Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lancome. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lancome. Pokaż wszystkie posty

Blask i wygładzenie: Lancome Energie De Vie/ The Smoothing & Glow Boosting Liquid Care


Do pielęgnacji selektywnej podchodzę z dużą dozą rezerwy, czasami jest bardzo przyjemnie i pojawia się pełne zadowolenie, a czasami wrażenia są na tyle (z)mieszane iż nie mam ochoty na więcej. Serum Lancome dostałam w prezencie od Martyny :* i dość długo czekało na swoją kolej, ponieważ zawsze coś innego było ważniejsze i lądowało na końcu kolejki. W międzyczasie Leśne Runo dzieliła się swoimi optymistycznymi wrażeniami i wypowiedziała wtedy proroczą formułkę :D potem o nim na swoim blogu pisała Alicja /KLIK!/ i Jej wpis zmotywował mnie do używania.

HIT: krem z filtrem, ochrona UVA/UVB - Lancome Soleil Bronzer Protective Cream SPF 50 (Smoothing and refreshing protective cream luminous and even tan) /recenzja/


Używam tego kremu od ponad roku, był jedną z najlepszych decyzji zakupowych w swoim przedziale od wielu lat. Przebił wiele produktów i podniósł poprzeczkę. Lancome Soleil Bronzer Protective Cream SPF 50 (Smoothing and refreshing protective cream luminous and even tan) ma także wersję barwioną w swojej odsłonie, która nie wypadła zbyt imponująco. Odnoszę wrażenie, że dopasowanie barwionego kremu z filtrem to niczym "mission impossible". Dlatego też darowałam sobie kolejne próby i zostałam przy wersji klasycznej.

Moja recenzja - Lancome Hypnose Star Mascara





Producent obiecuje uwodzicielskie pogrubienie i podkręcenie rzęs- o ile pogrubienie jest i to widoczne, to już z podkręceniem pojawia się problem. Rzęsy są obciążone a w moim przypadku stają się proste niczym druty. To chyba nie miało być tak...
Innowacyjna szczoteczka – zgodzę się, w tym przypadku dostajemy ciekawy kształt tradycyjnej formy, czyli włosia, które jest wymodelowane. 

 Zdjęcia najlepiej zobrazują ten efekt :)




Płynna formuła – nie do końca mi odpowiada, na początku bardzo sklejała moje rzęsy. Robiła z nich snopki :D i zamiast wachlarza miałam kilka miejsc, które zbierały się za pomocą kleistej formuły maskary.... Byłam rozczarowana na całej linii. Nie skreślałam jej tylko, dlatego, że większość nowych maskar potrzebuje „chwili”, aby zgęstnieć, jednak nie było to zachęcające. 



Kupując tusz, chcę mieć pewność, że będzie ona współpracować od początku do końca. Jak do tej pory spotkałam tylko jedną taką sztukę, jest nią Max Factor 2000 Calorie- muszę w końcu zebrać się do recenzji :)

Początki znajomości okazały się średnie, ale mam słabość do Lancome przez klasyczną Hypnose, która stała się moim ulubieńcem na długi czas. To jedna z niewielu maskar z półki selektywnej poza YSL FC, która regularnie gościła w mojej kosmetyczce. O nadchodzącej nowości wiedziałam już od jakiegoś czasu i w moje ręce wpadła gazeta z miniaturką Hypnose Star. Pomyślałam, dlaczego nie ?;) Może akurat będzie to udany kontakt.

Nie jestem do końca zadowolona i miniaturka uchroniła mnie przed nieudanym zakupem wersji pełnowymiarowej. Nie jest to tusz, który współpracuje z moimi rzęsami. To, co mi się w nim podoba to, wyrazisty efekt! Super, lubię tak podkreślone oko, na co dzień. Takie wykończenie mogę uzyskać już przy pomocy jednej warstwy! W momencie, kiedy tusz zgęstnieje szczoteczka wygodnie aplikuje zawartość maskary na rzęsy. Jednak, kiedy chcę dołożyć druga warstwę lub przeczesać rzęsy, zaczynają się problemy. Pojawiają się grudki, nierównomierna ilość tuszu na rzęsach, którą ciężko wyczesać. Mam wrażenie, że on oblepia moje rzęsy zamiast je podkreślić.

Od razu widzę efekt pogrubienia od nasady aż po same końce, jednak marna to pociecha, kiedy w ogólnym rozrachunku nie wygląda to za dobrze. Wybaczyłabym ten defekt gdyby, choć odrobinę modelował, nadawał kształt, unosił rzęsy..... Ale TO się nie dzieje i nagle moje rzęsy sterczą jak druty.

W globalnym ujęciu przedstawia się  tak –
 jedna warstwa tuszu



Jest nieźle, prawda? Ale jeżeli przyjrzeć się z bliska, to już tak super nie jest...




A tutaj można zobaczyć dla porównania
 jak jest przed i po



To jeszcze raz :)  
Dwie warstwy tuszu globalnie



Bliżej




Coraz bliżej :)



Tego modelowaniem nazwać chyba nie można....



Podoba mi się kolor – cudowna czerń Noir Midnight, pięknie podkreśla oko. Formuła – dla mnie idealna, lubię, kiedy tusz pogrubia i nadaje objętości moim rzęsom. Kiedy mogę uzyskać efekt „sztucznych rzęs” i nie wymaga to wielu zabiegów. Idealna, na co dzień, bo w wersji wieczorowej staje się świetnym dodatkiem. Niestety, dla mnie dyskwalifikuje ją wykończenie, które obciąża rzęs. W efekcie końcowym, choć są one elastyczne to sterczą niczym druty....
Ratuje ją świetna, jakość. Nie osypuje się, nie kruszy i nie podrażnia. Makijaż nie sprawia problemów, zmywam ją dwufaza, więc właściwie jeden płatek załatwia sprawę ;)
Spodziewałam się więcej po Lancome tym bardziej, że tak jak wspominałam klasyczną Hypnose bardzo lubię. 

