Drugi kwartał
dawno za mną, ale jakoś nie było do zamieszczenia wpisu. Do tego zestawienia wybrałam produkty, które wyjątkowo mnie
rozczarowały/okazały się nijakie bądź nie warte swojej ceny lub zwyczajnie
sumiennie na to zapracowały ;) Nie przedłużając, zapraszam!
Jan Barba Tonik ziołowy trafił do mnie w ramach darów losu i zamieszczę
tutaj to, co pisałam na IG. Zapach jest nie do zniesienia, fizjologiczny...i
nie będę tego rozwijać. Samo działanie
takie sobie, do tego pozostawia lepką warstwę. Atutami są: świetna szklana
butelka oraz atomizer dzięki któremu aplikuje się delikatna mgiełkę oraz
darczyńca :)
Gdybym kupiła go
za własne pieniądze, byłabym wściekła jak osa i domagałbym się zwrotu
pieniędzy.
Po tym wpisie na
IG wiele osób polecało mi zakup ich żelu do mycia twarzy na bazie saponin (co
prawda mam faworyta z NIOD, ale złość wywołana przez tonik mi już nieco
przeszła ;) i chyba zdecyduję się na jego zakup. To jedyny kosmetyk tej firmy,
który do mnie przemawia :D)
Kate Somerville Oil-Free Moisturizer, beztłuszczowy nawilżacz który
przywędrował do mnie z w/w tonikiem także nie wpasował się w moje potrzeby.
Dodam też na samym początku, że nie należę do fanek tej firmy. Mocno promowana
nie przekonuje mnie składami kosmetyków i sama na pewno nie kupiłabym tego
kremu.
Do rzeczy! Na plus opakowanie,
dozownik oraz konsystencja (delikatna śmietanka, która szybko wnika w skórę
pozostawiając ją miękką i przyjemnie gładką). Najgorsze dzieje się po
nałożeniu, niby lekki i przyjemny krem przeobraża się tłustą i mocno błyszczącą
powłokę na skórze tworząc coś na kształt odbijającego ekranu, który zastyga. Mam
skórę mieszaną, a po każdorazowym użyciu tego kremu wyglądałam jakbym miała
skórę ekstremalnie tłustą. Dodam, że używałam go kiedy było jeszcze zimno, bo
teraz nie wyobrażam sobie tego typu kremu na własnej skórze pod makijaż.
Zużyłam stosując go wieczorem, a rano o dziwo skóra wyglądała dużo lepiej niż w
ciągu dnia, kiedy to próbowałam go nakładać.
£55, to dość
wysoka cena jak za tak nijaki kosmetyk
Krem i tonik
dostałam od Martyny
:* Co jakiś czas wymieniamy się kosmetykami w ramach drugiej szansy :D Jak
widać nie są to tylko moje rozczarowania ;)
La Roche Posay Anthelios Shaka Fluid SPF50+, jest to moje jedno z największych
rozczarowań kosmetycznych (nie tylko w przedziale ochrony UVA/UVB), zwłaszcza
że po stosowaniu linii Shaka z LRP moja skóra długo dochodziła do siebie. Nie
jestem ortodoksyjna względem zawartości alkoholu w kosmetykach, zwłaszcza że on
także pełni określone funkcje, jednak tym razem LRP użyło alkoholu denat. i
wszystko poszło nie tak. Więcej na ten
temat znajdziecie w zamieszczony na blogu wpisie Filtrowe nowości 2019': La Roche Posay Anthelios Shaka Fluid
SPF50+/Anthelios Shaka Tinted Fluid SPF50+
Anastasia Beverly Hills Dipbrow Gel, połączenie pomady z żelem do utrwalania
brwi, czy to mogło się nie udać? Wybrałam odcień Dark Brown, chłodny odcień
(bardziej w stylu taupe niż typowego ciemnego brązu. Aplikator to ładnie
wyprofilowana szczoteczka o kształcie stożka, nie za duża i nie za mała. Wg
producenta jest to wodoodporny żel z bardzo nasyconym pigmentem.
Była to
wyczekiwana nowość przeze mnie, lubię produkty do brwi ABH (aczkolwiek
klasyczne pomady nigdy nie zdobyły mojego uznania, mogłam to wziąć pod uwagę) i
liczyłam, że Dipbrow Gel stanie się hitem. Nie udało się. Żel jest gęsty i
mocno napigmentowany, więc najlepiej używać pędzelka i przy jego pomocy nałożyć
produkt, a potem całość przeczesać tym, co zostało. Tylko jaki jest sens sięgania po pędzelek, skoro mamy szczoteczkę?!
