Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marion. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marion. Pokaż wszystkie posty

Recenzje w pigułce cz. V




Przychodzę dzisiaj z garścią recenzji, dzięki którym chcę zachęcić do zakupu lub wręcz przeciwnie, odwieść od tego pomysłu.
Będzie treściwie, ponieważ uzbierała mi się niezła grupa w ostatnich tygodniach. Zostawiałam je na później, przy czym później przesuwałam na inną okazję aż w końcu uznałam, że dość: D

Poza tym ostatnie dni upłynęły mi na zajmowaniu HexxBOX’em w związku, z czym w ogóle jest mnie mniej u Was, staram się odpowiadać na bieżące komentarze i publikować zaplanowane posty, czas goni. Od czasu do czasu coś na szybko pokażę na FB i większość z Was wie, że przede mną prezentacja pędzli Zoevy. Ale dzisiaj skupiam się na jednym i choć na chwilę chcę przyciągnąć Waszą uwagę w innym sposób.
Zapraszam do lektury :D


Alverde
Beerentraum



 Świąteczny zestaw, który oferuje Nam owocową mieszankę: malin, jagód i truskawek.
W skład zestawu wchodzi żel do mycia oraz balsam do ciała.



Opakowanie to klasyczne tuby ze sztucznego tworzywa, na tyle miękkie, że nie było problemu z wydobywaniem zawartości.
Konsystencja żelu niczym mnie nie zaskoczyła, klasyka. Niestety szybko się skończył.


Balsam do ciała jest przyjemny, coś pomiędzy mleczkiem a balsamem. Niestety nie do końca mi się spodobał. Nawilżenie bardzo przeciętne. Zapach dla mnie taki sobie.


Zużyłam i z ulgą pożegnałam. Powtórki nie będzie.

Tak naprawdę coraz bardziej nie rozumiem fascynacji Alverde, Alterrą, Bealeą i innymi cudacznymi markami. Staję się coraz bardziej wymagająca: D

Dodam tylko tyle, że któraś z Was, która wypełniła zgłoszenie do HexxBOX’a będzie miała okazję poznać ten duet. Pomyślałam, że to będzie dobra okazja, by zrewidować moje odczucia.

Alterra
 Geschenkset Tonkabohne & Arganöl



 Świąteczny zestaw wanilia z nutą kardamonu.
W skład zestawu wchodzi mleczko do ciała, krem do rąk i pod prysznic.



Napaliłam się na ten zestaw przez obietnicę zapachu. I wiecie, co? Nie zawiodłam się. Jest subtelnie waniliowy, kojarzy mi się z ciasteczkami.



Szkoda tylko, że mleczko do ciała opornie się wchłania i ogromnie bieli: / Krem pod prysznic szybko się skończył, ale to był udany kontakt. Wiadomo, że podczas kontaktu z wodą zapach zanika i nie utrzymuje się na skórze, ALE to tylko produkt do mycia a nie perfumy: P
Krem do rąk uwodzi mnie zapachem, lecz najlepiej sięgać po niego wieczorem, ponieważ potrzebuje długiej chwili. Dla mojej mało wymagającej skóry dłoni był w sam raz.

Czy kupię ponownie? Nie, jest to LE i kończę swoje zapoznawanie się z nowościami poza moim zasięgiem. Jeżeli pojawi się okazja i wpadnie w moje ręce ot tak po prostu, super. Nic na siłę.

Moni: * dziękuję! Dzięki Tobie mogłam cieszyć się świetnym zapachem, który umilał pielęgnacyjne rytuały.

Mrs. Potter’s Maska odbudowa i nawilżanie, aloes i jedwab 
 przeznaczona dla włosów suchych i zniszczonych



Dostałam ją na spotkaniu blogerek w Częstochowie, sama na pewno bym jej nie kupiła. Czy zostałam zaskoczona? I tak i nie.

Opakowanie, klasyczne pudełko, które pozwala Nam zużyć kosmetyk do końca.

 Konsystencja bardziej pasująca do odzywki niż maski, ale… Przyjemnie się nakłada na włosy, rozprowadza i nie ma problemu ze spłukaniem. Po takim zabiegu włosy są wygładzone, nawilżone, nie puszą się. I to koniec. Działa podczas używania, nie wpływa na kondycję włosów długofalowo.



W zasadzie to produkt, który można mieć pod ręką w roli awaryjnego pomocnika, jednak nie jest to kosmetyk must have.
Powrotu nie będzie.

Pat & Rub
seria Relaksująca
 Balsam do dłoni Trawa cytrynowa i kokos



INCI:

Aqua, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Decyl Cocoate, Glycerin, Citrus Limon (Lemon) Fruit Extract, Olive (Olea Europaea) Oil, Hydrogenated Olive Oil, Persea Gratissima (Avocado) Fruit Extract, Hydrogenated Vegetable Oil, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Stearic Acid, Cetearyl Glucoside, Parfum, Sodium Hyaluronate, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Cymbopogon Schoenanthus Oil, Citral, Geraniol, Limonene, Linalool

Pamiętacie moją recenzję Bogatego Balsamu do dłoni Home Spa? Jeżeli nie to zapraszam KLIK!

