Na Gwiazdkę! Tik-tak :D


Jeszcze tylko DWA dni i wyłonię osoby, do których powędruje zestaw na bazie poniższych produktów :) Macie ochotę? :)) Wystarczy zapoznać się z warunkami i ...dopomóc szczęściu :))




Na każdą okazję :)


Czasami zdarzają się takie sytuacje, które wymagają lub raczej proszą się o „niewidzialne” paznokcie. Należę do grupy kobiet, która nie wyobraża sobie „nagich” paznokci. Nie i już. Musi być chociaż lakier bezbarwny, koniec kropka :) Długo nie lubiłam żadnych lakierów w stylu nude. Wydawały mi się po prostu... nudne ;)

Z biegiem czasu oraz na fali różnych wydarzeń zdecydowałam się na zakup lakieru w takim stylu, wybór był prosty, na pewno OPI. OPI, to moja jedna z najulubieńszych marek lakierowych, na której zawsze mogę polegać. Nie tylko pod kątem wyboru pośród bogatej oferty, ale przede wszystkim jakości. Na moich paznokciach lakiery tej firmy trzymają się bez problemu kilka dni. Wiadomo, że w zależności od koloru, formuły, wykończenia uzyskamy odmienny efekt, poziom krycia itd. Dlatego zakup Bubble Bath był w pełni świadomy. Wiedziałam z jakim rodzajem lakieru przyjdzie mi się zmierzyć, także nie ma marudzenia ;)


Bubble Bath jest ze mną od ponad roku i śmiem twierdzić, że to był doskonały wybór na każdą okazję. Co więcej odcień dobrze współgra z moją karnacją, a w okresie kiedy „zeruję” paznokcie i nie lubię, by rzucały się w oczy jest idealny Lubię go także zabierać „na urlop” bo dzięki niemu mam udany manicure bez większego wysiłku. Nie muszę martwić się o widoczność ścieranych końcówek, ewentualne odpryski, matowienie lakieru. Sam lakier się broni, choć ze wspomagaczem w postaci Seche Vite zapewnia mi pełną swobodę. Dlaczego? Bo nie jest bez wad.


Do pełnego krycia, takiego jak widać na zdjęciach potrzeba 3 warstw a Seche Vite jest koniecznością, ponieważ lakier długo schnie. Za to kiedy chcę oszukać wizualnie otoczenie, starcza jedna warstwa która schnie bardzo szybko i zastępuje mi lakier bezbarwny lub odżywkę. Bubble Bath to takie „lakierowe pogotowie”, które uratowało moje dłonie wielokrotnie.

Pękata buteleczka zawiera 15ml emalii w kolorze bardzo bladego pudrowego różu, pędzelek jest szeroki (takie lubię najbardziej) a z upływem czasu lakier nie zmienia swojej konsystencji, która jest dość rzadka, jakby żelowa.
Mam jeszcze jeden kolor z takiej rodziny, ale o nim przy innej okazji.
Niektóre odcienie oraz formuły to dla mnie swoisty must have, a Bubble Bath idealnie wpisuje się w tę konwencję.

Macie swoje ulubione nudziaki? A może Bubble Bath zachęcił Was do zakupu?

Pozdrawiam :)

RimmeLOVE z przymrużeniem oka ;)


Z lakierami firmy Rimmel mam skomplikowaną relację ;) Niektóre kolory/formuły pasują mi bardziej inne mniej. Jednak kiedy w ręce dostałam serię Salon Pro moją uwagę absolutnie przykuł piękny blady róż 227 New Romantic oraz 397 Beige Babe. Przy czym sytuacja ma się podobnie jak w przypadku Sun Downer, Beige Babe nie kupiłabym sama. Wychodziłabym z założenia, że takich kolorów mam kilka i niczym mnie nie zaskoczy. I tutaj spotkała mnie niespodzianka.

Oba lakiery mają żelowo-kremową formułę. Niestety w zależności od koloru poziom krycia pozostawia wiele do życzenia, czas schnięcia to kolejny minus. Nawet przy pomocy mojego ulubionego Seche Vite potrzebuję ok. pół godziny by poradzić sobie z 227 New Romantic. Róż jest cudny, taki jak lubię! Szkoda tylko, że widoczny na pędzelku shimmer znika tuż po tym jak nałożymy emalię na paznokcie.


Do pełnego krycia potrzebuję 3 warstw pomiędzy którymi muszę odpowiednio odczekać, by zakryć mocno widoczne smugi. Sądziłam, że może jedna warstwa da efekt paznokci w stylu nude, lecz zwyczajnie nie podoba mi się to co zobaczyłam po takiej aplikacji. Dlatego też wybieram pełne krycie i odrobinę zabawy przy malowaniu tym kolorem.

Pędzelek jest wygodny, nakładanie kolejnych warstw nie sprawia problemu. Poza schnięciem. I muszę odczekać parę chwil zanim nałożę SV, ponieważ w przeciwnym wypadku lakier zostanie mocno ściągnięty na końcówkach i powstają widoczne prześwity... Nie muszę mówić, że wygląda to wtedy mało estetycznie.

Jeżeli macie dużo cierpliwości i lubicie takie kolory to zapewniam Was, że warto się pomęczyć. Mnie się podoba i choć nie jest to odcień baz wad, to nie spotkałam nic lepszego na tej półce cenowej.

Niestety bez użycia top coatu ten lakier nie miałby u mnie miejsca...


397 Beige Babe, to zupełne przeciwieństwo 227 New Romantic. Bajeczny kolor mlecznej czekolady kryje w pełni przy jednej warstwie i bardzo szybko schnie. Z przyzwyczajenia dokładam drugą warstwę, ale bardzo cienką. W zasadzie użycie przy nim SV to moja czysta fanaberia. Lubię ten specyficzny rodzaj szklanego wykończenia, które on zapewnia.

Jeżeli chodzi o trwałość nie wypowiem się, w duecie z SV lakier ma się dobrze przez kilka dni. Jakby to było bez niego? Nie wiem :)

Czy planuję jeszcze jakiś inny kolor z serii Salon Pro? Trudno powiedzieć, przyglądałam się poszczególnym odcieniom, ale nie ma tam koloru, który wołałby do mnie „Kup mnie!”

Co więcej, gdyby nie oferta współpracy ze strony firmy Rimmel, to nie poczułabym się skuszona do zakupu. Pewnie gdybym miała mniej lakierów i nie przejawiała zaawansowanego lakieroholizmu sytuacja przedstawiałaby się inaczej.

A jak jest w Waszym przypadku? :)




Beze mnie o mnie cz. II



Kolejna porcja moich odpowiedzi na Wasze pytania :) Pierwsza część TUTAJ :)

Czy miewasz chwile zwątpienia połączone z chęcią usunięcia bloga albo chociaż zaprzestania pisania na jakiś czas? Czy jednak kosmetyki lubisz na tyle, że nie widzisz opcji żeby przestać je kupować, testować i o nich pisać?

Hm, nie mam chwil zwątpienia jako takich. Jeżeli przyszedłby czas na zawieszenie bloga to na pewno nie zamierzam go usuwać. Uważam, że do tej pory napisałam wiele cennych i ciekawych recenzji. Na bazie tego z jakim przyjęciem się spotykają widzę, że ma to sens :)
Co do regularności wpisów, to już inna kwestia. Czas odgrywa główną rolę. Może zdarzyć się tak, że będzie mniej dużo mniej w sieci. Czasami sama sobie robię przerwy, to jest dobra metoda, by nie zagościła rutyna. Co będzie dalej? Czas pokaże :)
Określenie, że lubię kosmetyki nie do końca oddaje sposób w jaki patrzę na ten temat. Doceniam dobrą jakość i przełożenie tego na efekty podczas używania :) Dlatego też nie sądzę abym kiedykolwiek przestała sięgać po nie. A pisanie to jedynie kwestia czasu a przede wszystkim organizacji.

Czy posty zwykle tworzysz z radością i szybko Ci to idzie czy czasem totalnie nie wiesz o czym napisać i siedzisz nad tym wieki?

