Wprowadzenie na temat
SesDermy zrobiłam przy okazji
Glicare
Żel Kontur Oczu i Ust a dzisiaj przychodzę z serią
Azelac, która gości już u mnie 5 miesiąc i nie zanosi się na to, by
zniknęła. Był to jeden z bardzo dobrych wyborów, skonsultowany z moją
dermatolog i faktycznie regularne stosowanie przynosi pożądane efekty.
Z góry uprzedzam, że to będzie długi tekst także dużo
czytania i mało obrazków:)
Dlaczego sięgnęłam po
serię Azelac? Otóż jak większość z Was dobrze wie borykam się z
trądzikiem różowatym (rosacea),
który jest obecnie od dłuższego czasu w fazie „uśpienia”, ale to nie oznacza,
że jestem wolna od problemów związanych z posiadaniem tej przypadłości. Pomimo
leczenia choroba zostaje, na zawsze. Na szczęście nie oznacza to wiecznego
przywiązania do leków w moim przypadku. Nie wiem jak u innych, lecz mogę
powiedzieć, że jestem zadowolona i pomimo pojedynczych wyprysków/grudek mam
także okresy pełnego spokoju a
Rozex został
odstawiony dość dawno temu.
Ale od początku, bo może nie wszyscy wiedzą, czym jest
trądzik różowaty. Źródło –
Kosmetologia i
farmakologia skóry Marie-Claude Martini „Trądzik różowaty jest chorobą skóry cechującą się:
rumieniem i teleangiektazjami
środkowej części twarzy, grudkami, krostkami itd. Pierwszym stadium rozwoju
trądziku różowatego jest rumień.
Jest to pierwotna choroba naczyniowa układu żylnego
twarzy.”
W skrócie mówiąc
pierwszą grupą ryzyka są osoby posiadające cery naczyniowe i płytko unaczynione.
Nie oznacza to od razu, że trądzik różowaty wystąpi, jednak warto minimalizować
ryzyko. Pomimo, że prawdziwa przyczyna tej chory pozostaje nieznana i przyjmuje
się kilka opcji, to w moim przypadku stała się ona efektem błędnego leczenia.
Niestety było za późno na odwrócenie jego skutków...
To jest długa historia i nie zamierzam się nad tym
rozwodzić, stało się. Teraz staram się przy pomocy mojej dermatolog radzić z
tym na dobrym poziomie.
Moja cera źle reaguje
na większość kwasów, które można stosować przy tego typu problemach.
Przechodziłam kurację kwasem salicylowym, PHA i choć początki były dobre, to w
miarę kuracji tylko coraz gorzej.
Kwas azelainowy był spontanicznym pomysłem. Głównie,
dlatego, że dawno temu stosowałam, Acne Derm, który dobrze tolerowałam.
Kwas azelainowy to
kwas tłuszczowy C9 (dikarboksylowy), otrzymywany przez peroksydację kwasu
oleinowego. Występuje w niewielkich ilościach w organizmie człowieka.
Potwierdzono jego działanie w procesie hamowania aktywności gruczołów łojowych, bakteriostatyczne w stosunku do bakterii tlenowych i
beztlenowych. Zmniejsza rogowacenie naskórka, działa rozjaśniająco,
zapobiega podrażnieniom. Pierwszy raz
został wprowadzony do leczenia trądziku w 1989 roku.
Co więcej, można
go stosować przy zapalnym i niezapalnym trądziku pospolitym i różowatym,
łuszczycy oraz zapaleniu mieszków włosowych. Polecany dla cer naczynkowych,
wrażliwych i skłonnych do rumienia.
Warto pamiętać, że
mogą po niego sięgać kobiety w ciąży.
Nie można zapomnieć o
efektach ubocznych, ponieważ nie ma leku na całe zło... Możliwe jest
pojawienie się pieczenie, swędzenia, złuszczania skóry oraz rumień. Sama nie doświadczyłam takiego działania
niemniej warto mieć to na uwadze.
Seria Azelac SeSDermy
wykorzystała kwas azelainowy w jednej z form pochodnych – azeloiloglicyny.