Niemniej nakładany samodzielnie szybko zasycha i jest trwały. Trwałość to z
jednej strony atut, ale też i wada, bo jeżeli chciałam dokonać korekty, to
musiałam sięgać po płyn micelarny i patyczki. Zdecydowanie to nie jest kosmetyk
na szybkie poranki. Używając samej szczoteczki też łatwo z nim przesadzić.
Jest to dobry kosmetyk, ALE sprawdzi się przy
gęstych brwiach. Moje
takie nie są. Dodatkowo preferuję naturalny efekt, któremu w wykonaniu Dipbrow
daleko. Używałam go przez kilka tygodni jako utrwalenie dla brwi podkreślonych
kredką Hourglass starając się jedynie muskać włoski. Nie powiem, ładnie to
wyglądało, tylko że w połączeniu z kredką on nie zasycha całkowicie (dziwne
to). Wystarczyło niechcąco dotknąć brwi dłonią i żel rozmazywał się (a nie było
takich tropików jak teraz). Finał będzie taki, że zostawię sobie tylko
szczoteczkę a żel poleci do kosza. Nigdy więcej.
Sisley Phyto-Lip Delight 01 Cool, mój kolor to transparentny karmelowy
nudziak, ładnie podkreśla naturalny kolor ust. Delikatna żelowa konsystencja,
która po nałożeniu nie pozostawia lepkości. Nie jest mocno wyczuwalny tzn.
czuć, że na usta zostało coś nałożone, ale nie ma tego efektu mocnego
przyklejenia do skóry. Niby na plus, ale sama wolę zdecydowanie otulające
formuły. Idealny bezlusterkowiec, dyskretne opakowanie (na tyle, na ile to
możliwe w przypadku Sisleya ;)). Posiada dla mnie neutralny zapach (nie czuję
żadnych cukierków ;)) oraz posmak.
Nie jest typowym rozczarowaniem (i chyba jednak lepiej mi się nosi latem
niż zimą), za to nie wyróżnia się w żaden spektakularny sposób. Nie jest warty
swojej ceny, a dokładnie £37 za 6 ml....Wiem, to Sisley i są osoby, które
dostają motyli w brzuchu na dźwięk samego brzmienia XD ale osobiście nadal wolę
miętowego Clarinsa Instant Light Lip Comfort Oil, czy obecnie używanego Wondergloss
Lip Oil Nude Nectar z Beauty Pie, nie zapominając o Lip Glow Diora (choć to
inna kategoria). Pierwsze opakowanie, które dostałam w prezencie wywołało we
mnie ekscytację. Na tyle dużą, że kupiłam kolejne. Kiedy już emocje opadły i
zwyczajnie sięgałam po niego jak po każdy inny błyszczyk/pomadkę itd. tak
spadały z mojego nosa różowe okulary. Nie obrażę się jeżeli dostanę w
prezencie, ale sama już kupować nie zamierzam.
Madara Plum Plum Lip Balm & Lip Conditioning Balm
Hemp Hemp, pomimo że mam
ulubieńców do pielęgnacji ust, to lubię od czasu do czasu poznać nowe produkty.
Będzie krótko, żaden z nich nie sprawdził się tak, jak liczyłam. Plum Plum Lip Balm posiada przyjemny,
słodki zapach i posmak. Posiada bladoróżowy kolor, ale nie barwi ust. Lip Conditioning Balm Hemp Hemp ma
typowo pielęgnacyjne walory (neutralny zapach oraz posmak). Praktyczne tubki z
dzióbkiem jako aplikator, każdy ma pojemność 15 ml i PAO 6 miesięcy. Fajne
konsystencje, lekko kremowo-żelowe, gładko rozprowadza się na ustach. Nie
rozwarstwiają się. Głównym zarzutem wobec obu jest to, że używane regularnie
mocno przesuszają mi usta. Nakładane np. wieczorem (osobno rzecz jasna)
fundowały mi poranną Saharę. Skóra ust była ściągnięta i to na tyle
nieprzyjemnie, że dopóki ich nie nawilżyłam/natłuściłam widać było mocne
spierzchnięcie i odstające skórki. Dawno już nie miałam takiej sytuacji. Częściowo
zużyłam do pielęgnacji skórek wokół paznokci (dobrze działały) oraz do
punktowej pielęgnacji ciała (zwłaszcza wariat konopny był pomocny).
