Phenome-nalny system






Phenome Sustainable Science Moisturizing System 24-Hour (Krem intensywnie nawilżający)

Krem przeznaczony do codziennej pielęgnacji, dla skóry normalnej i wrażliwej na bazie ekologicznych wód roślinnych, olejów organicznych, naturalnych ekstraktów.
Doskonały system nawadniający, dopasowujący się do indywidualnych potrzeb skóry- stopniowo uwalnia substancje nawilżające, pomagając zachować optymalny poziom wilgotności przez 24 godziny oraz chroniąc naskórek przed utratą wody.
Poprawia kondycję i wygląd skóry, zabezpiecza ją przed procesem starzenia się. Drobne linie i nierówności zostają wygładzone, skóra zachwyca elastycznością, sprężystością oraz promiennym wyglądem.

Celowo pozwoliłam sobie zacytować opis ze strony Phenome KLIK! bo komuś udało się wpleść wątek sci-fi i jeszcze ten system nawadniający. Czy naprawdę ktoś w to uwierzy?
System zadziała, jeżeli pielęgnacja będzie kompleksowa i dopasowana pod odpowiednim kątem. Sam krem cudu nie wywoła, niestety....


Skład INCI

Aloe Barbadensis Leaf Water**, Rosa Centifolia Flower Water**, Dicaprylyl Carbonate**, Glycerin**, Zea Mays (Corn) Starch**, Caprylic/Capric Triglyceride**, Isopropyl Palmitate**, Cetearyl Alcohol**, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Glyceryl Stearate Citrate**, Glyceryl Stearate**, Betaine*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Macadamia Ternifolia Seed Oil / Macadamia Integrifolia Seed Oil*, Squalane**, Trihydroxystearin**, Steralkonium Hectorite**, Sodium Stearoyl Lactylate**, Cetyl Alcohol**, Vegetable Oil**, Aqua**, Dehydroacetic Acid, Aloe Barbadensis Leaf Juice**, Tocopherols**, Tocopheryl Acetate, Glycine Soja (Soybean) Sterols**, Parfum**, Xanthan Gum**, Propylene Carbonate, Passiflora Incarnata Extract**, Rosa Gallica Extract*, Calendula Officinalis Flower Extract*, Lycium Barbarum Fruit Extract*, Sodium Carboxymethyl Betaglucan, Sodium Lactate**, Iris Florentina Root Extract**, Panax Ginseng Root Extract**, Vitis Vinifera (Grape) Leaf Extract**, Castanea Sativa (Chestnut Tree) Seed Extract**, Avena Sativa (Oats) Kernel Extract**, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Extract**, Panthenol, Sodium Hyaluronate**, Benzyl Alcohol, Carnosine**, Lactic Acid**, Rosa Damascena Oil*, Sodium Phytate**, Citronellol***, Geraniol***, Limonene***, Linalool***
*Certified Organic, **Natural Raw Materials, ***Components of Natural Essential Oils


Patrząc na skład całości wydaje się równie zawiła jak firmowy opis ;) i zakładam, że większą część kobiet nie interesuje co tam jest w środku. Ma działać i tyle.

Moja relacja z tym kremem jest niczym status na Fejsbuku, skomplikowana ;) Z jednej strony mamy przyjazny skład, obietnice producenta i całą filozofię marki, bo przecież TO Phenome. Natomiast działanie jest.... Osobliwe. To będzie dobre określenie i zaraz wyjaśnię dlaczego.

Moje oczekiwania od kremu nawilżającego?

Ma spełniać główne zadanie, czyli nawilżać, nie tylko powierzchownie ale faktycznie działać, czyli ma być odczuwalne. Niech się stanie dobrą bazą pod makijaż, do wykorzystania na dzień i na noc. Ideałem jest taki nawilżacz, który wykorzystam przez cały rok.

