Producent obiecuje
uwodzicielskie pogrubienie i podkręcenie rzęs- o ile pogrubienie jest
i to widoczne, to już z podkręceniem pojawia się problem. Rzęsy są obciążone a w moim przypadku stają się proste niczym
druty. To chyba nie miało być tak...
Innowacyjna szczoteczka
– zgodzę
się, w tym przypadku dostajemy ciekawy
kształt tradycyjnej formy, czyli włosia, które jest wymodelowane.
Zdjęcia
najlepiej zobrazują ten efekt :)
Płynna formuła – nie do końca mi
odpowiada, na początku bardzo sklejała moje rzęsy. Robiła z nich snopki :D i
zamiast wachlarza miałam kilka miejsc, które zbierały się za pomocą kleistej
formuły maskary.... Byłam rozczarowana na całej linii. Nie skreślałam jej tylko,
dlatego, że większość nowych maskar potrzebuje „chwili”, aby zgęstnieć, jednak
nie było to zachęcające.
Kupując tusz,
chcę mieć pewność, że będzie ona współpracować od początku do końca. Jak do
tej pory spotkałam tylko jedną taką sztukę, jest nią Max Factor 2000 Calorie-
muszę w końcu zebrać się do recenzji :)
Początki znajomości okazały się średnie,
ale mam słabość do Lancome przez klasyczną Hypnose, która stała się moim
ulubieńcem na długi czas. To jedna z niewielu maskar z półki selektywnej poza
YSL FC, która regularnie gościła w mojej kosmetyczce. O nadchodzącej nowości
wiedziałam już od jakiegoś czasu i w moje ręce wpadła gazeta z miniaturką
Hypnose Star. Pomyślałam, dlaczego nie ?;) Może akurat będzie to udany kontakt.
Nie jestem do końca
zadowolona i miniaturka uchroniła mnie przed
nieudanym zakupem wersji pełnowymiarowej. Nie jest to tusz, który
współpracuje z moimi rzęsami. To, co mi
się w nim podoba to, wyrazisty efekt! Super, lubię tak podkreślone oko, na
co dzień. Takie wykończenie mogę uzyskać już przy pomocy jednej warstwy! W momencie,
kiedy tusz zgęstnieje szczoteczka wygodnie aplikuje zawartość maskary na rzęsy.
Jednak, kiedy chcę dołożyć druga warstwę
lub przeczesać rzęsy, zaczynają się problemy. Pojawiają się grudki,
nierównomierna ilość tuszu na rzęsach, którą ciężko wyczesać. Mam wrażenie, że
on oblepia moje rzęsy zamiast je podkreślić.
Od razu widzę efekt
pogrubienia od nasady aż po same końce, jednak marna to pociecha, kiedy w ogólnym
rozrachunku nie wygląda to za dobrze. Wybaczyłabym ten defekt gdyby, choć
odrobinę modelował, nadawał kształt, unosił rzęsy..... Ale TO się nie dzieje i
nagle moje rzęsy sterczą jak druty.
W globalnym ujęciu
przedstawia się tak –
jedna warstwa tuszu
Jest nieźle, prawda? Ale jeżeli
przyjrzeć się z bliska, to już tak super nie jest...
A tutaj można zobaczyć
dla porównania
jak jest przed i po
To jeszcze raz :)
Dwie warstwy tuszu
globalnie
Bliżej
Coraz bliżej :)
Tego modelowaniem
nazwać chyba nie można....
Podoba mi się kolor – cudowna czerń Noir Midnight, pięknie podkreśla oko.
Formuła – dla mnie idealna, lubię, kiedy tusz pogrubia i nadaje objętości moim
rzęsom. Kiedy mogę uzyskać efekt „sztucznych rzęs” i nie wymaga to wielu
zabiegów. Idealna, na co dzień, bo w wersji wieczorowej staje się świetnym
dodatkiem. Niestety, dla mnie dyskwalifikuje ją wykończenie, które obciąża
rzęs. W efekcie końcowym, choć są one elastyczne to sterczą niczym druty....
Ratuje ją świetna,
jakość. Nie osypuje się, nie kruszy i nie podrażnia. Makijaż nie sprawia problemów,
zmywam ją dwufaza, więc właściwie jeden płatek załatwia sprawę ;)
Spodziewałam się więcej po Lancome tym bardziej, że tak jak wspominałam
klasyczną Hypnose bardzo lubię.
Hypnose Star nie jest
dla moich rzęs. Szkoda : ( Ostatnio nie mam szczęścia do tuszy. To chyba znak, by wrócić
do sprawdzonych produktów.
Tak naprawdę trudno jest mi określić dla jakiego rodzaju rzęs jest on
przeznaczony. Widziałam długie rzęsy, które oszpeciła ta maskara. Oglądałam
recenzję u Dziewczyny
z kotem oraz Kosmetycznego
przekładańca i tam widzę fajny efekt :)
Miałyście kontakt z Hypnose Star? Może inne wrażenia były u Was?
Pozdrawiam!