Postanowiłam przygotować serię postów, która dotyczy mojej pielęgnacji i jednocześnie zaprezentować oraz w tym ujęciu opisać/zrecenzować/przybliżyć produkty, które znajdziecie na mojej półce w łazience.
Krótkie przypomnienie:
Wiek 30+ (bliżej czwórki niż trójki:P)
Typ skóry: twarz i ciało
Charakterystyka cery: mieszana w kierunku tłustej z okresowym problemem w strefie T, cera płytko unaczyniona z tendencją do zaczerwienienia, walczę z trądzikiem różowatym oraz problemami z suchą skórą na ciele.
Typ skóry: twarz i ciało
Charakterystyka cery: mieszana w kierunku tłustej z okresowym problemem w strefie T, cera płytko unaczyniona z tendencją do zaczerwienienia, walczę z trądzikiem różowatym oraz problemami z suchą skórą na ciele.
Suchość skóry
na policzkach i problem ze strefą T a szczególnie czołem wymusza stosowanie
dwóch produktów pielęgnacyjnych. Najczęściej łączę różnego rodzaju sera z
nawilżaczami, które dobrze spiszą się na strefie T i nie będą wpływać na
przyspieszony proce przetłuszczania się skóry
Wielokrotnie
wspominałam na temat mojego rytuału dotyczącego demakijażu oraz
oczyszczania. Dla mnie to ważna sprawa i wiem, że przekłada się na kondycję
cery.
Kiedy borykamy się z różnymi dolegliwościami skórnymi
zapewne większość z Was stara się wypracować swój pomysł na dobrą i udaną
pielęgnację. Wszelkie zmiany bądź podejmowane próby mają różny finał, ale ponad
1,5 roku temu postawiłam wszystko na jedną kartę. Z perspektywy czasu wiem, że
to był doskonały krok i wszystko to, czego dowiedziałam się wcześniej
zaprocentowało. Dlaczego o tym piszę?
Głównie z jednego powodu, kiedy został u mnie zdiagnozowany trądzik różowaty
byłam przerażona. Dzisiaj oswajam wroga na każdy możliwy sposób. Pisze do mnie
wiele osób, dzielimy się spostrzeżeniami, radami. Mam szczęście, że trafiłam na
mądrego i dobrego dermatologa. Dlatego też ta seria jest w pewnej części
skierowana do wszystkich tych osób, z którymi do tej pory wymieniałam się
uwagami poza blogiem, na FB, czy w e-mailach. A przy okazji każdy z Was może
wyłuskać coś z tego dla siebie :)
Oczywiście to tylko
moje przemyślenia, eksperymenty, zmiany. Niekoniecznie musi sprawdzić się w
Waszym przypadku. Jak ze wszystkim ;) warto wziąć poprawkę, jak to napisała jedna z moich ulubionych
blogerek „U mnie zawsze znajdziecie moją wersję prawdy :)”
I tym pięknym
podsumowaniem zapraszam do dalszej części :)))
Przez wiele lat stosowałam tzw. podwójne mycie
twarzy korzystając z różnych preparatów i nie zagłębiałam się w to za bardzo ;) Pierwszy raz z tym pojęciem spotkałam się
bardzo dawno temu podczas zaznajamianiu się z ofertą Kanebo. Potem o tym
zapomniałam.
W czym rzecz. Kiedy mam za sobą fazę z demakijażem
przechodzę do dalszego oczyszczenia i tutaj jest to dowolny produkt np. żel/pianka/olejek
itd. W zależności od skóry i jej potrzeb. Potem najczęściej sięgam po mydło
Aleppo z glinką Beloun/Aqua Marinę/itd.
Może wydawać się
dużo, lub nie ;) Kwestia przyzwyczajeń oraz cery. U mnie taki sposób gości od
lat i zmiany zauważyłam po kilku tygodniach stosowania. Z czasem zaczęłam
szukać produktów idealnych i w taki oto sposób historia zatoczyła koło, a ja
zainteresowałam się olejkami i innymi cudami. Dwa lata temu pisałam na temat
olejków z Biochemii Urody KLIK!
Tylko, że po spotkaniu z olejkiem Galenic, Dermalogica, TBS, Kanebo wiem, że
nie wrócę do takiego wydania. Czuje się różnicę i to bardzo dużą! Pomijam
aspekt cenowy, skupiam się przede wszystkim na działaniu.
W tym momencie wypada
wspomnieć o olejku PreCleanse firmy Dermalogica. Pamiętam, że to właśnie recenzja Iwetto
wygenerowała zakup PreClenase.
Pomyślałam....O, to coś dla mnie!
Olejek dostajemy w
kartonowym opakowaniu z pełnym opisem producenta i zabezpieczeniem z
hologramem.
Czytelna informacja
o przydatności od momentu otwarcia.
Skład INCI
Poj. 150ml/ cena –ok.
£30 (orientacyjnie, bo widziałam ceny plus/minus)
Olejek ma za zadanie przygotować cerę do
dalszego oczyszczania twarzy (pre clenase, czyli wstępne oczyszczanie) więc sięgamy po niego przy demakijażu. Takie
jest założenie, u mnie w praktyce
wygląda to zupełnie inaczej.
Dlatego też wstępne mycie staje się ostatnim
:)
Próbowałam zmywać makijaż, czyli podkład/puder/róż (do oczu używam wyłącznie preparatów
dwufazowych) ale efekt był średni. Nie zachęcał mnie do dalszych prób. Od lat jestem wierna dla połączenia
mleczko + micel. I to sprawdza się najlepiej.
