze coś jeszcze było w zapasie, na półce lub rezygnowałam na rzecz czegoś innego.
Moje oczekiwania względem kosmetyków do włosów są realne, nie szukam cudów, lecz produktów które będą działać zgodnie z przeznaczeniem. Mam włosy wysokoporowate, farbowane od wielu lat i z farby nie zrezygnuję (od wielu miesięcy niezmiennie jest to Brąz 2 Phyto Color Permanent Color-Treatment Ultra Shine with Botanical Pigments) , używam suszarko-lokówki bądź suszarki z dyfuzorem. Wrażliwa skóra głowy, okresowo pojawiające się zmiany łuszczycowe. Walczę o dobre nawilżenie. Lubię produkty podkreślające skręt włosów, ale też nie unikam tych wygładzających i nadających objętości.

Pielęgnacja włosów: nowości, czyli jak trafiłam na św. Graala :)



O moich problemach z włosami wspominałam kilkukrotnie, nie było wesoło... Problem się pogłębiał, a mnie brakowało pomysłów. W głowie za to dojrzewał pomysł o radykalnym cięciu, którego na szczęście nie zrobiłam. Zbliżyłam się do niego jedynie o krok, a jeśli chodzi o  uporządkowanie bałaganu na głowie, to z tym poczekam parę chwil i oddam się w ręce mojej zaufanej fryzjerki. Zdradzę za to, że przed szalonym krokiem uratował mnie zestaw produktów marki Joico.

Bumble & Bumble Creme de Coco


Kokosowy duet, który miał spełnić moje marzenia, ujarzmić włosy i oczarować sobą. A tak poważnie, to do zakupu podeszłam bardzo sceptycznie. Moja drugie „ja” (wszak Bliźniak jestem :D) głośno i dobitnie wyrażało swoje wątpliwości. Nie chciałam słuchać. No i mam za swoje.

Creme de Coco to moje rozczarowanie, a zawiesiwszy się na kilku zagranicznych blogach spodziewałam się potwierdzenia moich wątpliwości. 

Jednak, czy zawsze słuchamy głosu rozsądku? W jakiś dziwny i niewytłumaczalny sposób wtłoczyłam sobie do głowy, że ten zestaw musi być wspaniały, że się sprawdzi i będę oczarowana. Nic z tego nie miało miejsca, a moje marzenia nadal bujają w obłokach.....

Co nowego? Moja pielęgnacja włosów.




W poprzedniej notce wspominałam o problemie z moimi włosami oraz zmianie pewnych nawyków. W taki oto sposób od kilku tygodni korzystam z tzw. zestawu mieszanego. W czym rzecz? Zrezygnowałam z bazowania na produktach bez SLS-ów, silikonów i innych składników, które są uważane za zło tego świata ;) Przystopowałam z olejowaniem, odpuściłam dziecięce szampony. Prawie dwuletni okres takiej pielęgnacji nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, poza tym muszę myśleć przede wszystkim o skórze głowy nie tylko o włosach. Dlatego też zaczęłam eksperymentować z różnymi kosmetykami tak, aby zobaczyć/poczuć realną różnicę. Dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że jest coraz lepiej i zostanę przy takim rozwiązaniu. Ze względu na codzienne mycie włosów taki pakiet uznaję za optymalny :) Gotowe rozwiązanie nie istnieje, do grona włosomaniaczek nigdy nie należałam i nie będę należeć, ale lubię wychodzić naprzeciw własnym oczekiwaniom i potrzebom. A wy? :)

Maska Regeneracja - Intensywna Kuracja Pat & Rub w trosce o moje włosy!





Nie należę do szeregów włosomaniaczek, lecz od paru miesięcy zaczęłam przykładać uwagę do pielęgnacji włosów. Przełożyło się to na widoczne efekty oraz ogólne zadowolenie. Maska P&R była wyborem spontanicznym, zerknęłam na skład, który uznałam za intrygujący i wpadła do koszyka.
To był świetny wybór! A dlaczego o tym za chwilę.

