Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maybelline. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maybelline. Pokaż wszystkie posty

Jego smolistość :)




Maybelline Eye Studio Master Duo Thin or Thick Glossy Liquid Liner Black Laquer


Zwiastun dotyczący tego linera można było zobaczyć przy okazji prezentacji kilku nowości KLIK! Dzisiaj chcę się podzielić wrażeniami na jego temat :)

To jeden z niewielu produktów tego typu, który zużyłam od początku do końca. Tak :) Sięgałam po niego regularnie, pojemność nie jest zbyt wielka. Wyrzuciłam kartonik :/ dlatego nie napiszę dokładnie jaka, ale chyba ok. 2ml i wg producenta ważność zachowuje na 6 miesięcy od daty otwarcia. 



U mnie przy prawie codziennym używaniu starczył na 3 miesiące. Płaciłam za niego ok. 5 lub 6 funtów.


Jego atutem jest kolor, piękna czerń która w ciągu dnia nie zmienia swojego odcienia, jest tak samo nasycona i głęboka. Liner jest wodoodporny, ale z demakijażem nie ma większych problemów. Dobra dwufaza i po sprawie :) Najlepszą miarą trwałości jest to, że kiedy nakładałam go na gołą skórę, niczym nie „zagruntowaną” trwał idealnie przez cały dzień na swoim miejscu. Nie było mowy o „efekcie ksero”, czy rozmazywaniu.


Problem? Oswojenie aplikatora.... Zajęło mi to odrobinę i czasami doprowadzał mnie do pasji. O ile narysowanie kreski nie stanowiło przeszkody, to wyciągnięcie jej tak.
Na koniec ścięłam jego końcówkę, by zobaczyć czy będzie lepiej... Nie był to do końca trafiony pomysł, dużo lepiej operowało mi się nim jednak przed ingerencją z mojej strony. Następnym razem kombinować już nie będę ;)

Kwestia przyzwyczajenia, a dla koloru oraz trwałości byłam skłonna przemóc się :)

W ofercie Maybelline w UK nie widziałam innych wariantów kolorystycznych poza czernią, ale w Stanach już tak. Jednak patrząc na recenzje formuła w zależności od koloru nie jest taka sama. Szkoda, bo jest bardzo ciekawy fiolet. Powstrzymałam swoje zapędy i postanowiłam pozostać przy sprawdzonej czerni :)

Nie wiem, czy ten liner jest dostępny w Polsce ale jeżeli macie okazję, warto wypróbować. Dobra jakość, udana formuła, piękny kolor to atuty, które nawet w obliczu aplikatora biorą górę. Dawno już nie spotkałam takiego rodzaju wykończenia i barwy w czarnym wydaniu.

Tutaj możecie zobaczyć dla przypomnienia jak prezentuje się na dłoni :)


Mały pokaz na powiece, jedna warstwa tzw. szybka kreska :)


A w tym poście można podejrzeć liner w akcji KLIK! Zdjęcia mówią same za siebie :))

Lubię różnego rodzaju eyelinery, formuła nie ma większego znaczenia. Liczy się kolor :) bo często stawiam na kolorowe kreski jednak znalezienie idealnej czerni zajęło mi trochę czasu i pomimo, że Master Duo ideałem nie jest planuję do niego wrócić.

Macie swoje ulubione/sprawdzone eyelinery? Podzielcie się typami :)

Pozdrawiam :)

Nowości :)


Zaprezentuję Wam dzisiaj kilka nowych rzeczy, które wpadły spontanicznie do mojego koszyka podczas rozglądania się za zakupami dla moich Mikołajek, bo mam dwie :*
Przy okazji zdradzę Wam, że nie ma chyba nic przyjemniejszego niż szukanie prezentu dla drugiej osoby :)))

Stwierdziłam, że to dobra okazja, by pokazać swoje zakupy. Nic wielkiego, raczej produkty, które w jakiś sposób chodziły za mną, lecz nie były one sprecyzowane.