Nie mam problemu z wyborem tematu, zazwyczaj jest ich aż za dużo :) W zależności od rodzaju posta potrzebuję więcej lub mniej czasu. Lubię pisać jak czuję natchnienie, nie robię tego z przymusu lub obowiązku. To jedna z moich pasji. Cenię sobie organizację i pewien szablon, dzięki temu dużo łatwiej jest mi zapanować nad tematyką. Staram się zachować różnorodność, choć nie będę ukrywać że dobrej jakości pielęgnacja stała się dla mnie priorytetem. A w tej części testowanie trwa dość długo.

Czy kiedykolwiek miałaś / masz jakiegoś zwierzaka? I jakie domowe zwierzęce szczęście jest Twoim ulubionym? :)

O zwierzętach w moim życiu pisałam w poprzedniej części KLIK! Dlatego jeżeli miałabym wybrać, będzie to kot :)

Jakie są Twoje aktualnie ulubione seriale?

Sporo tutaj typów, ale jak mam wybrać moje naj naj naj :)) będą to:

Grey’s Anatomy
The Good Wife
The White Collar
Criminal Minds
Castle
Hart of Dixie
Downton Abbey
Suits
House of Cards

Masz jakieś dziwne przyzwyczajenie? Oprócz tego chodzenia po lewej stronie ;) Może jakieś kosmetyczne?

Mam swoje małe dziwactwa jak choćby z demakijażem, lubię swój rytuał i nie zmieniam go od lat. Staram się podchodzić do tego racjonalnie, lecz wiem, że dla niektórych to małe szaleństwo ;)

Perfumy to rzecz święta :))) Kupuję najczęściej duże pojemności, nie lubię małych choć są dużo bardziej praktyczne. W każdym razie jeżeli widzę ubytek w postaci 1/3 pojemności panikuję i planuję już kolejny :D Nie ma tez miejsca na żadne odpowiedniki. Perfumy to perfumy, koniec kropka. Można znaleźć wiele udanych kompozycji na średniej, czy typowo drogeryjnej półce i nie oznacza to czegoś gorszego. Dlatego mówię NIE dla dziwnych tworów w stylu prawie jak oryginał...

To jedyna działka, w której włącza mi się tryb perfumeryjnego snoba.

Ile procent wiedźmy w Wiedźmie? :)

To już słodka tajemnica :) Mogę powiedzieć, że choć charakter mam wiedźmowaty, to jestem związana z dobrą stroną mocy. Co prawda ta druga nie jest mi obca, ale tak jak wszędzie, to MY wybieramy drogę po której kroczymy.

O czym marzysz? :)

Jeżeli zdradzę, przestaną mieć znaczenie :)
Odpowiem za to inaczej, człowiek bez marzeń jest bardzo biedny duchowo. Dlatego u mnie zawsze jedno generuje kolejne. Dzięki temu wiem, że przede mną wiele ciekawych zdarzeń.

Jestem ciekawa, czy miałaś kiedyś taki moment gdy poważnie rozważałaś rezygnację z życia w sieci. Jakiś taki moment zwątpienia. Jeśli tak, to z czego wynikał i jak udało Ci się przezwyciężyć impas?

Pewnie, że tak. To naturalne i nie widzę w tym nic złego. Chyba każdy normalny człowiek ma swoje życie poza siecią, która jest jedynie dodatkiem. Ja tak to widzę :) I czasami pewne rzeczy stają się ważniejsze, rządzą się innymi prawami.

Życie w sieci jest jedynie uzupełnieniem mojego życia realnego, wiadomo że te dwa aspekty splatają się ze sobą, lecz mam na to wpływ oraz wybór. Z tego tez korzystam i znikam od czasu do czasu. Dla własnego lepszego samopoczucia :) lub zmieniam miejsca w jakich bywam. To dobrze robi :)
Największy moment załamania był w zeszłym roku. Moje życie wywróciło się do góry nogami, kiedy nieoczekiwanie zmarł mój Tata. Większość rzeczy pamiętam jak przez mgłę, jakbym wpadła w czarną dziurę. Wiedziałam, że mam pewne zobowiązania, lecz one zeszły całkowicie na plan dalszy. Nie sądziłam, że pozostanę nadal w sieci.

Z tamtego okresu wyniknęło kilka dobrych jak i złych rzeczy. W takiej sytuacji, z takim a nie innym stanem emocjonalnym źle oceniłam kilka wydarzeń. Poddałam się pewnej manipulacji, na szczęście w porę przyszło otrzeźwienie.
W międzyczasie okazało się, że dla oczyszczenia umysłu warto jest mieć coś swojego, co pozwoli choć na kilka chwil wkroczyć na inny poziom świadomości. I tak metodą małych kroków zaczynałam przezwyciężać impas. Oczywiście to nie działo się samo, miałam ogromne wsparcie w kilku niezmiernie ważnych dla mnie osobach.

Myślę, że każdy powinien sam sobie odpowiedzieć na pewne pytania. A przede wszystkim, czym jest życie w sieci? Dla mnie to jedna z wielu form spędzania wolnego czasu/pasji/zainteresowań. Jednak w tamtym okresie czasu skutecznie zmuszała do działania.

Dzisiaj jeżeli pojawia się moment przesytu, to po prostu zamykam zakładkę i znikam :) Lubię swój blogowy zakątek, interakcje na FB bo to w końcu blogowanie to coś, co lubię. Nie traktuję tego jak ciężkiej pracy, nie czuję parcia na określoną tematykę. Jestem niezależna i bardzo sobie to cenię. Nic na siłę :)

Gdybyś musiała wybrać ze swojej imponującej kolekcji kosmetyków tylko JEDEN to co to by było i dlaczego?

Tylko jeden? :)
YSL NU EDP, odpowiedź jest w tym poście :) KLIK!

Jakie jest Twoje najpiękniejsze wspomnienie dzieciństwa?

Moje dzieciństwo było niesamowite i tak naprawdę dominują w nim same najpiękniejsze wspomnienia. Jestem owocem prawdziwej miłości, to zawsze powtarzali mi moi Rodzice i wpajali do głowy za każdym razem. Dlatego też trudno jest mi wymienić najpiękniejsze wspomnienie ;) takich chwil było dużo, kiedy Tata zabierał mnie do kawiarni, pierwsze łyżwy, wspólne sanki, pierwszy wyjazd nad morze, pewne wydarzenie za które myślałam że zbiorę niezły ochrzan, a Rodzice mnie wręcz zaskoczyli odwrotnym działaniem :)

Czy miałaś wyimaginowanego przyjaciela w dzieciństwie?

Miałam, nawet kilku :) Lubiłam też rozmawiać sama ze sobą, co też zostało mi do dzisiaj :D

Czy kiedykolwiek chciałaś cofnąć czas?

Tak, przydałaby się taka maszyna. I po raz pierwszy tak naprawdę dobitnie poczułam to w zeszłym roku.

Gdybyś mogła wybrać epokę w której chciałabyś żyć/być to którą?

Od lat przechodzę fascynację okresem panowania Henryka VIII i kiedy miałam okazję być na zamku w Leeds, to było niesamowite uczucie :)
Jednak finalnie nie czuję potrzeby zmiany epoki, podobnie jak nie widzę siebie żyjącej w innej kulturze poza Europą :) 

Jakie słodycze lubisz najbardziej?

Najbardziej lubię lody :D mam ogromną słabość i mogłabym pochłaniać je w ogromnej ilości bez względu na okazję ;)

Jakie zasadnicze różnice widzisz między życiem w Polsce i w Anglii?

W UK żyje się spokojniej, wiele spraw można załatwić łatwiej, szybciej i prościej. Problemy życia codziennego są takie same plus dochodzi do tego zderzenie z odmienną kulturą, lecz pomimo tego żyje się łatwiej. Po prostu :)

Czy znalazłaś swoje miejsce na świecie tak ostatecznie?

Zdecydowanie :)

Kto jest Twoim autorytetem?

