Po kilku miesiącach stosowania kosmetyków Skin Science, z przyjemnością podzielę się moimi spostrzeżeniami. Chciałbym wyróżnić te, które mnie zachwyciły, jak i te, które moim zdaniem nie są niezbędne w mojej pielęgnacji. Oczywiście, pamiętajcie, że to tylko moja subiektywna opinia, oparta na własnych potrzebach i kondycji mojej skóry.
Zacznijmy od tych produktów, które stały się moimi ulubieńcami. Na szczycie mojej listy znajduje się serum Stem Cell-Line Astral Glow, które odmieniło kondycję mojej skóry. Kolejnymi hitami okazały się być kremy: Molecules wersja na dzień i na noc oraz VegeBoost Rescue Face Mask Cream oraz Glow Mask Cream Face& Eyes, które zapewniają mi nawilżenie i promienny wygląd bez względu na okoliczności.
Jest to serum emulsyjne zapewniające działanie regenerująco-nawilżające.
Z tym SPFem mam o tyle mieszaną relację, ponieważ nie do końca jestem w stanie nakładać pod niego moją ulubioną pielęgnację, ale też wersja oszczędna nie do końca działa tak, jakbym tego oczekiwała. Natomiast wiem, że nie jest to rodzaj filtra dla mnie w okresie tropikalnych temperatur. Dodatkowo wysoka wilgotność skreśla go z listy użytkowników ;) Za to jesienią i zimą jest opcją, po którą chętnie sięgam. Tylko znów, z wariantem delikatnego makijażu bazującego na korektorze. W przeciwnym razie nie wygląda to u mnie korzystnie. Nie powiem żeby mi to spędzało sen z powiek, ponieważ nie jestem ortodoksyjną filtromaniaczką i lubię cieszyć się makijażem.
Właścicielka Skin Science zapewnia, że z powodzeniem może on zastąpić wszystkie warstwy w pielęgnacji. Byłam tym bardzo zaciekawiona, lecz dla mnie to absolutnie nie jest wariant „all in one”. Ten SPF wymaga pielęgnacji w moim przypadku i dopasowanie idealnej bazy stało się problematyczne.
Mam również zastrzeżenia odnośnie opisu na stronie producenta w zakresie sposobu użycia. Myślę, że warto to doprecyzować.
Szybko i sprawnie łączy się z wodą, nie wymaga używania płatków kosmetycznych.
👍 Stosuję je wyłącznie do demakijażu twarzy i doskonale radzi sobie z wszelkimi kosmetykami, również tymi wodoodpornymi. Przy demakijażu oczu koncentruję się głównie na usuwaniu cieni i kosmetyków do brwi. Zazwyczaj używam tuszu do rzęs, który zmywa się wodą. Jeżeli zdarza mi się sięgać po inny, to wybieram preparat dwufazowy. Mleczko jest wystarczające do demakijażu twarzy. Jestem ciekawa, jak poradzi sobie z filtrami, zwłaszcza latem, gdy będę używać Australian Gold Botanical Sunscreen Tinted Face SPF 50 oraz NIOD Survival 30 - na razie rzadko używam filtrów, ale mam nadzieję, że mleczko sobie z nimi poradzi.
👎 Największą wadą jest opakowanie i rodzaj dozownika. Nakrętka typu "disc top" sprawia problemy. W moim przypadku jest ona bardzo trudna do otwarcia, co widać na nagraniu. W miarę użytkowania opakowanie (średnio twarde tworzywo) wymaga określonego nacisku na butelkę, przez co dozowanie nie jest przewidywalne. Za każdym razem pozostaje pewna ilość produktu w dozowniku, która wylewa się po otwarciu (nagranie dostępne na jednym ze slajdów). Od razu wiedziałam, że muszę zmienić dozownik na pompkę. Na szczęście miałam nową, pasującą pompkę.