Z reguły są to małe stężenia i tym razem otrzymujemy deklarowane 3% stężenie
Azeloglicyny, która łączy właściwości kwasu azelainowego i nawilżające
działanie glicyny. W rezultacie uspokaja, zmniejsza zaczerwienienie, oczyszcza
skórę. Działanie przeciwbakteryjne korzystnie wpływa na cery z trądzikiem
różowatym. Zmniejsza wydzielanie sebum, eliminuje zaskórniki.
W sieci jest bardzo ciekawa publikacja Kwas azelainowy w podłożu
żelowym: zastosowanie w trądziku zwykłym i trądziku różowatym Jacka
Szepietowskiego i Adama Reicha, którą gorąco polecam. W bardzo przystępny
sposób został opisany kwas azelainowy oraz jego zastosowanie i działanie.
Mam w swoich zasobach preparat Finacea 15% - Acidum azelaicum, jednak nie wiem czy o nim pisać.
Jeżeli pojawi się głos potrzeby to na pewno przygotuję tekst w odniesieniu do
Skinorenu czy Acne Dermu. Są to dobre produkty i godne polecenia, jednak nie
nastawiajcie się na szybkie działanie. Sumienne i regularne stosowanie przynosi
efekty nie tylko w przypadku skór z trądzikiem różowatym.
Tyle słowem wstępu:)
Postanowiłam łącznie zaprezentować krem oraz żel z tej serii, ponieważ pomiędzy nimi są niewielkie
różnice i chcę się skupić na tym, co deklaruje producent w zderzeniu z moimi
odczuciami.
Producent przeznacza tę serię dla codziennej pielęgnacji
skóry wrażliwej i reaktywnej, zaczerwienionej ze względu na kruchość naczynek.
Wspomaga leczenie trądziku różowatego i grudkowo-krostkowego. Skuteczny na
przebarwienia. Azelac wykorzystuje innowacyjną technologię przenoszenia
składników aktywnych zamkniętych w liposamach do głębszych warstw skóry bezpośrednio
oddziaływując na przyczyny rumienia.
Właściwości preparatów z tej serii:
- zmniejsza zaczerwienienie skóry
- zmniejsza stany zapalne
- chroni i wzmacnia barierę skórną i mikronaczynka,
zwiększa grubość skóry, przez co naczynia krwionośne stają się mniej widoczne.
- poprawia nawilżenie
- zmniejsza infekcje bakteryjne
- reguluje wydzielanie sebum
- ujednolica koloryt skóry
- rozjaśnia przebarwienia
Azelac krem
nawilżający ze wskazaniem dla skóry mieszanej i suchej. W składzie mamy
znaleźć: azeloglicynię, kwas azelainowy, niacynamid, fitosfingozynę, pantenol,
wyciąg z ostropestu plamistego (Silybum Marianum) zamkniete w liposomach. Kwa hialuronowy
w formie wolnej i kwas hialuronowy zamknięty w liposomach, triklosan.
Moje zainteresowanie składami INCI jest czysto hobbystyczne,
nie jestem specjalistą także nie wnikam w formuły, ocenę. W/w składniki są, na
tyle się orientuję. Tym najczęściej sugeruję się podczas zakupów. Lubię wiedzieć,
czy podstawowe obietnice mają pokrycie w INCI.
Dlatego też u mnie nie spotkacie się analizą, czy
rozkładaniem składu na części. Nie znam się na tym i nie będę udawać, że przy
pomocy innych źródeł można tego dokonać, ponieważ zawodowo nie jestem związana z
tą działką. Jedno to poznanie i rozróżnianie nazwy, działania i przeznaczenia,
ale co innego ocena formuły. Mogę przewidywać i zwracać uwagę JAK reaguje MOJA
cera i TAKIMI spostrzeżeniami się z Wami dzielić:)
Tyle w temacie pewnych pytań, które pojawiają się od czasu
do czasu.
Azelac żel
nawilżający ze wskazaniem dla cery tłustej. W składzie można znaleźć te
same składniki, które w kremie.
Produkty różnią się pomiędzy
sobą konsystencją, która w zależności od potrzeb cery ma znaczenie kluczowe.
Postanowiłam wypróbować oba warianty, by mieć porównanie.
Opakowanie.
Krem jest w
klasycznym opakowaniu. Masywne pudełko, może się podobać;) Dla mnie ono nie
miało większego znaczenia, choć czasami było mało praktyczne. Z racji, że krem
został w Polsce za parę dni uzupełnię notkę o dodatkowe zdjęcia i zobaczycie
jak prezentuje się w pełnej okazałości.
