Hexxpress, podsumowanie sierpnia


Sierpień dłużył mi się niesamowicie, w zasadzie nie wiem dlaczego. Z przyjemnością zmieniłam kartę w kalendarzu na kolejny miesiąc upajając się zapachem nadchodzącej jesieni. Do tego przez ostatnie trzy tygodnie w rejonie, gdzie mieszkam zapanowały prawdziwe tropiki. Przy takich temperaturach nie trudno o burzę, dlatego też jednej nocy przyniosła ona ogrom niechcianych emocji. Zdecydowanie wolę oglądać to zjawisko atmosferyczne na zdjęciach lub filmach niż na żywo. Pozostał we mnie ogromny uraz i strach po przeżyciu trąby powietrznej w Polsce, kiedy staliśmy się z Rodzicami więźniami własnego domu przez kilka dni. Nie muszę mówić, że brak możliwości otworzenia okna (to były wyjątkowo gorące i duszne dni), odciętego prądu i ściany wody pośród zasnutego nieba ciemnymi chmurami nie był niczym przyjemnym. Dlatego zwyczajnie zaczęłam bać się burzy. Teraz co prawda temperatury zelżały i jest dużo przyjemniej. Dlatego liczę na wrześniowe suche dni :-)

Nie miałam za bardzo natchnienia do czytania, a to za sprawą rozpoczętej książki pt. "Browar". Z jednej strony chciałam sobie odpuścić ten tytuł, ale byłam też ciekawa co odkryję w kolejnych rozdziałach.


"Browar" Tomek P. Chenczke

Nie by to mój świadomy wybór ;) Dostałam w prezencie i dość długo odkładałam na potem, po czym w którymś momencie stwierdziłam, że dowiem się jaka historia kryje się za tym tytułem.
Thriller prawno-finansowy, bo do takiej kategorii można zaliczyć tę opowieść posiada konstrukcję wielowątkową i nie do końca dobrze mi się czytało przez taki układ. Autor zastosował niezły misz masz, który przez połowę książki bardzo męczy i nuży. Na tyle, że co jakiś czas wracałam do przeczytanych wcześniej fragmentów, by odświeżyć wątek. Dopiero po przeczytaniu ok. 40% książki akcja nabiera nie tylko tempa, ale przede wszystkim kształtu. Poszczególne zdarzenia układają się w dopasowaną całość, choć i tak nadal odczuwa się brak spójności. Na lekturę "Browaru" poświęciłam cały miesiąc, co też mi się rzadko zdarza. Płynnej i przyjemnej lekturze przeszkadzał nie tylko brak spójności, ale też i długie opisy, błędy rzeczowe, tworzenie aury tajemniczości wokół zdarzeń, które można zupełnie inaczej namalować słowami i byłby to dużo lepszy zabieg. Przeskoki pomiędzy wątkami wymuszają "zatrzymanie", czyli przypomnienie kto/co/kiedy itd.

Od strony czytelniczej nie było imponująco, za to nadrobiłam filmowo-serialowe zaległości. W kwestii filmowej trafiłam na kilka prawdziwych perełek :love:

El Clan (2015) makabryczna historia zwłaszcza, że oparta na faktach. Włos się jeży. Film opowiada historię argentyńskiej rodziny Puccio. Guillermo Francella diaboliczną kreacją (jako Arquímedes Puccio) przyprawił mnie o ciarki.

Ostatnia lekcja / La derniere leçon (2015)
Coś niesamowitego, wspaniały film. Pięknie opowiedziana historia bez patosu ale i nadmiernej ckliwości. Życiowo przede wszystkim. Inspiracją  dla filmu była prawdziwa historia. Urzekł mnie ten obraz na wielu poziomach. Nie będę zdradzać szczegółów, napiszę tylko, że bardzo życiowa historia i dotyczy każdego z nas. Wcześniej lub później.

Boomerang (2015)
Kolejna propozycja kina francuskiego i muszę przyznać, że film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Już dawno z taką uwagą i natężeniem nie zostałam pochłonięta przez historię.