🥰 Myślę, że VegeBoost Odżywcze Mleczko Oczyszczające stanowi naprawdę udaną konkurencję dla mleczek z Biologique Recherche, Caudalie oraz Decleor, które zaliczają się do moich ulubionych. Mam również nadzieję, że gdy nadejdzie czas podsumowania VegeBoost moje wrażenia będą równie entuzjastyczne. Na chwilę obecną chwilę kwestię kolejnego zakupu uważam za otwartą.
Najlepszymi elementami w mojej pielęgnacji okazały się kremy, tonik odżywczy oraz serum Astral Glow, które nie tylko spełniły moje oczekiwania, ale również przekroczyły je, dostarczając mojej skórze wszystkiego, czego potrzebuje do codziennej pielęgnacji.
Warto również omówić kilka aspektów związanych z opakowaniami oraz obsługą klienta i realizacją zamówień. Nie sposób pominąć problemów związanych z dopasowaniem produktu do opakowania. Tak jest w przypadku toniku, mleczka oraz ser. Temat fatalnie działających pipet został poruszony przy TEJ okazji. Czy coś się zmieni? Mam nadzieję, że TAK. Kremy i kremy-maski znajdują się w masywnych słoiczkach. Od samego początku podkreślam, że marzą mi się wersje airless. Zdaję sobie sprawę, że zmiany nie pojawiają się natychmiast, dlatego też cierpliwie czekam. Myślę, że opinia zwrotna ze strony klientów, to jeden z bardzo istotnych komunikatów.
Obsługa klienta znacząco uległa poprawie i mam tutaj na myśli nie tylko swoje doświadczenia, choć akurat na nich się skupię. Jest dużo lepiej i pozostaje tylko życzyć, by było doskonale. Komunikacja i jej rodzaj również w dużej mierze decydują o tym, czy klient będzie wracać. Dużą aktywność na Instagramie jest ze strony właścicielki, co też zasługuje na uznanie. Sprawnie odpowiada na wiadomości oraz komentarze.
Realizacja zamówień jest szybka i sprawna. Natomiast w przypadku zamówień z UK, to wciąż inny wariant, który jest nieco skomplikowany. Zdaję sobie sprawę, że Brexit znacząco wpłynął na sprzedaż międzynarodową w wielu firmach. Natomiast z drugiej strony upłynęło już tyle czasu od wejścia w życie nowych formalności, że nie powinno to stanowić przeszkody.
Na zakończenie powtórzę jeszcze raz to, co już kiedyś pisałam na IG. Skin Science życzę staranności w doborze oferty produktowej, by cały czas priorytetem była jakość nie ilość. Udanego marketingu i właściwego doboru ambasadorów.
Jeszcze większej dbałości o obsługę Klienta, komunikację na najwyższym poziomie, rozwoju platformy jaką jest sklep internetowy (zwłaszcza opcje dotyczące wysyłki zagranicznej oraz płatności).
I na koniec, równie ważne, utrzymania się na rynku! 🔥
Moim największym zaskoczeniem w ofercie marki był bardzo mocny, mechaniczny peeling do twarzy. Nie kupię więcej.
OdpowiedzUsuńZa to bardzo mocno tęsknię do kremu z serii Molecules na noc z kurkuminą. Stosowałam go w czasie, gdy naprawdę nie miałam siły na pielęgnację - tylko mycie oraz naprzemiennie serum z retinalem i ten ten krem. Moja tłusta cera była zachwycona.
Resztę moich zakupów cały czas testuję.
Pozdrawiam serdecznie.
Cześć Jolu :) Dziękuję za komentarz i podzielenie się wrażeniami.
UsuńDla mnie kremy Molecules (wersja na dzień oraz ta na noc) oraz kremy-maski Vegeboost okazały się idealnym dopasowaniem. Do tego cenię je właśnie za wielozadaniowe działanie. Zyskały swój stały punkt i nie szukam niczego na ich miejsce.
Swoimi odczuciami odnośnie peelingu potwierdzasz moje przypuszczenia. Mamy zupełnie inne skóry, ale żadna z nich nie chce do niego wracać. To taka formuła w starym stylu i jestem zaskoczona, że ona została wybrana.
Życzę jak najwięcej zadowolenia <3