Martina Gebhardt Lip Balm, sądziłam że polubię go tak samo jak krem pod
oczy. Nie udało się. Założyłam (na bazie INCI), że skoro w czołówce składu
znajduje się tak lubiana przeze mnie lanolina, to będzie idealnym uzupełnieniem
dla BioKiss, Lanolips i kilku innych.
Balsam
ma typowo oleistą konsystencję i pod wpływem ciepła ust ona jeszcze bardziej
staje się typowo płynna, co za tym idzie brakowało mi otulających właściwości.
Jest dobrą opcją do łączenia z czymś jeszcze, ale ja takich praktyk nie
stosuję. Samodzielnie okazuje się za słaby, nie nawilża, nie odżywia i
pozostawia jedynie oleistą taflę błysku. Oddałam go Mamie, która też
niespecjalnie się z nim polubiła i zużyła do pielęgnacji skórek oraz paznokci.
Clinique Naturally Glossy Mascara. Przy wyborze tuszu do rzęs zawsze
istnieje ryzyko, że coś nie zagra. I tak też okazało się tym razem. Są dni, że
lubię mieć pod ręką tusz, który w naturalny sposób podkreśli moje rzęsy. Wbrew
pozorom nie tak łatwo takowy znaleźć, lata temu dzienny efekt pozwalał mi
uzyskać Max
Factor Lash Extension Effect, dlatego też pomyślałam, że Clinique Naturally
Glossy Mascara będzie nieco podobna. Nie udało się. Fajna puchata szczoteczka (taka jak lubię) faktycznie ładnie zbiera
rzęsy i sunie po nich gładko, lecz formuła tuszu sprawia, że wyglądają one
gorzej z nim, niż bez niego. Do dolnej linii rzęs szczoteczka jest za duża
w moim przypadku, ale zrobiłam kilka podejść by przekonać się co z tego
wyniknie. Ostatecznie tusz przejęła moja Mama, której bardzo się spodobał (na
tyle, że zażyczyła sobie kolejny) i u Niej świetnie wygląda.
Od dawna
przestałam sugerować się recenzjami tuszów do rzęs, a to dlatego, że ja nie
używam żadnych odżywek/nie lubię nosić sztucznych rzęs lub doklejanych kępek/
oraz zdaję sobie sprawę, że przy moim "materiale" trudno oczekiwać
cudów :P Natomiast mimo wszystko są maskary, które na moich rzęsach robią WOW -
przykładem niech będzie Kiko
oraz Chanel
Balsam i tusz przywędrował
do mnie w prezencie noworocznym od Kingi
:* oba kosmetyki były na mojej liście :)
Fresh Sugar Minth Fresh Freshening Lip Treatment - oferta tej firmy nie znajduje się w
centrum mojej uwagi i nie było tam nic, co mogłoby mnie zainteresować. Do czasu,
aż pojawił się miętowy balsam do ust. Mięta,
to moja wielka słabość (zwłaszcza w produktach do ciała i do ust). Jestem
też bardzo wybredna, bo dużo firm stosuje albo dziwne połączenia bądź samej
mięty są ilości śladowe. Moimi
faworytami w przedziale kosmetyków do ust z miętą od lat są: błyszczyk
Victoria's Secret Minty Shine On oraz sztyft Skin & Tonic London Peppermint
Lip Balm, dodam że oba świetnie pielęgnują usta i zapewniają fantastyczną
jakość miętowych doznań :D Fresh Sugar
Minth Fresh Freshening Lip Treatment jest nijaki, tzn. bardziej jak
wazelina z miętą, która będzie nieco chłodzić (a sam efekt chłodzenia utrzymuje
się na przyzwoitym poziomie) i tyle. Dość
szybko znika z ust (bez jedzenia i picia) pozostawiając nieznośne uczucie
dołożenia balsamu, bo usta stają się ściągnięte i suche. Smak i zapach sztyftu
jest syntetyczny. Jest co prawda efekt odświeżenia, lecz w porównaniu z
ulubieńcami wypada bardzo blado. Będę jeszcze o nim pisać na blogu, bo
zasługuje na oddzielną "laurkę". Nie lubię go głównie za to, że
używany regularnie przesusza moje usta. Na dodatek sztyft jest dość płytko
osadzony, co przy obecnych temperaturach sprawia, że bardzo łatwo go wyłamać :/
Jedynym atutem jest opakowanie, porządnie wykonane, masywne i zakręcane (dzięki
temu nasadka nie zsunie się w torebce/kieszeni itd.).