Nie postrzegam tego w taki sposób, dlatego też nie mam takiej osoby. Jest/było wiele ludzi na mojej drodze, z których staram/starałam się czerpać. A najważniejsze miejsca zajmują moi Rodzice oraz mąż :)
Lubię podążać własnymi ścieżkami a takie określenia zawsze we mnie wyzwalały pewien rodzaj buntu. Mam silną osobowość, potrafię bronić własnego zdania, wchodzić w dialog więc tutaj zdecydowanie mogę kogoś cenić, stawiać za pewien wzór ale daleka byłabym od nadawania etykiety-autorytet. Zdecydowanie szybciej powiem kogo podziwiam na swój własny sposób :)

Jaki jest Twój ulubiony polski kosmetyk (jeden)

Trudny wybór, Tonik łagodzący z P&R KLIK!

Jaki jest Twój ulubiony angielski kosmetyk (jeden)

Collection (2000) Lasting Perfection Ultimate Wear Concealer KLIK!

Za jakiś czas pojawi się trzecia część i ostatnia, tak myślę ;) Chyba, że jeszcze ktoś zapragnie zadać jakieś pytanie/pytania. Formularz znajduje się w tym poście.

Życzę miłej niedzieli :)



Mikołajki, przypomnienie



Dzisiaj upływa termin nadawania przesyłek. Niektóre z Was nie dostarczyły zdjęć wraz zawartością paczki. Przypominam, ponieważ będę potem podawać do publicznej wiadomości osoby, które nie dopełniły wszystkich formalności.

Został zgłoszony tylko jeden wyjątek odnośnie przesunięcia terminu i o tym wiedzą obie strony, pozostałe osoby jak na razie nie dały znać i czekam do końca dnia.

Pamiętajcie także o zobowiązaniu wg Regulaminu:

13) Posty Mikołajkowe proszę opublikować pomiędzy 1 a 8 grudnia, zostawiam tutaj dowolność ponieważ wiem, że każda z Nas ma swoje życie i nakładanie jednolitego terminu nie zawsze pokryje się z czasem rzeczywistym.

Ze swojej strony obiecuję przygotowanie posta zbiorczego po 15 grudnia, w którym zamieszczę wszystkie zdjęcia wraz z linkami do blogów :)

Osoby bez blogów bardzo proszę o nadesłanie zdjęć na mój adres e-mail i poświęcę na to osobną notkę :) Zróbcie tylko to wcześniej, ponieważ pomiędzy 6 a 15 grudnia nie planuję pokazywać się w sieci za wiele.


Pozdrawiam :)


Król sezonów :)))


Sun Downer zagościł u mnie od kiedy tylko dostałam przesyłkę z kosmetykami firmy Rimmel, pokazywałam go w krótkiej prezentacji w czerwcu KLIK!

Nie kupiłabym tego koloru z własnej woli, oj nie! Staram się unikać odcieni w których dominują pomarańczowe tony. Dlatego też ten kolor był dla mnie niesamowitym zaskoczeniem, co więcej sama seria 60 seconds nie spotykała się z moją aprobatą :))) Jednak za sprawą TEGO koloru zmieniłam zdanie.

Sięgam po niego stosunkowo często, aż za często rzekłabym w porównaniu do innych kolorów. Przez całe lato aż do dzisiaj gości na moich stopach. Na dłoniach noszę go sporadycznie, ale stopy zdobi non stop. Już dawno żaden kolor tak bardzo nie przypadł mi do gustu, a co więcej poprawia mi humor :)))


Sun Downer jest wyjątkowo mało fotogeniczny, mam wrażenie że uchwycenie jego barwy okiem obiektywu jest wręcz niemożliwe. Jednak cały czas czułam mały niedosyt i postanowiłam pokazać Wam go raz jeszcze. Przyczynił się także do kolejnych zakupów z tej serii. Wybrałam 405 Rose Libertine, za sprawą Iwetto :* oraz 430 Coralicious.


Jedyny mankament jaki zaobserwowałam, to gęstnienie. I to naprawdę mocne.... W szczególności przy kremowej formule jaką posiada Sun Downer oraz Rose Libertine, bo Coralicious jest bardziej żelowo-kremowy i z nim problemy nie występują. Zaczęłam dolewać rozcieńczalnika do lakierów i porównałam, że rozcieńczalnik z Inglota oraz Seche działa na mniej więcej podobnej zasadzie, lecz Seche radzi sobie dużo skuteczniej i długodystansowo. Przy Inglocie trzeba tę czynność powtarzać co jakiś czas.



Myślę, że te kolory zagoszczą na moich paznokciach jeszcze nie jeden raz i śmiem twierdzić, że dla mnie to idealne barwy całoroczne. Wiem, że wiele z Was dzieli kolory na pory roku. Ja tego nie robię, nie czuję takiej potrzeby bo wiele zależy od kondycji paznokci, okazji, humoru oraz tego, co wpadnie w oko :))) Poza tym wychodzę z założenia, że trzeba sobie jakoś urozmaicić jesienną porę.

Dla odmiany następnym razem pokażę moje ulubione odcienie w stylu vamp :) bez których jak w przypadku czerwieni, nie wyobrażam sobie swojego lakierowego „koszyczka”.

A Wy na jakie kolory najczęściej stawiacie? Pytam nie bez powodu. Kiedy ostatnio robiłam porządki i przejrzałam swoje lakierowe zasoby, to okazuje się, że jestem monotematyczna :P

U mnie dominują ciemne i nasycone kolory, wybieram wszelkiego rodzaju czerwienie, fiolety, niebieskości. Obowiązkowo czerń. Z dodatków to nude, róz i zdarzają się pojedyncze kolory, które w żaden sposób nie są moje :))) Lubię eksperymentować.


Pozdrawiam :)

Ulubieniec listopada - Mythos Fluid nawilżający do twarzy - skóra mieszana i tłusta

 



Zdarza się Wam trafić na produkt, który już w pierwszych tygodniach używania staje się absolutnym pielęgnacyjnym hitem? Mnie rzadko! Z reguły daję sobie dużo więcej czasu na poznanie produktu z każdej strony. Dlaczego więc tym razem robię wyjątek? Rzekłabym tak, są powody do mruczenia :D

Dzisiaj to tylko wstęp, ponieważ używam go od miesiąca i patrząc na ubytek starczy mi jeszcze na kolejny. Wtedy też podzielę się wrażeniami w pełni. Za to nie sądzę aby moja opinia uległa zmianie bo fluid stał się moim faworytem i pozostałe produkty poszły w odstawkę. Osoby, które borykają się z trądzikiem różowatym lub innymi problemami skórnymi zdają sobie sprawę JAK trudno jest dopasować produkt w sferze pielęgnacji twarzy. A kiedy dochodzą do tego jeszcze bonusy w postaci cery typowo mieszanej, tłustej plus naczynka to już w ogóle.

Produkt trafił w moje ręce ze strony firmy FLAX, której oferta pod kątem współpracy była na tyle ciekawa, że przyciągnęła moją uwagę. Od czasu do czasu w tle natykałam się na kosmetyki Mythos, ale tak naprawdę nazwa kojarzyła mi się wyłącznie z greckim piwem :D Potem zaczęłam szperać i szukać dodatkowych informacji dlatego też propozycja ze strony firmy już nie stanowiła dla mnie zagadki. Poza tym to była dobra okazja, by spróbować czegoś nowego, do czego nie mam normalnie dostępu.


Dzisiaj opowiem Wam dlaczego ten produkt zaliczyłam do ulubieńców :)

Ściąga do krótkiej charakterystyki cery: mieszana w kierunku tłustej z okresowym problemem w strefie T, cera płytko unaczyniona z tendencją do zaczerwienienia, walczę z trądzikiem różowatym oraz problemami z suchą skórą na ciele.