Na pierwszy ogień idzie Tweezerman Pedro Smoothing Stone. Od dawna miałam ochotę na zakup, ale jakoś ciągle mi to umykało. Stwierdziłam, że potrzebuję czegoś, co kupię raz a dobrze. Po pierwszych testach zapowiada się na długą i owocną relację. Kosztuje ok. 17 funtów, patrząc na jakość i wykonanie jestem przekonana, że to świetny wybór. Na pewno wrócę do tematu za jakiś czas :)


Mavala Double Lash, to odżywka do rzęs. Od czasu nieszczęsnego RapidLasha śledziłam na bieżąco różne informacje na ten temat. Stwierdziłam, że nie będę ryzykować z firmami, które podają INCI w dziwny sposób jakby nie był pełen, są mi zupełnie nieznane i nie budzą mojego zaufania. Mavala Double Lash ma dość ciekawy skład, ale widzę, że na szczęście zupełnie inny niż ten zamieszczony na KWC. Praktyczny aplikator i ... zaczynamy wspomaganie. Zobaczymy co z tego wyniknie. Nie rujnuje portfela, koszt to 11 funtów :)


Real Techniques Miracle Complexion Sponge, cudowne jajo do makijażu :) Zdecydowałam się ze względu na inny rodzaj gąbki niż w słynnym BB oraz ciekawe ścięcie. Zobaczymy jakie się okaże w praktyce :) Na pewno jest to dla mnie dużo bardziej kusząca wersja niż BB.



Sleek Vintage Romance, tak i ja w końcu uległam. A nie sądziłam :D Co prawda jeszcze nie wiem, czy paleta zostanie ze mną, lecz niektóre kolory są bardzo moje.



Maybelline EyeStudio Master Duo Black Lacquer Thin or Thick Glossy Liquid Liner, zaciekawił mnie ze względu na aplikator. Do tego od dłuższego czasu szukałam dobrej jakości czarnego eyelinera. Na początku marzył mi się taki w pisaku, ale dałam sobie spokój po kolejnych testach. Żaden mnie nie zadowolił, a dobry liner to dla mnie taki, który charakteryzuje się świetną trwałością na gołej skórze. Mam mocno przetłuszczające się powieki i potrzebuję czegoś, co nałożę na szybko bez zbędnych ceregieli a jednocześnie zapewni mi to nienaganny makijaż przez cały dzień. Kolejna rzecz, rodzaj kreski. Lubię eksperymentować. I okazuje się, że dzięki temu cudakowi mogę to czynić do woli :)

Pierwsze wrażenia są bardzo na plus! Pomimo, że nie jest wodoodporny, to w ciągu dnia nie ściera się, nie kseruje, jest na miejscu :) Do tego kolor, boska czerń! Nie blaknie, nie kruszy się. I jeszcze ten połysk

Tutaj możecie zobaczyć jedno pociągnięcie.



A tutaj próbka koloru po jakimś czasie ;)



Z demakijażem nie ma problemu, wbrew pozorom dobry micel i po sprawie :)
Jedyna trudność to aplikator, muszę się do niego przyzwyczaić. Oswoić :)




Będę na pewno o nim pisać więcej za jakiś czas i liczę, że wrócę z dobrymi wiadomościami :)

Co u Was dobrego pojawiło się w październiku? :)

Pozdrawiam :)





Maybelline Color Show Polka Dots 201 Speckled Pink & 198 Shooting Stars oraz kilka słów o Bourjois Magic Nail Polish Remover 1 Second




Te dwa urocze kolory trafiły do mnie na początku maja. Przyznaję, zakup był spontaniczny i pomyślałam, że wypróbuję. Cena £ 2,99 i na dodatek wtedy Superdrug miał promo 3 za 2. Nie przepadam za tym sklepem, ale z racji braku wyboru zaglądam tam:) Niemniej w ogólnym rozrachunku wolę Boots ze względu na ciekawszy asortyment.

W każdym razie wpadły radośnie do koszyka ze zmywaczem Bourjois Magic Nail Polish remover 1 Second, który bardzo mnie zaciekawił przez chwilę. Dzisiaj jego zakup oceniam za zbędny. Może gdybym miała długie palce, to doceniłabym taką formę. Za to dawno temu w Polsce miałam okazję kupować identyczną formę zmywacza, lecz w mniejszym opakowaniu. I to było dobre.


Bourjois zasługuje na uwagę głównie ze względu na skład i gdyby firma wypuściła go w płynie, kupiłabym na pewno. Dobrze sobie radzi z większością lakierów. Większością, ale nie ze wszystkimi. Odpadają wszelkie brokaty, piaski i inne cuda. Można zapomnieć o 1 sekundzie, dobre hasło, które przyciąga uwagę, ale na tym koniec. Potrzeba znacznie więcej.