Krótka ściąga, dla przypomnienia:

wysoka porowatość włosów od urodzenia
-farbowane na czekoladowy brąz ( naturalny kolor jasny blond) obecnie mija miesiąc od użycia farby BioKap 4.6 Kawowy brąz
-narażone na suszarko-lokówkę
-nie używam do stylizacji lakierów, żeli


Dla żądnych wiedzy więcej w tej notce, gdzie obszernie rozpisałam się na temat mojej pielęgnacji i używanych produktów.

Czego oczekiwałam od maski:

-wygładzenia
-odżywienia
-nawilżenia
-nie podrażni skóry głowy a idąc tropem producenta będzie łagodzić podrażnienia
-wydajności

Maskę używałam przez ponad 2, 5 miesiąca 2 razy w tygodniu. Trochę inaczej niż zaleca producent, ponieważ nakładałam ją po umyciu włosów a nie przed, zostawiałam na ok. 30minut pod ręcznikiem.
Efekty? Tak, ALE i sama nie wiem, jak się do tego ustosunkować.

Nigdy nie byłam wielbicielką masek czy odzywek do spłukiwania jednak w przeciągu ostatnich 10 miesięcy uległo to zmianie. Metodą małych kroków przekonywałam się, że warto. Dlatego też doceniłam dobre właściwości tego produktu.

INCI: Aqua, Hamamelis Virginiana Flower Water, Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Betaine, Glycerin, Eclipta Prostrata Extract, Saponaria Officinalis Extract, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract, Brassicamidopropyl Dimethylamine, Cannabis Sativa Seed Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Oil, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Parfum, Hydrolyzed Wheat Protein, Niacinamide, Calcium Panthotenate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Pyridoxine HCI, Squalene, Maltodextrin, Silica, Sodium Starch Octenylsuccinate, Sodium Phytate, Aspartic Acid, Citric Acid, Citral, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool


Opakowanie. Klasyczne pudełko ze sztucznego tworzywa. Nic wymyślnego. Dla mnie na plus, nie ma problemu z wydobyciem produktu oraz zużyciem do samego końca bez kombinacji alpejskich w postaci rozcinania/przekładania itd. Bardzo tego nie lubię.


Konsystencja. Miłe zaskoczenie, ponieważ jest ona gęsta i budyniowata, lecz przyjemnie rozprowadza się na włosach i w kontakcie z mokrymi włosami rewelacyjnie osiada na nich nie spływając.

Zapach. Nie każdy będzie zadowolony, jest MOCNO i aromatycznie, jak zwykle dominuje cytrusowa nuta i mam wrażenie, że jest to skondensowana seria Rewitalizująca. Częściej niż dwa razy w tygodniu nie dałabym rady jej używać. Od razu zaznaczę, że ręcznik, którym owijam głowę zapach chłonie jak gąbka. Nawet po praniu czułam upiorną cytrynkę: P

Działanie.
Maska spełnia moje oczekiwania, a włosy dzięki niej utrzymują się w dobrej kondycji, choć mam pewne zastrzeżenia, o których za chwilę.
Po tak długim czasie mogę śmiało stwierdzić, że jest bardzo wydajna! Opakowanie 250 ml towarzyszyło mi przez okres 2, 5 miesiąca, przy czym wcale na niej nie oszczędzałam. Włosy po jej użyciu stawały się nawilżone, wygładzone, rozczesywały się bez problemu. Najczęściej zostawiałam włosy do samodzielnego wyschnięcia i dodatkowym bonusem były ładne loki. Skręt może nie jest duży, ale dla mnie wystarczający. Włosy się nie puszą, bez problemu można ułożyć je nie sięgając po dodatkowe wspomagacze.

Spodobało mi się, że produkt nie obciąża moich włosów, nie przyspiesza przetłuszczania, a wmasowana w skórę głowy łagodzi podrażnienia oraz mogę pozbyć się uporczywego swędzenia, które od czasu do czasu jest mi bardzo bliskie…. Nie mam bujnej czupryny, włosy odrastają i choć jest ich coraz więcej, to są cienkie i delikatne.

Założeniem producenta jest, że Maska Regeneracja poprawia wygląd i kondycję włosów zniszczonych oraz przesuszonych.