Żel dla odmiany to
smukły flakon z pompką, która świetnie dozuje pożądaną ilość produktu. Nie
zacina się podczas użytkowania a kosmetyk wydobywamy z mistrzowską precyzją:)
Widzimy, w jakim tempie zużywamy produkt, ponieważ część opakowania to
przezroczyste tworzywo, jednak na tyle masywne, że ewentualne upadki nie są
problemem. Tak, zdarzyło mi się to kilka razy i dobrze wiedzieć, że opakowanie
nie ulega uszkodzeniu. Niby detal, który
ma znaczenie.
Myślę, że gdyby krem byłby w takim samym opakowaniu tylko
zyskałby na funkcjonalności.
Konsystencja.
W obu przypadkach
dostajemy żelową, odrobinę lepką formułę. Kolorem przypomina masę perłową,
trochę nie do końca rozumiem ten zabieg producenta. Moim zdaniem można sobie
darować takie dodatki.
Krem pomimo
delikatnej konsystencji jest dość treściwy i odczuwalnie cięższy niż żel,
ale to wynika także z przeznaczenia pod kątem cery. Sama wykorzystałam go
głównie w okresie zimowym podczas intensywnej ery kaloryferowej. Jednak nie
sądzę abym ponowiła jego zakup. Żel jest o wiele lepszym wyborem.
Wydajność.
Oceniam na bardzo dobrą, w moim przypadku opakowanie żelu starczyło na 3 miesiące a
kremu ok.3/4 opakowania zużyłam przez 2 miesiące,
przy czym resztę pozostawiłam w Polsce, by czekała na mnie właśnie teraz.
Działanie. Na
samym początku zaznaczę, że żaden z powyższych produktów nie był/jest używany
przeze mnie na dzień. Postawiłam na
zastosowanie raz dziennie, na noc. W takiej postaci z powodzeniem łączone
były/są z innymi serami/olejkami jak np. EkoAmpułki P&R, Aromaesencje
Decleor, olej śliwkowy lub z kremem Filorgii Hydra Filler, który świetnie mi
służy w takim wydaniu.
Oczywiście nie używam
wszystkiego na raz, ale mam określony system pielęgnacyjny, którego się
trzymam i akurat te kosmetyki dobrze się sprawdzają od jakiegoś czasu. Na
chwilę obecną nie planuję większych zmian, więc za jakiś czas podzielę się
szczegółami.
Zaznaczę, że to są produkty, które w bazie mają silikony,
polimery oraz ich pochodne i zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubi tego typu produkty,
dlatego też, jeżeli nie jesteś pewna/y to zdecydowanie lepiej sprawdzić przed
zakupem.
Osobiście na początku
nie mogłam się oswoić z tym rodzajem lepkości, która pojawiała się na
skórze od momentu aplikacji do całkowitego wchłonięcia. Na dodatek krem i żel
potrafiły się rolować na niektórych serach. EkoAmpułka 1 nie była zbyt dobrą bazą,
więc odpuściłam ją sobie i łączyłam z 3 i 4, przy czym muszę zauważyć, że bazowanie na EkoAmpułce 4 i żelu
zaowocowało wzmocnionym efektem. To mi się podoba i na chwilę obecną jest
to ulubione zestawienie obok różanego serum z Decleora.
Działanie jest zauważalne,
lecz istotne staje się, w jakim stanie znajduje się nasza cera. W moim
przypadku to były i są pojedyncze krostki, grudki, które pojawiają się i
znikają, zyskują na szybszym zaleczeniu oraz ginie po nich wszelki ślad. To
jest dla mnie duży plus.
Po tych kilku
miesiącach mogę stwierdzić, że rumień występuje bardzo rzadko. Podczas
niekorzystnych warunków bywa odczucie wewnętrznego rumienia, lecz nie pojawia się
on w sposób widoczny. Brak efektu zaczerwienienia, które zazwyczaj było
płonącym rumieńcem.