Nie wiem skąd pomysł na określenie balsam, jednak na szczęście na tym się kończy. Zapach – dla mnie jest mdło i nudno. Kupiłam masło z tej serii i obawiam się, że poszukam domu dla niego, ponieważ nie wyobrażam sobie globalnej pielęgnacji z jego udziałem. Trawa cytrynowa w nijakim wydaniu a kokosa to jak na lekarstwo.
Właściwości pielęgnacyjne takie sobie, bez szału. Jak w polskim filmie – parafrazując dialog z „Rejsu”, nic się nie dzieje…

Zostaje taka sama tłusta warstwa, która długo się wchłania. Kiedy to nastąpi skóra na dłoniach jest nieprzyjemnie tępa. Nie podoba mi się to uczucie, które zmusza mnie do umycia rąk i użycia czegoś innego. Nie na tym polega pielęgnacja skóry dłoni.

Pozwoliłam sobie za to przybliżyć Wam diabelską pompkę, którą P&R zdaje się uwielbiać a jest bardzo awaryjna…


 Balsam z bliska, który prezentuje się tak:



Lumene
Time Freeze Instant Lift Make-up 2 Honey Beige



Długo i dużo może by pisać o tym podkładzie. Niestety u mnie się nie sprawdził. Atutem jest kolor, który w dziwny sposób nazywa się Honey Beige i wyjątkowo dobrze stapia się z moją cerą.



Aplikator w formie pompki, to jest dobre rozwiązanie.



Niestety jego trwałość pozostawia wiele do życzenia, po kilku godzinach skóra wygląda mało estetycznie i to, co było pierwotnie odświeżeniem później ukazuje wszystkie niedoskonałości. Podkreśla załamania skóry, pory, a strefa T przywołuje skojarzenie z latarnia morską, która świeci na full.



Mam jeszcze podejrzenia, że skubaniec mnie zapchał. Nie wnikałam za bardzo, bo odstawiłam go, ale grono nieprzyjaciół pokazało się w rejonie gdzie nigdy ich nie było. A w tym czasie tylko podkład był nowością.

Marion Nature Therapy 
Ocet z malin i koktajl owocowy 
Spray regenerujący & Kąpiel odbudowująca 



O tym duecie pisałam w części II Recenzji w pigułce - zdania nie zmieniam. Te kosmetyki służą moim włosom, jestem z nich zadowolona. Jak tylko trafię na nie ponownie, kupię!

Yves Rocher
Couleurs Nature puder matujący



Puder towarzyszył mi przez ostatnie tygodnie. Właściwości przeciętne, lecz moje wymagania są określone i nazywanie go matującym jest dość śmiałym posunięciem. Kilka godzin to jego najlepsza trwałość, można co prawda zrobić korektę i po sprawie ale szybko się kończy.

8g w kolorze 100, jasny beż. Kolor jest przyjemny, nie ciemnieje i staje się niewidoczny na twarzy.



Atutem jest świetna kasetka, która zawiera duże i funkcjonalne lusterko. Idealnie nadaje się do torebki. Masywne opakowanie gwarantuje Nam, że nic się nie stanie podczas podróży małych i dużych.



Opakowanie tego pudru także powędruje do HexxBOX’a a ja coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że potrzebuję naprawdę dobrego pudru w kamieniu, który zapewni mi satynowy mat i będzie to MAC Prep + Prime Transparent Finishing Powder, którego mam w sypkiej postaci. Jednak nie znalazłam nic, co mogłoby go przebić. Będąc w PL korzystam z trochę innych zasobów, ale po powrocie do UK zakupy w MAC’u będą niezbędne!

Orientana



Firma, o której od czasu do czasu coś słyszałam, coś czytałam. Niektóre rzeczy zachęcają mnie bardziej inne mniej. Podczas spotkania z Angel miałam okazję poznać Masło do ciała, czyli Masło shea i olejki: Imbir i paczula KLIK!

Pełen skład INCI: Butyrospermum Parkii Butter (masło shea), Theobroma Cacao Seed Butter (masło kakaowe), Mangifera Indica Seed Butter (masło mango), Garcinia Indica Seed Butter (masło kokum), Cera Alba (wosk pszczeli), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej migdałowy), Olea Europaea Husk Oil (oliwa z oliwek), Triticum Vulgare Germ Oil (olej z kielków pszenicy), Vitis Vinifera Seed Oil (olej z pestek winogron), Tocopherol (wit.E), Helianthus Annuus  Seed Oil (olej słonecznikowy), Plant Glycerin (gliceryna roslinna), Aloe Barbadensis Leaf Juice (ekstrakt z aloesu), Zingiber Officinale Root Oil (olejek z imbiru), Cymbopogon Schoenanthus Oil  (olejek z trawy cytrynowej),  Pogostemon Cablin  Leaf Oil (olejek paczulowy), Cinnamomum Zeylanicum Bark Powder (cynamon).  

