Będzie to chyba
pierwsza pozytywna recenzja kosmetyków pielęgnacyjnych z The Body Shop w moim
wykonaniu. Uwierzycie? Bo ja nadal nie bardzo. Może, dlatego, że do tej
pory nic nie działało tak, jak powinno. Jednak w tym przypadku można mówić o
cudzie.
Założę się, że
większość włosomaniaczek zna ten duet, a jeżeli nie duet, to na pewne
odżywkę. U mnie on spisuje się wyśmienicie, ale od początku.
Bananową serię
poznałam parę miesięcy temu, kiedy kupiłam ją dla Przyjaciółki. Pozwoliłam
sobie sprawdzić zapach i mmmmmmmmm…. Rozpłynęłam się. Podejrzliwie obejrzałam
opakowania i… zapomniałam o nich. Co jakiś czas przypominało mi się, aby
skorzystać z okazji i kupić, ale miałam niezły arsenał w szafie, więc
odwlekałam ten moment. A nadszedł on w grudniu. Kompletowałam prezent dla Mamy
z Naszej ulubionej serii White Musk i postanowiłam dołożyć Bananowy zestaw tym
bardziej, że była spora obniżka i stwierdziłam, że w razie wpadki będzie to
mała strata. Pewnie nadal by na mnie czekały, gdyby nie Kochana Połówka, która
spakowała całe pudło i przywiozła ze sobą: D
Mówiąc szczerze,
to nic nie wiem na ich temat. Nie czytałam żadnej recenzji poza tym, że w
ostatnim czasie mignęło mi zestawienie u Anwen, która ją chwaliła. Dla mnie to
strzał w ciemno bazujący na zapachu. Jeszcze nigdy nie zaliczyłam takiego zakupu:
D
Dorzucę swoje trzy
grosze na temat tej serii, może komuś moja opinia przyda się podczas
podejmowania decyzji?
Opakowanie.
Absolutny koszmar. Nie wiem, kto wymyślił by zafundować tak toporne i
beznadziejne butelki, które są z dość sztywnego plastiku a podczas używania
coraz gorzej wydobywa się kosmetyki.
Pękate beczułki postawiłabym przed twórcą do
użycia…..
Zamykanie na
zatrzask, kolejny inaczej udany twór. Klips przy zatrzasku dość ciężko się
podważa, łatwo za to uszkodzić sobie paznokcie czy skaleczyć palce….
Konsystencja. Oba produkty są dość gęste, po wydobyciu z opakowania kojarzą mi się ze startym
bananem a żółty kolor tylko to podkreśla, na czele z zapachem.
Zapach może być
różnie odbierany, wiadomo. To indywidualna sprawa. Jednak czy faktycznie tak
pachnie banan? Tutaj dyskutowałabym, jest upiornie słodko i przy regularnym
używaniu można wyczuć pewną syntetyczną nutę. Nie przeszkadza mi to zbytnio,
zapach na dodatek zmienia się w kontakcie z wodą i staje się dużo bardziej
przyjemniejszy. I to właśnie ten moment mnie uwodzi.

Aqua (Solvent/Diluent), Sodium Laureth Sulfate
(Surfactant), Musa Paradisica Fruit (Emollient/Lubricant), Glyceryl
Hydroxystearate (Emollient), Lauramide DEA (Surfactant), Cocamidopropyl Betaine
(Surfactant), Phenoxyethanol (Preservative), Benzyl Alcohol (Preservative),
Sodium Benzoate (Preservative), Panthenol (Skin/Hair Conditioning Agent),
Polyquaternium-7 (Hair Conditioner), Stearic Acid (Emulsifier), Sodium Chloride
(Viscosity Modifier), Methylparaben (Preservative), Parfum (Fragrance), Citric
Acid (pH Adjuster), Disodium EDTA (Chelating Agent), Butylparaben
(Preservative), Ethylparaben (Preservative), Isobutylparaben (Preservative),
Propylparaben (Preservative), Ascorbic Acid (Antioxidant), CI 19140 (Colour),
CI 14700 (Colour)
Wybrałam go tylko dlatego, by mieć ten zestaw razem. Nie przywiązywałam wagi do jego właściwości
pielęgnacyjnych. Główne zadanie zostało spełnione, dobrze myje i zmywa oleje oraz inne cuda, które lądują na mojej
głowie/włosach. O dziwo jest delikatny. Nie
podrażnił i nie wysuszył mi skóry głowy. Świetne działanie oczyszczające.