Moje włosy chyba nie do końca mieszczą się w tej kategorii, bo odczuwalne efekty widzę jedynie po zastosowaniu. Przez resztę dni, gdy nie sięgam po nią w zasadzie nie zauważam większej zmiany.
Wydawało mi się, że przy tego produktach wynik tak długiej pielęgnacji powinien być bardziej widoczny.
Mam problem z oceną i wstrzymam się z ostatecznym podsumowaniem. Na pewno do niej wrócę, w zapasach czekają 2 opakowania, które miały być zapasem do dalszej kuracji.

Spodziewałam się, że efekt zostanie utrwalony, a tego nie widzę i nie odczuwam jakoś specjalnie. Jest, ale TUŻ po zastosowaniu, wtedy kondycja włosów prezentuje się bardzo dobrze. Natomiast w przerwie do następnego użycia jakby czar pryska.

Jestem zdezorientowana, ponieważ trwalsze i odczuwalne efekty widziałam po odżywkach Garniera. W tym przypadku jest jakby na zasadzie doraźnej, a miało być chyba inaczej? A może moje włosy nie potrzebują aż takiej regeneracji?

Co o tym sądzicie? Jakie jest Wasze podejście do tego typu produktów?

Pozdrawiam!

The Body Shop Bananowy duet Szampon & odżywka






Będzie to chyba pierwsza pozytywna recenzja kosmetyków pielęgnacyjnych z The Body Shop w moim wykonaniu. Uwierzycie? Bo ja nadal nie bardzo. Może, dlatego, że do tej pory nic nie działało tak, jak powinno. Jednak w tym przypadku można mówić o cudzie.

Założę się, że większość włosomaniaczek zna ten duet, a jeżeli nie duet, to na pewne odżywkę. U mnie on spisuje się wyśmienicie, ale od początku.

Bananową serię poznałam parę miesięcy temu, kiedy kupiłam ją dla Przyjaciółki. Pozwoliłam sobie sprawdzić zapach i mmmmmmmmm…. Rozpłynęłam się. Podejrzliwie obejrzałam opakowania i… zapomniałam o nich. Co jakiś czas przypominało mi się, aby skorzystać z okazji i kupić, ale miałam niezły arsenał w szafie, więc odwlekałam ten moment. A nadszedł on w grudniu. Kompletowałam prezent dla Mamy z Naszej ulubionej serii White Musk i postanowiłam dołożyć Bananowy zestaw tym bardziej, że była spora obniżka i stwierdziłam, że w razie wpadki będzie to mała strata. Pewnie nadal by na mnie czekały, gdyby nie Kochana Połówka, która spakowała całe pudło i przywiozła ze sobą: D

Mówiąc szczerze, to nic nie wiem na ich temat. Nie czytałam żadnej recenzji poza tym, że w ostatnim czasie mignęło mi zestawienie u Anwen, która ją chwaliła. Dla mnie to strzał w ciemno bazujący na zapachu. Jeszcze nigdy nie zaliczyłam takiego zakupu: D

Dorzucę swoje trzy grosze na temat tej serii, może komuś moja opinia przyda się podczas podejmowania decyzji?

Opakowanie. Absolutny koszmar. Nie wiem, kto wymyślił by zafundować tak toporne i beznadziejne butelki, które są z dość sztywnego plastiku a podczas używania coraz gorzej wydobywa się kosmetyki.
Pękate beczułki postawiłabym przed twórcą do użycia…..

Zamykanie na zatrzask, kolejny inaczej udany twór. Klips przy zatrzasku dość ciężko się podważa, łatwo za to uszkodzić sobie paznokcie czy skaleczyć palce….

Konsystencja. Oba produkty są dość gęste, po wydobyciu z opakowania kojarzą mi się ze startym bananem a żółty kolor tylko to podkreśla, na czele z zapachem.

Zapach może być różnie odbierany, wiadomo. To indywidualna sprawa. Jednak czy faktycznie tak pachnie banan? Tutaj dyskutowałabym, jest upiornie słodko i przy regularnym używaniu można wyczuć pewną syntetyczną nutę. Nie przeszkadza mi to zbytnio, zapach na dodatek zmienia się w kontakcie z wodą i staje się dużo bardziej przyjemniejszy. I to właśnie ten moment mnie uwodzi.



