Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kosmetyczne (HITY) i KITY. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kosmetyczne (HITY) i KITY. Pokaż wszystkie posty

Kosmetyczne rozczarowania 2024: produkty, które mnie zawiodły

 

Każdy z nas czasem trafia na kosmetyki, które nie spełniają oczekiwań. Chociaż staram się starannie dobierać produkty, nawet najlepsze recenzje czy obietnice producentów nie zawsze przekładają się na rzeczywistość. Dziś podzielę się listą kosmetyków, które w ostatnim czasie okazały się rozczarowaniem. Może pomoże to komuś uniknąć niepotrzebnych wydatków.

Wielki powrót! Korektor Sisley Phyto-Cernes Eclat w kolorach 1 & 1.5

Jest to klasyka pośród korektorów od lat z wielu powodów. Natomiast mnie nieco zniechęcała paleta kolorów. Formuła jest cudna, o czym będzie za chwilę. Jednak poszczególne odcienie, które brałam pod uwagę nie do końca mi odpowiadały. Numer 1 to jasnoróżowy beż, który podczas rozcierania znacząco rozjaśnia skórę (zgodnie z obietnicą producenta) i choć idealnie stapia się z moją skórą, tak musiałby stać się wyłącznie korektorem pod oczy. Mnie z kolei zależało, by dawał możliwość używania pod oczami ale także na wybranych partiach twarzy. Numer 2 jest dużo bardziej nasyconym mocno brzoskwiniowym beżem. Faktycznie super maskuje cienie, ale ja z tym nie mam problemu i sam kolor mocno odcinał się na mojej skórze. Marzyło mi się coś pomiędzy. W końcu firma postanowiła rozszerzyć paletę kolorów! Pojawił się odcień 1.5 i dzisiaj chciałam podzielić się małym podsumowaniem.

Wielkie nadzieje: Deviant Skincare Essential Hydration Serum


Kilka miesięcy temu, a dokładnie na początku marca tego roku pojawiła się premiera nowego produktu w ofercie małej angielskiej manufaktury Deviant Skincare. Essential Hydration Serum przyciągnęło moją uwagę ze względu na zawarte składniki oraz funkcję. Jest to serum nawilżająco-kojące, czyli wszystko to, czego potrzebuje każda skóra.

Kosmetyczne rozczarowania 2022’



W planach miałam nieco inny pomysł na opisanie tych produktów, ale ostatecznie trafiły do rocznego podsumowania. Największe kosmetyczne WTOPY ubiegłego roku: Sachi Skin Pro Resilience Serum & Ultra Violette Daydream Screen SPF50 Tinted Veil. Pulę zasiliły również takie produkty jak: pianka oczyszczająca Figa z Asoa, Ultra Violette Sheen Screen Hydrating Lip Balm SPF50+ Rose, Rilastil Sun System Velvet Lotion SPF 50+/Velluto Milk & Velvet Lotion Baby SPF 50+/Baby Velluto, Soothing Cleansing Oil z Bobbi Brown, Dermomedica Tranexamic C Serum. Bardzo możliwe, że znalazłoby się coś jeszcze, ALE na prowadzenie wysuwają się dwa pierwsze wymienione produkty.

Kosmetyczne rozczarowanie 2021' - Kiko Dolce Diva Powder Foundation SPF 50



Kiedy w maju robiłam zakupy z Kiko, których głównym sprawcą był Unexpected Paradise Mini Powder Brush dorzuciłam z ciekawości podkład w pudrze. Bardziej niż zawartość SPFu interesowały mnie jego właściwości jako typowej kolorówki, czyli zachowanie na skórze i kolor :) Dzisiaj po tych kilku miesiącach już wiem, że nie był to dobry wybór.