Mogłam go poznać
dzięki urodzinowemu podarkowi od Martyny :*
IOSSI Piana Ryżowa, o niej na blogu już było :D Nie będę się powtarzać, więc zainteresowanych
odsyłam do tamtego wpisu, a ja zostawiam ją w tym zestawieniu "ku
pamięci". A właściwie ku przestrodze, abym czasem nie pomyślała o drugiej
szansie ;)
Ciekawa jestem jak wypadnie kolejne podsumowanie. Tym razem było łagodniej, aczkolwiek najbardziej żałuję zakupu filtrów LRP z
nowej odsłony Anthelios Shaka. Pomimo "ulepszonego" składu,
świetnej formuły w kontakcie z moją skórą narobiły szkód, i to dużych. Mogę
przymykać oko na wiele, lecz kiedy dany produkt niszczy efekty pielęgnacji, to
już nie jest w porządku. Zwłaszcza, że producent kieruje go także do skór
wrażliwych. Na chwilę obecną ma szansę zająć czołowe miejsce w podsumowaniu
rocznym, jako absolutna porażka kosmetyczna 2019... na równi z Tonikiem
ziołowym Jan Barba.
Pozdrawiam serdecznie :)
Miałam w planach zakup tego żelu ABH i pianki z Iossi. Mój portfel dziękuje za ratunek!
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się innej formuły po żelu ABH, dlatego jeżeli nie masz gęstych brwi, to odradzam. No i trzeba mieć czas na takie dłubanie ;) Pianka Iossi, to średniak, ja rozumiem, że ludzie lubią etykiety eko itd. lecz uważam, że za te same pieniądze można kupić dużo lepszą piankę do mycia twarzy :)
UsuńA widziałaś zel/tusz do brwi Hourglass? Dziś mi wpadło w oko na ich stronie. Hourglass lubię, ale bardziej z pudrow/rozow/bronzerow, testowalas może ich tusze?
UsuńI przy okazji: właśnie do mnie dotarła olejowa Wit c z Wit f z The Ordinary, forma suchego olejku. Trochę się go bałam, że zanadto tłusty, a wchłania się rewelacyjnie, tak jak FECC NIOD. Jestem pod ogromnym wrażeniem 🙂 ciekawe czy ekejty będą takie same jak przyjemność stosowania
Lila
Tak, znam. Nie wiem tylko, czy pytasz o tusz o rzęs, czy żel do brwi ;) ale po kolei.
UsuńŻel do brwi nie do końca mi odpowiada, może nie tyle on, co szczoteczka. Bardzo podobną zyskał żel z ABH po zmianie i niekoniecznie jest ona na plus. Lubię klasykę i wróciłam znowu do żelu Bobbi Brown.
Wszystko zależy od tego jakie masz brwi :)
Tusz do rzęs (Caution Extreme Lash Mascara) spodziewałam się więcej, ale to też może dlatego, że jestem wierna Chanel Le Volume i wersji Revolution.
Nie znam Ascorbyl Tetraisopalmitate Solution 20% in Vitamin F (aczkolwiek była mi ona polecana przez Deciem, kiedy nie było dostępne ELAN z NIOD) ale że mnie interesowało wyłącznie EAA, to kupiłam z The Ordinary Ethylated Ascorbic Acid 15% Solution i nie było to dobre posunięcie ;)
Napisz za jakiś czas, czy warto :)
Nie, chodziło mi o kredke/tusz do brwi, THE ARCH™ BROW COLLECTION, to jest chyba jakaś ich nowość. Brwi mam bardzo podobne do Twoich, w zasadzie chyba masz bardziej bujne ;) do tego jestem blondynka, więc henna na porządku dziennym.
UsuńAscorbyl Tetraisopalmitate Solution 20% in Vitamin F użyłam jak na razie 2 razy, wliczając w to dziś :D ale konsystencja jest świetna, wchłanianie rewelacyjne. Zamierzam używać jej razem z peelingami z Iwostinu, na razie laktobionowym, a na jesieni glikolowym, bo są żelowe i powinny się zgrać, kremu już nie daje.