Niby niewiele, prawda? W rezultacie okazuje się, że poprzeczka postawiona jest wysoko, ale w końcu to Phenome. 50ml za 129zł w cenie regularnej zobowiązuje moim zdaniem, nie tylko do tego by znaleźć poparcie w działaniu lecz i zastosowaniu.

Krem kupiłam w ciemno. Przyznaję się. Była obniżka -40% i połasiłam się, stwierdziłam, że to jest dobra okazja, by zgłębić zasoby tej marki. Dlatego wtedy też przy paru okazjach wymieniłam stare na nowe :D Wszak pieniądz zalegać nie może a natura pustki nie lubi :)

System nawadniający zagościł u mnie jesienią, pomyślałam że to idealna pora. „Pamiętasz, była jesień” ;)

Po kilku aplikacjach pomaszerował w kąt i nie miałam na niego ochoty. Było dla mnie na niego za ciepło, wróciłam do niego w połowie listopada i od tamtej pory nasz związek jeszcze kwitnie. Ale od początku :)


Opakowanie. Fikuśna buteleczka z ciemnego szkła z pompką, która „pluje” jak chce, raz mniej, raz więcej. Mam drugi egzemplarz i dzieje się z nim to samo. Poza tym przyzwyczaiłam się, że większość tego typu dozowników ofiaruje mi wystarczającą ilość na twarz i szyję. Tutaj muszę się namachać.


Tak wygląda rurka w całej okazałości, niby dotyka dna, lecz jeżeli zostaje ok. 1/3 kremu w opakowaniu to choćbym nie wiem jak się starała, nie wydobędę go z butelki. Chyba, że wniknę do środka....


Konsystencja. Rodzaj kremowej śmietanki, w pierwszej chwili wydaje się bardzo treściwa, ale jest lejąca. Mam nadzieję, że poniższe zdjęcia dobrze zilustrują mój opis.
Wchłania się bez problemu, czasami miałam wrażenie, że aż za szybko. W tym sensie, że jakby było go za mało? Wiem, dziwne.



Działanie. Dla mnie to produkt ewidentnie na okres jesienno-zimowy, nie widzę go przez pozostałe dwie pory roku u siebie. Nie jest też typowym kremem ochronnym, który mogłabym wykorzystać podczas np. polskiej zimy. Chyba, że potraktować go jako krem domowy. Za to wyjątkowo drogi krem domowy ;)

Na mojej mieszanej i kapryśnej cerze wchłaniał się jak chciał, raz lepiej, raz gorzej. Jeżeli tylko robiło się trochę cieplej np. 10 stopni na plusie, to czułam jak moja cera „się pociła”. 

Wykonanie na nim makijażu graniczyło z cudem, praktycznie każdy podkład się rolował, ścierał. Próbowałam różnych kombinacji, ostatecznie poległam. Zaczęłam używać go na noc i w takiej wersji został ze mną do dzisiaj. Wieczorem jest mi wszystko jedno, czy coś się roluje, nie tak wchłania. Nie idę na pokaz piękności tylko do łóżka :D W zależności od kondycji cery i jej potrzeb nakładam go na całą twarz i szyję lub tylko na obszary naczynkowe i szyję.

I tutaj muszę zwrócić uwagę, że w roli nocnego pomocnika krem spisuje się pierwsza klasa. Koi, goi, nawilża a rano cera promienna jak pupa niemowlaka :D Dosłownie!

Na początku pojawiła się przyjemna miękkość, skóra stała się aksamitna w dotyku.
Chwilami czułam jakby krem został podmieniony. Czary-mary :DDD
Jakkolwiek brzmi opis producenta, to nawilżenie staje się odczuwalne i widoczne, kondycja skóry ulega zmianie. Przywraca większą elastyczność a drobne zmarszczki mimiczne wygładzone. Najszybciej zobaczyłam to w okolicy ust, na bazie konturu podczas uśmiechu. 



