Mam słabość do mięty w kosmetykach i od dawna poszukuję najlepszych propozycji. Nie interesują mnie przypadkowe, „miętopodobne” aromaty zdominowane przez mentol. W tym roku, wyjątkowo już wiosną, zapragnęłam także perfum z nutą mięty w roli głównej. Najlepiej, by była to mięta ogrodowa, skomponowana z kilku odmian – mocna, aromatyczna, wyrazista.
Szukam zapachów o dobrej trwałości i projekcji, które nie będą typową „masówką”, a jednocześnie nie zrujnują portfela. Oczywiście zostawiłam też uchyloną furtkę dla kompozycji z efektem WOW – takiej, która oczaruje nie tylko mój nos.
Przygotowałam listę wzbogaconą o kilka nowości i ruszyłam na testy. W międzyczasie postanowiłam zapoznać się z propozycjami, które podsunęliście mi w wiadomościach.
Przy okazji tego wpisu pomyślałam, że rozszerzę temat o moich ulubieńców z innych kategorii – wciąż jednak z miętą w roli głównej. Być może dzięki temu podzielicie się swoimi typami i razem stworzymy pełniejszy przewodnik. Zapraszam!
🌀 Etat Libre d'Orange – You or Someone Like You EDPTo zapach zbudowany wokół mięty – radosnej, orzeźwiającej i musującej. Idealny na gorące, letnie dni. Ma w sobie coś z klimatu perfum inspirowanych zieloną herbatą. Nie jest to może wybitna kompozycja na tle innych miętowych propozycji, ale rozumiem jej popularność i to, dlaczego tak często jest polecana.
Trwałość i projekcja są, moim zdaniem, na wysokim poziomie, choć w upały potrafią być dla mnie męczące – wtedy wolę po nie nie sięgać. Dużo przyjemniej nosi mi się je w chłodniejsze dni, kiedy poszczególne nuty odkrywam na nowo. Czy kupię ponownie? Raczej nie, szczególnie że na rynku jest wiele innych ciekawych opcji.
🌿 Heeley – Menthe Fraîche EDPPrzepiękna, świeża mięta o niezwykłej przestrzenności. Ma w sobie chłód, który w upalne dni daje poczucie lekkości i sprawia, że zapach układa się na skórze wyjątkowo harmonijnie. W tle czuję nutę zielonej herbaty nadającą lekkiej cierpkości. Frezja, choć obecna w składzie, pozostaje dla mnie niewyczuwalna. Pod koniec pojawia się delikatna, subtelna słodycz.
Jak na EDP, liczyłam na nieco lepszą trwałość, ale wybaczam to bez wahania – bo sięgam po ten zapach z ogromną przyjemnością. Otulenie się nim to jak zanurzenie dużego pęku świeżo zerwanej mięty w lodowatej wodzie. Idealny wybór na upalne lato.
To jedne z najbardziej rozpoznawalnych perfum, jakie przychodzą na myśl, gdy mowa o miętowych kompozycjach. Przygotowując kolejne propozycje, pominęłam klasyki w stylu Guerlain Herba Fresca, Lush Dirty czy Diptyque Eau de Minthe. Skupiłam się natomiast na mniej oczywistych, ale wartych uwagi zapachach:
✨ Meo Fusciuni – 2# Nota di Viaggio EDPSpodziewałam się większej dawki aromatycznej mięty – zwłaszcza tej soczystej, przestrzennej nuty, którą dostajemy w otwarciu. Jest przepyszna… ale niestety znika zbyt szybko. Potem do głosu dochodzi słodycz tytoniu, która w tej odsłonie wyjątkowo mi się podoba.
To zapach prosty, bliskoskórny, o trwałości porównywalnej do Menthe Fraîche – na mojej skórze około 3–4 godziny. Ma to swoje plusy i minusy 😉 Planuję kolejne testy jesienią, bo mam wrażenie, że w chłodniejsze dni układa się znacznie lepiej. Szkoda tylko, że nie jest dostępna wersja podróżna – chętnie sięgnęłabym po 10 ml, by poznać go w pełni.
✨ Imaginary Authors – Saint Julep EDP
Słodko, miętowo i subtelnie. W dalszej części na mojej skórze pojawia się cytrusowa nuta przypominająca domowy lemon drizzle cake. Tylko… czy ja tego teraz szukam? Raczej nie 😉
✨ Blndrgrphy – Patchouli Mojito Extrait de Parfum
Początek to intensywna porcja mięty podbita eukaliptusem – mocno mentolowa, ale szybko łagodniejąca i przechodząca w drzewne wykończenie. Może przypaść do gustu wielu osobom. Niestety, rozczarowuje trwałość – spodziewałam się więcej, biorąc pod uwagę, że to ekstrakt perfum.
✨ Xerjoff – Torino21 EDPPo recenzjach obiecywałam sobie naprawdę wiele i choć znam ten zapach już całkiem dobrze, wciąż nie powiedziałam ostatniego słowa. Otwarcie to mocne uderzenie realistycznej mięty, nieco przypominającej Etat Libre d'Orange You or Someone Like You EDP. Niestety, szybko ustępuje miejsca cytrynie w otoczeniu ziół (rozmaryn, lawenda), a w tle pojawia się wyraźny akord liści czarnej porzeczki.