Palmy w śniegu / Palmeras en la nieve (2015)
Po przeczytaniu książki wiedziałam, że obejrzę film i była to tylko kwestia czasu. Różnice pomiędzy książką a ekranizacją są duże, one przeszkadzały mi w przeżyciu tej historii jeszcze raz. Niemniej jeżeli ktoś nie czytał książki, a ma ochotę obejrzeć film - zachęcam. Nie jest to pozycja w stylu "musisz zobaczyć", choć jej zaletą jest brak typowo amerykańskiego lukru ;)

Z seriali trafiłam na islandzką produkcję Case oraz amerykański Power. Power przyciągnął mnie postacią w którą wcielił się Joseph Sikora i liczę, że postać Tommego Egana dostanie w trzecim sezonie więcej przestrzeni ;)

Nie sposób też nie wspomnieć świetnego francuskiego serialu kryminalnego Profilage. Nie wiedziałam, że powstanie 6 sezon, dlatego tym chętniej spotkałam się z bohaterami Profilage po raz kolejny.

Sierpień, to także czas kulinarnych wariacji.


Kuchnia węgierska. Zapragnęłam na nowo poczuć jej smak. Mój Tato był mistrzem jeżeli chodzi o dania kuchni węgierskiej i bardzo żałuję, że kiedy był czas ku temu nie chciałam uszczknąć tej wiedzy :/ No cóż, czasu już nie cofnę. Zaczęłam od zupy węgierskiej wg przepisu Mojegotowanie.pl - jest to już kolejny przepis z tego serwisu, a wszystko za sprawą kupionej gazety na lotnisku. Okładka sugestywnie kusiła, przejrzałam na szybko zawartość i stwierdziłam, dlaczego nie ;) Nie żałuję. Zupa węgierska wyszła pyszna i na pewno będę do niej wracać nie jeden raz, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Poza tym to nadal danie jednogarnkowe (prawie :)) a takie doceniam na co dzień, gdy nie mam zbyt wiele czasu na gotowanie bądź natchnienia.


Korzystając z w/w przepisów postanowiłam wypróbować zupę hiszpańską z chorizo i soczewicą. Oryginalny przepis z Moje Gotowanie tak średnio nam posmakował i musiałam podkręcić smak. Nie czuję się przekonana i choć dodatek soczewicy jest fajną koncepcją, to zrobię tę zupę po swojemu ;)


Uwielbiamy ryby, więc ich nie może zabraknąć w naszym menu. Zajadaliśmy się dorszem w cieście naleśnikowym. Do tego duuuża ilość gotowanego groszku cukrowego i niebo w gębie. Pychota :-)
Z racji, że jestem 100% mięsożerna i nie wyobrażam sobie innego wariantu :D nie sposób odmówić kubkom smakowym dusznego żeberka z dodatkiem sosu z warzyw. To, co lubię w sosach do mięsa, to możliwość wykorzystania duszonych warzyw do zagęszczania i podkręcenia smaku. Zdecydowanie preferuję taką formę.
Duszone wieprzowe polędwiczki w sosie miodowo-musztardowym z kaszą gryczaną i surówką z marchewki.
Swojskie jadło na gorące dni - baked beans, ziemniaki z koperkiem, jajko sadzone i jogurt bądź zsiadłe mleko  #fingerlickinggood
Nawet zwykła grillowana pierś z kurczaka na ostro smakuje lepiej z owocami lata :-)
Spaghetti Bolognese i do tego ulubione oliwki. 
Choć jestem mięsożerna nie pogardzę dobrym daniem bez udziału mięsa. Tym razem to makaron typu penne z pesto i świeżymi pomidorami.


 Idealne na każdą okazję Caprese, czyli mozzarelli z pomidorami i bazylią. Bazą stała się moja ukochana rukola, którą mogłabym wcinać na okrągło :D


Pomidory, oliwki, sera feta i zielona cebulka - całość przyprawiona świeżym pieprzem, różową himalajską różową solą, słodką papryką i skropione oliwą z oliwek. To kolejny rodzaj sałatki na szybko, który sprawdza się zawsze. Opcjonalnie można pominąć zieloną cebulkę ;)


Mało piekłam w minionym miesiącu, zresztą przy wysokich temperaturach urzędowanie w kuchni nie należy do moich ulubionych zajęć. Z racji, że kupiłam maszynkę do lodów postanowiłam się na nich skupić. Mój mąż uwielbia wszystko co jest czekoladowe :D Ja mniej, ale postanowiłam sięgnąć po przepis na lody czekoladowe z Moich Wypieków. Lody są fenomenalne! i śmiało napiszę, że to najlepsze lody czekoladowe jakie miałam okazję jeść. Fantastyczny smak prawdziwej czekolady, czego chcieć więcej? :)
Sam przepis jest wymagający, ale warto.