Dostrajanie się trwało kilka tygodni i pewnie nie doceniłabym jego właściwości, bo krem nie należy od wydajnych. Szybko się kończy, albo raczej zbyt szybko. A ja miałam focha na Phenome i większą część pielęgnacji z tej firmy. Jednak w tym czasie pojawiłam się w Polsce a moja Mama z pewną nieśmiałością przyznała, że nie chce tego kremu. Trochę było Jej głupio, a mnie jeszcze bardziej. W końcu nikt nie lubi mało trafionych prezentów. Machnęłyśmy na to ręką ;) i stwierdziłam, że skoro zmęczyłam jedno opakowanie, to drugie nie będzie problemem zwłaszcza, że to była TA chwila, w której dostrzegłam iskierkę potencjału dla mojej cery.

I teraz tak, gdybym napisała recenzję po jednym opakowaniu, to nie byłoby w niej nic dobrego. Wyleczyłabym się z nowych zakupów, nie dała mu drugiej szansy. Kiedy przejęłam nowe opakowanie  pomaszerował od razu na półkę, by z każdym kolejnym dniem a raczej nocą czynić magię na mojej skórze :)
Cieszę się, że dostał drugą szansę na swój pokręcony sposób. Lecz po raz kolejny przekonałam się, próbki/testy to podstawa. Zwłaszcza jeżeli chodzi o Phenome. Już dawno z żadną firmą nie miałam tylu zawirowań, od miłości do nienawiści. Oczywiście z przymrużeniem oka, bo to tylko kosmetyki.

Minęły 2,5 miesiące z Sustainable Science Moisturizing System 24-Hour, a ja mam za sobą przygodę ze 100 ml nawadniania. Produkt jest ważny przez 6 miesięcy od chwili otwarcia więc spokojnie zdążymy go zużyć :)))

Średnia wydajność, problematyczne opakowanie i wydobycie kremu do końca, trudna relacja w dopasowaniu. A mimo wszystko przekonał mnie, że na kolejną jesień na pewno go zaproszę :)

Dla porównania mam w planach zakup Sustainable Science Luscious Hydrating Cream - Krem nawilżający do cery odwodnionej i suchej. To już nie będzie strzał w ciemno. Mamy za sobą bardzo owocne spotkanie i czekam tylko na dobrą okazję do zakupów. O dziwo, ten krem nie powinien mi pasować, a testowanie na bazie Phenomenalnych tubeczek pokazało coś innego :) Jest MOC.

Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca ;) CMOK

Pozdrawiam :)



58 komentarzy:

  1. Żałuję, że wcześniej nie wzięłam sobie Twojej rady do serca i nie zapoznałam się najpierw z próbkami Phemone. Dochodzę do wniosku, ze kosmetyki naturalne, to nie jest dobry kierunek w mojej pielęgnacji. Chyba tylko chemia dobrze działa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem jedno, nie kupię już z Phenome żadnego produktu w ciemno. Nie ma mowy:) a gdybym była w PL to spenetrowałabym zasoby tej firmy właśnie w ten sposób. Serio :) O ile przy tradycyjnej pielęgnacji i kolorówce wiem mniej więcej czego się spodziewać, to z naturą czysta ruletka.....
      Identycznie z P&R, rozpoczęłam od próbek z niewielkimi zakupami w ciemno i szybko wyeliminowałam połowę asortymentu :)

      Generalnie jestem za tym, by brać próbki, domagać się ich po prostu a potem decydować. Dlatego też cenie sobie Nasze próbkowanie :* Ustrzegłaś mnie przed Emmą Hardie, Kiehl's i Korresem.

