Kosmetyczny zachwyt: Mahalo The Bean/maska oczyszczająca



Zdarzają się takie kosmetyki, które zachwycają od pierwszego użycia i z każdym kolejnym wywołują euforię. Działanie i efekty przede wszystkim. Gdybym miała wybrać TYLKO jedną maskę (z przedziału eko, wybacz Mahalo jest jeszcze NIOD :D), którą chciałabym kupować i stosować do końca życia byłaby to bez wątpienia The Bean z Mahalo. Oferta tej firmy przekonała mnie, że można opracować produkt naturalny, który działa i nie trzeba czekać na efekty niewiadomoile ;) Mam kilku faworytów pośród kosmetyków Mahalo i dzisiaj opowiem o kolejnym. Wcześniejsze recenzje znajdziecie TUTAJ

Maskę kupiłam krótko po jej premierze w 2017 roku i przepadłam, od tamtej pory obsesyjnie kupuję słoik za słoikiem doceniając jej działanie w różnych okolicznościach. Nie jeden raz ratowała mi skórę, dosłownie (była niezwykle pomocna, gdy przeszarżowałam z retinolem podczas pierwszej serii). Co więcej, stała się wsparciem dla rosacea, wszelkich podrażnień oraz pogromcą nieoczekiwanych pryszczy. Odkładałam publikację recenzji, ponieważ chciałam wycisnąć z niej jak najwięcej materiału. Udało się!


Przeznaczona dla większości typów skóry, do użycia 3 razy w tygodniu. U mnie starcza raz na tydzień, czasami dwa razy w ciągu 10 dni i trzymam ją godzinę bądź nieco dłużej. Pierwsze użycie poprzedziła próba uczuleniowa, która nic nie wykazała, ale też nie zdecydowałam się używać jej dłużej niż 15 minut. Z biegiem czasu obserwując skórę wydłużałam ten proces i dzisiaj już wiem, czego oczekiwać oraz jaki czas jest dla mnie optymalny.

Skin type: Intended for most skin types* to use up to 3 times per week
*note: if you notice slightly reddish/flushed skin following 30-50 minutes after treatment, it indicates the intended boost in blood circulation.
*for first-time use start with a 2-5 minute treatment. If sensitive skin, leave on for 4-7 minutes.

Dzięki jej właściwościom skóra jest wspaniale oczyszczona, odświeżona, promienna. Jestem pod wrażeniem jak radzi sobie z różnego rodzaju stanami zapalnymi, w tym też także z podskórnymi gulami, które czasami mi się zdarzają (zdarza mi się stosować ją punktowo). Wycisza je, zmniejsza i sprawia, że nie są tak bolesne i nie pozostawiają blizn. Wpływa na proces gojenia zmian, zmniejszenia ich obrzęków a kiedy znajdują się na takim etapie, że można je zwyczajnie wycisnąć, to jednorazowe zastosowanie pozwala na szybką regenerację. Przekłada się to także na grudki związane z rosacea. Stanowi świetny ratunek niczym leczniczy plaster w momencie, gdy doszło do dużego podrażnienia, naruszenia bariery naskórkowej i uaktywnione stany zapalne rosacea zaczynają szaleć (tak miałam niedawno za sprawą esencji Miya...), wystarczyła jedna sesja z maską i skóra na następny dzień wyglądała dużo lepiej. Po dwóch dniach pozostał tylko delikatny rumień, który zaczynał zanikać. Dokładając do tego zestawu mgiełkę Josh Rosebrook Hydrating Accelerator, balm Rare Indigo Mahalo oraz maskę w płacie Arkany Snow Fungus Mask (z uwagi na płyn w którym została nasączona) mam najlepszy zestaw ratunkowy o jakim mogłam kiedyś tylko marzyć. Muszę zaznaczyć, że choć każdy z elementów pracuje na konkretne korzyści i stosowanie ich razem, to niczym must have, tak bez maski The Bean wciąż czegoś by brakowało ;)


Bajeczna formuła, niesamowity zapach oraz moc wspaniałych składników, taka jest The Bean (swoją drogą świetna nazwa! i nie, nie ma nic wspólnego z fasolą :P). Uważam, że formuła która została opracowana pod jej kątem została bardzo starannie przemyślana. Nie ma w niej żadnego zbędnego składnika bądź tzw. zapychacza. Dostajemy dokładnie to, co zostało obiecane. Ni mniej, ni więcej. Perfekcyjny dobór substancji w każdym calu. Rzadko mi się zdarza tak rozpływać nad składem, ale reakcja skóry, działanie, jej właściwości i to, co znajdziemy wewnątrz niepozornego słoiczka sprawia, że na moje usta ciśnie się okrzyk "jestem w niebie!!!! i nie chcę go opuszczać :D"