Kosmetyczne niepowodzenia: Guerlain Lingerie de Peau Compact Mat Alive 02N Clair/Light & Giorgio Armani Lip Magnet Second Skin Intense Matte Color 506



Dawno już nic z kolorówki nie wywołało we mnie takiego rozczarowania jak w/w produkty, w zasadzie śmiało mogę nazwać je kosmetyczną klapą 2018 i choć próbowałam dać im kolejną jedną szansę, to niestety. Nie udało się. Z podkładami w kompaktach nie mam zbyt dobrej relacji, wyjątek stanowi La Prairie, jednak kiedy zobaczyłam zapowiedzi nowości z Guerlain pomyślałam, że będzie to dobra opcja. Nie wiem o czym wtedy myślałam, bo jego poprzednik nie zrobił na mnie dobrego wrażenia i powędrował cieszyć inną skórę :D Z kolei pośród płynnych pomadek uwielbiam Lip Maestro Intense Velvet Color 501 Casual Pink /recenzja/ i wstępne wrażenia związane z testowaną miniaturą Lip Magnet wygenerowały zakup konkretnego koloru. Jest to co prawda zupełnie inna formuła, lecz miałam nadzieję na równie udaną i długą relację, co z Lip Velvet. Zdaję sobie sprawę, że w kwestii kolorowych mazideł trudno zaspokoić moje wymagania i w żadnej firmie nie ma pewniaków, i tak też stało się w przypadku Armaniego.

Kosmetyczne rozczarowania 2016 - przeżyjmy to jeszcze raz :D


2016 nie przyniósł aż tak wiele kosmetycznych porażek (patrząc na to w skali roku), niemniej uważam, że takie zestawienie może okazać się ciekawym materiałem. Łatwo jest chwalić, być zadowolonym itd. ale kiedy przychodzi o uzasadnienie, dlaczego coś się nie sprawdza i nie spełnia swojej roli, jest trudniej. Dlaczego? W mojej ocenie nie wystarczy "nie, bo nie", klucz do sukcesu stanowi dobra argumentacja :D Poza tym, na całe szczęście! nie jestem na żadnej "smyczy" i nikomu nie muszę się tłumaczyć z takiej, a nie innej recenzji/opisu/odbioru. Miałam z czymś takim do czynienia i w bardzo prosty sposób zostałam skutecznie uprzedzona do wielu miejsc, marek itd.
Zapraszam do lektury :)

Moje Kosmetyczne Zachwyty 2014




Postanowiłam dzisiaj podzielić się z Wami moimi kosmetycznymi typami, które śmiało oceniam 5/5, co więcej na pewno pomyślę o ponownym zakupie (o ile już tego nie zrobiłam). Rok 2014 obfitował w wiele zdarzeń, nie tylko kosmetycznych i przy okazji będę chciała zawrzeć kilka takich małych uwag. Natomiast o kosmetycznych rozczarowaniach możecie poczytać w tym poście /link/ Swoją droga bardzo lubię czytać takie posty u innych, zwłaszcza z naciskiem na rozczarowania/buble (zwał jak zwał, lecz wychodzi na jedno) i pomimo, że każda z Nas jest inne, posiada odmienne preferencje/oczekiwania, to można wiele dowiedzieć się z takich notek. Dzięki temu poznaję bliżej nie tylko Autora/kę, ponieważ jednocześnie jestem w stanie spojrzeć na własne potrzeby i zadać sobie pytanie, czy ten produkt będzie dla mnie. Też tak macie? :)

Dzisiaj skupię się na zachwytach, wybrałam produkty, które pojawiły się u mnie po raz pierwszy w tym roku i zachwyciły od pierwszego użycia. Podzieliłam je na kategorie, by było jasno i czytelnie. Ciekawa jestem, czy któreś typy nam się pokryją. Dajcie znać :)

Max Factor - Facefinity All Day Flawless 3 -in - 1 Foundation




3 w 1 - baza, korektor, podkład
Podkład przeznaczony dla osób poszukujących silnie kryjącego podkładu, matowego wykończenia, wyrównania kolorytu, oraz utrzymania doskonałego efektu przez cały dzień. Zapewnia długotrwałe krycie. Cząsteczki zwane mikro korektorami wzmacniają efekt krycia niedoskonałości. Siłę krycia podkładu można stopniować, w zależności od potrzeb.



Poszukałam jeszcze raz składu i znalazłam takie oto zdjęcie KLIK! 
Szkoda, że na próbce skład jest, ale na pełnowymiarowym opakowaniu brak.