Suchość skóry na policzkach i problem ze strefą T a szczególnie czołem wymusza stosowanie dwóch produktów pielęgnacyjnych. Najczęściej łączę różnego rodzaju sera z nawilżaczami, które dobrze spiszą się na strefie T i nie będą wpływać na przyspieszony proce przetłuszczania się skóry

W ostatnim okresie czasu jednak zauważyłam, że o ile od bardzo dawna cera była mieszana w stronę suchej, to zamieniła się ona w mieszaną w stronę tłustej. Strefa T uaktywnia mnie mniej lub bardziej. Używane leki na pewno mają duży wpływ na to, lecz ze względu na trądzik różowaty są one stałym elementem. Do tego dochodzą sprawy hormonalne, wiadomo :)

W związku z powyższym od paru miesięcy szukam kremu idealnego, który nie tylko nawilży i odżywki skórę, ale wpłynie na regulację sebum. Dodatkowo nie będzie ciężki, nie podrażni obszarów naczynkowych a jednocześnie je ukoi. Stanie się dobrą bazą pod makijaż oraz będzie idealny bez względu na porę roku. Lubię mieć też pod ręką typowy nawilżacz, który sprawdza się jako wersja, którą nazywam relaksującą. Na czym ona polega? Na tym, że wracając do domu, zmywając makijaż sięgam po krem, który mogę nałożyć w dowolnym momencie i wiem, że dzięki niemu uzyskam wymagany komfort.

Jak do tej pory takim produktem jest Time Filler MAT Filorgi, lecz jego działanie jest rozbudowane. Dlatego też szukałam dalej i przeszłam przez Thalgo, Phenome oraz nieszczęsne Sylveco oraz Orientana. O nich napiszę przy innej okazji.

W świetle tych wszystkich wymagań wydawać się może, że oczekuję CUDU. I ten CUD się stał :D

Już sama nazwa Fluid Moisturizing dawała mi określone naprowadzenie, że będzie dobrze. Jednak wybór był trochę na przekór. Nie przepadam za naturalnymi kosmetykami. Jeżeli mam być szczera, to stawiam na dobrej jakości chemię, bo w niej widzę i czuję wpływ na kondycję mojej skóry/cery. Z drugiej strony od czasu do czasu daję się ponieść na nieznane tereny i taką stała się oferta Mythos.


Krem na przyjemną konsystencję. Bardzo szybko się wchłania pozostawiając na skórze uczucie ukojenia, nawilżenia oraz delikatnego matu. Odczuwalne jest to, jak produkt wpływa na cerę. Trzyma w ryzach wydzielanie sebum i śmiem twierdzić, że wpływa na regulację, ponieważ moja cera mniej szaleje w ostatnich tygodniach niż przed stosowaniem fluidu. Nie zostawia lepkiej warstwy, idealny w roli bazy pod makijaż.


Praktyczne opakowanie oraz dozownik, z którego jedna porcja wystarcza mi w zupełności.
Jestem pewna, że w okresie wiosenno-letnim spisze się identycznie jak teraz, jesienno-zimową porą :)
Jeden z najlepszych produktów do codziennej pielęgnacji cery mieszanej i tłustej, w moim odczuciu oczywiście :)

Cena regularna 53zł ALE zauważyłam, że na stronie firmy FLAX jest teraz promocja i krem można kupić za 37zł

Sama mam ochotę na zakupy, których dokonam lada dzień. Miałam ochotę kupić coś więcej stacjonarnie, ale okazuje się, że apteka z ofertą Mythos w moim rodzinnym mieście nie bardzo jest mi po drodze. No i szkoda czasu, dlatego wybieram opcję wygodniejszą, z dostawą do domu :D
Pierwsze spotkanie, ale nie ostatnie :)

A co Wy polecicie dla cery typowo mieszanej/tłustej? Macie swoich faworytów? Podzielcie się nimi koniecznie, z chęcią przygotowałabym za jakiś czas porównanie, bo do Mythos Fluid nawilżający do twarzy - skóra mieszana i tłusta jeszcze wrócę :)
Pozdrawiam :)




Elficzna odkrywa :)


A ja zapraszam Was gorąco do sklepiku prowadzonego przez Elficzną 
Pretty Sklepik oraz na powiązanego ze stroną fanpejdża –KLIK!


Szalenie spodobała mi się oferta więc pomyślałam, że jest to dobry okres na prezentację. Wszak większość z Nas już szuka prezentu bądź zastanawia się nad formą. Może akurat oferta Elficznej którejś z Was przypadnie do gustu oraz potrzeb? Koniecznie dajcie znać :)


Dlaczego o tym piszę?

Jakiś czas temu Elficzna zwróciła się do mnie, by wspomóc reklamą to miejsce, a ja doceniam szczerość, dobry pomysł oraz wykonanie. Poza tym wychodzę z założenia, że warto promować interesujące miejsca, a w przypadku Elficznej jest niesamowita pomysłowość :) Zerknijcie na ofertę świątecznąKLIK!

Co prawda nastolatką już nie jestem :P i daleka byłabym od wyboru kolczyków w takim wydaniu, czy zawieszki, ale nie brakuje innych rzeczy, które mogłyby u mnie zagościć jak np. brelok, magnesy na lodówkę lub taka buteleczka ze słodkościami, która mogłaby stanowić ozdobę na mojej toaletce. Dla mnie samej byłby to przyjemny akcent, coś innego, coś wesołego :)))


I jak, podoba się Wam, czy też macie odmienne zdanie? :)

Pozdrawiam serdecznie życząc Elficznej powodzenia w dalszym prowadzeniu przedsięwzięcia oraz nieustającej kreatywności :)




Beze mnie o mnie, czyli moje odpowiedzi na Wasze pytania cz. I


Postanowiłam dzisiaj podzielić się odpowiedziami na Wasze pytania, wybrałam te najciekawsze i związane z blogiem :) Część prywatna, zostaje częścią prywatną. Może kiedyś, przy jakiejś innej okazji poczuję chęć by odsłonić się bardziej. Póki co nie widzę ku temu potrzeby. Wiodę szczęśliwe życie, jestem spełniona i dotarłam do momentu, w którym mam swoje miejsce na ziemi :)

Czy chciałabym coś zmienić? Na obecną chwilę nie, przeszłam przez tyle różnych etapów w moim życiu, że teraz cieszę się tym, co mam i żyję wedle zasady Carpe diem a zarazem Contra spem spero. Pełną parą.

Nie pomyślałam, by zapytać Was, czy mogę podać nick przy pytaniu więc postanowiłam zrobić to anonimowo. Te z Was, które pytania wysłały przy pomocy formularza na pewno odnajdą odpowiedzi na swoje pytania :)

Post zostanie podzielony na kilka części, ponieważ jest dużo różnych i ciekawych pytań. Dlatego też nie chcę nikogo zanudzić moimi wywodami :)

Nie przedłużając, zaczynam :)


Ile masz lat?

Rocznik 78’ :)))

Kim jesteś z wykształcenia?

Mały mix, bo ukończyłam technikum o kierunku elektronika ogólna :D Długa historia i tę część uważam za najlepszy etap mojej edukacji. Szkoła średnia była fantastyczna. Poza tym wydłużony czas edukacji do 5 lat a nie 4 jak w LO plus praktyki zawodowe pokazały mi znacznie więcej.
Natomiast studia o kierunku poradnictwa zawodowego i uważam za stratę czasu i beznadziejny wybór... tak naprawdę mając chyba 25 lat wiedziałam dopiero co chciałabym robić, czym się zająć. A w tym pomogła mi już podjęta praca zawodowa, ale to temat na zupełnie inną okazję i grono :)

Co byś powiedziała o sobie pozytywnego?

Ciepła, serdeczna, wyznająca zasadę „zło wraca po trzykroć, a dobro wielokrotnie”. Szalona optymistka, która zawsze w życiu ma więcej szczęścia niż rozumu i spadam jak kot, na cztery łapy :)

Ile razy w ciągu dnia sprawdzasz komentarze/statystyki?

To zależy, komputer praktycznie cały czas jest włączony i pocztę sprawdzam regularnie a co za tym idzie mam ustawiony filtr, więc od razu widzę powiadomienie o komentarzach.
Co do statystyk, jestem w części ignorantką. Nie przeglądam ich regularnie, nie skupiam się na hasłach i innych rzeczach. Nie czuję potrzeby śledzenia tego, pewnie gdyby blog był komercyjny, to zmieniłabym podejście. Od czasu do czasu przeglądam je, lecz nie skupiam na nich tyle uwagi co inni?

