Bikor TOKYO Puder transparentny /recenzja/


Premiery pudru Tokyo marki Bikor wypatrywałam z ogromnym oczekiwaniem. Wedle zapowiedzi miał to być prawdziwy HIT "produkt, który w spektakularny sposób zmieni Twój makijaż" - tak głosił jeden ze sloganów reklamowych ;) W sprzedaży miał pojawić się w maju, ale premiera ciągle się przesuwała i mówiąc delikatnie traciłam cierpliwość. Jedyną opcją zakupu kosmetyków marki Bikor jest dla mnie sklep internetowy. Na co dzień nie mam dostępu stacjonarnego, i to nieco ogranicza. Gdybym miała możliwość dotknięcia testera zakupy potoczyłyby się inaczej. W każdym razie puder pojawił się w sprzedaży i własny egzemplarz kupiłam na początku sierpnia w Minti. Od razu też zaczęłam go używać.

135zł za 8g produktu w masywnej kasetce z lusterkiem, która stanowi jednocześnie znak rozpoznawczy marki. PAO 24M.


Pełen opis pudru znajdziecie TUTAJ

Moje odczucia względem tego kosmetyku mogę podzielić na dwie wiadomości. Zaczynam od tej dobrej :)

Biały kolor pudru być może jest nieco mylący i może się wydawać, że skóra zostanie rozjaśniona, lecz to złudzenie. Po kilku chwilach ładnie stapia się ze skórą i staje się niewidoczny. Tym podbił moje serce i skórę. Dawno już nie miałam do czynienia z tak komfortowym pudrem utrwalającym. Poniższa prezentacja to tylko mały wstęp ;)) , ale wierzcie mi, na skórze zachowuje się zjawiskowo.


Przed i po


Jedwabista konsystencja pozostawia subtelny woal, w ciągu dnia nie czujemy go na skórze, nie oksyduje. Matowe wykończenie w przypadku mojej mieszanej cery utrzymuje się kilka godzin i po tym czasie pojawiające się sebum nie stanowi większego problemu. Odnoszę wrażenie, że dzięki swojej zawartości zachowuje balans pomiędzy nawilżeniem a nadmierną produkcją sebum. Optycznie wygładza dzięki czemu pory oraz linie zmarszczek są zminimalizowane (rozmyte), lecz nie czarujmy się - one nie znikną. Puder ich nie podkreśla, a to już coś, czego szukam w tego typu kosmetykach. Druga sprawa, ewentualne poprawki w ciągu dnia wyglądają bardzo naturalnie, twarz prezentuje się świeżo oraz promiennie bez efektu maski. Jest widoczna faktura skóry, nie ma tej szpachli (ciastkowania), która czasem się zdarza.


I w tym miejscu mogłabym zakończyć tę recenzję, gdyby Bikor TOKYO był bez wad, a niestety tak nie jest. I trochę szkoda, ponieważ to, co teraz napiszę naprawdę mi przeszkadza i nie kupię go ponownie. Chyba, że marka dopracuje formułę czyt. parametry techniczne.

Konsystencja jest jedwabista, bardzo przyjemna, lecz niestety jednocześnie bardzo! krucha i niesamowicie pyli (odnoszę wrażenie, że pobija kosmetyki mineralne pod tym kątem). Delikatna struktura pudru wymaga cierpliwości i uwagi. Wypróbowałam różne rodzaje pędzli oraz techniki nakładania. Owszem, udało mi się nieco zminimalizować pylenie, ale nadal jest ono bardzo duże. Poniższe zdjęcia podczas słoczowania idealnie pokazują miękkość pudru - delikatne przetarcie opuszkiem palca po tłoczeniu nie pozostawia złudzeń.




W trakcie codziennego używania nie jest lepiej. Byłam ogromnie zaskoczona, gdy najbardziej miękkie włosie pędzli "kaleczyło" puder w tak widoczny sposób. Pokazywałam go na Instagramie KILK!

Dzisiaj, po 3 miesiącach w miarę regularnego używania stan pudru prezentuje się tak:


Nie sądziłam, że tak szybko "dobiję dna", które na dodatek stało się problemem - przy każdej aplikacji boki "dziury" wykruszają się i przyspieszają zużycie pudru w nadmiernej ilości. W świetle takich właściwości relacja wydajność/jakość/cena nie przemawia na korzyść TOKYO. 135 zł za 8g pudru, który starczy na kilka miesięcy używania jawi się jako dość kosztowna impreza. Dla porównania z pudru Senny Secret Set, który ma tylko 1.5 grama więcej - korzystałam przez 9 miesięcy (także nie zawiera talku, PAO 24, cena zbliżona) /recenzja/

Zakładam, że za kilka tygodni zużyję go do końca i śmiało będę mogła go ogłosić najmniej wydajnym kosmetykiem w swojej kategorii ;) Nie wiem jak Wy, ale już dawno nie zdarzyło mi się zużyć w tak szybkim czasie pudru prasowanego, po który nie sięgałam codziennie.

Właściwości pudru samego w sobie 5/5* - patrz pierwsza część recenzji

Walory użytkowe (techniczne) 1.5/5* - zbyt krucha i delikatna konsystencja, ogromne pylenie podczas stosowania, brak wydajności.

Pozdrawiam :-)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...