Pierwszy kontakt, zachwyt!  Zapach, o rany! Dla wielbicielki imbiru i paczuli raj! Niestety bliższe poznanie zafundowało mi ogromną migrenę a sama forma nie do końca wpasowała się w potrzeby, nie mówiąc już o tym, że skóra zamiast zostać nawilżona była tłusta a w rezultacie końcowym nieprzyjemnie sucha i tępa.

Masło ma nowatorską konsystencję. Dzięki metodzie ręcznego ubijania drobinki masła w postaci mikrokuleczek zanurzone są w maślano-olejkowej konsystencji.

Irytowały mnie te mikrokuleczki, może pomyśl i dobry, ale nie dla mnie…

W każdym razie pląsanie po Galerii Jurajskiej zaowocowało zakupami. Na jednym ze stoisk było kilka kosmetyków Orientany, wybrałam:

Balsam do ciała w kostce Cynamon i paczula



Pełen skład INCI: Cera Alba (wosk pszczeli), Ricinus Communis Seed Oil (Olej z nasion rącznika pospolitego), Garcinia Indica Seed Butter (masło kokum), Theobroma Cacao Seed Butter (masło kakaowe), Cocos Nucifera Oil (olej kokosowy), Punus Amygdalus Dulcis Oil (olej migdałowy),Olea Europaea Husk Oil (olej oliwkowy), Sesamum Indicum Seed Oil (olej sezamowy), Helianthus Annuus Seed Oil (olej słonecznikowy), Triticum Vulgar  Germ Oil (olej z kiełków pszenicy), Tocopherol (wit. E), Vitis Vinifera Seed Oil (olej z nasion winogron), Cinnamonum Zeylanicum Bark Oil (olej cynamonowy), Cinnamomum Zeylanicum Bark Powder ( sproszkowany cynamon), Pogostemon  Cablin Oil (olejek paczulowy), Glycyrrhiza Glabra Root Extract (ekstrakt z cykorii), Foeniculum Vulgare Oil (olejek fenkułowy).

Uwielbiam takie połączenia i dałam się uwieść zapachowi, jednak cynamom nie dla mnie w większości przypadków. Uczula mnie : / Czemu dał wyraz podczas próby użycia już w warunkach domowych. No i ta forma. Nie lubię balsamów w kostce.



Przekazałam ją w ręce Angel, która jest o wiele bardziej zafascynowana tą marką: D

Mydło z masłem shea Miód, drzewo sandałowe



Pełen skład INCI: Cocos Nucifera Oil (olej kokosowy), Glycine Soya Oil (olej sojowy), Oryza Sativa Bran Oil (olej z łusek ryżu), Butyrospermum Parkii Butter (masło shea), Aqua (woda), Theobroma Cacao Seed Butter (masło kakaowe), Plant Glycerin (gliceryna roślinna), Seasamum Indicum Seed Oil (olej sezamowy), Ricinus Communis Seed Oil (olej z nasion rącznika), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (plej migdałowy), Olea Europaea Husk Oil (olej z oliwek),  Oryza Sativa Bran (łuski ryżu), Santalum Album Wood Oil (olejek sandałowy), Mel (miód), Sodium Hydroxide (wodorotlenek sodu), Aloe Barbadensis Extract (ekstrakt z aloesu).

Mydła w kostce uwielbiam, wcześniej Angel zapoznała mnie z zapachem i przepadłam. Bajka!

Jest tylko jedno, ALE, mydło nie nadaje się do twarzy skóry wrażliwej. Zawiera one bardzo dużą ilość drobinek, które oferują ostry zdzierak. Do ciała, na uda jak najbardziej, reszta ciała odpada w moim przypadku.



Dla mnie mydło to jeden z najlepszych dodatków, które umilają kąpiel czy pielęgnację twarzy, lubię sobie pomiziać kostką po skórze, nie zmydlać tylko w rękach, bo jaka to przyjemność?! :P

Ta przygoda miała średni finał, byłam zawiedziona, bo w samej kostce nie widać i nie czuć tych drobinek, dopiero w kontakcie z wodą.
Wiem, że wiele z Was lubi przecinać mydło na mniejsze części itd. sama nie należę do tej grupy. Cieszę się całością i używam z przyjemnością, co przełożyło się na średnią wydajność magicznej kostki Orientany.

Nie wykluczam ponownego zakupu, bo zapach jest bajeczny i podobał mi się wpływ kostki na skórę i to jak ładnie peelingowała obszar na udach.


Znacie któreś z powyższych kosmetyków? A może macie innych ulubieńców w tych kategoriach?

Pozdrawiam!