Czy jest piosenka, której nie znosisz?

Pewnie, całe mnóstwo :D ale zawsze można zmienić stację/kanał/wybrać coś innego.

Jaki kraj chciałabyś zwiedzić?

Chciałabym lepiej poznać Wyspy Brytyjskie. Mieszkam tutaj i wiem, że UK nie zaczyna się i nie kończy na Londynie :P Jest tutaj mnóstwo ciekawych zakątków, które już częściowo miałam okazję zobaczyć i poznać :)
Marzy mi się także Islandia.

Masz zwierzaka? (tak- jakiego, napisz coś o nim... nie – czy chciałabyś mieć i jaki zwierz to by był)

Przez całe moje życie miałam psy i w życiu nie wyobrażałam sobie tego, że zagości w nim kot lub koty. Jednak tak się stało :) Przez ponad 7 lat towarzyszył mi mój największy Skarb, słodki rudzielec Kubuś. Wygrzebałam w czeluściach komputera jedno z niewielu zdjęć. 



Niestety już go nie ma..... i pożegnanie z nim było dla mnie bardzo bolesne. Może to głupio zabrzmi, ale emocjonalnie bardzo przeżyłam jego stratę. O wiele bardziej niż każde pożegnanie z psem. Co więcej, to właśnie ten kot pojawił się w moim życiu kiedy obiecałam sobie, że nie chcę już żadnego zwierzaka...

Potem myślałam, że już nie będę miała żadnego pupila, za duży ból był po stracie. Jednak pojawił się, a potem zamieszkały dwa arystokratyczne dachowce zwane Busiami, przy czym został tylko Buś i jest w moim rodzinnym domu do dziś. Towarzyszy mojej Mamie. Tak naprawdę, to był bardziej kot Taty, bo przekonałam się, że to KOT sobie wybiera właściciela :))
Na obecną chwilę nie mam zwierzaka i raczej nie planuję posiadania. Psa na pewno już nie chcę mieć (chyba, że wrócę do Polski bo to wiąże się z dużą przestrzenią i ogrodem), za to nie wykluczam kota. Uważam, że posiadanie zwierzaka wiąże się z wieloma obowiązkami i zobowiązaniami, pełna odpowiedzialność. Nie chcę zbyt pochopnie podejmować takiej decyzji.

Dlaczego założyłaś bloga?

Zacznę może tak, wiele z Was kojarzy mnie z Wizażu na którym długo się udzielałam, aktywnie brałam udział w tworzeniu Biochemii Kosmetycznej, którą potem długo moderowałam. Przez cały ten czas poznałam wiele świetnych osób, nawiązałam dużo różnych kontaktów. To był okres kiedy blogi nie były tak popularne, trochę inaczej to funkcjonowało. W każdym razie nawiązałam kilkanaście różnych współprac, które z czasem nie do końca były możliwe do pogodzenia z bywaniem na Wizażu. Do tego portal zmieniał się, przeobrażał jak każde inne miejsce i nie wszystko mi odpowiadało. Co więcej po różnych rozmowach itd. stwierdziłam, że jednak dobrze jest zrobić coś na własny rachunek, użytek. Być niezależną :) Dlatego też wybrałam blog.
Jak sobie przypomnę swoje początki, to śmieję się sama do siebie. Było to nieporadne, pełne wpadek, koszmarnej grafiki i totalnie bez pomysłu na siebie. Przeglądałam zagraniczne blogi/portale ale nie wiedziałam dokąd zaprowadzi mnie ta droga. Po czasie trafiłam na kilka osób w moim życiu, które pokierowały mną, wskazały pewne możliwości. I tak się zaczęło :) Dzisiaj wiem, że to była dobra droga. Cieszę się, że nie wybrałam łatwizny jak większość, zaczynam odcinać się od współprac, a jeżeli takie następują są mocno filtrowane i dopasowywane do moich potrzeb. Nie widzę w tym nic złego, ale pragnę zachować dla siebie niezależność, poczucie równowagi, a co więcej nie robić z bloga słupa z ogłoszeniami. To moje miejsce i nie czuję potrzeby, by gonić za nowościami. Na chwilę obecną hasło współpraca, to 20% moich recenzji i nie zamierzam tego zmieniać. Od samego początku istnienia bloga mam kontakt z firmą Flos-lek, w ostatnich tygodniach doszła firma Flax z kosmetykami Mythos oraz Ula-la Beauty. W tle jest jeszcze Pharmaceris i Original Source oraz pojedyncze oferty zdarzające się po drodze.
HexxBOX, to projekt autorski i rządzi się on własnymi prawami :)

Co myślisz o blogach typu „o wszystkim i o niczym”?

Hm, a co mam myśleć? Każdy może sobie pisać o tym, o czym chce i czuje potrzebę :) Dopóki na moim blogu nie pojawiają się przekierowania do takich miejsc, nic mi do tego ;)

Jakie posty lubisz oglądać na czyichś blogach?

Lubię posty o nowościach, planach zakupowych bo zazwyczaj mogę tam wypatrzeć coś dla siebie i wtedy wiem, że pojawi się interesująca mnie recenzja danego produktu. Dodatkowo każde posty, które wyłamują się z poza przyjętego schematu, lubię kreatywne i ciekawe podejście do tematu. Poza tym wiele zależy do tego, co mnie interesuje w danej chwili. Czasem są to posty związane tylko z tematyką kulinarną, czasem filmową/książkową itd.
Stawiam także na rzetelne i konsekwentne recenzje - tutaj coraz częściej szukam miejsc, które oferują to w wydaniu nie sponsorowanym. Aczkolwiek mam grono blogerek, do których mam dużo zaufania i wierzę w ich trzeźwą ocenę :)

Czy znalazłaś miłość? (jeśli jeszcze nie znalazłaś to czy jej szukasz, czy czekasz aż sama Cię znajdzie?)

Założę się, że osoba która zadała to pytanie nie czytała większości moich postów :P
Miłości nie szukałam, ona się pojawiła dawno temu w moim życiu i trwa od dzisiaj :))) Jestem w szczęśliwym oraz spełnionym związku, mój mąż jest szczęściarzem :D

Jak wyglądałaby Twoja wymarzona praca?

Dobre, to jest dobre pytanie :) Moja wymarzona praca, to brak pracy :D Serio, mam za sobą spełnienie zawodowe, pracoholizm i wiem, że potrafię się bez tego obejść. Wychodzę z założenia, że praca to jedynie dodatek do tego, by żyć a nie odwrotnie... Dlatego też wymarzoną pracą może być cokolwiek, co nie wpływa na moje życie osobiste, rodzinne. Równie dobrze mogłabym zostać kurą domową na pełen etat i tak samo się realizować, gdyby z tego był określony przychód.

Gdybyś mogła przeżyć jedną (wybraną) chwilę/moment jeszcze raz, to co to by było?

Jeżeli miałabym taką możliwość, to chciałabym by to był maj 98’ Wtedy zaistniało wiele różnych okoliczności, które miały decydujący wpływ na wiele rzeczy. Nie żałuję żadnej z dokonanych, lecz wiem jak niektóre wydarzenia mogłyby się inaczej potoczyć :)

Zawsze pytam się o to samo, ale to mnie zawsze najbardziej interesuje: Twoja ulubiona książka, taka numer jeden- forever :D

Na każdym etapie życia pojawiają się mniej lub bardziej przyciągające lektury, dlatego też trudno jest przywołać jedną jedyną, ALE jak mam wybrać, to będzie „Karolcia” Marii Krüger.

Wracałam do niej wielokrotnie bez względu na wiek, dlatego też z przyjemnością postawię ją na nowo na półce. Już niebawem :) (Niestety to jest minus przeprowadzki, nie sposób spakować swoje życie w kartony. Priorytety rządzą się własnymi prawami...)