Podkład kupiony spontanicznie, miałam w pamięci dobrą relację z podkładem Xperience, o którym pisałam tutaj. Trochę też pokusiła mnie obietnica, że, 3 w 1, choć przez chwilę dało mi to myślenia, że jak do wszystkiego, to do niczego. Powinnam posłuchać swojej intuicji.
Wybrałam kolor Natural 50.

Moja charakterystyka cery:
Wiek 30+

Charakterystyka cery: mieszana w kierunku suchej z okresowym problemem w strefie T, cera płytko unaczyniona z tendencją do zaczerwienienia, walczę z trądzikiem różowatym oraz problemami z suchą skórą na ciele.


Pierwszy zarzut, brak składu INCI. Nie widziałam go nawet na testerach. Tak naprawdę wzięłam w ciemno, ale poprzez konsystencję czuje się formułę opartą na silikonach, polimerach oraz ich pochodnych. Niby jest treściwa, ale płynna i gładko rozprowadza się na skórze, tworząc przyjemne połączenie. Ale to tylko pierwsze wrażenie. Im dalej, tym gorzej. Na mojej mieszanej cerze, która ma skłonność do przetłuszczania podkład zachowuje się gorzej niż średnio.

Opakowanie. Klasyczna szklana buteleczka z dozownikiem w formie pompki. Na plus. Jest higienicznie!

Pierwsza sprawa, dopasowanie kremu. Celowałam w ciemno, czy oparty na wodzie bądź nie. Dla mnie podstawa, by produkt bazowy na zasadzie O/W lub W/O bo wtedy wiem, jak dopasować resztę. Wymagania cery to jedno, lecz dopasowanie pielęgnacji z kolorówką w przypadku podkładu ma kluczowe znacznie. Wtedy mogę ocenić miarodajne jego trwałość oraz to, jak zachowuje się na skórze.
Niestety tym razem, nie było łatwo i tak naprawdę nie wiem, gdzie leży błąd, ale to nie jest podkład dla mnie.

Przyczynił się do wysuszenia/podrażnienia/ po każdym użyciu pod koniec dnia pojawiał się bogaty wysyp niespodzianek/skóra była ściągnięta.
Próbowałam go używać solo, było jeszcze gorzej.



Poziom krycia. Producent obiecuje mocny poziom krycia. Przykro mi, ale nie dostrzegłam tego. Jedna warstwa zachowuje się przeciętnie. Nie kryje zaczerwienienia czy drobnych niespodzianek tak, jak jest to deklarowane. Pierwszy kontakt, to poczucie, że nakładamy typową bazę. Następuje wyrównanie kolorytu i to tyle. Aby uzyskać lepszy efekt, musimy dokładać kolejne warstwy, by zbudować oczekiwany poziom krycia. Trzeba niestety uważać, ponieważ dość łatwo przedobrzyć i efekt maski murowany.

W takim przypadku opcja ‘korektora’ odpada u mnie….

Na dodatek taka postać makijażu na mojej skórze utrzymuje się w ryzach do godziny! Potem następuje Armagedon. Czoło świeci się jak latarnia, podkreśla wszystkie niedoskonałości łącznie z fałdami skóry. Na dodatek diablę ciemnieje i różnica pomiędzy twarzą a szyją jest o kilka tonów! Byłam przerażona, kiedy zobaczyłam się w lustrze.



Przetłuszczanie, które się pojawia jest trudne do opanowania. Nawet z bibułkami matującymi Inglota jest to praktycznie niemożliwe, co mnie zaskoczyło, bo one zawsze sobie świetnie radzą. W tym przypadku makijaż nadaje się do zmycia.
Facefinity All Day Flawless 3 -in - 1 Foundation to mój koszmar.
Oczekiwałam średniego krycia oraz utrzymania makijażu w ryzach przez kilka godzin. Nie udało się.

Od razu zaznaczę, że nie chce współpracować z filtrami. Makijaż nałożony na filtr (LRP/Roc) wygląda bardzo źle. Dawno nie miałam tak trudnego zawodnika.

Plusem jest wykończenie, które uzyskujemy tuż po oswojonej aplikacji. Skóra staje się jedwabista.