Mogę uznać, że
koloryt cery jak na moje warunki coraz lepiej się prezentuje aczkolwiek nie
liczę, że ulegnie drastycznej poprawie. Porcelanowej skóry nigdy nie miałam i charakteryzowałam
się brzoskwiniowym odcieniem cery, który obecnie nie jest aż tak widoczny. Nie
mam problemów, by sięgnąć tylko po krem tonujący a bywają dni, że daruję sobie
także korektor. Podkład zostawiam na dni, kiedy robię pełny makijaż.
Czy faktycznie wpływa
na poprawę nawilżenia? Trudno jest mi jednoznacznie odpowiedzieć, bo tak
naprawdę wykorzystuję inne produkty do pielęgnacji. Patrząc ogólnie na zmiany w
pielęgnacji, które wprowadziłam parę miesięcy temu to widzę znaczną poprawę.
Także seria Azelac dołożyła swoją cegiełkę do całego procesu, który nadal
zachodzi.
Regulacja wydzielania
sebum. To zależy, jakie mamy problemy. W okresie stosowania Merz Spezial
miałam ją bardziej uaktywnioną i faktycznie odczuwałam ograniczenie tego.
Strefa T była trzymana w ryzach, lecz oprócz SeSDermy w tamtym czasie gościł
duet Biodermy Sebium, o którym pisałam
tutaj.
Obecnie od 3 miesięcy
nie używam Merz Spezial, za to micel Biodermy Sebium został na półce i
sięgam po niego dwa razy dziennie. Większych problemów ze strefą T nie mam,
choć aura w UK nie przypomina tropików. Myślę, że warto to wziąć pod uwagę. Z jednego jestem na pewno zadowolona, czoło
przez kilka godzin prezentuje się w dobrym stanie a makijaż z niego nie spływa.
Wybierając te
preparaty najbardziej liczyłam na zmniejszenie stanów zapalanych,
ograniczenie występowania niespodzianek w postaci krostek i grudek. To się
udało. O ile grudki coraz rzadziej się pokazują, to krostki są raczej punktowe
i nie tworzą całego okręgu. Co więcej dużo szybciej znikają.
Nie liczyłam, że przy takim stężeniu seria Azelac stanie się
cudownym panaceum, nie:) Oczekiwałam
czegoś wspomagającego, czegoś, co pomoże odstawić Rozex i tak też się
stało. Poza tym priorytetem było wybranie produktu, po który może sięgać
kobieta będąc w ciąży. To taki rodzaj zabezpieczenia dla mnie, bo hormony mogą
dać o sobie znać w dobry sposób lub zaostrzyć zmiany.
Pojemność/cena
Krem 50ml, cena ok.160zł
Żel 50ml, cena ok.150zł
W ogólnym
podsumowaniu są to produkty warte uwagi, jednak nie wiem czy wpiszą się w
potrzeby każdego, ale cieszę się, że sięgnęłam po tę serię.
Żel nawilżający zostanie ze mną na długo,
a na pewno dotąd dopóki nie znajdę czegoś lepszego.
Uważam, że przy moich problemach krem i żel Azelac stanowi świetne
uzupełnienie pielęgnacji, jest przysłowiową kropką nad „i”. Daje mi swobodę
bez sięgania po lek. To jest istotne.
Może
moja cera nie jest idealna, lecz pojawiające się drobne krostki nie są bolesne,
skóra mnie nie piecze i nie boli, rumień się nie pojawia. Nie muszę sięgać także
po kosmetyki kolorowe, które mają ukryć zaczerwienienie, ponieważ skóra ma
zdrowy odcień. Budząc się rano nie czuję żadnego dyskomfortu, który kiedyś był
mi dobrze znany. Widzę także, że moja cera powoli pozbywa się niechcianych gości
i w połączeniu z
Peelingiem
enzymatycznym Phenome to jest zgrany zespół: D
Mam ochotę spróbować jeszcze kremu Clareny Pyruvic & Azelaic Acid Cream i przekonać się, czy może okaże się jeszcze lepszy?
Póki,
co Żel nawilżający i EkoAmpułka 4 to udane połączenie, które mnie w pełni
satysfakcjonuje.
Za parę miesięcy na pewno powrócę z aktualizacją
a tymczasem uważam, że seria Azelac trafiła w moje potrzeby.
Znacie
te produkty, czy też może są dla Was nowością? A może któraś z Was ma
porównanie do Clareny?
Z chęcią się dowiem i będę wdzięczna za
wszelkie sugestie:)
Pozdrawiam!