Chciałabym zapytać Cię o książkę, która w jakiś sposób odmieniła Twoje życie.. Jeśli nie odmieniła to w każdym razie taka, o której myślisz w pierwszej sekundzie - jak ktoś pyta o książki jakie lubisz :)

Nawiążę tutaj ponownie do „Karolci”, by uzupełnić obraz.
Twórczość Haliny Poświatowskiej, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego oraz fenomenalne „Kwiaty zła” Charles'a Baudelaire'a. Do tego dołożę jeszcze Wojaczka oraz Stachurę.

Odbieram Cię jako bardzo ciepłą osobę. Jakie cechy cenisz w sobie oraz w innych ludziach najbardziej?

Dyskrecja. Rzeczowość, konkretne podejście do życia, pomysłowość, cięty język, humor, kreatywność, ciekawość świata i ludzi.
Stronię od afer i bicia piany, stawiam na konkretny dialog. Dlatego też nie lubię tzw. spijania sobie z Dziubków.
Punktualność :) Mam lekkiego świra na tym punkcie i nie rozumiem notorycznego spóźnialstwa, dlatego wymagam tego od siebie oraz od innych. Cenię swój czas jak i drugiej strony, dlatego choć nie noszę zegarka (ponoć szczęśliwi czasu nie mierzą :P) to dbam, by pojawiać się na czas.
Jestem wymagająca, nie lubię bylejakości. Stąd też pewna dbałość o szczegóły w pewnych kwestiach.

Na dzisiaj starczy :) kolejna porcja niebawem. Mam nadzieję, że Wam przyjemnie się czytało i w jakimś stopniu wiecie o mnie coś więcej bez zbędnego zagłębiania się w sferę czysto prywatną.

Pozdrawiam :)








Recenzje w pigułce cz. IX


Kolejna porcja, która w sposób mniej lub bardziej przyjazny gościła u mnie półce w ostatnich tygodniach :)

Caudalie Puple Vitaminee
Eye and Lip Cream, krem na okolice oczu i ust


Pokładałam wielkie nadzieje w tym kremie, ale jak to czasem bywa, stało się zupełnie inaczej. Jest to dla mnie spory zawód, bo markę bardzo lubię ale tym razem dostajemy mocno przeciętny krem, który za wiele nie robi. Starałam się dać mu szansę i wypatrywałam efektów. Na próżno.

Fajny aplikator, który jest wygodny a tubka wykonana na tyle z miękkiego tworzywa, że krem wydobywamy bez trudu.

Jedynym plusem okazała się wydajność, przy czym i tak darowałam sobie dalsze używanie nic nie robiącego kosmetyku. Miałam w planach przekazanie go dalej, ale położyłam/przełożyłam go? i teraz nie wiem gdzie jest :D

Khadi Violet


Ajurwedyjski olejek do twarzy i ciała z fiołkiem
Moje spotkanie z olejkiem Khadi pokazało, że wariant Violet nie ma nic wspólnego z aromatem fiołka wonnego, którego znajdziemy w składzie jako Viola odorata. Został on skutecznie zdominowany przez ylang-ylang oraz wanilię. Niby nic złego, ale spodziewałam się właśnie fiołka jak nazwa może na to wskazywać :)
Olejek bardzo szybko się wchłania, natłuszcza skórę ale nie zostawia lepkiej warstwy. Niestety nie było mi dane dostrzec oraz odczuć zbawiennych właściwości pielęgnacyjnych ani na skórze, ani na włosach. Przyjemny, aromatyczny umilacz który finalnie zużyliśmy do masażu :)))

Athena’s Erboristica Natura
Olejek z siemienia lnianego do włosów 


Co do tego olejku mam mieszane odczucia, jeszcze nie powiedziałam ostatniego zdania, ponieważ czeka na mnie kolejne opakowanie i będę chciała wyłącznie skupić się tylko na nim. Do tej pory występował w towarzystwie oleju OilMedica, Ikarov, Alterry i kilku innych.

To, co na pewno mi się w nim podoba-
Aplikator, wygodna forma w sprayu i olej szybko wnika we włosy. Co prawda liczyłam na inny skład, bo kiedy kupowałam, był to wybór w ciemno i nigdzie nie mogłam dopatrzyć się pełnego INCI.
Produkt ma przyjemny zapach i jest szalenie wydajny.

Włosy po umyciu faktycznie nabierają blasku, sprężystości jednak zmywanie nie należy do przyjemnych i bezproblemowych. Wymaga dobrego szamponu i z reguły dwukrotnego mycia, w przeciwnym razie moje włosy stają się mocno obciążone.
Zostawiam otwartą furtkę i być może w ramach zaspokojenia ciekawości zdecyduję się na maskę z tej serii KLIK! aczkolwiek widzę, że cena olejku na tej stronie jest dużo wyższa niż ta, którą płaciłam ja. A wtedy wydawała mi się odrobinę przesadzona ;)

Znacie może coś z tej firmy?

Balea Professional
Locken Power Spray & Locken Styling Cream


Kupiłam przez przypadek i nagle okazało się, że trafiłam na bardzo fajny zestaw. Co prawda przy dłuższym używaniu okazało się, że krem nie bardzo mi służy, a spray jest rewelacyjny :) łagodna mgiełka, która osiada na włosach faktycznie wspomaga skręt. Nie obciąża, nie przetłuszcza. Gdybym miała dostęp, to na pewno regularnie kupowałabym spray :)

INCI Locken Power Spray



INCI Locken Styling Cream



Bourjois Miccelar Cleansing Water


Słynny micel, który jest lubiany przez wiele z Was. Dla mnie to taki przeciętniak. Nie jest zły, ani nie jest wybitnie dobry. Poznałam chyba za wiele produktów, które są świetne i na ich tle on wypada blado ;) Z drugiej strony jest o wiele lepszy niż wielbiony w blogosferze micel z Biedronki.
U mnie pełnił rolę pomocnika przy wstępnym czyszczeniu pędzli. Na co dzień nie mam do niego dostępu także nie sądzę abym specjalnie go przywoziła z Polski. Natomiast jak będę miała dziurę budżetową, a nadal będzie w sprzedaży, rozważę tę ofertę na nowo :)

Lierac Mesolift
Vitamin- Enriched Fondat Cream Radiance Booster
oraz
Masque Eclat, maska rozświetlająca


Upolowałam ten zestaw w extra cenie nie zastanawiając się za wiele, czy jest dobry lub nie ;) To była dobra oferta, a ostatnie tygodnie utwierdziły mnie w przekonaniu, że czasami strzał w ciemno bywa dobrą decyzją.

Krem. Jego zadaniem ma być rozświetlenie i przywrócenie blasku skórze, wygładzenie oraz rewitalizacja.


Obietnica została spełniona podczas regularnego stosowania, cera nabiera blasku, pojawia się wyrównany poziom nawilżenia, optycznie skóra staje się bardziej promienna. W taki sposób można ukryć i oszukać trochę otoczenie, ponieważ produkt dość szybko pokazuje efekty więc zarwana noc nie odbija się od razu na Naszej twarzy. Krem stanowi świetną bazę pod makijaż, sama lubiłam stosować go na noc lub tylko na dzień w zależności od potrzeb.


Maska. Zalecana do stosowania na suchej skórze cienką warstwą może stanowić dobrą bazę pod makijaż. U mnie tak nie było, musiałam połączyć ją z kremem, aby zapobiec rolowaniu się podkładu.


To, co mi się w niej podoba, szybki efekt. W widoczny sposób wpływa na kondycję skóry i wyrównanie kolorytu. Krem zużyłam dużo szybciej niż maskę, którą finalnie zaczęłam inaczej wykorzystywać. Zostawiłam ją na tzw. trudne dni, kiedy cera jest w widoczny sposób zmęczona. Dlatego nakładam ją wtedy rano grubą warstwą, zostawiam na kilkanaście minut po czym delikatnie zmywam i przystępuję do makijażu.