Aqua (Solvent/Diluent), Sodium Laureth Sulfate (Surfactant), Musa Paradisica Fruit (Emollient/Lubricant), Glyceryl Hydroxystearate (Emollient), Lauramide DEA (Surfactant), Cocamidopropyl Betaine (Surfactant), Phenoxyethanol (Preservative), Benzyl Alcohol (Preservative), Sodium Benzoate (Preservative), Panthenol (Skin/Hair Conditioning Agent), Polyquaternium-7 (Hair Conditioner), Stearic Acid (Emulsifier), Sodium Chloride (Viscosity Modifier), Methylparaben (Preservative), Parfum (Fragrance), Citric Acid (pH Adjuster), Disodium EDTA (Chelating Agent), Butylparaben (Preservative), Ethylparaben (Preservative), Isobutylparaben (Preservative), Propylparaben (Preservative), Ascorbic Acid (Antioxidant), CI 19140 (Colour), CI 14700 (Colour)

Wybrałam go tylko dlatego, by mieć ten zestaw razem. Nie przywiązywałam wagi do jego właściwości pielęgnacyjnych. Główne zadanie zostało spełnione, dobrze myje i zmywa oleje oraz inne cuda, które lądują na mojej głowie/włosach. O dziwo jest delikatny. Nie podrażnił i nie wysuszył mi skóry głowy. Świetne działanie oczyszczające.
Wydajny, nawet bardzo, ponieważ niewielka ilość starcza na jednorazowe użycie. Miłe zaskoczenie, ale to zasługa gęstej konsystencji. Kojarzy mi się z bananowym budyniem: D
Dobrze się rozprowadza na włosach.

Moje wysokoporowate włosy bardzo go polubiły. I pewnie nie doceniłabym jego działania gdyby nie fakt, że przez kilka razy z rzędu nie użyłam odżywki. Umyłam włosy tak, jak zwykle i …. Rozczesałam włosy. Dopiero potem zwróciłam uwagę, że zrobiłam to bez problemu a w dłoniach nie było kłębka włosów, który w mniejszym lub większym stanie się pojawiał.
Włosy były miękkie, wygładzone i błyszczące. Po wyschnięciu ułożyły się w ładne fale, które i tak żyją własnym życiem, ale bez efektu puszenia.



Aqua (Solvent/Diluent), Musa Paradisica Fruit (Emollient/Lubricant), Cetearyl Alcohol (Emulsifier), Cetrimonium Chloride (Hair Conditioner), Phenoxyethanol (Preservative), Hydroxyethylcellulose (Stabiliser/Thickener), Lecithin (Stabiliser/Emulsifier), Propylene Glycol (Humectant), Panthenol (Skin/Hair Conditioning Agent), Parfum (Fragrance), Benzyl Alcohol (Preservative), Sodium Hydroxide (pH Adjuster), Ascorbic Acid (Antioxidant), CI 15985 (Colour), CI 19140 (Colour)

W jej przypadku jestem absolutną ignorantką, ponieważ do tej pory nie wiem, czy używam jej właściwie: D jednak mało mnie to interesuje a opcja, której sie trzymam, działa na moje włosy.
Nakładam ją na wilgotne włosy, wmasowuję w skórę głowy, rozprowadzam po długości włosów, po czym nakładam ręcznik, z którego robię turban i… paraduję tak po domu przez 15-20 minut. Po tym czasie ją zmywam i koniec. W tym momencie dzieje się magia: D Słowo daję. Włosy są miękkie, błyszczące, wspaniale się rozczesują, nie potrzebuję żadnego wspomagacza do stylingu. Mogę sięgnąć po suszarko-lokówkę i wymodelować włosy chłodnym powietrzem.

Moje włosy bardzo i skóra głowy bardzo polubiły się z odżywką, która nie obciąża, nie wzmaga przetłuszczania i o dziwo gdyby nie nawyk codziennego mycia włosów, to na następny dzień nadal prezentują się świeżo.


