Luxe Love is the FOUNDATION – foundation–brush pochodzi z limitowanej edycji na Dzień Świętego Walentego z ubiegłego roku. Na bazie różnego rodzaju recenzji widać, jak firma zmieniała jego wygląd. Poszczególne edycje różnią się trzonkami, rodzajem i kształtem włosia. Występował również w wersji flat top (ściętego na płasko), ale, wychodząc na przeciw oczekiwaniom konsumentów, firma postanowiła przywrócić kształt, który jest delikatnie zaokrąglony. Tak też wygląda pędzel który ja posiadam i zamierzam o nim napisać więcej :)
Pierwsze wrażenia i podsumowanie: Natural Secrets Better Skin – Krem odbudowujący z ceramidami– regeneracja i odbudowa skóry
Natural Secrets jest jedną z moich ulubionych polskich
manufaktur, do której oferty mam ogromną słabość. Może dlatego, że przygoda z
ich kosmetykami zaczęła się bardzo dobrze i, co więcej, komunikacja na poziomie
obsługi klienta sprawiła, że nawiązała się nić sympatii. Dla mnie to prawdziwa
rzadkość. Dlaczego? Okazało się, że
właściciele firmy naprawdę słuchają uwag i sugestii klientów, starają się
wychodzić na przeciw ze swoją ofertą i jednocześnie nie są nachalni z reklamą
swoich produktów. Zainteresowanych
odsyłam do wpisów:
– Dlaczego zachwycam się dwufazowym serum
Natural Secrets?
– Kosmetyczny zachwyt i objawienie roku
2020' – Natural Secrets, przegląd w pigułce
Nowości pojawiają się sukcesywnie, jednak nie każda wywołuje przyspieszony rytm serca ;) Jednak, gdy pojawiły się zapowiedzi odnośnie kremu do regeneracji/odbudowy, wiedziałam że kupię go na pewno. Nie bez znaczenia, że w procesie tworzenia kremu brała udział Ania z @from.a.friend.by.ania, dlatego też na zakup zdecydowałam się niemalże w ciemno! Od razu dodam, że absolutnie nie żałuję.
Hairy Tale Cosmetics – moja bajka w pigułce :)
Moja przygoda z ofertą HTC zaczęła się dwa lata temu. Wtedy też kupiłam od razu cztery dostępne produkty: dwa co-washe (Murky & Fluffy) i dwa szampony (Murky & Squeaky Clean). Potem były żele do stylizacji Curlmelon & Lemon Lemur, maski Biana i Oatme, szampon Dragon Wash oraz gumka jedwabna scrunchie Royal Highness (ma cudowny kolor!). Po jakimś czasie kupiłam jeszcze emolientową maskę Liquid Gold, humektantową maskę Merhair i moje zakupy zamknął odżywczy krem bez spłukiwania Curlmelon. Jak widać jest to spora gromadka, kilka z tych produktów (szampony i co-washe) powtórzyłam, a jeden zamierzam kupować regularnie.