W drugiej części cyklu o mojej wersji skutecznej pielęgnacji skupię się na tonizowaniu, dlaczego to robię, jakie produkty wybieram i czym się kieruję. Ponad 25 lat temu, gdy zaczynałam swoją kosmetyczną przygodę wybór na polskim rynku nie był zbyt okazały. Pamiętam, że większość toników zawierała (alkohol denat.) alkohol denaturowany/etanol (które po kilku użyciach zostały unicestwione :D), potem wkroczyłam w świat ziół i przygotowałam napary. Pierwszy tonik z półki drogeryjnej pochodził z Tołpy (zanim firma poszła w takim, a nie innym kierunku). To był chyba tonik borowinowy, miał też koszmarne opakowanie, ale skuteczny :) Kolejny pamiętam z firmy Melissa. I to tyle. W miarę upływu czasu pojawiły się wody termalne oraz oferta Fitomedu, która wprowadziła mgiełki. To było na chwilę zanim nastąpił wielki boom na hydrolaty, po czym przyszła kolej na dużą lepszą dostępność czystej wody różanej oraz wielu innych produktów. Dzisiaj półki sklepowe (czy to te wirtualne, czy też stacjonarne) uginają się od nadmiaru kosmetyków. Etykiety kuszą grafikami a producenci dbają o barwne opisy.
Natomiast jeżeli ktoś ma zdrową skórę, bez problemów i obrany schemat pielęgnacji w pełni zaspokaja potrzeby, to faktycznie tonik może być zbędny. Ale tak jak wspomniałam powyżej, piszę tutaj o swojej skórze, której równowaga jest zaburzona i staram się czerpać jak najwięcej z różnych źródeł.
Do tego przy pomocy toniku można usunąć resztki zanieczyszczeń ze skóry, może stanowić "punkt kontrolny", czy etap demakijażu bądź oczyszczania przebiegł w sposób satysfakcjonujący.
Dodatkowa porcja nawilżenia, ukojenia, wzmocnienia (z uwagi na zawartość składników aktywnych). Wilgotna skóra lepiej przyswaja substancje nawadniające, jest to istotne dla kolejnych działań w dalszej pielęgnacji. Zaczynamy od najlżejszych kończąc na najcięższych.
Czy warto znaleźć miejsce w swojej pielęgnacji na tego typu kosmetyk i czego można się spodziewać? Na te i wiele innych pytań spróbuję odpowiedzieć poniżej. Od razu też na samym początku zaznaczę, że nie jestem fanką stosowania płynu micelarnego jako toniku bądź zamiast. Już dawno temu moja dermatolog przekonała mnie, że nie jest to produkt który zostawia się na skórze. Choćby z tego względu, bo posiada w składzie detergenty (co jest logiczne z uwagi na funkcję oraz działanie), które należy zmyć. Czy to przy to przy pomocy samej wody lub użyciem żelu/pianki. Wybór zostanie podyktowany przez nasze preferencje. Stąd też jasny przekaz, płyn micelarny to nie tonik :P Za to przy pomocy ulubionego toniku można przetrzeć twarz na koniec demakijażu, by przekonać się jak skuteczne są kosmetyki, których używamy.
Wybór produktu do tonizacji.
Najchętniej i najczęściej wybierane są chyba hydrolaty (z uwagi na proste i krótkie składy), potem gotowe toniki które w zależności od składu, przeznaczenia pod kątem cery mogą zawierać różne składniki aktywne, niskie stężenia kwasów (np. Alpha-H Liquid Gold, REN Clarimatte Clarifying Toner/ Tonik oczyszczający do skóry mieszanej i tłustej /recenzja/ Bardzo żałuję, że z rynku zniknął Skinetic Rewitalizujący tonik złuszczający (Początkowo uważałam go za przeciętniaka, lecz po zużyciu całego opakowania przekonałam się, że wcale taki nie był /klik/) Nie brakuje tych typowo kojących, nawilżających itd.
Ekonomicznym wariantem, aczkolwiek równie świetnym jest Fitomed Tonik Ziołowy Nawilżający do cery suchej i wrażliwej (Lukrecja Gładka) /recenzja/. To prawdziwa perła na polskim rynku, do tego dostępna od lat (i mam nadzieję, że tak zostanie! :)). Mam obsesję na punkcie wyciągu z lukrecji dzięki jej właściwościom (z uwagi na kwas glicyryzynowy znanym jako glicyryzyna). Tym składnikiem zainteresowałam się lata temu, gdy zaczęłam szukać składników aktywnych wspomagających pielęgnację cery naczynkowej. Moim HITEM stał się Leahlani Balancing Toner Bohemian Ruby. Od wielu miesięcy kupuję butelkę za butelką i jestem pod wrażeniem działania. Zamierzam niebawem o nim więcej napisać.