Zostałam zaskoczona. Zakup zaliczam do udanych tym bardziej, że w UK na drogeryjnej półce nic ciekawego za bardzo nie ma. Wybór ograniczony, więc albo wybieramy przeciętną drogerię lub szukamy wg innego klucza. Od razu też powiem, że bardziej pasuje mi oferta Boots niż Superdrug pod tym kątem, aczkolwiek znalazłam fajną perełkę dzięki Natalii jaką jest seria Alberto balsam. Można ja także dostać w polskim Tesco. 

TBS ma wyjątkowo przystępną cenę - £4.50 za sztukę i ciągłe promocje, więc ten zakup był taki, że oba produkty wyniosły £ 4.00

Uważam ten zakup za bardzo udany i na pewno Bananowy duet zagości na mojej półce w łazience jeszcze nie raz.

Pozdrawiam!


Garnier – seria Olejek arganowy i żurawina oraz Cytryna i biała glinka




Polubiłam szampony oraz odżywki Garniera, nie wszystkie serie mi się podobają i nie każdy szampon/odżywka przypadają mi do gustu, ale w tym wypadku obie serie robią to, co do nich należy.

Charakterystyka moich włosów została opisana w tej notce

Każdy z zestawów starczył mi na 4 tygodnie codziennego używania, jest to niezła wydajność wg mnie.

W pierwszej kolejności opiszę serię

Cytryna i biała glinka



Aby nie powielać zainteresowanych składem INCI odsyłam do tego postu
Produkty przeznaczono do włosów tłustych i skłonnych do przetłuszczania. Szampon ma dobrze oczyścić włosy, odświeżyć, wygładzić i zmniejszyć przetłuszczanie.
Odżywka ma nie obciążyć włosów i zostawić je miękkie, puszyste i odświeżone.

Zacznę od tego, że szampon i odżywka mają niesamowicie intensywny zapach…. Nie podoba mi się to. Jest on na tyle męczący, że odbierał mi przyjemność z używania. Szkoda, bo przez składnik zapachowy nie wiem czy sięgnę jeszcze po tę serię a ma ona naprawdę świetne właściwości pielęgnacyjne i wywiązuje się z obietnic producenta! Zostawiam pod rozwagę dla osób, które nie tolerują intensywnie perfumowanych kosmetyków.

Szampon rewelacyjnie oczyszcza włosy oraz skórę głowy, nie podrażnia. Bardzo dobrze radził po użyciu różnego rodzaju maści/odżywek/olejków. Dodatkowo śmiało może konkurować z aptecznymi seriami.

Konsystencja w sam raz, nie za gęsta ani zbyt rzadka. Dobrze aplikuje się go na włosy i rozprowadza.

Jedyny minus, plącze włosy. Trudno je rozczesać bez użycia odżywki bądź innego wspomagacza. O ile przy mojej długości było to problemem to dla osób, które maja długie i gęste włosy będzie prawdziwym utrapieniem. Kiedy nie chciałam sięgać po odżywkę z zestawu a wykorzystywałam coś innego widziałam, że szampon sam w sobie świetnie wpływa na kondycję włosów. Nadawał objętości, włosy stawały się mięsiste w dotyku, odbite od nasady a świeżość ich była przedłużona, choć nie mam większych problemów z przetłuszczaniem się głowy.

Odżywka dzięki gęstej i zbitej konsystencji bardzo dobrze rozprowadzała się na włosach. Trzymałam ją na włosach nieco dłużej niż kilka chwil, zazwyczaj owijałam głowę ręcznikiem i czekałam ok.15 do 30 minut. Jednak przy szybkim zastosowaniu zachowywała swoje właściwości i włosy po zmyciu były miękkie, puszyste i bardzo łatwo się rozczesywały.

Atutem jest także brak wypłukiwania farby, dzięki obu seriom przeciągnęłam kolejne farbowanie o ponad 4 tygodnie a włosy prezentowały się zadowalająco.

Z chęcią kupiłabym ponownie, ale nadal mam w pamięci męczący zapach i nie wiem, czy jestem na niego gotowa… Jednak wiem, że gdyby pojawiły się problemy ze skórą głowy to sięgnę po tę serię, bo w moim przypadku radzi sobie z problemami na poziomie szamponu Kerium z LRP, więc, po co przepłacać? A przy okazji mam szampon i odżywkę, które dobrze radzą sobie w duecie. Na całe szczęście zapach nie zostaje na włosach i zmywamy go w raz z resztkami kosmetyku… Uff….