Trwałość i projekcję oceniam na 3/5 – jak na EDP mogłoby być lepiej. Mięta w wydaniu Torino21 jest ostra, kolońska, czego zazwyczaj unikam, ale tutaj wyjątkowo mi się podoba. Planuję kolejne testy jesienią.
Polecenia od Was otwiera:
🌿 Mantes-la-Jolie – Astier de VillatteKompozycja pełna zielonej świeżości i wibrujących ziół. Pierwsze wrażenie? Dominująca mięta w towarzystwie bazylii, bergamotki i cytryny — wszystko oddane z niezwykłym realizmem. 🌿🍋
To idealna propozycja na upalne lato: energetyzująca, odświeżająca i poprawiająca nastrój. Mięta gra tu pierwsze skrzypce — intensywna, a jednocześnie doskonale zgrana z resztą akordów. Nie spodziewałam się, że trafię na perfumy tak realistyczne, które będą jednocześnie czystą przyjemnością użytkowania i swoistym wehikułem czasu dla wyobraźni. ✨
Zapach poleciła mi jedna z Was i… kupiłam w ciemno, po opisie jako coś pomiędzy Etat Libre d'Orange You or Someone Like You a Heeley Menthe Fraîche. Szaleństwo? Zwłaszcza że od razu zdecydowałam się na flakon 100 ml. Ale nie żałuję!
Mięta jest tu naprawdę miętowa 🍃, a dodatek eukaliptusa wprowadza chłodny, mentolowy twist — z ogromną korzyścią dla całej kompozycji. Otwarcie to czysta przyjemność, choć przyznam, że chciałabym, aby trwało dłużej. Potem zapach delikatnie osiada na skórze, stając się bliższy i bardziej stonowany.
🌿 Sisley L’Eau Rêvée d’Hubert EDTCudowna kompozycja… jednak zaskakująco słaba trwałość. Nie mogę nazwać jej nawet bliskoskórną, bo po krótkim czasie nie zostaje po niej żaden ślad. Ogromne rozczarowanie — tym większe, że to naprawdę intrygujący zapach. Mam wrażenie, że niektóre mgiełki do ciała utrzymują się dłużej.
To połączenie mięty pieprzowej, która układa się na geranium otulonym paczulą. Fenomenalne zestawienie! Jest w nim cytrusowa przestrzenność i jednocześnie pazur, o którym trudno zapomnieć.
Otwarcie jest mocno miętowe, podszyte ziemistą nutą, po czym pojawia się intensywnie aromatyczna cytryna z geranium. Ten akord przypomina mi cytrusową goryczkę w klimacie yuzu. Można się w nim zanurzyć, szczególnie w upalne dni. Niestety, ta przyjemność jest ulotna — chciałoby się, żeby trwała bez końca. 😉
🌿 Diptyque L’Ombre Dans L’Eau EDPWersja EDT zupełnie mnie nie przekonała, więc odłożyłam jej testy. Kiedy jednak polecono mi wariant EDP, pomyślałam: „Czemu nie?”. I tak odkryłam fantastyczną kompozycję oscylującą wokół liści i kwiatów czarnej porzeczki.
Uwielbiam ten aromat — zawsze, gdy mam okazję, zanurzam nos w naturalnym zapachu świeżo zerwanych liści porzeczki. Diptyque oddało tę woń z zadziwiającym realizmem. Za każdym razem czuję się, jakbym znów była w rodzinnym ogrodzie, pośród krzaków, rozgniatając liście i kwiaty w dłoniach.
Z czasem L’Ombre Dans L’Eau EDP łagodnieje; w tle pojawiają się cytrusy, ale czarna porzeczka pozostaje w roli lidera. Rewelacja!
Czy jednak chciałabym nosić ten zapach na co dzień? Raczej nie. Dla wąchania i zachwycania się — jak najbardziej. Cieszę się, że poświęciłam mu uwagę, lecz zakupu dużego flakonu nie planuję. Jeśli już, rozważę wersję podróżną — w pełni zaspokoi moją potrzebę ekscytacji wokół czarnej porzeczki.
🌿 Diptyque L’Eau des Hespérides EDTPrzyznam, że wcześniej nie poświęcałam temu zapachowi wiele uwagi. Jednak skoro mieści się w kategorii, której poszukuję, a w nutach znalazła się gorzka pomarańcza, pomyślałam, że może być ciekawie. I nie pomyliłam się!
Od pierwszego testu gorzka pomarańcza gra tu pierwsze skrzypce, w duecie z mandarynką, pomarańczą i cytryną. Ten akord od razu przywołał mi na myśl Jo Malone Orange Bitters, ale wersja od Diptyque jest znacznie ciekawsza i idealnie sprawdza się w chłodniejsze dni — powiedzmy przy temperaturze około 20°C lub niższej.