Do zestawienia dołożę Resibo Tonik. Mgiełka nawilżająca /recenzja/ jest to na obecną chwilę JEDYNY produkt tej firmy, który zrobił na mnie dobre wrażenie i mogłabym kupować gdybym została odcięta o w/w ulubieńców :))
Nie odmówię sobie przyjemności wyróżnienia ulubionej trójki "mgiełek" Caudalie Grape Water, Uriage wody termalnej oraz LRP Serozinc /recenzja/ które z uwagi na pojemność/wydajność/działanie stanowią ekonomiczną wersja wg mnie :)
Hydrolatom nie zamierzam poświęcać tutaj za wiele miejsca, ponieważ kupuję je stosunkowo rzadko i nie jestem do nich przywiązana tak mocno jak kiedyś ;) Dobrze jest mimo wszystko wiedzieć czym się kierować podczas wyboru oraz zakupu (określane również jako wody roślinne/destylaty lub kwiatowe, ale w przypadku wody kwiatowej zalecam zapoznanie się z INCI, aby uniknąć zakupu produktu, który powstaje w wyniku wymieszania olejków syntetycznych zapachowych lub naturalnych olejków eterycznych z wodą). Przede wszystkim warto wiedzieć, że w INCI hydrolatu powinna znajdować się jedynie nazwa wody kwiatowej oraz konserwant (są także hydrolaty bez konserwantów). W opisie z kolei producent podaje łacińską nazwę, kraj pochodzenia oraz pełny skład INCI. Jeżeli ktoś lubi eksperymenty oraz kosmetyki przygotowywane przez siebie, to hydrolat łatwo zmienić w esencję przez dodanie składników aktywnych.
Na zakończenie dodam, że bardzo rzadko sięgam po płatki do aplikacji toniku (sporadycznie pełni "punkt kontrolny", w zasadzie tylko wtedy gdy zmieniam kosmetyki i poznaję coś nowego lub jestem na wyjeździe). Dla mnie to przedłużenie pielęgnacji, dlatego polubiłam nakładanie go niczym esencji lub za pomocą atomizera (wybór uzależnia formuła i skład INCI). Przez jakiś czas również sięgałam po sprasowane maski bawełniane, które kupowałam razem z tonikiem P&R. Niestety nie uzyskałam informacji jakie jest źródło ich pochodzenia, więc odeszłam od takiej praktyki.
Jeżeli ktoś szuka wielozadaniowego kosmetyku, polecam przyjrzeć się Josh Rosebrook Hydrating Accelerator /KLIK/
Nie sposób pominąć Aurelia Probiotic Skincare Calming Botanical Essence oraz niesamowitą Allies of Skin Molecular Saviour Mist /receznja/
Każdy, kto zwraca uwagę na składy oraz stara się zrozumieć działanie poszczególnych składników i wpływ na skórę nie ominie mgiełki NIOD Superoxide Dismutase Saccharide Mist (SDSM2) - sama jeszcze nie mam o niej ugruntowanej opinii na tyle, by pisać coś więcej. Sporo czytałam na temat dysmutazy ponadtlenkowej, lecz dużo chętniej sięgam po Triple Hyaluronic Antioxidant Hydration Serum z Allies of Skin (na pewno pojawi się osobny wpis).
W taki oto sposób dotarłam do ulubionej części, esencji.