To, czego w nim nie lubię:

- zanurzenie palca w gąbce nie jest do końca komfortowe ze względu na wysokość pojemnika-, dlaczego nie może być mniejszy???
- przy bardziej opornym lakierze potrzebuję większej ilości czasu a wtedy skóra wokół paznokcia dość szybko marszczy się i bardzo tego nie lubię, bo to jest moment, w którym sięgam po tradycyjne rozwiązanie. Nie potrafię dokładnie opisać tego uczucia, lecz kojarzy mi się to z uwrażliwieniem skóry.
- regularne używanie zmywacza w przypadku problematycznych lakierów typu: Glitter, piaski dało o sobie znać w postaci przesuszonych skórek, dziwne, prawda? Kiedy zmywacz ma krótki kontakt ze skórą jak np. w przypadku lakierów o kremowym wykończeniu to nic złego się nie dzieje.

Wypróbowałam różne kombinacje, by mieć pewność, że to akurat wina zmywacza także moje odczucia mają swoją bazę.

Plusem jest to, że przy nasyconych, mocnych kolorach, które potrafią się rozmazywać i barwić skórę taka forma usuwania lakieru jest udana. Zostaje on szybko usunięty i nie muszę stosować dodatkowych zabiegów, by zmyć lakier bądź jego resztki. Moooooże dla tego jednego powodu wrócę po kolejne opakowanie, ale z drugiej strony takich lakierów mam mało w swoim zbiorze a obecne opakowanie posłuży mi na długo.

Maybelline Color Show Polka Dots


Pierwsze użycie tych dwóch kolorów pokazało, że baza nie jest transparentna i można stosować je solo. Jednak po kilkukrotnym użyciu, a raczej zmywaniu wiem, że zostaną wyłącznie topem. Zmywanie jest koszmarne:(
Tak, wiem, folia może być rozwiązaniem, ale o ile lakier sam w sobie usuwa się łatwo, to całość dodatków już nie bardzo. Jest także Baza Peel Off Essence, ale w moim przypadku narobiła więcej szkody niż pożytku i zostanę przy tradycyjnych metodach.

Buteleczka ma poj.7ml i przyznam się, że nieco mnie to zaskoczyło, bo wizualnie nie odbiega od standardowych pojemności. Wydajność jest przeciętna, po 3 lub 4 aplikacjach zauważyłam ubytek ok. połowy.

Konsystencja. I tutaj pojawiła się spora różnica. Shooting Stars jest dość gęsty, trudno się go nakłada a wszystkie dodatki zatopione a lakierowej bazie potrafią uprzykrzyć proces malowania. Dodałam kilka kropel rozcieńczalnik z Inglota i problem zniknął. Dlatego warto uważać, a lakier od samego początku miał taką „urodę”.

Speckled Pink posiada żelową bazę, która pozornie przyjemniejsza wymusza nałożenie kilku warstw, by efekt końcowy był zadowalający.

Czas schnięcia w obu przypadkach jest szybki i nie mam zarzutów. Problemem natomiast stają się wyczuwalne dodatki zatopione w lakierze. Nie lubię tego, poza tym jak któraś z kropek źle się ułoży to irytująco wystaje.... Dodatkowo powierzchnia płytki paznokcia nie jest gładka i tutaj od razu sięgnęłam po Seche Vite, które zafundowało szklane wykończenie z pięknym połyskiem.
Nie ocenię trwałości, Seche Vite rządzi na całej linii. Natomiast zauważyłam, że w czwartym dniu pojawiają się małe odpryski i lakier od razu zmywam. 


W pewnym momencie skojarzyły mi się z serią Jolly Jewels Golden Rose, ale GR znam jedynie na bazie zdjęć, więc trudno jest mi się wypowiedzieć. W każdym razie z JJ najbardziej spodobał mi się odcień 110 określany, jako Makowa Panienka:) Po spotkaniu z Polka Dots nie wykluczam zakupu tego koloru.

Podsumowując. Posiadane kolory uważam za udane i choć pierwsze spotkanie było pełne obaw i wątpliwości to w miarę noszenia zniknęły. Solo będą rzadkim gościem, lecz od łączeń/akcentów jak najbardziej. Bardzo możliwe, że dokupię pozostałe kolory:) Jednak gdyby ktoś miesiąc temu zaproponował mi taką możliwość, wyśmiałabym. Połączyła nas trudna relacja, która w ogólnym rozrachunku wyszła na plus: D Kobieta zmienną jest a tym bardziej lakieromaniaczka:)))

Pozdrawiam!