Podkład w moich oczach:

+ opakowanie oraz dozownik
+ przyjemna formuła
+ wykończenie
+ wydajny

- kolor

- brak składu INCI

- poziom krycia pozostawia wiele do życzenia, cery problemowe mogą mieć problem, ponieważ zbyt mała ilość nie da oczekiwanego efektu a dokładane warstwy tworzą maskę

- podrażnił moją skórę i przyczynił się do wysypu niechcianych niespodzianek

- wysuszył

- efekt matu znika bardzo szybko i niestety pojawia się ogromny problem z przetłuszczaniem

Pojemność 30ml

Cena ok.50zł

Ode mnie 1, 5/5 a 1, 5 za wykończenie, szkoda tylko, że trwa ono tak krótko.

Zdaję sobie sprawę, że dopasowanie podkładu to bardzo osobliwa sprawa, jednak, jeżeli ktoś posiada taką cerę jak moja i ma zbliżone wymagania, to radzę przemyśleć zakup. Gdybym miała cerę bezproblemową i normalną to pewnie inaczej odebrałabym ten produkt. Próbowałam mu dać szansę, nie udało się.

Pozdrawiam!

Hexxana

Yves Rocher Anti-Age Global Krem na noc





Zacznę od tego, że mam ogromną słabość do serii Riche Créme, którą przybliżyłam jakiś czas temu KLIK KLIK! Dlatego też, kiedy zobaczyłam zwiastuny nowej serii Anti-Age Global byłam mocno zaintrygowana. Postanowiłam, że spróbuję.

Wybrałam wersję na noc, uznałam, że to najbardziej optymalne rozwiązanie w okresie jesienno-zimowym dla mojej skóry. Kontakt z testerem był udany, więc postanowiłam, że spróbuję.

Firma Yves Rocher przeznaczyła tę serię dla cer 35+. Dla mnie to ruchomy podział, bo wszystko zależy od kondycji cery, ale do rzeczy! W każdym razie znajduję się w grupie docelowej i dałam mu szansę. Co z tej przygody wynikło? Zapraszam do lektury w takim razie!




Bogaty krem na noc o innowacyjnej i zaskakującej konsystencji łatwo się rozprowadza, zostawiając ochronny film, nietłusty i nieklejący.

Lubię takie formuły, szczególnie na późną jesień, zimę. Idealnie otulają moją skórę, chronią przed działaniem czynników zewnętrznych a co więcej okres kaloryferowy nigdy nie jest łaskawy dla mojej cery.
Plusem jest, że YR dba o dostęp do testerów z pielęgnacją. Dzięki temu można podejrzeć to i owo.

Efekt dla urody
Regeneruje skórę.; wygładza zmarszczki; ujędrnia i wzmacnia strukturę skóry; odżywia i dodaje blasku.

Zabrzmiało jak coś dla mnie, nie zastanawiałam się zbyt długo!

Składnik aktywny
Roślinne komórki macierzyste (Jeżówka): stymulują odnowę komórkową.

Więcej o składniku aktywnym
Naukowcy Yves Rocher wyodrębnili z Jeżówki roślinne komórki macierzyste mające wyjątkowe, nieskończone właściwości do samoodbudowy. Skoncentrowane w innowacyjnych formułach, wysyłają silny sygnał, który stymuluje odnowę komórek:
+30% odnowy komórkowej jedynie w 6 dni!*
*Rezultaty in vitro

Składniki dodatkowe
Olejek z soi, masło karité, skwalen z oliwek: regenerują, odżywiają
•Składniki pochodzenia roślinnego: roślinne komórki macierzyste, oligosacharydy z jabłka, guma tara, betaina, żeń-szeń, mangiferyna, olejek z soi, masło karité, skwalen z oliwek.
• Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego

Ciekawie opisane, ale od tego firma ma ludzi: P
W składzie faktycznie występuje jeżówka wąskolistna - Echinacea angustifolia, z której zostały wyodrębnione komórki macierzyste.
Ciekawostką niech będzie informacja, że dużo bardziej popularna jest Jeżówka purpurowa (Echinacea purpurea). Lecz tylko, dlatego, że jest tańszym odpowiednikiem o podobnym składzie chemicznym jednak słabszym działaniu. Jeżówka stosowana zewnętrznie wspomaga proces trudno gojących się ran.
Większość z Was pewnie ją zna, jako substancję immunostymulującą.