Jednak olejek zaczęłam używać na już
wstępnie oczyszczoną skórę
z kosmetyków kolorowych. Na delikatnie zwilżonej skórze wodą rozprowadzałam olejek
(ilość „na oko”- w zależności od kalibru używanej kolorówki). W taki oto sposób
przystępowałam do delikatnego masażu całej twarzy, a olejek w połączeniu z wodą
zmienia się w białą emulsję.
W efekcie wspaniale pomaga pozbyć się resztek makijażu oraz innych nieczystości
skumulowanych po całym dniu. Skóra staje się przyjemnie ukojona, promienna i
gładka. Po całym zabiegu nie jest ściągnięta, nie wymaga natychmiastowego użycia
toniku bądź kremu.
Pełen luksus.
Bardzo lubiłam wykorzystywać go rano, do przemycia twarzy i usunięcia wszelkich
pozostałości po produktach które aplikowałam na skórę wieczorem. W ten sposób
przygotowywałam cerę do dalszych zabiegów. Z biegiem czasu zauważyłam, że taki
zabieg przynosi ogromne korzyści. Żaden znany produkt wcześniej nie odwdzięczał
się działaniem w takim wydaniu.
Owszem, mam swoich
ulubieńców jak np. pianka z Caudalie, Aqua Marina, mydło Aleppo z glinką
Beloun, ale to zupełnie inny kaliber. I nawet nie mogę ich w żaden sposób
zestawić ze sobą.
Zbawienne działanie PreCleanse doceniałam szczególnie kiedy
przez kilka tygodni borykałam się z intensywnymi zmianami grudek i krostek, są
one dość bolesne. Na dodatek pojawił się rumień i skóra była mocno przesuszona.
Teraz z perspektywy czasu wiem, co było przyczyną i nie ma to już większego
znaczenia (za to napiszę o tym za jakiś czas), ale w taki oto sposób
przekonałam się o łagodnej aczkolwiek bardzo skutecznej mocy olejku. Dzięki
niemu skóra dość szybko została ukojona, wyciszona a okresowe przesuszenie
szybko odchodziło w zapomnienie. Był to jedyny produkt po który sięgałam do
mycia oraz demakijażu. Makijaż był bardzo oszczędny, więc zmycie go nie
stanowiła większego wyzwania a cały proces był mało inwazyjny dla cery.
Od lipca do stycznia zużyłam dwa opakowania. Na początku sięgałam po niego tylko
wieczorem, z biegiem czasu dwa razy dziennie. A w ostatnich tygodniach na
zmianę z pokaźnym pakietem miniatur z Kanebo.
Pomimo problemów z
dozowaniem oceniam go jako wydajny kosmetyk.
Nie wiem, czy wrócę
do PreClenase. Możliwe, nie mówię nie. Widzę za to jeszcze większy potencjał w Kanebo
Silky Purifying. W dużej mierze sprawcą zamieszania jest opakowanie, a
raczej jego rodzaj ;)
Olejek PreCleanse mieści się w zwykłym opakowaniu ze
sztucznego tworzywa, z małym dziubkiem w postaci otworu bez żadnego dozownika.
Moje dawkowanie „na oko” odbywało się w różnych ilościach, nie lubię sobie
żałować dobrej pielęgnacji. Irytowało mnie to, że ciężko jest jednorazowo
zaaplikować tyle ile potrzebuję a przecież nie będę trzymać miarki w łazience
:P Kanebo ma funkcjonalną pompkę :)
Przez chwilę
sądziłam, że olejek z Dermalogica zastąpię The
Body Shop Camomile Silky Cleansing Oil, ale tak się nie stało. I nie
dlatego, że to zły produkt, nie! O dziwo TBS wykonał dobrą robotę :) warto rozważyć
zakup jeżeli lubimy takie formuły. W tym przedziale cenowym nie znajdziemy nic
lepszego. Mnie osobiście nie do końca pasuje olejowa konsystencja, jakkolwiek
to dziwacznie zabrzmi ALE Dermalogica jak i Kanebo mają bardzo fajną formułę, która
nie jest tłusta, wyczuwalna na skórze. A właśnie to najbardziej przeszkadzało
mi w olejku z TBS. Aczkolwiek muszę powiedzieć, że doskonale usuwa makijaż oczu! Nie
podrażniając ich przy tym. Dla mnie szok!
Przypadkowa czynność, której
normalnie bym nie zrobiła :)))) Dla mnie demakijaż to rzecz święta. Była mini
impreza, zaszumiało w głowie bardzo przyjemnie a potem trzeba było położyć się
do łóżka. Wpakowałam się pod prysznic i nagle zdałam sobie sprawę, że mam na
sobie makijaż a moją jedyną opcją jest olejek z TBS, który stał porzucony na
półce. W taki oto sposób przekonałam się, że potrafi sobie poradzić z mocnym
makijażem, bardzo skutecznie i nie podrażnił oczu. Oczywiście sprawdziłam to
jeszcze w innych warunkach. Efekt ten
sam.
Dermalogica
PreClenase dokonał pewnego przełomu w mojej pielęgnacji, w moim podejściu
do demakijażu i oczyszczania. Pokazał, że można chcieć więcej, że można trafić
na kosmetyk którego obietnice przekładają się na realne zastosowanie. Podniósł
poprzeczkę. To mnie cieszy, bo kiedy borykamy się z różnego rodzaju problemami
szukamy najlepszego rozwiązania. Znalazłam nie tylko rozwiązanie, ale przede
wszystkim drogę dla siebie.
Zamierzam przybliżyć pozostałe produkty firmy Dermalogica,
które mam w posiadaniu. Jest to dobra marka, warto spróbować i przekonać się,
czy zadziała.
Znacie tę markę? A może
polecicie jakiś inny olejek tego typu? :)
Pozdrawiam :)
