Ostatnim razem opowiadałam Wam o moich pierwszych wrażeniach
dotyczących pudru sypkiego Flawless
Matte /link/
I korzystając z okazji muszę nadmienić, że dobrałam się do próbki pudru Flawless
Silk i to jest strzał w 10-tkę :) Żałuję, że nie poszłam za głosem intuicji,
bo to właśnie on był na mojej liście. Za jak tylko pożegnam się z którymś
sypkim pudrem Flawless
Silk zagości u mnie. A może ktoś go ma i chciałby wymienić? :)
Dzisiaj przyszła
kolej na pędzle, do brązera i do różu. Trudno jest o nich napisać cokolwiek
miarodajnie przed upływem dwóch miesięcy, dlatego skupiłam się na określonych
detalach technicznych oraz formie podania, relacji cena= pierwsze wrażenia.
Zobaczymy, co wyniknie z takiego podsumowania oraz, czy czuję się zachęcona do
dalszego korzystania z nich. Zapraszam :)
Zanim przejdę do
szczegółów pozwolę sobie podzielić się moimi wytycznymi. Do tego muszę
dodać, że kiedy prezentuję jakiekolwiek produkty pochodzące z tzw. „współprac”,
to zawsze staram się jeszcze bardziej dobitnie odpowiedzieć sobie na pytania: czy chciałabym sama kupić
ten produkt? I czy faktycznie to jest coś, co mogę polecić?
Poprzeczka zostaje
postawiona bardzo wysoko. W końcu w którymś momencie ktoś wydaje na to
własne pieniądze i jakkolwiek zakup za pieniądze nie jest wyczynem szczególnym,
to w moim odczuciu nabiera on znaczenia. Staje się inwestycją własnych środków,
to nie jest coś, co wpada ot tak... bo prawie każdy posiada określony budżet.
Po prostu.
Pędzle do makijażu stanowią dla mnie ważny element, jak
ważny można zobaczyć tutaj /link/
Nie sugeruję się pochodzeniem włosia, ono nie ma dla mnie
znaczenia, znacznie ważniejsza jest jego jakość, sprężystość, linia ułożenia,
modelowanie, długość oraz wyważenie trzonków, wielkość, waga. Rodzaj łączeń,
czyli skuwek itd. Udanym dodatkiem jest opakowanie, jak np. stosuje to Zoeva.
Białe trzonki, które prezentują się dość masywnie na
szczęście tylko tak wyglądają, ale pędzla nie sposób postawić w pozycji
pionowej do której przyzwyczaiły mnie pędzle Real Techniques.
Pędzle Lily Lolo wykonane
są z włosia syntetycznego, dwukolorowego. Część w kolorze brązowym jest
dość śliska, kojarzy mi się z satyną. Natomiast główki pędzli są czarne i
włosie tam jest, choć nadal miękkie to charakteryzuje się bardzo dobrą
przyczepnością. Najlepiej to widać na zdjęciach kiedy łapały wszystko z
powietrza ;) Nie byłam w stanie pozbyć się tego drobnego pyłku.
Trafiają w nasze ręce w niepozornym opakowaniu czyt. kawałek
bezbarwnej folii. Mało konsekwentny zabieg ze strony firmy, skoro dla przykładu
pędzle typu kabuki posiadają kartoniki. Niby detal, ale jednak... Przy takich
cenach wolałabym, by została zachowana jednolita polityka sprzedaży. A w moim
odczuciu pędzle nie należą do tanich, Bronzer
Blush 69,90 zł i Blush Brush 56,90 zł.
Bronzer
Blush, włosie faktycznie jest dość miękkie, choć posiadam pędzle które
zapewniają jeszcze większy komfort. Dobrze osadzone w skuwce, podczas
dotychczasowego czyszczenia/prania nie zaczął się sypać. Za to pokazały się
dziwnie wystające pojedyncze włoski. Próbowałam je wyciągnąć, ale nie da rady. Co
też dobrze świadczy o pędzlu, ale musiałam je przyciąć. W przeciwnym wypadku
przeszkadzały. Starałam się poniżej na zdjęciach pokazać jak to wygląda.
Podoba mi się kształt
pędzla, został faktycznie dopracowany, jednak tutaj jego zalety ulegają
redukcji... Osobiście w pędzlach do
brązera szukam dobrej elastyczności włosia, wyprofilowania, wyważonego trzonka
a przede wszystkim, by pędzel nie był mocno zbity. I tego mi w nim brakuje.
Stawiam, że gdyby skrócić długość pędzla stałby się on dużo bardziej udany.