Opakowanie to klasyczne pudełeczko z tworzywa sztucznego. Ładny wygląd przyciąga oko, jednak nie ma tutaj niczego odkrywczego a im dłużej używamy krem, tym mniej staje się ono poręczne. Jest dość wysokie, w formie jaja.



Konsystencja to budyniowa i gęsta masa. Bardzo zbita. Treściwa. W kontakcie ze skórą traci poczucie ciężkości, idealnie się aplikuje jednak mnie nie do końca pasuje to, że wchłania się do matu zostawiając uczucie plastra.
Dla mnie podział produktu dzień/noc nie ma znaczenia jednak tym razem wykonanie makijażu na tej wersji staje się problematyczna. Dałam sobie spokój z próbami i zostałam przy wykorzystaniu tylko na noc.

Przyznam się, że kiedy wybierałam ten krem byłam pod wpływem jakiegoś amoku. Drugi raz już nie zrobię. Może on nie jest zły, jednak nie lubię, kiedy formuła kosmetyku obciąża mi skórę a wchłanianie do matu przy kremie na noc nie jest mi potrzebne do szczęścia.
Skład także nie specjalnie zachwyca i pomimo całej sympatii do Yves Rocher tym razem nie trafiłam w 10-tkę….

Aplikując krem na noc nie czułam żadnej specjalnej przyjemności i pewnie porzuciłabym ten proceder gdyby nie to, że rano skóra była idealnie gładka, promienna. Podczas porannego mycia twarzy czułam jak zmywam ze skóry tę ochronną kołderkę, którą fundował krem po nałożeniu. O ile proces nałożenia i wnikania nie należał do przyjemnych, to poranek odkrywał przede mną ukojoną i promienną twarz. To było przyjemne odkrycie tym bardziej, że efekt nie znikał a został utrwalony.
Wiem, że dobra kondycja mojej twarzy, to nie tylko ten krem. Jednak odczucia, które towarzyszyły używaniu w pewien sposób zrekompensowały minusy, jakimi dla mnie była formuła oraz zachowanie się produktu podczas nakładania.

Producent opisuje go, jako - Bogaty krem na noc o innowacyjnej i zaskakującej konsystencji łatwo się rozprowadza, zostawiając ochronny film, nietłusty i nieklejący.

I faktycznie, konsystencja jest przyjemna, lecz problem zaczyna się podczas wnikania a ochronny film wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. Owszem, nie jest tłusty i nie klei się, ale pojawia się nieznośny rodzaj matu, który dusi skórę.

Jest bardzo wydajny. Opakowanie starcza na bardzo długo, mijają ponad 2 miesiące regularnego używania a zostało jeszcze ok.1/3 opakowania.

Moja relacja z nim jest bardzo trudna. Z jednej strony szczerze go nie cierpię, ale uwielbiam ten efekt, kiedy budzę się rano i widzę promienną twarz. Brak zaczerwienienia, zmęczenia. Skóra jest odżywiona, nawilżona.

Spróbowała go także moja Mama, cera 60+ i Nasze odczucia pokryły się, co do tego produktu. Żadna z Nas już więcej po niego nie sięgnie.

Uczucie ukojenia jest świetne, lecz mam uraz do kremów w stylu „plastra miodu”. Porównywalne jest to do uczucia duszności.

Krem wymaga wprawnej ręki, ponieważ bardzo szybko wnika w skórę i jeżeli nie wmasujemy go w miarę szybko, to pojawia się efekt topornej konsystencji.
Przeszkadza mi zapach. Jest taki dziwny, ni to kwiatowy, ni pudrowy…

Telegraficzny skrót:

+ wydajny
+ dostępność
+ działanie

- formuła
- działanie
- opakowanie
- cena
- zapach

Po raz pierwszy działanie jest dla mnie zaletą i wadą jednocześnie, jednak nie potrafię tego inaczej określić: D Działanie na plus, za to jak zachowuje się cera każdego ranka, a minus za to, jak odczuwam użycie samo w sobie, kiedy działanie pojawia się na pierwszym planie. Dyskomfort na początku, by następnego dnia docenić efekt końcowy.