Dla fanek azjatyckiej pielęgnacji nie będzie to nic nowego, lecz chcę poświęcić im nieco więcej uwagi ponieważ lubię je łączyć z mgiełkami, tonikami dla utrwalenia/wzmocnienia działania nawilżającego, kojącego, wyciszającego. Ponadto mgiełka Allies of Skin jest wzbogacona o samo dobro jeżeli chodzi o składniki aktywne, a lubiana przeze mnie esencja SK-II Facial Treatment Essence zawiera składnik/kompleks nazwany Pitera (Galactomyces Ferment Filtrate), w skrócie to rodzaj drożdży które uczestniczą w procesie fermentacji ryżu podczas produkcji sake) i choć kupuję ją od czasu do czasu (bo odpowiada mi jej formuła), to pod wieloma względami zwycięża zestaw Kuramoto Bijin Hakumai Ferment Lotion & Bijin Hakumai Ferment Milk /recenzja/ (swoją drogą Magda - Kociamber w podróży na Instagramie pokazywała nową wersję, zajrzyjcie! Ratzilla z kolei pisała o Kuramoto Bijin Yuzu Cleanse Gel). No dobrze, odbiegłam nieco od tematu. Zatem zacznę jeszcze raz :D
Dla fanek azjatyckiej pielęgnacji nie będzie to nic nowego, lecz chcę poświęcić im nieco więcej uwagi ponieważ lubię je łączyć z mgiełkami, tonikami dla utrwalenia/wzmocnienia działania nawilżającego, kojącego, wyciszającego. Ponadto mgiełka Allies of Skin jest wzbogacona o samo dobro jeżeli chodzi o składniki aktywne, a lubiana przeze mnie esencja SK-II Facial Treatment Essence zawiera składnik/kompleks nazwany Pitera (Galactomyces Ferment Filtrate), w skrócie to rodzaj drożdży które uczestniczą w procesie fermentacji ryżu podczas produkcji sake) i choć kupuję ją od czasu do czasu (bo odpowiada mi jej formuła), to pod wieloma względami zwycięża zestaw Kuramoto Bijin Hakumai Ferment Lotion & Bijin Hakumai Ferment Milk /recenzja/ (swoją drogą Magda - Kociamber w podróży na Instagramie pokazywała nową wersję, zajrzyjcie! Ratzilla z kolei pisała o Kuramoto Bijin Yuzu Cleanse Gel). No dobrze, odbiegłam nieco od tematu. Zatem zacznę jeszcze raz :D
Cechy charakterystyczne. Esencja to jakby rozwodnione serum, lekkie i delikatne, które szybko się wchłania. W zależności od rodzaju cery/pory roku oraz preferencji może znaleźć zastosowanie, gdy szukamy czegoś, co zapewni dużą dawkę nawilżenia. Taki przysłowiowy haust wody :D Główną zaletą, a może najważniejszą jest jej lekkość i możliwość nakładania warstwami bez efektu obciążenia.
Aplikacja. Głównie wklepywanie, delikatnie oklepywanie. Od czasu do czasu sięgam po atomizer (zapewnia wygodę) i potem przechodzę do wklepywania. Nic skomplikowanego. Do nakładania esencji nie stosujemy płatków, ponieważ mija się to z celem z dwóch powodów: jest to nieekonomiczne, dwa, dochodzi do pocierania skóry a kluczem do sukcesu jest wklepywanie produktu ( z uwagi na składniki aktywne, które ulegają lepszej absorpcji, a płatek je zwyczajnie ściera).
Ekonomiczną opcją pośród esencji to na pewno będzie dwufazowa Taka Tonka z o!Figa z kolei Resibo Energetyzująca esencja odmładzająca, to bardziej lekkie serum (za wcześnie bym też pisała o niej coś więcej, lecz jak na razie mam bardzo mieszane odczucia). Na drogeryjnej półce pojawiły się dwie esencje Miya, jednak po zużyciu połowy każdej z nich nie mam o nich najlepszego zdania... (planuję krótki wpis na ich temat). Duży wybór mamy pośród kosmetyków koreańskich i japońskich, także śmiało można wybierać i przebierać aż się trafi na ulubieńca. Sama postawiłam na klasykę, czyli SK-II, Kuramoto, Allies of Skin czy Aurelię. Przypomnę o istnieniu Estee Lauder Micro Essence Skin Activating Treatment Lotion /recenzja/ Zamierzam też wrócić do esencji Dottore City Essence, bo niewątpliwie to perełka na polskim rynku. Sięgnęłam po nią w trochę mało udanym czasie dla siebie, ponieważ rozpoczęłam wtedy swoją przygodę z retinolem i w ogóle ;) szczegóły znajdziecie TUTAJ
Na zakończenie wspomnę jeszcze o bardzo wielofunkcyjnym produkcie jakim jest Cellumination Mask - In Lotion /recenzja/ której używam w wielu różnych konfiguracjach i za każdym razem przynosi świetne efekty. Sprawdza się w roli esencji, serum oraz stosowana samodzielnie w okresie lata zamiast kremu na noc. Jest to dość droga przyjemność, lecz właściwości i efekty sprawiają, że kupuję. I tyle :D
Jak to wygląda w Waszym przypadku, lubicie sięgać po toniki czy też uważacie go za zbędny element bądź macie własnych faworytów (jeżeli tak, dajcie znać w komentarzu :)). Lubicie rozbudowaną pielęgnację, w której jest miejsce na esencje, czy też raczej unikacie?
Dziękuję za poświęcony czas, uwagę oraz komentarze.
Czytam , pochłaniam, wchłaniam, zapisuje, uwielbiam🙂
OdpowiedzUsuń