Aktywne składniki to miedzy innymi: kakao (zawarte w nim antyutleniacze neutralizują działanie wolnych rodników, nadaje skórze połysku i gładkości, zmiękcza ją i wpływa na elastyczność, ma działanie kojące, nawilżające i ochronne); Astaksantyna nazywana jest "królową antyoksydantów (polecam świetny artykuł w którym wymienia się min. niwelowanie stanów zapalnych, poprawę kolorytu skóry, stymulację kolagenu i elastyny oraz wpływ na nawilżenie naskórka i głębszych warstw skóry). Z kolei połączenie Green Coffee Bean Oil + Coffee Co2, to pomocnicy tajnej broni maski The Bean, których zadaniem jest synergiczne działanie mające pomóc w wyrównaniu kolorytu, ujędrnieniu i odmłodzeniu skóry. Kompleks ten posiada między innymi działanie przeciwzapalne, zdolność do odwracania uszkodzeń w komórkach spowodowanych przez promienie UV i zanieczyszczenie środowiska. Wykorzystano tutaj min. kwas chlorogenowy (jest to ekstrakt kwasu kakaowca i kwasu chinowego) należący do grupy polifenoli. Pochodzący z pomidora likopen (jest silnym antyoksydantem), to kolejny ciekawy składnik dzięki któremu skóra zyska jędrność i zostanie zwiększona produkcja kolagenu. Poza tym hawajski miód w wersji raw, proszek sandałowy, glinka marokańska, węgiel aktywny z bambusa.


Zachęcam do przyjrzenia się całemu INCI, bo nie tylko wymienione składniki aktywne robią wrażenie :) Dzięki temu można też zrozumieć co wpływa na takie, a nie inne działanie oraz właściwości samej maski. No i cenę. Bo tak jak to z Mahalo jest, ich produkty nie należą do tanich.

mel (Hawaiian raw honey)*, theobroma cacao (raw cacao) powder*, santalum paniculatum (Hawaiian sandalwood) powder*, bambusa arundinacea (bamboo carbon charcoal) powder, red morrocan rhassoul clay, camellia japonica (thea seed) oil*, coffea arabica (green coffee bean) oil*, coffea arabica (coffee) hydrosol water*, leuconostoc ferment filtrate & lactobacillus ferment, hibiscus sabdariffa (hibiscus) flower*, curcuma longa (turmeric) root*, zingiber officinalis (ginger) root*, hamamelis virginiana (witch hazel)*, non-gmo mixed tocopherols, haematococcus pluvialis algal (astaxanthin) extract, solanum lycopersicum (tomato lycopene) extract, leontopodium alpinem (edelweiss) extract*, salix nigra (willow) extract*, beta vulgaris (beet root) extract*, curcuma longa (turmeric) supercritical extract*, hippophae rhamnoides (sea buckthorn) supercritical extract*, daucus carota (carrot seed) supercritical extract*, cinnamomum zeylanicum (ceylon cinnamon)*, rosmarinus officials (rosemary) supercritical extract*, eugenia caryophyllus (clove)*, coffee arabica (coffee) supercritical extract*, cananga odorata (ylang ylang) oil*, theobroma cacao (cocao) absolute, citrus aurantium bergamia (bergamot fcf) oil*, vanilla planifolia (vanilla) extract*, elettaria cardamomum (cardamom) supercritical extract*, santalum paniculatum (Hawaiian sandalwood) oil*, pogostemon cablin (patchouli) oil*, phytosterols, psidium guava (guava) extract, potassium sorbate, citrullus lanais (watermelon) extract

Hand blended in small batches by MAHALO Skin Care in Hawaii, USA*clean ingredients: organic + local and/or wild harvested (when available)
Stored in a glass jar wrapped in a renewable bamboo to preserve the vitality of the ingredients and provide an eco-luxurious skin care experience.


Kremowa konsystencja jest zwarta i dość gęsta (coś w stylu pasty), ale nie ma większych problemów z nałożeniem i rozprowadzeniem na skórze. Nakładam ją na wilgotną skórę (zwilżoną wodą termalną Uriage, czy też przetartą tonikiem bądź sięgam po Hydrating Accelerator - przydają się także w trakcie, gdy maska zaczyna zasychać). W trakcie aplikacji nic nie spływa po skórze i jeżeli nie sięgniemy po wybraną mgiełkę (lub hydrolat), to maska zaschnie. Nie jest to nieprzyjemne, aczkolwiek warto mieć pod kontrolą choćby z tego względu, że jeżeli trzymamy ją dłużej niż 10 minut będzie trzeba ją mocno zwilżyć przed zmyciem. Sama też lubię nałożyć większą ilość, bo poza walorami samej maski dodatkowym atutem, z uwagi na zawartość drobinek podczas zmywania jest możliwość wykonania delikatnego masażu, który zastąpi peeling mechaniczny. W momencie, gdy mocno zwilżymy maskę przed zmyciem nie ma mowy o podrażnieniu, no chyba że będziemy trzeć mocno skórę (co jest logiczne).

Pojemność 50 ml, PAO 6 miesięcy, cena £69, dostępność online: firmowa strona Mahalo, sklep Alyaka (z UK) oraz Reina Organics (z NL).


Dla mnie ta konkretna maska stała się jednym z największych kosmetycznych odkryć i za każdym razem wprowadza w niesamowity zachwyt pod kątem działania oraz jej właściwości. Nie wyobrażam sobie bez niej własnej pielęgnacji. Nie i już :D To jest coś, co MUSZĘ mieć. Zawsze :))

Pozdrawiam serdecznie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...