      Usuń
  2. Powiem Ci Asiu, że bardzo cenią sobie zarówno Twoje zdanie, jak i Magdy i we dwie jesteście moimi przewodniczkami w świecie kosmetyków Phenome:); osobiście mam dość znikome doświadczenie w tym kierunku, bo dopiero poznaję ich ofertę ale mam nieodparte wrażenie, że te produkty, a raczej te wszystkie dobroci, które znajdziemy w składzie, muszą mieć czas by zadziałać; przypuszczam, że tak jest z większością kosmetyków naturalnych...one nie mają tak spektakularnego i szybkiego działania jak składniki syntetyczne:)

    i zgadzam się, że warto testować ichniejsze produkty, być może próbka to mało miarodajny sposób ale zawsze daje nam jakiś podgląd na konsystencję, czy choćby zapach:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ivonko, z naturą bywa różnie. Trudno jest znaleźć złoty środek. Ogólnie wyznaję zasadę, że recenzję kremu mogę zaprezentować po min. 1,5 miesiąca, chyba że pojawi się uczulenie itd. Pełen cykl komórkowy daje o wiele lepsze rozeznanie.

      Próbka to tylko wstęp i najlepiej jak mamy ich kilka, bo zapoznamy się nie tylko z konsystencją i pierwszym wrażeniem, ale da Nam pewien obraz tego, czego można się spodziewać.

      Czasami to trudna sprawa zwłaszcza kiedy cera jest wymagająca...

      Ściskam :*

      Usuń
  3. a ja jakoś niespecjalnie znam się na tych wszystkich składach i tym całym nawilżaniu... jak mi się skórka przesuszy, to ją przesmaruję kremem, jak nie, to zazwyczaj nie robię z nią nic. I wiem, że to błąd, ale wiem, że całe życie bedę się smarować mazidłami, więc teraz jeszcze poczekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma na co czekać, ważne by zapobiegać i dbać o to, by pewne nawyki weszły Nam w krew ;)

      Usuń
  4. No, teraz to ja mogłabym zapytać - dlaczego nie miałabym wytrwać? :>

    Brałam ten krem niegdyś pod uwagę, lecz ostatecznie uznałam, że to może być kiepski pomysł, że pewnie będzie zbyt bogaty. Podobnie sytuacja ma się z Luscious. Był czas, kiedy moja skóra domagała się większej dawki nawilżenia, niż zwykle. Moje kremy na dzień dawały radę, jednak czułam, że na noc chcę czegoś treściwszego. Sięgałam po nowości, próbowałam, testowałam różne różności. Do Phenome nie było mi akurat wtedy po drodze i nie zaopatrzyłam się w próbkę Luscious`a, a nabytek tego rodzaju w ciemno zupełnie mi się nie uśmiechał. Ostatecznie uraczyłam skórę Guerlain, a o mojej zachciance zapomniałam... :P W każdym razie, biorąc pod uwagę Twoją cerę, zaskoczyłaś mnie wiadomością o sympatii do tego kremu :)

    Pompki w kosmetykach Phenome doprowadzają mnie do szału ;) Tzn. te w peelingu, czy żelach do mycia twarzy, czy ciała jeszcze mi nie podpadły, ale te zastosowane w kremach... brrrr. Teraz kupiłam sobie balsam do ciała i zastanawiam się właśnie, jak to z tym mechanizmem będzie.

    Ja wychodzę z założenia, że nieważne, jaka to firma, co sobą reprezentuje i jak się sprzedaje, próbkowanie powinno iść w pierwszej kolejności. Mnie się czasami nie chce, przyznaję (chodzenie, szukanie i proszenie o możliwość sprawdzenia produktu w zaciszu domowym wciąż spotyka się z niezrozumiałą dla mnie reakcją ze strony ekspedientek w niektórych miejscach i posądzaniem klienta z miejsca o wyłudzanie odlewek kosmetyków :D), lecz zawsze z pełną świadomością dokonuję zakupu. Rozczarowanie w przeciwnym wypadku może się gorzko odbijać, niestety :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz.....już nie raz spotkałam się z zarzutami, że za dużo czytania itd. więc moje recenzje raczej są zdecydowanie dla tych czytających i nie szukających skrótów ;)))

      Luscious teoretycznie nie powinien się u mnie sprawdzić, a jednak! Miła niespodzianka, o wiele przyjemniejsza niż w tym wypadku. Aczkolwiek w ciemno na pewno nie kupiłabym tego kremu i coraz bardziej przekonuję się, że przy Phenome lepiej brać poprawkę razy 4 oraz próbki.