Biotherm Beurre de levres, pielęgnacyjne masło do ust


Produkt trafił do mnie jako dodatek do zestawu Blue Therapy, lubię ofertę Biothermu ale tym razem zaliczyłam strzał jak kulą w płot. Gorszego mazidła do ust dawno już nie miałam, choć jedynie Orientana ze swoim balsamem Japońska Róża może konkurować w tej materii :)

Perfumowany śmierdziel, który natłuszcza usta i zostawia na nich okropny posmak. Nie wiem co ja sobie myślałam bo już sam skład INCI określa tylko jeden kierunek.... jakim stał się KOSZ.

Stenders Body Jogurt, Southern Grapefruit


Dostałam go Kochanej Balbiny :* która zrobiła mi prezent-niespodziankę :) Samo opakowanie, opis zapowiadały ciekawy produkt. Ochoczo przystąpiłam do używania i... Spotkał mnie mocny zawód. Już na samym wstępie zapach pokazał mi, że mamy inne wyobrażenie co do południowego grejpfruta. Było cytrusowo, ale sztucznie i męcząco. Konsystencja, choć przyjemna i może się kojarzyć z jogurtem – Stenders ma fantazję :)) to jakoś nie do końca mi się podobała. Na skórze szybko się wchłaniała i .... zostawiała tępe wykończenie. Nie wróżyło to dobrze :( Co więcej zauważyłam pojawiające się czerwone krostki i kaszkę po każdorazowym użyciu produktu.

W takich okolicznościach dałam sobie z nim spokój i zaliczył kosz. Wiem, ze już więcej nic nie chcę z tej firmy.

Dziękuję Balbinie za prezent oraz serce, a jednocześnie wyleczyłam się z dalszej chęci poznania oferty Stenders.

Pat & Rub, Naturalnie piękny biust
Ujędrniający balsam do biustu oraz Peeling do biustu i dekoltu



O tym zestawie pisałam już w tym poście i finalnie zdecydowałam się na jeszcze jeden set. Całkiem możliwe, że będę wracać do tych produktów choć planuję kupić coś nowego i porównać. Ciekawa jestem efektów :)

Pat & Rub szampon i odżywka z serii Łagodność



Fajne składy, obietnice i... lekki zawód. Z drugiej strony mam wrażenie, że tę serią docenią bardziej te osoby, które nie farbują włosów, nie sięgają po oleje i mają mniejsze wymagania :) Pomimo, że moje włosy są delikatne i cenię sobie wszelkie kosmetyki wspomagające wzrost, wzmocnienie to tym razem duet z P&R wypada tak sobie.
Do tego charakterystyczna cytrusowa nuta....

Szampon, bardzo delikatny, zbyt delikatny przez co nie nadaje się do zmywania czegokolwiek z włosów, bo zwyczajnie nie daje sobie z tym rady. Co więcej kiedy sięgam po Mgiełkę do układania włosów z P&R, to nawet ona wymaga dwukrotnego mycia z udziałem tego szamponu. Bardzo plącze moje włosy i bez użycia jakiejkolwiek odżywki nie ma mowy o rozczesaniu włosów.
Na plus łagodna formuła dla skóry głowy, koi wszelkie podrażnienia.

Opakowanie niedopracowane, felerna tuba i zatrzask, trudno jest wydobyć pożądaną ilość szamponu. Zazwyczaj wylewało mi się więcej niż potrzeba...


Odżywka posiada udaną konsystencję, ale podobnie jak szampon mało wygodne opakowanie. Używana w duecie właśnie z nim na pewno pomagała rozczesać mi włosy, które potem były wygładzone, miękkie i nawilżone. Nie zauważyłam by w znaczący sposób przyczyniła się do czegoś więcej.

Miałam wrażenie, że użyłabym czegoś innego i efekt byłby taki sam. Co więcej unikałam nakładania jej na skórę głowy, bo wtedy przyspieszała przetłuszczanie się włosów, co było zaskoczeniem. Nie mam z tym problemów przy innych produktach i ogólnie nie borykam się z przetłuszczaniem skóry głowy.

Aplikowana na połowę długości włosów zapewniała bezpieczne działanie ;)

Alepp mydełko z glinką Beloun 20%


Ten wariant mydła Alepp, to moje naj naj naj :) Kostka idealna, właśnie w połączeniu z glinką Beloun. Jeżeli miałabym wybrać jakiś produkt, który będę używać dożywotnio, to na 100% będzie mydło Alepp z glinką Beloun.

Avene, Łagodny tonik ochronny


Tonik, który wg producenta został przeznaczony dla skóry suchej i bardzo suchej w moim odczuciu jest pewnym nieporozumieniem. Dlaczego? Ano dlatego, że moje policzki, obszary naczyniowe są bardzo suche i to głównie z ich powodu kupiłam ten tonik. Po czym przy regularnym stosowaniu nie odczułam żadnych korzyści z tego płynących. Zero właściwości kojących, łagodzących, zmniejszających podrażnienia. Skóra wręcz stawała się szorstka i nieprzyjemnie ściągnięta... Dlatego też postanowiłam tonik wykorzystać na pozostałe partie twarzy, a mianowicie skupiłam się na strefie T, która mocno się przetłuszcza i lubię kiedy dany produkt trzyma ją w ryzach. Co też nastąpiło przy pomocy tego toniku.

Ciekawy fenomen :) Będę o nim pisać za jakiś czas trochę więcej, bo zdecydowałam się na kolejne opakowanie.


Avene, Rebalancing Soothing Emulsion


Kupiony przypadkiem w szalonej przecenie -50% stał się moim małym odkryciem tego roku. Ta niepozorna tubka mieści w sobie jeden z lepszych kremów kojących dla skóry mieszanej w moim odczuciu, a jednocześnie staje się doskonałą bazą pod makijaż. Co więcej formuła jest na tyle udana, że świetnie radzi sobie bez względu na warunki atmosferyczne. Lekka i delikatna konsystencja szybko się wchłania przynosząc ukojenie dla podrażnionej skóry. Bardzo udany krem, który gości u mnie w formie ratunkowej jak i spełnia się w postaci dziennego nawilżacza, po który lubię sięgać w warunkach domowych oraz po zmyciu makijażu gdy zależy mi na tym, aby skóra odpoczęła.
Dzisiaj to jedynie szybka wzmianka, ale krem zasługuje na pełną uwagę i planuję zrobić zbiorczą recenzję odnośnie mojego powrotu do oferty Avene.


EcoTools Retractable Kabuki


Od jakiegoś czasu starałam się przemycić kilka słów na temat tego pędzla i pomyślałam, że tutaj akurat wpasuje się dobrze w konwencję Recenzji w pigułce :)
Nie lubię pędzli EcoTools, nie i już. Zaliczyłam z nimi przygodę, która pokazała, że to były źle ulokowane pieniądze. Dlaczego więc kupiłam Retractable Kabuki?
Potrzebowałam pędzla do torebki, nie miałam za bardzo czasu na poszukiwania, bo musiał być „na przedwczoraj” i co więcej pojawiła się okazja cenowa. Zapłaciłam za niego grosze więc w razie wpadki strata byłaby niewielka.
No i teraz muszę posypać głowę popiołem :D bo TO jest dobry pędzel, może nie idealny, ale dobry. Zdaje egzamin i jedyna rzecz do której się przyczepię, to mało sprężyste włosie. Niestety to jest minus dla mnie, bo wiem, że gdybym używała go równie często i regularnie jak inne pędzle tego typu, to dawno bym go już nie miała w swoich zasobach. Posłuży mi co prawda jeszcze kilka miesięcy, ale zaczynam szukać już dla niego następcy. Macie może jakieś propozycje?

Gerovital Plant
Serum na kontur oczu i ust – pierwsze wrażenia i ostatnie


Próbowałam się przekonać do tego serum, które wykorzystywałam głównie na okolice oczu. Jednak z każdym kolejnym użyciem wiedziałam, że nie jest ono dla mnie. Za lekkie, za delikatne, nie odczuwałam nawilżenia, ukojenia.... W zasadzie tak, jakbym nie nakładała niczego.