W upały mój nos odbiera go zupełnie inaczej: staje się mocno mydlany, traci świeżość i aromatyczny pazur. Jakbym miała do czynienia z dwoma różnymi zapachami. Mięty w nim nie czuję ani grama, ale mimo to jest to niebanalna kompozycja. W mojej kolekcji widziałabym ją w formie podróżnej perfumetki 10 ml — to byłaby opcja idealna.
Miętowych akordów lubię szukać nie tylko w perfumach, ale także w kosmetykach do pielęgnacji. Dlatego postanowiłam podzielić się swoimi ulubieńcami z tych kategorii.
Lista jest krótka — musi to być przede wszystkim prawdziwa mięta, a takich produktów wcale nie ma tak wiele. Na przestrzeni ostatnich lat trafiałam na fantastyczne propozycje, ale niestety ich produkcja i sprzedaż zostały zakończone. Zdarzały się też reformulacje, które — delikatnie mówiąc — okazywały się dla mnie nietrafione.
Od jakiegoś czasu regularnie wracam do Neom Super Shower Power Body Cleanser. Poza miętą kędzierzawą znajdziemy tu rozmaryn oraz eukaliptus. Razem tworzą tak bajecznie aromatyczną kompozycję, że… nie chce się wychodzić spod prysznica!Wieloletnim faworytem pozostaje żel Nirvana od Antipodes, który mimo wielu lat na rynku — na całe szczęście — wciąż jest taki sam! To 500 ml aromaterapii zamkniętej w butelce. Kompozycja zapachowa łączy dziką czarną porzeczkę, miętę i kardamon. Mogłabym mieć perfumy o takim aromacie. Jest tu odrobina słodyczy, odrobina aromatyczności, ale żadna nuta nie przytłacza. Zero syntetyczności, a korzystanie z tego żelu sprawia, że chce się zatrzymać tę chwilę jak najdłużej. Zapach wypełnia całą łazienkę i pozostawia na skórze subtelną woń. Nie przesusza, nie powoduje uczucia ściągnięcia, a często używam go również do mycia rąk.Tegoroczną nowością w mojej łazience jest żel pod prysznic Kneipp Goodbye Stress. To połączenie olejku eterycznego z rozmarynu z ekstraktem z mięty wodnej. Zapach jest subtelny, ale wciąż relaksujący, więc sięgam po niego z przyjemnością. Nie wiem jednak, czy będę do niego wracać — zdecydowanie wolę wyrazistsze aromaty, a tych w ofercie Kneipp nie brakuje. Mimo to zakupu absolutnie nie żałuję.Na koniec zostawiłam błyszczyk do ust Victoria's Secret Minty Shine On Refreshing Lip Gloss, który przez długi czas był moim numerem jeden pod każdym względem — od formuły i konsystencji, po zachowanie na ustach i właściwości pielęgnacyjne. Zachowałam nawet zdjęcia, na których widać, jak firma z biegiem lat zmieniała nie tylko szatę graficzną, ale i pojemność… Dziś pozostało po nim już tylko wspomnienie, ale chcę je tu zapisać. Ku pamięci. 🙂 A może kiedyś pojawi się godny następca?To błyszczyk transparentny o dość luźnej konsystencji, ale na tyle gęstej, że rozprowadza się z przyjemnością i dobrze przylega do ust. Pozostawia efekt gładkiej tafli, pięknie podkreślając kształt warg. Nie przesusza, znika równomiernie i ma całkiem dobrą trwałość, jak na błyszczyk. Co ważne — gdy już zniknie całkowicie, pozostawia skórę ust miękką i gładką, bez uczucia ściągnięcia, spierzchnięcia czy suchości.Ogromnym atutem jest dla mnie jego zapach i smak — cudownie miętowa słodycz, bez grama sztuczności, nieco przypominająca nadzienie z czekoladek After Eight. Prawdziwa rozkosz dla zmysłów! 🙂 Uwielbiam nuty gourmand w kosmetykach i one ZAWSZE mają u mnie pierwszeństwo. Efekt chłodzenia jest przyjemny, komfortowy i przynosi orzeźwienie w upalne dni. Nie wyczuwam tu klasycznego mentolu, raczej wysłodzoną miętę. W zależności od ilości nałożonego produktu, efekt utrzymuje się dłużej lub krócej.Nieco zbliżone do Victoria's Secret Minty Shine On Refreshing Lip Gloss są błyszczyki C.O. Bigelow, o których pisałam na blogu już wiele lat temu. Mają jednak słabą dostępność, choć dla fanek miętowych błyszczyków nie ma rzeczy niemożliwych. 🙂 Zresztą Victoria's Secret miała kiedyś genialną linię błyszczyków Beauty Rush — szczególnie lubiłam odcień I Want Candy. Pisałam o nim swego czasu i… kusi mnie, by zajrzeć do nowej oferty VS.
To już wszystko, co przygotowałam z mojej strony. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii i wrażeń. Lubicie szukać mięty w kosmetykach? A może to zupełnie nie Wasza kategoria zapachowa? Koniecznie podzielcie się swoimi faworytami!Pozdrawiam serdecznie 💚
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.