      Nie rozumiem po co takie udziwnienie z pompką, bo żel czy peeling enzymatyczny mają normalne mechanizmy i nic się nie dzieje. Do tego nie jestem w stanie wydobyć kremu do końca...

      Z próbkami to temat rzeka, ale dopóki nie zmieni się podejście firm to niewiele możemy w tym temacie. Reakcja obsługi na próbki to osobne zagadnienie i czasami prowadzi to do dziwnych sytuacji.
      Smutne jest to polowanie na próbki.... i już wolałabym opcję płatną, w formie setu, czy choćby ogólnie dostępnych miniatur. Ale na razie to chyba tylko pobożne życzenia....

      Usuń
  5. Na mnie Phenome zrobiło ogromne wrażenie do tego stopnia, że na poważnie myślę kupić cosik do twarzy. Przeczytałam tę recenzję i sama nie byłam pewna, jak ostatecznie się zakończy ;D Skoro nie nadaje się na dzień pod makijaż, to jest dla mnie skreślony produkt, bo na noc zwyczajnie nie używam kosmetyków, tylko leków antytrądzikowych i nie miałabym kiedy go stosować. Zaczaję się za innym nawilżaczem, który sprosta mojej równie jak Twojej, kapryśnej skórze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia z tym kremem była bardzo zawiła ;) i sama czekałam kilka tygodni z recenzją. Wolałam być pewna, a nie tylko przypuszczać. Nie ukrywam, że drugie opakowanie pomogło i to znacznie.
      Jeżeli masz równie chimeryczną cerę zachęcam do wypróbowania przed zakupem i wtedy mniej więcej ocenisz co i jak :)

      Usuń
  6. Bardzo lubię kosmetyki naturalne, chociaż wydaje mi się, że na ich działanie trzeba poczekać dłużej. O Phenome myślałam już jakiś czas temu, ale bardziej w kierunku produktów do włosów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak i nie ;) w moim odczuciu to zależy od wielu czynników. Zresztą pełen cykl komórkowy powinien dać już pewne wyobrażenie i odczucia bez względu na to, czy kosmetyk jest naturalny czy też nie ;)
      Przeglądałam ich ofertę produktów do włosów, ale daleko mi do włosomianiaczki i mam inne typy.

      Usuń
  7. Dla mnie na dzień na pewno byłby zbyt nawilżający, ale na noc brakuje mi takiego kosmetyku :) Z Phenome nie miałam nic, ale oferta strasznie mnie kusi - może nawet ten krem do mnie przywędruje, kto wie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oferta jest na tyle bogata, że najlepiej wybrać sobie coś i spróbować przed zakupem :)

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytrwałam! Do czynienia z Phenome miałam raz, korzystałam z... świetnie, nie pamiętam czy z Oil Control czy Active. To jednoznacznie świadczy o tym, że Phenome nie zadziałał u mnie phenome-nalnie ;) Nie zrobił mi krzywdy. Był żaden.

      Usuń
    2. U mnie Oil Control narobił trochę szkód :( Bardziej odpowiada mi Active Sebum Control Gel, ale chyba nie kupię go jednak bo w tej materii mam ideał z Filorgi więc wolę wybrać pewniaka :)

      Dziękuję za wytrwanie :)

      Usuń
  9. Nie miałam przyjemności z tą marką i choć jestem na etapie poszukiwania sensownej naturalnej pielęgnacji regularnie rozbijam się na skałach relacji cena-objętość. Wiem, że za lepsze trzeba lepiej zapłacić, ale Milion Oliwek strasznie mnie zasmucił :D. Nie mniej najprawdopodobniej nie wypróbuję tego kremu, bo nie cierpię "pocić się" pod kremem - to dyskwalifikujące. Poczekam na recenzję Sustainable Science Luscious Hydrating Cream :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko coś mi doradzić w tej kwestii, ale jak masz gdzieś ich sklep firmowy idź po próbki :) Dla mnie odkryciem pielęgnacyjnym stała się Filorga, ale krążę wokół naturalnych marek i tak smakuję powoli Phenome. Luscious jest bardziej trafiony, ale zakładam że na okres jesienno-zimowy bardziej.