Duet oceniam – 3,5/5


Olejek arganowy i żurawina



To był zakup poza kontrolą. Po przylocie do Polski okazało się, że… wszystkiego brakuje i potrzebowałam uzupełnić podstawowe zapasy w łazience. Buszowanie w Rossmannie było na tyle chaotyczne, że mając w głowie serię Drożdże piwne i owoc granatu wybrałam Olejek arganowy i żurawina, bo… to było pierwsze, co znalazłam na półce. Dopiero w domu okazało się, że kupiłam nie to, co trzeba. W każdym razie stwierdziłam, że jest, więc będę używać: D

I wiecie, co? Zapach! Jest rewelacyjny ♥ i jeszcze fantastycznie utrzymuje się na włosach, nie żeby jakoś specjalnie długo, ale jednak. To mi się podoba!

Jest to seria do włosów farbowanych, więc i formuła jest do nich przystosowana. Wydaje mi się, że włosy normalne bądź z tendencją do przetłuszczania mogą być zawiedzione, bo w takim wypadku ten duet może obciążyć włosy. Dlatego też radzę, np. rozcieńczać szampon przez użyciem i dobrze wypłukać odżywkę.

Szampon jest gęsty, kremowy, bardzo treściwy. Choć moje włosy nie są suche i ostatnie zmiany w pielęgnacji wpłynęły na plus, to zauważyłam, że lepiej było dać go mniej niż normalnie. W przeciwnym razie potrafił obciążać włosy.
Ma dobre właściwości myjące oraz oczyszczające.
Zostawia delikatne wygładzenie i choć rozczesanie bez użycia odżywki nie jest komfortowe to lepiej się spisuje niż Cytryna i glinka, która wymusza zastosowanie środka wspomagającego.
Nie wpłukuje farby, wspomaga przedłużenie i odświeżenie koloru. Na początku trochę w to nie wierzyłam jednak wydłużony czas do kolejnego farbowania o 4 tyg. mówił sam za siebie. Kolor farby, choć już nie był tak widoczny to jednak nadal ładnie wyglądał, posiadał dobry połysk. 



Odżywka – jej konsystencja jest dużo mniej treściwa niż szamponu, bardziej śmietankowa. Dobrze nanosi się na włosy i rozprowadza na nich. Trzyma się włosów, nie spływa i nie ma z nią żadnych problemów. Warto jednak przyłożyć się do spłukania, bo na tyle dobrze przylega do włosów, że jeżeli zrobimy to niedbale potrafi obciążyć.
Jeżeli właściwie się z nią obejdziemy odwdzięcza się w dobry sposób. Włosy są wtedy miękkie, nie puszą się, nieźle wpływa na skręt a kolor nabiera blasku.

Na pewno powtórzę zakup z tej serii, warto.



Duet oceniam 4/5

Mam jeden duży zarzut i może kiedyś się to zmieni – zamknięcie! Zabójcza forma dla paznokci bez względu na długość. Ktoś, kto wymyślił/zatwierdził taki zatrzask nie mógł być chyba kobietą…
To taka luźna uwaga, ale niestety trzeba uważać. U mnie w łazience te produkty są cały czas otwarte i nie mam ochoty męczyć się za każdym razem jednak wiem, że nie każdy ma taką możliwość.

 Miałyście do czynienia z tymi produktami?
 A może Wasze wrażenia są zupełnie inne?

Pozdrawiam!


Włosy, moja pielęgnacja oraz podejście do tematu z innej strony :)





Od jakiegoś czasu włosomaniactwo zakreśla coraz szersze kręgi, nie sądzę abym wpadła w ten krąg jednak, nie zarzekam się :D Chcę dzisiaj przybliżyć moją pielęgnację oraz moje spojrzenie na ten temat. Każda kobieta lubi mieć zadbane i pełne życia włosy. Przez ostatnie lata byłam zmuszona do krótkich włosów. Były dużo łatwiejsze w codziennej pielęgnacji i nie absorbowały w tak dużym stopniu. Przede wszystkim byłam skupiona na skórze głowy. To oddzielny temat jednak on cały czas dominuje w moim codziennym życiu. Taki urok ;)

Moim celem jest zapuszczenie włosów do ramion. Jestem pewna, że taka długość będzie optymalna i pozwoli mi na swobodę. Zagęszczenie to odrębna kwestia ponieważ przeszły gehennę, dosłownie i pisałam o tym tutaj.

