Kosmetyczny zachwyt! Brooklyn Groove Krem Skóra Sucha, Wrażliwa, Naczynkowa, Ceramidy, Daktylowiec, Eskulina, Rumianek


Przypadek sprawił, że zainteresowałam się Brooklyn Groove. Jest to mała polska manufaktura, której oferta bazuje na kosmetykach naturalnych. Normalnie machnęłabym ręką i darowała sobie poznanie tego kremu, zwłaszcza po opisie widniejącym na oficjalnej stronie sklepu „Sklep, w którym sprzedawałam produkty, wolne od syntetyków i chemii, założyłam na Brooklinie, gdzie mieszkałam przez 18 lat mojego pobytu w Nowym Jorku.” - to już moje małe skrzywienie, ponieważ kilka fraz z zawartego tam opisu rozmija mi się z moim postrzeganiem chemii, surowców i wielu innych aspektów. Wczytując się w opis w/w kremu również wywracam oczami „Jest przeznaczony do skór suchych, odwodnionych, alergicznych, gdzie pękające, kruche naczynka zwiększają zaczerwienienie.” - zmiany naczyniowe to obszerny temat, ale zastosowano tutaj mocne uproszczenie, które jednak może budować nieco wyidealizowany obraz pielęgnacji. Jeżeli kogoś temat interesuje, chce wiedzieć więcej, ale przede wszystkim szuka rzetelnych źródeł i jednocześnie bardzo przystępnego języka, to odsyłam do live’ów Ewy Kilian-Pięty. Ewa wielokrotnie w swoich materiałach tłumaczy w prosty sposób zawiłości funkcjonowania i budowy skóry.

Moją uwagę przyciągnął skład, a w zasadzie tak naprawdę wykorzystane surowce oraz ich połączenia. A tutaj dzieje się bardzo dużo, na tyle, że zdecydowanie to wyróżnia firmę na tle innych naturalsów. Kolejnym atutem jest także brak kompozycji zapachowej, ALE uwaga! Mamy tutaj interesujące połączenie składników, które fundują NAPRAWDĘ specyficzną woń. Jak się okazało, nie dla każdego jest ona do przejścia. W taki oto sposób nabyłam mój egzemplarz z tzw. drugiej ręki (pozdrawiam koleżankę! :) i przy tej okazji kilka innych osób zapoznałam z jego walorami. Wrażenia były mocno (z)mieszane. Od zachwytu po odstręczenie. Co nos, to inne odczucia.

Dla mnie na pewno okazał się osobliwy, ale też znając skład przewidywałam JAK może pachnieć. Nie pomyliłam się. W dużej mierze czuję tutaj woń oleju z ogórecznika, którego samodzielnie nie jestem w stanie używać. Kojarzy mi się wyłącznie z zapachem psującego się mięsa. Taki urok poszczególnych surowców, dlatego dokładając do tego rumianek tworzy się mieszanka wybuchowa. Wg firmy krem charakteryzuje wonność rumianku i jak najbardziej ją czuję, ale ogórecznik dominuje. W ogólnym rozrachunku jest dla mnie akceptowalny i pewnie gdyby nie jego formuła oraz właściwości, to odpuściłabym dalsze próby.

Coraz więcej kremów naturalnych ma naprawdę udane konsystencje, ale tym razem poczułam zachwyt. W niczym nie przypomina półki eko. Idealnie opracowana receptura, która oferuje krem o przemyślanej gęstości, lepkości w połączeniu z kosmetyczną elegancją. Podczas aplikacji gładko sunie po skórze, nic się smuży, nie rozmazuje i nie bieli. Nie jest ani przesadnie lepki bądź tłusty. Pozostawia skórę komfortowo zmiękczoną z uczuciem nawilżenia oraz natłuszczenia. Przywraca promienny i naturalny wygląd. Producent wspomina o matowym wykończeniu, ale chyba mamy inne definicje w tym zakresie. W moim przypadku wygląda to jak zdrowo prawidłowo funkcjonująca skóra.

Nie obciąża skóry i nie przyspiesza produkcji sebum. Poza walorami pielęgnacyjnymi staje się idealną bazą pod makijaż. W trakcie dnia nie tworzy się tłusta powłoka, nie pojawia się efekt odwodnienia lub podrażnienia. To naprawdę robi wrażenie i ono cały czas trwa. Za każdym razem, gdy po niego sięgam wywołuje zadowolenie. Dawno nie miałam do czynienia z takim rodzajem kremu naturalnego, który sam w sobie oczarowuje przy każdej aplikacji. Zazwyczaj musiałam z czymś łączyć, by zapewniał optymalne działanie. W tym przypadku nie ma takiej konieczności. Z kolei pozostała część pielęgnacji idealnie z nim współpracuje i nie ma żadnych specjalnych wymagań.

Niebiesko-zielony odcień produktu wynika z wykorzystanych surowców i wg mnie nie wpływa na koloryt skóry. Pigment nie jest zbyt mocny, ale być może faktycznie bardzo mocne zaczerwieniania czy też nasilony rumień jest w stanie optycznie zmniejszyć. Nie mam takich doświadczeń więc trudno mi jednoznacznie zaobserwować taki wpływ.

Ten wpis pewnie by nie powstał, ponieważ konsystencja to jedno, ale wciąż kluczowe jest działanie. W mojej ocenie to fantastyczny krem o właściwościach regeneracyjnych, odżywczych oraz nawilżających. Świetny wariant dla każdego, kto stawia na prawidłowo funkcjonującą barierę naskórkową. Dodatkowo właściwości kojące, wyciszające również robią wrażenie. Uspokaja reaktywność skóry, co przekłada się również na ujednolicony koloryt, przyspieszoną regenerację. Jest co chwalić, podkreślać i zachęcać do poznania. Oczywiście to nadal tylko krem i nie stanie się lekiem „na naczynka”, bo wciąż, będzie jednym z ogniw, ale jakże ważnym. Dlatego warto dobierać je starannie i w przemyślany sposób.

Opakowanie stanowi dla mnie wadę, zwłaszcza dozownik. Jeszcze zanim zużyłam połowę pojemności pompka przestała prawidłowo zaciągać produkt wymuszając przekładanie kremu do pojemnika. Rodzaj/budowa pompki też jest mało komfortowa. Bardzo nie lubię tego modelu, a miałam już okazję korzystać z nich w innych firmach. Rozumiem jednak, że rynek gotowych opakowań w pewnym stopniu ogranicza. Wolałabym opakowanie airless z wielu względów.

Pojemność 50 ml w cenie 129zł, dostępność strona firmowa i co tam jeszcze wyszukiwarka podpowie ;)

Z mojej strony to na pewno nie jest ostatnie słowo, ponieważ planuję kupić kilka innych produktów a może nawet wrócić do tego kremu. Rzekłabym na pewno, lecz poznałam w tym samym czasie kosmetyki Skin Science i cóż, przepadłam :D Nie sposób też nie wspomnieć kremu nawilżającego FRESH-Y z kurkumą i palmą sabałową Back To Comfort.

W mojej pielęgnacji widzę miejsce dla różnych opcji i czas pokaże w jakim kierunku ta przygoda mnie poprowadzi.

Pozdrawiam serdecznie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...