      Usuń
  10. Z chęcią dobrnęłam do końca, bo mam wielką ochotę na ten krem :) Oczywiście zanim nabędę pełnowymiarowe opakowanie to użyję próbki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będziesz z niego bardziej zadowolona? :)

      Usuń
    2. Moja skóra jest sucha, także na lato na dzień ten krem mógłby być dla mnie odpowiedni.

      Usuń
  11. Jak ma moc, a skończą się moje zapasy, to będzie chyba pierwszy który kupię. Tylko jak poprosić o próbki zanim kupię to nie mam pojęcia, panie chronią tych próbek jak oka w głowie. Może w trakcie uda mi się użebrać chociaż z testera o ile trafię. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbki na wagę złota, lekka paranoja ale samo życie....
      Może jednak Ci się uda dostać, bo w ciemno nie polecam.

      Usuń
  12. Nie cierpię uczucia, gdy skóra się 'poci' pod kremem, maiłam tak w przypadku lekkiego kremu Sylveco w lecie. Czytając Twój opis, stwierdzam, że krem zupełnie nie dla mnie. Piszesz, że wchłaniał się zbyt szybko, jeśli mamy na myśli to samo (wiadomo, że ciężko to ubrać w słowa), to nie lubię tego uczucia. Tak się dzieje u mnie z kremami, które mają za dużo ekstraktów, było tak z NoniCare i z kremem Ava, Eco linea. Wchłaniały się momentalnie i odczuwałam dyskomfort. Coś w rodzaju wysuszenia skóry. Od pewnego czasu na noc używam tylko kremu pod oczy, a reszcie skóry daję wypocząć i muszę przyznać, że jej się to chyba podoba :) więc na noc też odpada. Prawdopodobnie to już u Ciebie pisałam, ale jeśli nie, to powtórzę. Z Phenome mam ochotę głównie na kosmetyki do ciała i do włosów, kremy do twarzy tej firmy nie zachęcają mnie takim długim i skomplikowanym składem. No ale jak to u mnie bywa, nie wiadomo, czy by się nie sprawdzily :D

    PS. Nie wiem czemu, ale gdy klikam w tytuł Twojego posta na bloggerze, to odsyła mnie do strony głównej mojego panelu nawigacyjnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RE PS. też tak mam ;)

      RE reszt posta - patrz wyżej :D

      Usuń
    2. Hmmm, nie wiem dlaczego tak się dzieje ale już jakiś czas temu zauważyłam, że jak korzystam z Chrome to dzieją się szalone rzeczy. Wróciłam do Firefoxa i jest OK, a Wy jakiej przeglądarki używacie?

      Balbino, dużo zależy od kremu ale np. krem z płatków róży z Hauschki, czy Weleda to także bogate kremy w ekstrakty a takich scen nie odnotowałam. Co do Sylveco to u mnie taka rekcja wystąpiła z każdą lekką wersją.... Do tej pory jest zła jak osa, że zrobiłam spore zakupy z tej firmy.
      Do ciała z Phenome mam kilka rzeczy i jedna okazuje się wielkim nieporozumieniem z kosmiczną ceną. Niebawem będę pisać o tym gagatku.