Zabawę z olejowaniem przerobiłam dawno temu, zanim pojawił się trend na tego typu zabiegi. Był to wtedy olej kokosowy i zniechęciłam się, nie przez brak efektów ale upierdliwość tego zabiegu oraz zabrudzoną pościel, bo z reguły sięgałam po niego na noc. Jedno muszę przyznać, że włosy po nim stawały się lśniące i wygładzone. Dobrze wpływał na skórę głowy ale może zniechęciłam się też dlatego, że byłam zmuszona stosować inne specyfiki na skórę głowy a zmywanie tego było tragedią... Wszystko razem pomagało ale jest różnica w pielęgnacji, którą robimy dla siebie bo chcemy w stosunku do takiej, którą musimy bo nie ma innego wyboru.

Jeżeli ktoś nie ma wyobrażenia oraz wiedzy jaki wybrać olej do pielęgnacji włosów czy skóry zapraszam do bardzo czytelnej notki na blogu Italiany KLIK! Idę na łatwiznę ;) ale nie będę powielać informacji, które są świetnie zaprezentowane.

Z kolei u Czarownicującej przeczytacie o budowie włosów oraz ich podziale, polecam KLIK! 

Ciekawostką jest to, że wspomina Ona o ekstremalnej niskiej porowatości i jestem skłonna stwierdzić, że coś takiego na pewno istnieje. Moja babcia posiada takie włosy i jako dziecko pamiętam, że fryzjerki nie raz namęczyły się aby określone zabiegi przyniosły rezultat. O dziwo bardzo późno pojawiła się też u Niej siwizna a włosy bez względu na wiek charakteryzują się niesamowitym wigorem. Mój Tata ma identyczne włosy i dużo czasu zajęło mu znalezienie dobrego fryzjera, który potrafi radzić sobie z takim typem włosów. Niestety w tej materii odziedziczyłam inne geny :P

Ciekawe zestawienie jest także w poście u Beauty Wizaż KLIK!

Nie bez powodu zamieszczam te linki, ponieważ one dość dobrze opisują pewne wytyczne, które później można dopasować do własnych potrzeb.

Mój naturalny kolor włosów to jasny blond ale włosy zaczęłam farbować 15 lat temu i od tamtej pory wiem, że nie wrócę już do swojego naturalnego koloru. Przeszłam wszelkie możliwe kolory od szalonego tycjanu, po czerwienie, brązy, fiolety a kończąc na granatowej czerni. Był okres dekoloryzacji i powrót do farbowania na blond, przez jakiś czas na mojej głowie była platyna :) Finalnie trafiłam na udane kolory farb z L’oreala w odcieniach czekoladowego zimnego brązu i przy nich pozostałam. Lubię siebie w takim kolorze i dobrze się czuję.

W moim przypadku włosy były wysoko porowate od dziecka. Kręciły się loczki, układały w fale. Skręt nie był duży ale włosy zawsze były miękkie, jedwabiste, układały się bez problemu. Na sucho można było wyczarować różne fryzury :) Od zawsze szybko wysychały oraz bardzo łatwo chłonęły wilgoć. W okresie naturalnego blondu jakoś specjalnie nie dbałam o nie. Gościły na półce zwyczajne odżywki/maski. Większą uwagę zaczęłam zwracać po farbowaniu. 

To, na co zwracam szczególna uwagę, to utrzymanie odpowiedniego nawilżenia. Kiedy włosy tracą nawilżenie w moim przypadku od razu stają się sianowate, trudne do ujarzmienia i muszę ratować się czymś na szybko. Co prawda rzadko tak się zdarza, ale największym problemem była zmiana wody po przyjeździe do UK. Tutaj, gdzie mieszkam niestety jest ona bardzo twarda. Dużo czasu zajęło mi zapanowanie nad tym...