TO ma w wielu kosmetykach propanediol, ktory się zostaje na twarzy, a potem na poduszce. Nie mogę odzalowac ich serum z resweratrolem i kwasem ferulowym, zuzylam smarujac pięty
Teraz wszystko jasne :D
UsuńNie, z tej kolekcji mam zamiar kupić wersję Micro pod warunkiem, że okaże się taka sama jak klasyczny Arch Brow Sculpting Pencil (bardzo lubię tę kredkę).
Jak się zachowuje Ascorbyl Tetraisopalmitate Solution 20% in Vitamin F w ciągu dnia pod filtrem? bo to jest dla mnie kluczowe :D
Propanediol to trudny składnik, ale jakimś cudem on zupełnie inaczej zachowuje się w nowej wersji ELAN z NIOD niż w przypadku The Ordinary Ethylated Ascorbic Acid 15% Solution, które wyleciało z wielkim hukiem ;) Dlatego niezbyt chętnie patrzę na resztę oferty TO z tym składnikiem na czele ;)
Ascorbyl Tetraisopalmitate Solution 20% in Vitamin F Używam wieczorem, zupełnie inaczej niż kwas ascorbinowy. Dla mnie kluczowe, że można go łączyć z peptydami miedziowymi, a te zawsze stosuje wieczorem, jesienią dokładam jeszcze retinol i olejowa formuła na retinol sprawdza mi się bardzo, bo nie muszę dawać kremu. Wchłanianie genialne.
UsuńRano zwykle daje coś lżejszego, ostatnio serum z Wit c z Timeless, a filtrów na dzień nie stosuje jak siedzę w biurze, więc nie odpowiem.
Ale myślę że można rano położyć np Oskie serum super 16, na to 2-3krople Wit c olejowej (wczoraj tak zrobiłam) i na to kłaść tinta Chanel i filtr. Nie powinno być świecenia. A ja mam cerę jednak dość tłusta mimo wieku ('74)
Za propanediol już pięknie dziękuję. Już się wolę smalcem smarować, przynajmniej wiem czego się spodziewac
Nie spodziewałam się zobaczyć tutaj ABH.
OdpowiedzUsuńA to dlaczego? ;)
UsuńO Fresh ostatnio jest dużo zachwytów i tylko nieliczni mówia o tym jak jest naprawdę, póki co nic z oferty mnie nie kusi (i uważam że ceny mają zawyżone), po tamtej recenzji (że tak powiem) ta pianka ryżowa nie jest już w kręgu moich zainteresowań ;D
OdpowiedzUsuńWiesz, tutaj nie trzeba wielkiej wnikliwości ;) wystarczy zapoznać się z historią firmy oraz przejrzeć składy ;)
UsuńDo pianki na pewno nie wrócę, widziałam w nowościach esencję ale patrząc na skład/cenę i ofertę produktów w tym przedziale to średnio mam ochotę na zakupy.
Oj alkohol den. w filtrze, dla mnie to tez zdecydowanie nie ta droga ;)
OdpowiedzUsuńW tym wariancie dla mnie na pewno nie ;)
UsuńDużo się tego uzbierało, ale dobrze wiedzieć zanim się wyda tyle kasy. Dzięki za ostrzeżenie :)
OdpowiedzUsuńI tak jest mniej niż ostatnio ;)))
UsuńNie znam tych kosmetyków. Bardzo ładne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) teraz już wiesz nieco więcej na ich temat :)
Usuńbardzo ciekawy blog !
OdpowiedzUsuńobserwuję i zapraszam do siebie <3
Lubiłam kiedyś maskarę Hi Impact z Clinique. Ta właśnie zapewniała mi taki dzienny efekt. Może nie pogrubiała tak jak lubię;), ale za to precyzyjnie rozdzielała rzęsy i porządnie je wydłużała.
OdpowiedzUsuńMarka Jan Barba intryguje mnie tylko z jednego powodu ---> perfumy *_*.
Miłego dnia Asiu <3.
O, pamiętam ten tusz. Przez jakiś czas używałam go w miarę regularnie. Pewnie jak podczas zakupów wpadnie w moje ręce miniatura, to sprawdzę jak się będzie spisywać po latach :)
UsuńW pewnym sensie i mnie także, ale już miałam do czynienia z wieloma firmami eko, które robią perfumy i nie do końca jest to mój kierunek. W każdym razie pewnie zamówię sample razem z żelem.
Nawzajem Iwonko :*
Miniatury też dorzucałam przy okazji zakupów. A tak na marginesie, to chyba jeden z nielicznych przypadków, gdy miniatura i pełny wymiar prezentują się na oczach identycznie;).