Gruby, mało poręczny trzonek jest zbyt długi i osobiście nie lubię tak długich
rączek. Od razu mam skojarzenie z pędzlem EcoTools, tam firma zastosowała
podobnie mało udane rozwiązanie. Dla mnie.
Wyważony trzonek, to
jest podstawa podczas makijażu. Dzięki niemu pędzel idealnie leży w dłoni i
każdy rodzaj ruchu jest dopracowany, nawet dla niewprawnej ręki. Mistrzem w tej
dziedzinie jest MAC i np. Zoeva zbliżyła się do tego ideału :) Pędzle RT są tak
pomiędzy, ale z kolei niektóre modele nadrabiają włosiem. Hakuro stoi gorzej niż
RT, Sigma jest bliżej Zoeva. Pędzel LL jest tuż przed Hakuro. Oczywiście to
tylko mój prywatny ranking :)
Bronzer Blush ma dość
mocno zbite włosie, a z racji braku należytej sprężystości traci swoje
pierwotne przeznaczenie. O ile przy tradycyjnej kolorówce od biedy może być,
tak przy minerałach bardzo traci. Częściej używam go do pudru niż do
brązera....
Plusem na razie jest zachowanie kształtu, po każdorazowym
praniu/czyszczeniu nie potrzebuje pomocy. Szkoda, że tak nie współpracuje
podczas używania.
Jest potencjał, tylko
zabrakło paliwa ;) W obliczu tego wszystkiego jak na razie zapowiada się na
dość drogą zabawkę, która nie do końca przynosi satysfakcję. Gdybym kupiła ten
pędzel sama, byłabym zła jak osa i wiem, że wolałabym dołożyć i kupić coś
innego.
Blush
Brush, identyczne walory odnośnie włosia, trzonka jak Bronzer Brush z
tą różnicą, że trzonek jest smuklejszy i
zdecydowanie przemyślany.
Kształt
pędzla jest jednym z moich ulubionych, z chęcią wybieram skośne modele. I
tutaj ciekawostka, ponieważ moim skośnym ideałem jest Hakuro H24. Nie wiem, czy
każda sztuka tego pędzla jest taka sama, lecz ta akurat spełnia wszystkie
wymogi. Stanowi to pewną zagadkę, bo miałam pełen pakiet pędzli Hakuro i tylko
H24 zasłużył na uznanie :) Wracając do pędzla Lily Lolo miałam nadzieję, że
okaże się godnym następcą dla H24. I pewnie wszystko byłoby na dobrej drodze
gdyby znowu nie rodzaj włosia... Brakuje
mu puszystości. Jest na tyle zbity, że przy obecnej długości ciężko się nim
pracuje. O ile przy delikatnych kolorach jakoś sobie poradzimy, tak w przypadku
mocno nasyconych odcieni plamy gwarantowane.... Przy formułach
sypkich/mineralnych radzi sobie jeszcze gorzej. Za to bardzo dobrze spisuje się podczas rozcierania granic pomiędzy
produktami bądź produktu i lubię mieć go pod ręką jako takiego pomocnika.
Kształt zachowuje w taki sam sposób jak wyżej opisany
Bronzer Brush, dodam jeszcze, że oba
pędzle bardzo szybko schną. To ważne :)
Atutem na pewno jest
wizualna strona, pędzle ładnie wyglądają :) Tylko, że dla mnie to za mało.
Nie wybieram pędzli na zasadzie wyglądu. Liczy się jakość i przeznaczenie.
Kupując go liczyłabym na bardzo dobrą relację i byłabym
rozczarowana takimi pierwszymi wrażeniami. Czy będzie z tego coś więcej? Nie
wiem....ze względu na walory pomocnicze zostanie ze mną i pewnie wrócę do
aktualizacji za kilka miesięcy. Jednak w tym momencie nie jestem przekonana,
czy chcę poznać pozostałe pędzle z oferty LL.
Podsumowując.
Myślę, że gdyby firma zadbała jeszcze bardziej o szczegóły techniczne pędzle
byłyby dużo bardziej udane. Na razie jest tak na pół gwizdka, czyli że
dostajemy obietnicę, która nie do końca się spełnia. Dość drogie pędzle o
słabych parametrach. Chciałabym napisać |szukam dalej| lecz tak naprawdę
znalazłam swoje ideał i wkrótce zdradzę więcej szczegółów.
A jakie są Wasze
wymagania podczas wyboru i korzystania z pędzli do makijażu twarzy? :) Dajcie koniecznie
znać :)
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.