W taki sposób przedstawiłam Wam charakterystykę moich włosów, którą można krótko podsumować tak:

- wysoka porowatość włosów od urodzenia
-farbowane na czekoladowy brąz ( naturalny kolor jasny blond)
-narażone na suszarko-lokówkę
-nie używam do stylizacji lakierów, żeli


-lubię sięgać po różnego rodzaju środki do stylingu jak Tigi Bed Head Superstar, MOP C System C-Straight Smoothing Shine Lotion, WELLA High Hair Curl Energy, pianka do loków



O swojej pielęgnacji trochę pisałam w TYM POŚCIE

Dzisiaj zaprezentuję to, czego używam od jakiegoś czasu oraz nowe produkty, które wejdą na dłuższy czas do codziennego rytuału :) 



Szampony, które wykorzystuję to:

Flos-Lek ELESTABion R szampon regeneracyjny, należy to serii powrotów. Bardzo go polubiłam, dawał dobre rezultaty. Moja recenzja KLIK!
Garnier Ultra Doux Cytryna – Biała Glinka
Alberto Balsam Blueberry, który kupiłam łącznie z odżywką z tej samej serii po tym, jak zobaczyła je na blogu Natalii :)) Jakoś omijałam półkę z tymi kosmetykami a okazuje się, że niesłusznie.



Odżywki:

John Frieda Brilliant Brunette Multi–Tone Revealing Enhancing Conditioner
Garnier Ultra Doux Cytryna – Biała Glinka
Alberto Balsam Blueberry, wybrałam do kompletu z szamponem z tej samej serii



OilMedica maska i odżywka do włosów – dostałam ją w ramach propozycji ze strony OilMedica. Jest na bazie oleju kokosowego, ale zaciekawiły mnie bardziej dodatki. Wiem, że robi ogólny szał w blogosferze. Sama jestem nastawiona nieco sceptycznie ;) ale nie uprzedzam faktów. Zobaczymy.



Biochemia Urody Mleczko jedwabne, to mój stały hit w pielęgnacji włosów. Przelewam go także do atomizera aby w zależności od potrzeb mieć wolną rękę podczas aplikacji.

Moje ulubione akcesoria do włosów to zwykły grzebień, który zawsze mam pod ręką podczas rozczesywania na mokro oraz Tangle Teazer, która jest niezastąpiona do rozczesywania suchych włosów w moim przypadku. Plusem jest rewelacyjny masaż skóry głowy jaki mogę sobie nią zafundować :)



Do układania włosów sięgam regularnie po odżywkę z Pantene Pro V Proste i gładkie, lotion Tigi oraz olejek/serum Matrix. Zapewne jak zużyję to sięgnę po zapasy serum z Avonu. W użyciu także mgiełka John Frieda Full Repair Sheer Mist, jednak nie sądzę abym do niej wróciła. Będzie recenzja.



Bardzo dobrze na kondycję moich włosów wpłynęła kuracja Merz Spezial. Zadowolona jestem i na pewno wznowię ją jeszcze. Póki co wybrałam preparat Silica Complex, jeżeli nie przyniesie rezultatów to kupię Revalid. Taki jest plan :) Używałam zestawu z Jantaru – mgiełka plus odżywka, ale trudno jest mi się odnieść do efektów lub ich braku. Gdybym miała jeszcze raz wybrać wcierkę to chyba będzie to coś innego.
Za jakiś czas pojawią się olejki z ZSK, wybrałam małe pojemności na próbę. Czekam też na olej śliwkowy :)

Od czasu do czasu wykorzystuję olejki Alterry pod kątem włosów ale nie nazwałabym tego olejowaniem więc nie wiem, czy jest sens pisać o tym?

Na dzień dzisiejszy stan moich włosów przedstawia się tak. Świeżo po farbowaniu, farbą L’oreal Casting Sublime Mousse nr 40 naturalny ciemny brąz. Stan włosów przed farbowaniem można zobaczyć w tej notce.




Mój cel przedstawiłam, ciekawa jestem, czy wytrwam w postanowieniu i uda mi się zapuścić włosy? A jeżeli tak, to czy ich kondycja będzie zadowalająca?

Zobaczymy :) Trzymajcie kciuki!

Pozdrawiam!