Recenzje w pigułce cz. IX


W ostatnich miesiącach miałam do czynienia z kilkoma produktami, które zasługują na bliższą prezentację bez potrzeby poświęcania im osobnego wpisu z różnych powodów. Zróżnicowany odbiór przekonał mnie do poniższych recenzji w pigułce. Nie przedłużając, zapraszam do lektury :)


Alteya Certified Organic Lip Balm - Bulgarian Rose, decydując się na zakup tego sztyftu do pielęgnacji ust wiedziałam, że będzie posiadać intensywny aromat bułgarskiej róży. Byłam przygotowana, a jednak bezpośrednie spotkanie zwaliło mnie z nóg! Za każdym razem odnosiłam wrażenie, że nakładam na usta czysty olejek... To było okropne. Na dodatek właściwości pielęgnacyjne (pomimo fajnego składu) pozostawiały wiele do życzenia. U mnie nie sprawdził się :( Drogi (£7.20/5g), aczkolwiek niesamowicie wydajny (na moje nieszczęście), zużywałam do skórek po czym stwierdziłam, że mam dosyć tej skondensowanej róży i poleciał do kosza. Dla odważnych :D


Gehwol med Lipidro Creme Krem silnie nawilżający do suchych i wrażliwych stóp, dostałam go w prezencie od Ani :* - świetny krem do codziennej pielęgnacji stóp! Gdyby nie fakt, że lubię ekonomiczne opakowania (najlepiej 250 ml lub 500ml) a przede wszystkim, poznałam ofertę Podopharm, kupowałabym ten krem regularnie. Komfortowa konsystencja, dobrze się wchłania pozostawiając stopy delikatnie natłuszczone (dla mnie to nie problem, bo i tak zawsze zakładam skarpetki :P) robił to, co do niego należy. Dobra dostępność oraz relacja cena/działanie/wydajność. Pojemność 75 ml/cena ok. 26 zł (można kupić go w poj. 500 ml z tym, że opakowanie kosztuje ok. 140 zł a Krem do stóp z lipidami Podopharmu 40 zł - także wiecie, Podopharm wygrywa bez dwóch zdań pod wieloma względami :D)


Less Is More Elderflower Salt Spray, zaliczyłam kilka spotkań z produktami tejże marki i każde kolejne coraz bardziej pogrążało jej ofertę w moich oczach. Rozumiem, że są zadowolone użytkowniczki i cieszę się z ich radości. Niestety ja do tego grona nie mogę należeć. Elderflower Salt Spray miał zapewnić easy beach-look / styling-finish / soft hold. Nic z tego. Mam już swoją ukochaną mgiełkę Alterny Bamboo Beach Summer Ocean Waves Texture Spray /recenzja/ do której wracam regularnie, co więcej poprzeczkę postawiła wysoko. Spray Less Is More okropnie skleja włosy (nie sposób ich rozczesać i do tego cieżko się zmywa), zapach? ciężko mówić o zapachu, ponieważ zalatuje zielskiem, którego mój nos nie był  w stanie znieść. Ponadto pozostawia matowe wykończenie, które na moich włosach wyglądało wyjątkowo niekorzystnie. Do tego stopnia, że po zastosowaniu przypominały na zaniedbane przez lata! Masakra!


Jewel Pinky ASTAUV SPF50+PA++++ Dwa Koty :* obdarowała mnie tym japońskim filtrem sprawiając jednocześnie niesamowitą radość! Co prawda obawiałam się, czy tego typu produkt będzie dla mnie dobry (mam cerę mieszaną, a filtr jest naprawdę gęsty i treściwy), ale pierwsze użycie szybko rozwiało wszelkie wątpliwości. Kilka słów na jego temat znajdziecie na blogu Ani /link/ Natomiast z mojej perspektywy mogę napisać, że bogata konsystencja (używałam już nowej wersji, która została nieco zmieniona) całkiem dobrze przyjęła moja skóra. Do noszenia solo np. plażowanie itd. nie do końca okazał się dla mnie łaskawy (niesamowicie bieli i pozostawia skórę mocno rozjaśnioną) bo mega błysk pominę i jestem w stanie przeżyć. Za to jako baza pod makijaż stał się prawdziwym HITEM i nie musiałam używać zbyt wiele, korektor w połączeniu z sypkim pudrem był optymalny. Już dawno, w zasadzie nie pamiętam kiedy, makijaż nałożony na krem z filtrem był TAK komfortowy. Żadna apteczna marka nie podarowała mi tego luksusu. Co więcej, po każdorazowym zmyciu skóra ukojona, o jednolitym kolorycie. Żadnych przykrych niespodzianek. Ochrona także zachowana i nie mogę mu nic zarzucić. Moje opakowanie miało pojemność 30g. Jeżeli kiedykolwiek będę miała okazję do niego wrócić, zrobię to bez wahania. Filtr nie zawiera alkoholu.


Balance Me Rose Otto Body Balm, opakowanie tego masła dostałam od Marti :*, która pamięta o moim zafiksowaniu na punkcie różanych aromatów. Jest on faktycznie bardzo udany w tym produkcie. Natomiast sam kosmetyk jest koszmarny w użyciu. Patrząc na już na skład domyślałam się, że będzie bardzo tłusty, zawiesisty i wydajny. I takim się okazał. Nie lubię takich konsystencji. Dodatkowo bardzo długo się wchłaniał i też nie do końca, a suchym bądź przesuszonym partiom ciała wale nie przynosił ukojenia. Jak dla mnie, to 150 ml nieporozumienia :/ Kosztuje ok. £25.00 - jestem na NIE.


Ava Laboratorium Beauty Home Care Maska Enzymatyczna, o tej masce naczytałam się wiele dobrego (Leśne Runo, wciąż pamiętam Twoją recenzję :D), a że lubię produkty działające na tej zasadzie, ochoczo wrzuciłam do koszyka podczas zakupów w Hebe. Pojemność 100 ml w cenie ok. 30 zł. Biała, jednolita pasta nie zawierająca żadnych drobinek gładko rozprowadza się na skórze i zasycha na mur-beton :D (nie lubię takiego zasychania, choć ratowałam się wodą termalną, to i tak było dla mnie za mocne) i ma jedną podstawową wadę, producent postanowił, że umili stosowanie skoncentrowanym dodatkiem zapachowym. Bez sensu... Wobec działania nie mam zarzutów, sprawdza się. Dla mojej skóry okazała się za mocna (pojawiło się zaczerwienienie, mrowienie i tuż po zmyciu skóra była podrażniona), na tyle, że zużyłam ją głównie na strefę T męcząc się z zapachem i zastyganiem. Opakowanie średnio przyjazne - tuba wykonana ze sztucznego tworzywa posiada mały otwór i kiedy maska zasycha trzeba za każdym razem go oczyszczać. W miarę zużywania coraz trudniej wyciska się produkt, a po jego przecięciu (nadal jest jej bardzo dużo) lepiej zużyć maskę w miarę szybko. W przeciwnym razie zaschnie :/  Regularne zabiegi z jej udziałem przynosiły korzyści - rozjaśnienie, wyrównanie kolorytu. Nie dopatrzyłam się spłycenia zmarszczek, a czy wpłynęła na elastyczność skóry? Nie wiem, do tego odpowiada inna część pielęgnacji ;) Kibicuję polskim markom, lecz ten produkt nie zachęcił mnie do ponownego zakupu i nie przebił ulubieńców.

Dziękuję za uwagę :)


Pozdrawiam serdecznie :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...