Recenzja - Maybelline Colossal Volum` Express Smoky Eyes oraz parę słów o Master Drama, Master Smoky





Colossal w wersji klasycznej nie należał do grona faworytów. Daaawno temu miałam okazję poznać kolor Glam Plum i to była przelotna znajomość. Spodobał mi się, ale osypywanie i dalsze poszukiwania idealnego fioletu/śliwki sprawiły, że nie wróciłam ponownie. Później była wersja Colossal Volume Express Mascara Cat Eyes, która podbiła moje rzęsy. Nie wiem, czy jest jeszcze dostępna, ale wspominam z sentymentem :) W taki oto sposób przechodzimy do sedna, czyli do Maybelline Volum Express Colossal Smoky Eyes  w kolorze Smoky Black.

Opadł pierwszy entuzjazm i przyszła pora na ocenę. Czego oczekiwałam od tuszu? Przede wszystkim pogrubienia, nadania objętości i dobrego wyczesania rzęs bez obciążenia. Moje rzęsy są z natury marne ;) i prezentują się tak.



Wiem, ile mogę z nich wyciągnąć i nie ma żadnej cudownej maskary, która zrobi nagle efekt WOW. Są lepsze i gorsze, moim ulubieńcem z Maybelline stała się One by one Satin Black.

Przyznam się, że Colossal niestety na moich rzęsach się nie sprawdził. Początki były toporne, bardzo sklejał rzęsy i wyglądało to tak...



Kiedy odrobinę zgęstniał zaczął obciążać rzęsy, tworzyć grudki i na zbliżeniach widać jak to wygląda. Nie lubię takiego efektu.



Najlepiej prezentuje się w ujęciu globalnym, bez zbliżenia na oko :D



Kiedy chciałam rozdzielić rzęsy zaczynał się ogromnie kruszyć! 




Poddałam się, sięgałam po niego coraz rzadziej. A największy zarzut, jaki mogę skierować to osypywanie się, które następuje po kilku godzinach od nałożenia. Na dodatek, jeżeli zaczną Nam łzawić oczy i tusz zostanie rozmazany choćby odrobinę dochodzi do podrażnienia. Matowa formuła maskary jakoś specjalnie mnie nie przekonuje. Przy jednej warstwie jest ona niewidoczna a wykończenie bardzo subtelne, ale kiedy chcemy dołożyć druga warstwę zaczynają się problemy i mam wrażenie, że dodatkowo bardzo usztywnia rzęsy. Nie lubię tego.

U mnie Colossal Smoky Eyes nie sprawdził się i nie sięgnę po niego ponownie. Zakup zostawiam pod rozwagę, bo wiem, że klasyczna wersja ma wiele zwolenniczek i może lepiej zostać przy klasyku?

Spodziewałam się, że firma wyjdzie naprzeciw oczekiwaniom i wypuści na rynek coś zupełnie nowego a nie kolejne klony. No cóż, rozczarowałam się.

Wg mnie tusz może dobrze sprawdzić się na naturalnie gęstych i długich rzęsach. Niestety ja takich nie posiadam. Dlatego też efekt oceńcie same, czy warto?;)



Na otarcie łez: D dokupiłam sobie kredkę z serii Master Drama w kolorze Ultra Black. Pamiętacie jak opisywałam jej siostrę Deep Purple ? Na całe szczęście jest to zupełnie inny produkt! Niebawem pojawi się pełna recenzja a tymczasem polecam ją gorąco wszystkim tym z Was, które lubią i szukają trwałej, bardzo nasyconej czerni. Ultra Black jest strzałem w 10-tkę!

Na początek pokażę Wam jak zachowuje się podczas starcia palcami a następnie przy pomocy płynu micelarnego.



Jak widać nieźle trzyma się skóry i najlepiej radzi sobie z nią preparat dwufazowy. Wtedy bez problemu, tarcia itd. poddaje się zabiegom podczas demakijażu :)

Pozostaniemy jeszcze przez chwilę w klimacie master, ponieważ podczas ostatnich zakupów zauważyłam w szafie, Maybelline kolejną nowość a jest nią Master smoky Shadow pencil w kolorze Smoky Grey. 



Póki, co za wiele nie napiszę, ale ogromnie spodobała mi się końcówka do rozcierania oraz kolor – grafitowa szarość utrzymana w zimnej tonacji. Na bazie testera wiem, że wybór był trafny a na ile? To się okaże i na pewno zaprezentuję ją z bliska.



Lubicie produkty Maybelline? Może macie swoich faworytów lub kosmetyki, których nie polecicie nikomu. Jak to jest?


Pozdrawiam!