Hypnose Star nie jest dla moich rzęs. Szkoda : ( Ostatnio nie mam szczęścia do tuszy. To chyba znak, by wrócić do sprawdzonych produktów.

Tak naprawdę trudno jest mi określić dla jakiego rodzaju rzęs jest on przeznaczony. Widziałam długie rzęsy, które oszpeciła ta maskara. Oglądałam recenzję u Dziewczyny z kotem oraz Kosmetycznego przekładańca i tam widzę fajny efekt :)

Miałyście kontakt z Hypnose Star? Może inne wrażenia były u Was?

Pozdrawiam!



"The only way to get rid of a temptation is to yield to it" :D


Dzisiaj chcę Wam pokazać błyszczyki, które bardzo lubię I przez jakis czas nosiłam w wersji 
 “ torebkowej ”. Na tyle je polubiłam, że w miare możliwości wrócę do nich ponownie. Jestem zadowolona z trwałości oraz działania. W moim przypadku dobrze jeżeli dodatkowo nawilżają a podczas konsumpcji nie znikają zbyt szybko.
Oto liderzy:D

CLARINS Gloss Appeal 04 Sorbet ( przyznam się, że nie siegnęłabym po niego  gdyby nie Gayenka –dziękuję Kochana) Ciekawy odcień oraz ulubiony aplikator w formie pacynki;-) Delikatny posmak i zapach, nie klei się i dobrze rozprowadza.Opalizujace drobinki miki dodaja niesamowitego uroku: )



YVES ROCHER Couleurs Nature, Truskawka-znałam jedynie wersję bezbarwną, bodajże nazywa się Kokos ale kiedy dostałam miniaturę wiedziałam, że to bardzo trafiony odcień. Zdjęcie  jest nieco przekłamane ponieważ realnie kolor jest bardziej przygaszony, na ustach jednak nie ma to większego znaczenia bo ładnie stapia się z naturalnym kolorem warg. Nieco gęsty i lepiący ale lubię taką formę bo dobrze |” przywiera „ do skóry trwając na niej naprawde długo. Dodatek mentolu( ja bardzo lubie!) nie jest specjalnie uciążliwy i to chyba za jego sprawą ma być owo powiększenie;-) Jednak wg mnie ładnie podkreśla naturalny kształt ust a dzięki wykończeniu optycznie je powiększa.



LANCOME  Juicy Tubes Pop  # 43 Dragee- kupiłam go na Truskawie w większej ilości dawno temu i niestety już go nie posiadam….To był mój faworyt przez cały czas posiadania. Nie wszyscy lubia JT bo klejące itd. ale dla mnie to…mordoklejka idealna:D Tłumaczę dlaczego- pozostawia piękne wykończenie na ustach, mega trwały i nawet jak znika z ust pozostawia przyjemne uczucie nawilżenia. Pomimo konsumpcji nie znika tak szybko, co dla mnie jest ważne. Poza tym świetnie chroni usta przed działaniem warunków zewnętrznych - tutaj obojetnie czy mowa o klimatyzacji/ wyjatkowo mroźnej zimie czy goracym lecie. Poza JT oraz seria błyszczykow VS nie znalazłam godnego następcy.



VICTORIA’S SECRET LIP GLOSS BEAUTY RUSH  I want candy to mój prawdziwy ulubieniec tuż po JT. Kolor I want candy w opakowaniu ma odcień delikatnego różu ale tuż po nałożeniu okazuje sie transparentno-żelową taflą. Dla mnie rewelacja! Wspaniale podkreśla naturalny kolor warg, bardzo dobra trwałość plus właściwości pielęgnacyjne czego akurat po tego typu błyszczykach nie oczekuję. Na potrzeby zdjęć nałożyłam nieco większą warstwę by pokazać efekt tafli; -) bo nie mogłam tego uchwycić przy normalnej ilości.
Dodam jeszcze tyle, że opakowanie jest wykonane z miękkiego tworzywa, które pozwala zużyć kosmetyk do samego końca! 



GLO MINERALS- poznałam dzięki wymianie z pewną Wizażanką (Aniu pozdrawiam!) i chociaż znałam kosmetyki tej firmy to o błyszczykach nie miałam pojęcia. Duet pochodzi z  zestawu i nie mam pojęcia czy dobrze zidentyfikowałam kolory. Teraz zostały mi tylko zdjęcia oraz być może pojawi się okazja by skonfrontować je ponownie:D Wydaje mi się, że to Plum Glaze oraz Brown Sugar. Gdyby któraś z Was miała z nimi przyjemnośc to będę wdzięczna za pomoc w identyfikacji kolorów: -)

Z reguły unikałam takich kremowych i mocno kryjących konsystencji jednak postanowiłam spróbowac i…byłam bardzo zadowolona. Na dodatek okazało się, że tak naprawdę są bardzo lekkie, świetnie stapiają się ze skóra i wygładają bardzo ale to bardzo naturalnie. Proszę zobaczyć:D

 Mam nadzieje, ze nie zanudziłam nikogo; ) a mój elaborat będzie przydatny.

Pozdrawiam!