Demo: Martiderm - Proteos Screen SPF 50+ Fluid Tinted Cream All Skin Types

Barwione filtry to moja słabość z wielu powodów, natomiast za sprawą genialnego Avene B-Protect SPF50+ /recenzja/ który pojawił się dwa lata temu znalazłam niemal idealną opcję dla siebie. Niestety firma postanowiła go wycofać....Jest to informacja potwierdzona przez szkoleniowca Avene. Dlatego też postanowiłam sprawdzić/porównać inne możliwości i dzisiaj skupię się na Martiderm - Proteos Screen SPF 50+ Fluid Tinted Cream. Jest on bardzo popularny w wersji klasycznej, bez koloru i o nim będę także pisać, i do zakupu przekonała mnie świetna prezentacja i omówienie wariantu klasycznego przez Basię na jej profilu na Instagramie. W wyróżnionych znajduje się sekcja "Filtry" i tam jest Martiderm pokazany w pełnej krasie :) Mamy z Basią zupełnie inne skóry, lecz w wielu przypadkach łączą nas preferencje i oczekiwania względem produktu. Dlatego też Proteos Screen SPF 50+ miałam na liście zakupów i wersja barwiona nie dawała mi spokoju. Głównie dlatego, że nie trafiłam na pełne omówienie tego filtra wraz z prezentacją koloru. Zazwyczaj czytałam/słyszałam, że zbyt ciemny, że nie da się go nałożyć w stosownej ilości itd. Wiedziałam, że jeżeli sama go nie sprawdzę, to wciąż będę się zastanawiać.

Mam jasną karnację, ale nie należę do typowo bladolicych. Za to w przeciągu 1,5 roku zauważyłam duże rozjaśnienie skóry. Wynika to z wielu powodów min. porzuciłam całkowicie zabawę z samoopalaczami (głównie tonikami/mgiełkami) i regularne stosowanie filtrów, retinoidów, kwasów PHA oraz witaminy C przyczyniło się do tego efektu. Najbardziej widać, gdy twarz, szyja i dekolt tworzą spójną całość :) Nie dążyłam do tego celowo, jednak w wyniku określonych działań na poziomie pielęgnacji stało się to coraz bardziej widoczne i wpłynęło także na wybór/dopasowanie kolorówki.


Martiderm - Proteos Screen SPF 50+ Fluid Tinted Cream All Skin Types wg producenta jest przeznaczony dla wszystkich typów skóry, ale od razu zaznaczę że nie wykorzystuję w pełni jego walorów matujących. Pod ten rodzaj filtra (barwiony i klasyczny) zdecydowanie używam bogatego kremu, który zapewnia mi brak ew. przesuszenia i podrażnienia (a to mogłoby się pojawić w moim wypadku). Są też pewne różnice pomiędzy wariantem z kolorem i bez, niezbyt duże, ale są w moim odczuciu - one pojawiają się podczas aplikacji oraz zachowania samej konsystencji na skórze. Kupiłam go głównie z myślą o używaniu latem, gdy pojawią się wysokie temperatury. Na razie tych co prawda brak, lecz nie kolidowało to w żaden sposób z testami.



Kolor - w przypadku Avene B-Protect przeobrażenie/uwolnienie pigmentu podczas aplikacji następuje bardzo szybko, jest też bardziej kremowy. Martiderm - Proteos Screen SPF 50+ Fluid Tinted Cream zachowuje się zgoła inaczej. Po nałożeniu na skórę jeszcze nie pojawia się widoczny pigment i dopiero GDY zaczynamy rozcierać, ale tak naprawdę rozcierać widać powoli wydobywający się kolor. Na początku jest to słabo widoczne, lecz im bardziej go rozcieramy tym lepiej jest zauważalny. Wg mnie bardziej przypomina rodzaj tintu niż "beauty balmu" w wydaniu Avene. On na pewno nie posiada właściwości kryjących a głównie koloryzujące. Owszem, tak subtelną "opalenizną" można oszukać wizualnie, nieco wyrównać koloryt i nadać skórze "życia", jednak tylko i wyłącznie do pewnego stopnia. W przypadku ciemniejszych skór prezentuje się znacznie lepiej :)

Z uwagi, że formuła posiada pudrowe wykończenie takie bardzo komfortowe, skóra w dotyku przypomina aksamit, to jednak dokładanie kolejnych porcji filtra wymaga wprawy i szybkiego rozprowadzania. On może nie tyle, że zastyga, ale pigment zaczyna przyklejać się do skóry i bardzo łatwo o plamy (co zresztą widać na zdjęciach). Z kolei jeżeli będziemy go dokładać, by wyrównać całość, to dochodzi do nadbudowania samego koloru i wtedy już odcina się na skórze w znaczący sposób. Nie ma mowy o dostosowaniu do naszej karnacji (o czym zapewnia producent). To samo dzieje się przy reaplikacji i nawet staranne użycie bibułek matujących nie pomaga. W efekcie końcowym wyglądałam niczym łaciata skwarka-solarka ;) Jego zaletą jest niesamowita lekkość, ale zachowanie pigmentu w samym produkcie stwarza problemy. Próbowałam używać do aplikacji pędzla oraz gąbki BB, bez względu na technikę nie wyglądało to dobrze i najlepiej sprawdzają się własne palce. Na potrzeby prezentacji nałożyłam filtr wyłącznie na połowę twarzy, by pokazać JAK wygląda realnie sam kolor i co się z nim dzieje. Zrobiłam to celowo, ponieważ słocze w żaden sposób nie oddają jego koloru i tego JAK wygląda na skórze twarzy.