Wypróbowałam także wariantu waniliowy z kawałkami czekolady :-)


Coś, co się zawsze sprawdza na szybko w gorące dni, to galaretka owocowa z dodatkami.

Jeżeli ciacho, to niezawodny sernik na zimno z galaretką. Prosto i szybko :)


Szarlotka z udziałem mąki kokosowej. Jakiś czas temu kupiłam mąkę kokosową, ale średnio mi z nią po drodze ;) Postanowiłam zużyć do ciast, naleśników. A chodziła za mną szarlotka. Z racji, że mój mąż nie przepada za kokosem więc zrobiłam na próbę ciasto na małej tortownicy i... Dziwne to. Nie bardzo leży mi smakowo połączenie kokosa z jabłkiem, aczkolwiek im dłużej od upieczenia, tym było lepsze. Eksperyment powtórzę, ale z jakimś kremowym nadzieniem. Raczej nie planuję kolejnych zakupów mąki kokosowej, wolę po prostu tradycyjne ciasta. Przepis, z którego skorzystałam pochodzi z bloga /Zdrowo zakręcona/


Prawdziwą rozpustą dla podniebienia stało się zwyczajne ciasto ucierane z owocami i kruszonką. Kupiłam dużą ilość jeżyn oraz czerwonych porzeczek i od razu było wiadomo, co upiekę. Po raz kolejny przekonałam się, że proste smaki sprawdzają się zawsze i wszędzie :D


Folkestone. Jakoś nigdy nie było okazji, by tam się wybrać a nie jest zbyt daleko. W zasadzie porównywalna odległość do innych lubianych przez Nas zakątków. W każdym razie postanowiliśmy to zmienić, ponieważ miasto oczarowało Nas oboje w równym stopniu. Poniżej kilka zdjęć robionych na szybko telefonem. Planuję wrócić tam z aparatem.


Kosmetycznie, tego wątku nie będę rozwijać za bardzo ponieważ szykuję wpis z nowościami. Przez ostatnie 8 tygodni uzbierało się małe co nieco. Zdradzę tylko tyle, że moim hitem stał się podkład w poduszce z YSL - kupiłam właściwy odcień B40 i jest MOC, nowa odsłona pryzm Givenchy (świetny produkt i nie żałuję drugiej szansy wobec marki) i kremowe cienie Nabla Cosmetics - będzie to kosmetyczny HIT tego roku. TAKICH cieni w kremie jeszcze nie miałam, trzymają się nienagannie bez bazy od rana do wieczora, a przy moich mocno przetłuszczających się powiekach jest to nie lada wyczyn. Dodam, że lepiej je nakładać i rozcierać pędzelkiem z włosia syntetycznego niż palcem. Jest tylko jeden minus.... ŻADNE zdjęcie nie oddaje ich piękna, są totalnie niefotogeniczne i tylko na tym ubolewam, ponieważ aparat pochłania 3/4 efektu. Na żywo, czysta magia :-)


Z racji, że wiele produktów czeka na swoje pięć minut na blogu i ja też chciałabym napisać o tym i o tamtym :D zaczęłam opracowywać pewien schemat. Udało mi się go zrealizować w sierpniu zamieszczając wpisy od poniedziałku do czwartku włącznie. Zobaczymy jak to wyjdzie w dalszej perspektywie. Niemniej blogowy sierpień w pigułce wygląda tak :)


Zdjęciem miesiąca będzie jedna z faz księżyca, hipnotyzujący jak zawsze :-))




#HelloSeptember  i Houbigant Iris des Champs, niesamowity irys który szybko zdobył topowe miejsce w moim zbiorze. Fantastyczne perfumy!


Na koniec zapraszam do konkursu z Liqpharm, w którym do zgarnięcia są trzy sera. Dwa z 15% witaminy C oraz jedno z kwasem glikolowym /KLIK/


Pozdrawiam :-)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...