Poszedł do nowej właścicielki, może tam zostanie bardziej doceniony? :)

Garnier Fructis Siła i blask
 szampon wzmacniający Grapefruit Tonic


Wariant Garnier Fructis Fruity Passion, o którym pisałam przy tej okazji był niesamowity :) dlatego też z chęcią sięgnęłam po Grapefruit Tonic i....srogo się zawiodłam. Na dodatek szampon po każdym użyciu przyczyniał się do podrażniania skóry głowy. Jedyne co mi w nim pasowało, zapach :)
Jak widać Garnier nadal ma lepsze i słabe produkty....

Isana Hair Glättungs Spülung
Odżywka wygładzająca, z olejkiem babassu


Słynna i legendarna odżywka w blogosferze, która niestety niczym mnie nie zachwyciła a z każdym użyciem było coraz gorzej. Niesamowicie obciążała mi włosy i sprawiała, że po umyciu i wysuszeniu musiałam na nowo myć włosy lub je związać, by nikogo nie straszyć smętnymi strąkami...

Alberto Balsam
Intensive Conditioning Treatment with Honey & Almond Extracts


Ofertę Alberto Balsam poznałam przypadkiem w zeszłym roku, odkryłam że ta niepozorna firma, która zazwyczaj ląduje na półkach tuż przy podłodze oferuje całkiem niezłą ofertę :)
Po udanym spotkaniu z szamponami i odżywkami sięgnęłam po tę maskę. Ma przyjemny aromat i udane działanie na moje włosy, które stają się nawilżone, wygładzone, lśniące a efekt utrzymuje się do następnego mycia. Dla mnie to na plus tym bardziej, że zaczęłam myć włosy co 2 lub 3 dzień. Stają się coraz dłuższe i nie zawsze mam czas, by wyschnęły bez pomocy suszarki, po którą sięgam także sporadycznie.
Jedyne co mi przeszkadza, to nakrętka... Nie jest to zbyt wygodne, ale nie narzekam :)

Aussie
Miracle Moist odżywka i szampon
 3 Minute Miracle Reconstructor


Pakiet, który był dla mnie totalną niespodzianką i tak naprawdę nie wiem kto się do niego przyczynił. W każdym razie kosmetyki Aussie nie stanowiły już wtedy dla mnie tajemnicy i mój stosunek był nieco chłodny. Dlaczego? Po pierwsze dla moich włosów te produkty są przeciętne, a po drugie sugerowana cena do sprzedaży w Polsce wywołała we mnie salwę śmiechu. W UK jest to niska półka i te produkty mogę kupić idąc po przysłowiowy chleb i mleko. Patrząc racjonalnie, to nawet w obliczu portfela na diecie nie byłabym skłonna do tego zakupu z własnej woli.

Męczyłam się z nimi z nadzieją, że może pewnego dnia nadejdzie CUD. Tak się nie stało, włosy po każdorazowym użyciu prezentowały się smętnie, by nie określić tego dosadniej. Bez żalu rozstałam się z nimi niedawno utwierdzając się w przekonaniu, że oferta Aussie nie jest dla mnie.

Nie będę Was zamęczać pełnym opisem oraz całą otoczką, bo na wielu blogach pojawiło się mnóstwo recenzji na ich temat. W moim odczuciu te produkty nie zasługują na aż tyle uwagi, jeżeli ktoś ma ochotę na coś nowego, co niekoniecznie jest dobre w sensie jakości, to proszę bardzo :) Ja podziękuję, więcej nie chcę ;)))

Payot
My Payot Regard
Rozświetlający krem do pielęgnacji skóry wokół oczu


Przyjemny krem pod oczy o lekkiej formule, zaopatrzony w udany aplikator w formie roll-onu. Krem ma redukować cienie oraz obrzęki pod oczami. Cieni nie mam, ale z obrzękami radził sobie całkiem nieźle. Nie sądzę abym wróciła do niego ponownie bo tak naprawdę nie wyróżnił się niczym specjalnym. 

Liczyłam na więcej, a tymczasem dostałam to, co mogę mieć ze strony innych produktów pod oczy.

Jest wydajny, dzięki formule oraz aplikatorowi. Z drugiej strony osobiście wybieram konsystencję otulającą, której krem Payot nie ma. Bliżej mu do delikatnego lotionu niż kremu.

Została mi go jeszcze końcówka i uczciwie muszę przyznać, że wyróżnia się na bazie mało udanego spotkania z Sylveco lub w/w Caudalie ale jeżeli mam ponowić zakup, to zdecydowanie wybiorę Optim Eyes Filorgi, Substaine z LRP, czy choćby Riche Creme z YR :)

Sally Hansen Medicated Cream Cuticle Remover


Jest to mój absolutny faworyt jeżeli chodzi o usuwanie skórek i wspomaganie tej działki pielęgnacji :) Poznałam go kilka lat temu i niezmiennie gości on na mojej półce, nie sądzę abym wymieniła go na coś innego.
Wygodny aplikator, udana formuła oraz skuteczne działanie. Czego chcieć więcej? :)

Caudalie Grape Water


Woda winogronowa to moje odkrycie roku 2013, uzależniłam się od niej i na pewno zagości nie jeden raz. Więcej na jej temat pisałam tutaj

Orientana Krem do skóry mieszanej/tłustej Morwa i lukrecja- 
moje pierwsze i ostatnie wrażenia :)))


Krem kupiłam z dwóch powodów: został przeznaczony dla cery mieszanej/tłustej oraz w składzie jest morwa, której działanie jest wyjątkowo zbawienne dla cer naczyniowych. Niestety pierwsze użycia pokazały, że produkt w moim odczuciu oferuje wszystko to, czego nie powinien dla cery takiej jak moja. Nie będę zagłębiać się w szczegóły i puściłam go dalej.

Ciekawa jestem jakie zdanie będzie miała nowa właścicielka kremu. Mam też nauczkę, by tłumić naturę chomika wobec nieznanych produktów :D

Weleda  Calendula and Chamomile, szampon


Lubię ofertę Weledy, chętnie też sięgałam w przeszłości do jej oferty dlatego też dałam się skusić na zakup szamponu. Niestety, nie było to dobre spotkanie i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie każdy szampon eko jest mi pisany.

Moje włosy wyjątkowo nie polubiły się z tym wariantem. Nie dość, że strasznie je plątał i rozczesanie nawet z odżywką było prawdziwym wyzwaniem, to po wyschnięciu były szorstkie i matowe. Okropnie to wyglądało. Jedne co mogłam zrobić, związać włosy i zapomnieć o tym produkcie. Nigdy więcej!

Plus? Był łagodny dla skóry głowy oraz łagodził okresowe swędzenie. Niestety to zbyt mało...

Sephora Demaquillant yeux ultra-precis Targeted eye remover swabs


Z jednej strony jest to gadżet, bo przecież większość z nas korzysta z tradycyjnych patyczków i łączy z micelem, dwufaza itd. ale mnie szalenie one zaintrygowały, szczególnie na wypadek każdej mobilnej sytuacji. Poza tym nie zajmują w torebce, czy kosmetyczce za wiele miejsca, a korekta makijażu zdarza się czasami w najmniej oczekiwanym momencie. Co więcej wtedy łatwiej skorzystać z takiego właśnie gadżety niż taszczenie ze sobą całego majdanu :)

Okazują się bardzo przydatne, aczkolwiek producent powinien trochę dopracować takie rozwiązanie. Patyczek należy przełamać i wtedy płyn spływa do jednej końcówki a drugą mamy suchą. Wszystko ładnie, piękne ALE czasami pojawia się problem z przełamaniem i trzeba się trochę namęczyć.

TUTAJ mała prezentacja :)

Jeżeli patyczki potraktujemy jako dodatek do naszej kosmetyczki nie będzie to rujnujący portfel wydatek, lecz przy regularnym korzystaniu nie jest to ekonomiczne rozwiązanie. Opakowanie zawiera 20szt. za które musimy zapłacić 25zł

Nie wiem, czy jakaś inna firma posiada coś podobnego w swojej ofercie, lecz jeżeli macie info na ten temat, dajcie znać proszę w komentarzach :)



Podzielicie się swoimi uwagami? :)

Zapraszam :)))