Dlatego też kupiłam obie wersje, by na wszelki wypadek mieszać ze sobą filtry w obrębie jednej firmy. Jednak okazało się, że to nie zdało egzaminu. Nie sposób wykorzystać zalet wersji klasycznej podczas zmiany/rozjaśnienia koloru wariantu z pigmentem. Próbowałam różnych opcji i żadna nie dała zadowalających efektów. W zasadzie odnosiłam wrażenie, że pod kątem "łączenia" ich ze sobą, to dwa zupełnie inne produkty. Podczas mieszania ich ze sobą nawzajem pigment jakby nie chciał się wydobyć, a kiedy już do tego dochodziło powstawały duże plamy koloru, którego nie byłam w stanie rozetrzeć. Nakładanie warstwowe doprowadzało do rolowania i zbierania się pigmentu w postaci dziwnych "kłaczków" trudnych do usunięcia lub roztarcia. Tak, jakby przyklejały się do skóry i jedynie demakijaż był w stanie je ruszyć. Dołożenie wersji bezbarwnej prowadziło do rozpuszczenia tintu i on zwyczajnie zanikał. Pierwszy raz miałam taką sytuację ;)

Ilość - w tym przypadku posłużyłam się metodą, o której wspomniałam w poprzednim wpisie /KLIK/ Obliczenia jakich dokonałam pokazały, że potrzebuję 0,75 g filtra na samą twarz. Dla pewności korzystam z wagi nieco zawyżając porcję i pokazywałam na profilu jak wygląda to w realnym przełożeniu przy innych filtrach. Poniższą ilość bez problemu jestem w stanie nałożyć na całą twarz i wygląda to dobrze. Kolor aż tak bardzo się nie odcina i zakładając, że to wersja typowo na warunki miejskie, to byłabym w stanie przymknąć oko :)

 

Konsystencja - gdyby wszystkie filtry miały tak "skrojoną" formułę, to chciałoby się używać ich z przyjemnością, zwłaszcza przez osoby ze skórą tłustą, mocno przetłuszczającą się itd. Jest ona lekka, delikatnie kremowa ale pozbawiona lepkości/tłustości z kolei po skórze sunie gładko i bez problemu. Tak jak wspomniałam wyżej ma ona pudrowe wykończenie, tutaj większość firm która wypuszcza na rynek filtry typu "dry touch" mogłaby się uczyć na przykładzie Martiderm - Proteos Screen SPF 50+ Fluid Tinted Cream JAK opracować konsystencję, by mogły z niej korzystać faktycznie osoby z nawet bardzo wrażliwą skórą oraz różnego rodzaju dermatozami i nie ładować w czołówce INCI kultowego alkoholu denat. Mimo wszystko uczulam osoby z zaburzoną barierą naskórkową, tendencją do przesuszenia i odwodnienia skóry, by w przemyślany sposób układać schemat pielęgnacji POD ten filtr oraz dalszej części, aby przez noc skóra także dostała porcję odżywienia i regeneracji. Niby to takie oczywiste, ale wciąż spotykam się z bagatelizowaniem tego aspektu.

Zapach - ten jest bardzo intensywny i na początku używania czułam go niemal cały dzień, po kilku dniach przyzwyczaiłam się. Jednak warto brać to pod uwagę przy wyborze, szczególnie jeżeli ktoś nie toleruje dodatków zapachowych. Tutaj to typowo perfumeryjny aromat, jakby kwiatowo-pudrowy? nieco mdły, niezbyt byłam zachwycona... Na szczęście mój nos przestał na niego reagować.

Pojemność 40 ml, PAO 12 miesięcy, cena w zależności od miejsca oscyluje w granicach 28 funtów (ale warto śledzić promocje), dostępność Mifarma i inne hiszpańskie apteki. Opakowanie to klasyczna tubka wykonana z miękkiego tworzywa.

 


Poniżej pełna prezentacja :D










Następnie dodatek makijażu, czyli odrobina Charlotte Tilbury Hollywood Flawless Filter Primer & Highlighter Hybrid 4 Medium, brwi Hourglass Arch Brow Sculpting Pencil, róż Shiseido Minimalist Whipped Powder Blush in Sonoya 01 i całość utrwalona Hourglass Ambient Lighting Infinity Powder plus Dior Lip Glow Raspberry i żel do brwi Eveline Brow & Go! Ultra Fixing Eyebrow Gel Shape & Care.