      Usuń
  13. Prawie jak w filmie sensacyjnym - gwałtowne zwroty akcji ;) Przyznam, że sama nie mam cierpliwości do produktów, które działają u mnie różnie w zależności od... różnych czynników. Kapryśny ze mnie konsument pod tym względem ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest właśnie to co mnie zniechęca do zakupu drogich kremów. Tobie się udało w końcu poskromić kremik. I wasza relacja się udała. Ale dopiero przy drugim opakowaniu. Ale często się zdarza, że po jednym jestem zła, bo wydałam dużo kasy, a efekt gorszy niż po drogeryjnym kremie za 20 zł.

    Tak mnie naszła refleksja na tą pupę niemowlaka. To jest takie zdradliwe określenie :P Bo to różnie bywa. Czasem miód i orzeszki, a czasem bliżej do pawiana ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Musze Ci przyznac racje, Hexx. Te pompki/dozowniki (jak zwal tak zwal) to jest badziew. One pluja, pod nie wiem jakim katem uzyje trzeba sie namachac, zeby krem trafil na wierzch dloni. Serum jest jeszcze gorsze. Jesli chodzi o dzialanie, to poki co jestem zadowolona. Uzywam na dzien, na to nakladam jeszcze oil-control i jest cacy. Czasami stosuje rowniez na noc. Mysle jednak, ze nie kupie go ponownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowanie potrafi zniechęcić do użytkowania, prawda?
      Na szczęście np. żele czy peeling ma normalny dozownik, bez udziwnień. Cieszę się, że jesteś zadowolona z Oil Control :)))

      Usuń
  16. Uwielbiam Twoje zawirowane recenzje :)
    Jest MOC !

    Ja natomiast czaję się na krem przeciwzmarszczkowy z tej firmy, będzie to strzał w ciemno. Peeling na razie testuje z próbki i chyba zakupię, nie było reakcji alergicznej a skóra się nie rumieni po jego użyciu czego bałam się najbardziej.... Na efekt pewnie przyjdzie poczekać ale coś czuję, że warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*

      A nie korci Cię asortyment Filorgi? przyznam się, że jestem oczarowana większością produktów i żałuję, że niektórych nie mogę sobie zaaplikować.
      Peeling to dobra alternatywa dla takich cera jak nasze i pomimo, że na efekty trzeba poczekać, to myślę że w efekcie końcowym będziesz zadowolona :) Ważne, że nie pojawił się rumień ani reakcja alergiczna.

      Usuń
  17. Kurczę, spodziewałam się lepszego efektu, a nie "pocenia się" przy wyższych temperaturach. Na dzień już taki nawilżacz odpada .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mieszana cera się zbuntowała ;) a w wersji na dzień szkoda mi nerwów, zwłaszcza rano....

      Usuń
    2. Dokładnie, rano człowiekowi zależy na szybkim i sprawnym nawilżeniu oraz makijażu, a nie jeszcze zabawy dodatkowej z produktem, który stwarza problemy.

      Usuń
  18. Kiedyś właśnie się zastanawiałam, czy go sobie nie zamówić ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Miałam ochotę na ten krem, ale pod kątem dziennej pielęgnacji, pod makijaż. Skoro tak się niezbyt sprawdza, podaruję sobie, tym bardziej, że na oku mam miliard innych, ciekawych kremów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może u Ciebie byłoby lepiej? weź próbki :)
      Fakt, na szczęście oferta na rynku jest tak bogata, że mamy w czym wybierać. Coś szczególnego masz na celowniku? :D

      Usuń
  20. bardzo mnie ten krem zaintrygował, w ostatecznym rozliczeniu;) Szkoda jednak, że opakowanie takie nie do końca fajne... Moja przygoda z phenomkami, mimo bardzo pozytywnego nastawienia nie zaczęła się najlepiej;)

    pozdrawiam ciepło
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że ostateczne rozliczenie następuje przy drugim opakowaniu :D ale.... A co tam u Ciebie nie tak?

