Gdyby nie Leśne
Runo :* nie poznałabym tego cuda :D Monika podesłała mi do wypróbowania kilka
rzeczy wśród których znajdował się między innymi ten balsam. Pierwsze co mnie zaskoczyło, konsystencja –
otwierając pudełko moim oczom ukazała się mocno płynna substancja, która nijak
mi nie pasowała do określenia „odżywczy balsam” – bardziej mleczko, lotion.
(Nie wiem, czy producent coś zmieniał w formule produktu, ponieważ przejrzałam
kilka recenzji z zeszłego roku i na zdjęciach oraz w opisach pojawiają się duże
różnice.) To było pierwsze zaskoczenie, kolejne – zapach, bardzo ciekawy
aromat, choć osobliwy. Następną niespodzianką stało się zachowanie balsamu na
skórze oraz jego właściwości, ale od początku. Nie muszę mówić, że zakup został przesądzony i nie mogłam się doczekać stosowania :D