Wydajny, nawet
bardzo, ponieważ niewielka ilość starcza na jednorazowe użycie. Miłe
zaskoczenie, ale to zasługa gęstej konsystencji. Kojarzy mi się z bananowym budyniem:
D
Dobrze się rozprowadza na włosach.
Moje wysokoporowate
włosy bardzo go polubiły. I pewnie
nie doceniłabym jego działania gdyby
nie fakt, że przez kilka razy z rzędu nie użyłam odżywki. Umyłam włosy tak, jak
zwykle i …. Rozczesałam włosy. Dopiero potem zwróciłam uwagę, że zrobiłam to
bez problemu a w dłoniach nie było kłębka włosów, który w mniejszym lub
większym stanie się pojawiał.
Włosy były miękkie,
wygładzone i błyszczące. Po wyschnięciu ułożyły się w ładne fale, które i
tak żyją własnym życiem, ale bez efektu puszenia.
Aqua (Solvent/Diluent), Musa Paradisica Fruit
(Emollient/Lubricant), Cetearyl Alcohol (Emulsifier), Cetrimonium Chloride
(Hair Conditioner), Phenoxyethanol (Preservative), Hydroxyethylcellulose
(Stabiliser/Thickener), Lecithin (Stabiliser/Emulsifier), Propylene Glycol
(Humectant), Panthenol (Skin/Hair Conditioning Agent), Parfum (Fragrance),
Benzyl Alcohol (Preservative), Sodium Hydroxide (pH Adjuster), Ascorbic Acid
(Antioxidant), CI 15985 (Colour), CI 19140 (Colour)
W jej przypadku
jestem absolutną ignorantką, ponieważ do tej pory nie wiem, czy używam jej właściwie:
D jednak mało mnie to interesuje a opcja, której sie trzymam, działa na moje
włosy.
Nakładam ją na
wilgotne włosy, wmasowuję w skórę głowy, rozprowadzam po długości włosów,
po czym nakładam ręcznik, z którego robię turban i… paraduję tak po domu przez
15-20 minut. Po tym czasie ją zmywam i koniec. W tym momencie dzieje się magia:
D Słowo daję. Włosy są miękkie,
błyszczące, wspaniale się rozczesują, nie potrzebuję żadnego wspomagacza do
stylingu. Mogę sięgnąć po suszarko-lokówkę i wymodelować włosy chłodnym
powietrzem.
Moje włosy bardzo i
skóra głowy bardzo polubiły się z odżywką, która nie obciąża, nie wzmaga
przetłuszczania i o dziwo gdyby nie nawyk codziennego mycia włosów, to na następny
dzień nadal prezentują się świeżo.
Zostałam zaskoczona.
Zakup zaliczam do udanych tym bardziej, że w UK na drogeryjnej półce nic
ciekawego za bardzo nie ma. Wybór ograniczony, więc albo wybieramy przeciętną
drogerię lub szukamy wg innego klucza. Od razu też powiem, że bardziej pasuje
mi oferta Boots niż Superdrug pod tym kątem, aczkolwiek znalazłam fajną perełkę
dzięki Natalii jaką jest
seria Alberto
balsam. Można ja także dostać w polskim Tesco.
TBS ma wyjątkowo
przystępną cenę - £4.50 za sztukę i ciągłe promocje, więc ten zakup był taki,
że oba produkty wyniosły £ 4.00
Uważam ten zakup za bardzo udany i na pewno Bananowy duet zagości na mojej półce w
łazience jeszcze nie raz.
Pozdrawiam!