UsuńMasz rację. Moje doświadczenia z naturalnymi perfumami też nie są najlepsze. Producenci mają poważny problem z ich utrwalaniem. Na ogół czuć je tylko przez maksymalnie 1,5 godziny.
Co do samych zapachów - zdarzają się takie surowe kompozycje, które według mnie w ogóle nie nadają się do noszenia.
Rzadko mi się zdarzało, żeby były różnice pomiędzy miniaturą a pełnym wymiarem. Za to z doświadczenia wiem, że najczęściej wynikało to części "technicznej" np. zastosowano rozmiar oryginalnej wielkości szczoteczki, lecz opakowanie było mini itd.
UsuńJeżeli chodzi o ten przedział perfum, to polecam firmę Abel Odor. Muszę przyznać, że wypadają imponująco na tle innych firm. Trochę szkoda, że postawiono na "rebranding" bo odnoszę wrażenie, że ten zabieg odebrał dużo duszy i samego klimatu. Niemniej kompozycje zapachowe <3
sporo się rozczarowań uzbierało :/
OdpowiedzUsuńNie jest tak źle ;) zwłaszcza, że nie wszystko to takie totalne "meh" ;)
UsuńNie miałam żadnej z tych rzeczy:)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńTak czy inaczej nadal planuję wypróbować filtr Shaka na sobie :)
OdpowiedzUsuńPewnie :) to tylko moje doświadczenia. Twoje mogą być zupełnie inne, zwłaszcza że nasze skóry różnią się pod każdym względem.
UsuńMnie akurat Shaka bardzo przypasował, podobnie jak ten balsam Plum Plum z Madary, który dostałam od Ciebie. :*
OdpowiedzUsuńBalsam Fresh wąchałam tylko w Sephorze, zapach nie był ani fresh ani natural. :P
Tonik pana Jana to musiało być mocne doznanie. ;)
U mnie największe rozczarowanie to te z Instagrama- krem Eco Sonya i mgiełka Josha.
Miałam miniaturę kremu Goat Milk z Kate Somerville i sprawidził się super. Jednak ceny mnie nie przekonują 😜
OdpowiedzUsuńZapach "fizjologiczny" brzmi intrygująco 😁 Raczej nie będę sprawdzać 😀 ja już mam przesyt polskich manufaktur, bazujących na prostych, zwykle tłustych formułach. Owszem są wyjątki np. Hagi jest super, ale w większości nie są to produkty dla mnie.
Hexxana, z tego co piszesz lepiej tolerujesz glikol propylenowy (Liq CC i CE go ma) a gorzej propanediol choć internety mówią, że to propanediol powinie być lepiej tolerowany, mniej drażniący itd. Mi trochę przeszkadza powłoczka jaką tworzy Liq CE z witaminą E, zamówiłam TO z 15% etylowej witaminy C, zobaczymy czy się polubimy.
OdpowiedzUsuńTylko, że ja nigdzie nie rozpatrywałam/nie porównywałam glikolu propylenowego oraz propanediolu ;) Zresztą sam propanediol nie odpowiada mi z zupełnie innych powodów, o czym pisałam jakiś czas temu. The Ordinary Ethylated Ascorbic Acid 15% Solution nie polubiłam i nie ma opcji żebym zmieniła zdanie, a ELAN z NIOD także bazuje na EAA oraz propanediolu i używam z przyjemnością.
UsuńMam też inne kosmetyki z jego udziałem w INCI dlatego nie wykluczam go całkowicie, lecz nie zamierzam bazować na ofercie The Ordinary.
Z koncentratami Liqpharm nie mam żadnych problemów, składy są krótkie i konkretne (jeżeli chodzi o składniki aktywne oraz ich stężenia), a Liq Ce używałam także zimą w wersji na dzień - jednak wiadomo, co skóra, to inne odczucia/preferencje i schemat pielęgnacji.
No popatrz, a u mnie wyjątkowo dobrze sprawdził się ten filtr LRP (wersja bezbarwna), aż byłam zaskoczona, że mimo alkoholu denaturowanego, które sama unikam, nie narobił kaszany na skórze i jeszcze w miarę nieźle trzymał mat w czasie skandalicznych upałów. A, no i zrobił robotę z ochroną, bo nadal jestem blada na paszczy ;).
OdpowiedzUsuń