 

Podsumowanie - gdyby nie problematyczna kwestia zawartego w nim pigmentu oraz poziom koloru byłaby szansa na dłuższą przygodę. W ciągu dnia nosi się wyśmienicie, a dzięki użytej pielęgnacji skóra dobrze reaguje na jego właściwości. Co prawda jest to dla mnie typ filtra wyłącznie na tropikalne lato, jednak doceniam formułę, zakres ochrony i walory jakie posiada. Myślę, że jeżeli ktoś szuka lekkiego matowego wykończenia, które wygląda naturalnie i zarazem idealnie trzyma sebum w ryzach w ciągu dnia, to nie zawiedzie się ofertą Martiderm - Proteos Screen SPF 50+. Inna sprawa, gdy chodzi o dopasowanie samego koloru. Te osoby, które lubią i stosują samoopalacze, mają ciemniejszą skórę mogą być zadowolone. Na pewno jest to SPF, po który CHCE się sięgać i robi się to z przyjemnością.

Dodam jeszcze, że owszem, mogłam przygotować ten wpis niczym w krzywym zwierciadle, ale jednocześnie zależało mi, by pokazać JAK on wygląda realnie na mojej skórze w ilości która zapewnia ochronę. Pozostałe kwestie łatwo sobie wyobrazić, zwłaszcza gdy reaplikujemy filtr zgodnie z wytycznymi. W tym wydaniu spełnia rolę 2 w 1, czyli ochrona plus element makijażu w jednym, jednak nie jest to efekt który zaspokaja moje oczekiwania. Zdjęcia były robione aparatem w dziennym świetle i poza kadrowaniem nie obrabiałam zdjęć.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

10 komentarzy:

  1. Chyba jednak wolę B-Protect, ten mi tak średnio odpowiada ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest zupełnie inny rodzaj filtra niż B-Protect :) W zasadzie poza pigmentem i ochroną nie mają wspólnego mianownika, ale sama formuła Martiderm (głównie klasycznej wersji) to SZTOS :D

      Usuń
  2. Barwiony kompletnie mnie nie kusi, szkoda też, że mieszanie z klasycznym nie przynosi pożądanych rezultatów. No ale zwykły to złoto! Dziękuję za wzmiankę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się uparłam, by znaleźć alternatywę dla znikającego filtra z rynku. Mam słabość do filtrów barwionych i pomyślałam, że zrobię małe rozeznanie. Bardzo mnie zaskoczyło, że trudno je wymieszać oraz że w ogóle nie chcą współpracować o_O
      Zdecydowanie! Twoja relacja na tyle mocno została zapamiętana, że czekałam tylko na miejsce i odpowiedni czas. Bo jednak wiem, że nawet wersja klasyczna to jedynie okazjonalnie/wedle potrzeb.
      Polecam się :)))

      Usuń
    2. A próbowałaś jako alternatywy Photoderm Ar SPF50+(2021)? Czy to za słabo barwiący filtr dla Ciebie?

      Usuń
    3. Przyznam, że nie bardzo przepadam za Biodermą i tak przesuwam w czasie ew. testy jeżeli uda mi się dostać próbki, bo pełnowymiarowego produktu nie zamierzam na razie kupować. W pewnym sensie korci mnie sprawdzenie tego filtra i nie mówię nie :) A Ty go używasz/lubisz?

      Usuń
  3. Użyłam go już kilka razy:).
    Nie spotkałam się jeszcze z tak komfortową formułą: jest lekki i matowy (tego właśnie szukałam:)). Nie wiem tylko, czy dam radę wytrzymać zapach, który bardzo mi przypomina perfumy La Vie Est Belle;). Niestety nie chce się ulotnić ze skóry ten nieprzyjemniaczek;).
    Super, że wspomniałaś o tym, żeby zadbać o regenerację i odżywienie skóry w pielęgnacji nocnej. Na podstawie obserwacji wiem, że nie każdy wpadłby na ten pomysł:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super że dzielisz się pierwszymi wrażeniami :)))

      Mnie formuła bardzo zaskoczyła! nawet oferta japońskich filtrów czy koreańskich, które poznałam nie miały tak komfortowej konsystencji oraz zachowania na skórze. Jestem pod wrażeniem! jednak zapach jest bardzo specyficzny. Przy następnej okazji dorzucę wersję klasyczną. Przyznam, że chciałabym czuć w nich LVEB ;)

      Zgadzam się, wiele osób pomija ten aspekt a on ma bardzo duże znaczenie, szczególnie że latem w zależności od rodzaju aktywności raczej wybieramy lekką pielęgnację a kiedy w grę dochodzi regularna reaplikacja, to potem skóra potrzebuje wsparcia.

      Usuń

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...