      Usuń
  21. Na samym początku gorąco napaliłam się na ten krem, jednak w składzie triglicerydy trochę za wysoko, a moja cera bardzo źle na nie reaguje, więc nie będę ryzykować wydatku 129zł, jeśli ma wyskoczyć jakieś uczulenie. A szkoda, bo reszta składu wygląda zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jesteś pewna, że każdy rodzaj trójglicerydów negatywnie działa na Twoją cerę? poza tym od czego są próbki :)

      Usuń
  22. świetnie, że byłaś wytrwała i znalazłaś na niego sposób :) skład jest imponujący i czytając pierwszą część recenzji aż trudno było mi uwierzyć, że jest tak źle. raczej się na niego nie skuszę (ze względu na cenę), ale dziękuję za ukazanie przykładu na to, że wystarczy trochę chęci i można być zadowolonym z takich kapryśnych specyfików :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co skóra to opinia :) tak już jest. Co do wytrwałości, to gdyby nie drugie opakowanie historia byłaby zupełnie inna. Gdybym poznała ten krem na bazie próbek, na pewno bym go nie kupiła także widzisz, medal ma dwie strony i krem okazał się specyficzny dla mojej cery ;)

      Usuń
  23. Kosmetyki naturalne bardzo lubię.ten produkt bardzo mnie zaciekawił,ponieważ bardzo potrzebują dobrego nawilżenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam w takim razie do wypróbowania, weź próbki i zobaczysz :)

      Usuń
  24. Przeczytałam od samego początku do końca i nasuwa mi się taka prosta myśl - jak w każdym związku, trzeba się umieć dopasować i dotrzeć, żeby było dobrze :) Fajnie, że znalazłaś sposób na niego. Ja też nie lubię skreślać kosmetyków (choć są niektóre, że po pierwszej wpadce mam ochotę wrzucić je do kosza) i szukam optymalnych rozwiązań ze zużywaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie powiedziane :) ale czasami to dopasowanie rujnuje nieźle portfel więc relacja może być skomplikowana.

      Powiem tak, gdyby krem nie miał ważności 6 m-cy od daty otwarcia, to wydałabym w świat bez oporów ale w takiej sytuacji to ryzykowne...więc oswoiłam go swój własny sposób :)

      Usuń
  25. A u mnie sprawdzał się wybornie, zużyłam 2 opakowania, na dzień był idealny, z każdym podkładem pięknie współgrał. Myślę, że to kwestia rodzaju cery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim cery, bo to jest podstawa. I niestety u mnie aż tak wybornie nie było/nie jest.

      Usuń
  26. Już wiem co zagości na mojej skórze w listopadzie! Z Phenome do tej pory zaliczyłam tylko jedno spotkanie i było ono niezwykle udane. Sądzę, że ten krem też może się sprawdzić, więc w czasie porządnych zniżek będę musiała w niego zainwestować. Szkoda tylko, że opakowanie jest felerne :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź próbki na początek :) i zachęcam do porównania z Luscious.
      Opakowanie to porażka, może coś zmienią w tej kwestii?

      Usuń
  27. Z Phenome jeszcze niczego nie miałam, zastanawiałam się kilka razy nad różnymi produktami, ale póki co to zużyję swoje zapasy. Tego kremu najpewniej także używałabym na noc bo wszelkich kremów nawilżających na dzień stosować nie mogę - świecę się potem niczym żarówka :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Mnie wciąż z Phenome nie po drodze. Jak kiedyś trafię do ich sklepu stacjonarnego to oproszę lub kupię (jeśli jest tam taka możliwość) próbki. Sama też nie wiem co bym chciała na początek, bo wybór mają duży.

    OdpowiedzUsuń
  29. Chyba nie skuszę się na testowanie akurat tego kremu. Ale na mojej liście chciejstw jest peeling enzymatyczny, który kiedyś chwaliłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Cały czas wnikliwie przyglądam się ofercie Phenome.
    Czas wybrać się do sklepu po próbki.

    OdpowiedzUsuń

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...