Dziwny rodzaj kremu, jednak ode mnie jest tylko 2/5

Doceniam efekty, choć nie należę do osób, dla których pielęgnacja jest za wszelką cenę.

Pojemność – 50ml
Cena podstawowa – 145zł, ale wiadomo, ze w YR ma ciągłe promocje/obniżki itd. także można go dostać w obniżonej cenie. Jak dobrze pamiętam, to płaciłam
 za niego 99zł

INGREDIENTS : - AQUA -GLYCERIN - COCO-CAPRYLATE/CAPRATE - METHYLPROPANEDIOL - BETAINE - STEARYL ALCOHOL -SOUALANE - CENTAUREA CYANUS FLOWER WATER - BUTYLENE GLYCOL - BEHENYL ALCOHOL -ARACHIDYL ALCOHOL - DIMETHICONE
- BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER - SORBITAN STEARATE ~ HYDROLYZED PECTIN -GLYCINE SOIA OIL - MANGIFERIN ~ PHENOXYETHANOL - PARFUM - ARACHIDYL GLUCOSIDE - SODIUM POLYACRYLATE - RETINYL PALMITATE - ETHYL LINOLEATE -CAESALPINIASPINOSA GUM -ACRYLATESICIO-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER - SORBIC ACID -
ECHINACEA ANGUSTIFOLIA MERISTEM CELL CULTURE ‘ XANTHAN GUM -TOCOPHERYLA ACETATE -TETRASODIUM EDTA - MALTODEXTRIN - SODIUM HYDROXIDE - PANAX GIN-SENG ROOT EXTRACT - SODIUM BENZOATE - POTASSIUM SORBATE – SILICA

Emocje opadły, dokończę opakowanie i zapomnę. Nigdy więcej takich dziwadeł. Zostanę przy sprawdzonej serii.

Pozdrawiam!


Lovely Matte Make Up 04 & 07





W moje ręce wpadły dwa cienie Lovely Matte Make Up w kolorach 04 – brudny lila i ciemny grafit oraz 07 – kremowa wanilia z ciemnym brązem z domieszką khaki, gdzie w opakowaniu widać złote drobinki, ale znikają one po nałożeniu na powiekę.

Przyznam się od razu, że to był zakup poza kontrolą. Potrzebowałam czegoś na szybko i byłam w pobliżu Rossmanna, więc pomyślałam, że może akurat…. Niestety, gorszych bubli dawno już nie miałam w rękach.



Plusem jest dobry mat, który dość dobrze się aplikuje, lecz po nałożeniu struktura cieni jest toporna, kredowa i mnie osobiście nie podoba się takie wykończenie. Kolory są ze sobą połączone w opakowaniu, co nie ułatwia nakładania i w trakcie kolory lubią się mieszać. Nie lubię tego.
Z trudem się je rozciera i niestety potrafią się osypywać :/


Nasycenie koloru nie jest złe, baza dość ładnie podbija i wydobywa kolor, który okazuje się na skórze zupełnie inny niż w kasetce.

Konsystencja cieni jest bardzo twarda i zbita, po kilku użyciach stają się tępe i pokryte woskowym nalotem, co uniemożliwia dalsze wykorzystanie.

Jednorazowa przygoda, która nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Cienie idą do kosza ale zostawię kasetki, które wykorzystam podczas sprasowywania minerałów oraz pigmentów.


Poniższe zdjęcia najlepiej obrazują ile można wyciągnąć z tych cieni: D



Mam nauczkę, aby trzymać się z daleka od pewnych produktów i choć drogie nie zawsze znaczy lepsze to tanie tym bardziej….. Może jestem nieco rozpuszczona kosmetycznie i stąd takie wnioski, ale coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że wyrosłam z pewnych spraw. Lubię postawić, na jakość, markę i cenę, która niestety w większości przypadków idzie w parze, z jakością. Tak sobie myślę, że nawet gdybym była nastolatką, to wolałabym wybrać coś innego. Postawić na sprawdzone produkty, by mieć satysfakcję, że przeznaczone pieniądze na takie zakupy zostały dobrze wydane.

A jak to jest w Waszym przypadku? Marka, cena czy może jeszcze coś innego?

Pozdrawiam!