Fresh & Natural Malinowy - delikatny balsam do ciała /recenzja/


Ten wpis nie powstałby, gdyby nie prezent od Hasiaczka - Aniu :* dziękuję bardzo! Ofertą F&N interesowałam się dawno temu po czym zrezygnowałam i zniknęła ona z mojej kosmetycznej mapy. Wiem, że firma także przechodziła pewne przeobrażenia, lecz jest wciąż obecna na polskim rynku.

Na stronie firmowej KLIK! znajdziemy je w kategorii: masła do ciała i taki też widnieje opis. Niezbyt to spójne z etykietą na opakowaniu, a jeszcze ciekawsze jest to, że produkt tak naprawdę swoją konsystencją przypomina wyborny mus :D I to jest to, czego na próżno szukać w olejowym wykończeniu musów Biolove, Ministerstwa Dobrego Mydła bądź IOSSI ;) Tym razem dostajemy bardzo ciekawą formułę pozbawioną tłustego/oleistego wykończenia (co też nie dziwi z uwagi na skład INCI, choć wcale nie jest gorszy, oj nie - po prostu inny), która w regularnym stosowaniu przynosi pożądane efekty. Nie jest to może mistrz w swojej kategorii i posiada kilka minusów, ale na początek opowiem o atutach :)


Balsam posiada w bazie masło kakaowe i to ono tutaj rządzi, także od kątem zapachu. Całość skomponowana tak, że używa się przyjemnie aczkolwiek musiałam się do niego przyzwyczaić. Początek nie był zbyt obiecujący ;) Nie jest zbyt wydajny (w relacji cena/pojemność/cykl stosowania), aczkolwiek wystarczy niewielka porcja do jednorazowej aplikacji oraz kilka chwil cierpliwości. Początkowo nieco się rozmazuje na skórze, co nie każdemu może odpowiadać. Kiedy miałam więcej czasu i natchnienia patrzałam na to przychylnym okiem i pozwalałam sobie na dłuższy masaż. Dobrze się wchłania, nie pozostawia warstwy okluzyjnej jeżeli damy mu kilka chwil. Tuż po aplikacji skóra wydaje się nieco matowa, ale ten efekt szybko mija - coś na zasadzie stopienia się produktu ze skórą. Jedno jest pewne, dla zdrowej skóry bez większych problemów jest to dobra opcja. Natomiast, gdy oczekujesz extra działania, to raczej nie ten rejon. Opakowanie ze sztucznego tworzywa może się podobać bądź nie, jednak jest praktyczne - bez problemu zużyjemy produkt do końca, nie stłuczemy słoika, jest lekkie i poręczne. Odpowiednie zabezpieczenie w postaci zaklejonego wieczka daje pewność, że nikt przed nam tam nie zaglądał. To lubię!


Konsystencja jest największym atutem/wabikiem.


Nie wiem jak inne egzemplarze, ale mój nie ma NIC wspólnego z zapachem owoców malin, które sugeruje nazwa oraz urocza grafika na etykiecie. Dla mnie to wybitnie zapach wyrobu czekoladopodobnego bez grama sugerowanych malin przełamany drzewnym aromatem. Ktoś jeszcze pamięta te cuda lat 80-tych? :D


PAO 3 miesiące - uważam, że jeżeli chcemy używać go regularnie, to zniknie z opakowania dużo szybciej także wydajność nie jest jego mocną stroną. Kosztuje ok. 60 zł w tym przedziale można spokojnie wybrać coś znacznie lepszego, a na pewno ładniej pachnącego - bo większość tego szuka, udanego aromatu który dodatkowo ma zachęcić do cyklicznego używania.


Dla mnie to przygoda jednorazowa. Fajnie było poznać, przekonać się na własnej skórze i wyrobić własne zdanie. Sama na pewno nie kupiłabym tego balsamu, a teraz wiem, że 60 zł mogę ulokować znacznie lepiej. A Wy?

Pozdrawiam serdecznie :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...