Całkiem niedawno
wypatrzyłam na YT nowe mazidła do ust. Po obejrzeniu kilku filmików
stwierdziłam, że Chcę To Mieć! LollyDolly128
przekonała mnie do zakupu :D (swoją drogą bardzo lubię do Niej zaglądać,
polecam :))
Wiem, że ostatnio zarzucam Was postami odnośnie kolorówki do
ust, lecz dziwnym trafem stał się to dla mnie temat wiodący od pewnego czasu
;)))
Formuła zapowiadała
się ciekawie i dawno temu, w zamierzchłych czasach kiedy miałam naście lat
podobne kredki do ust miało w ofercie Oriflame. Ich wykończenie było matowe i
dość trwałe. Dlatego też wiele nie myśląc sprowadziłam dwa kolory. Wybrałam La Laque 411 Never Lacque-ing i
Le Matte 404 Matte-R of Fact!
Dwa zupełnie odmienne
kolory oraz wykończenia. Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona i jak na
początek dobrze rokują.
Sztyft przypomina kredkę świecową (takie moje skojarzenie;))
ale gładko sunie po ustach dając jednocześnie pełne krycie. To, co widać na
zdjęciach to jedna warstwa.
411 Never Lacque-ing
jest delikatny i dziewczęcy, bardzo mi się spodobał i jeszcze TO wykończenie!
Dla mnie, fanki lakierów do ust wprost idealne ♥ Do tego nie czuć go na ustach, szybko stapia się ze skórą i zapominam, że
malowałam usta. W dobrym słowa znaczeniu :) Poza walorami estetycznymi
pozostawia uczucie nawilżonych ust. Bardzo trwały, a podczas jedzenia/picia
znika równomiernie nie tworząc plam.
LeMatte 404 Matte-R of Fact! Wymaga konturówki, lecz
akurat w tym przypadku jej nie użyłam. Kolor jest mocny, nasycony i bardzo w
moim stylu :) Piękne matowe wykończenie było moim marzeniem od dawna i jak na
razie tylko pomadka Sephory Maniac Mat zaspokoiła moją potrzebę ;) Liczę, że
kredka L’oreala wpisze się na stałe w mój krajobraz kosmetyczny. Za wiele o nim
nie napiszę, choć jest bardziej wymagający niż 411 Never Lacque-ing. Musimy
bardziej przyłożyć się do aplikacji a choć trwałość jest niezła, to podczas
jedzenia/picia lepiej skontrolowac usta w lusterku ;)
Sztyfty mają
delikatny pudrowy zapach o neutralnym smaku w moim odczuciu. Kojarzy mi się
z klasycznym kremem Nivea ;))
Mocne napigmentowane,
wersja LaLaque wyraźnie nawilża usta a LeMatte nie serwuje efektu Sahary, ale
zobaczymy jak będzie dalej. Nie ma potrzeby używania temperówki, kredki są
wykręcane. Świetna trwałość, wygodne opakowanie. Czego chcieć więcej?
Dostępności!
Nie wykluczam ponownego zakupu i myślę, że wersja LaLaque
zagości u mnie jeszcze w innym kolorze.
A Wam jak się
podobają te kredki? :)
Pozdrawiam :)