Dzisiejszy wpis ma na celu luźne
podsumowanie/zebranie w całość moich wniosków, przemyśleń i odczuć względem
nowości z serii słonecznej Avene, które zagościły w tym roku na aptecznych półkach. Od kwietnia używam
kremu SensiMed o którym pisałam w
pierwszych wrażeniach /KLIK/
gorąco też zachęcam do zapoznania się z
wnikliwą analizą tego produktu przez Ziemolinę /KLIK/
W niedługim czasie do SunsiMed dołączył Tinted
Mineral Fluid SPF 50+ i oba kremy z filtrami szybko zaskarbiły sobie moją
uwagę oraz sympatię. Nie są bez wad, ale o tym za chwilę.
Zacznę od tego,
że nie jestem filtromaniaczką która podchodzi do korzystania z filtrów w sposób
ortodoksyjny. Nie lekceważę tematu (filtrowanie ma dwie strony medalu), ale
jednocześnie wychodzę z założenia, że filtry mają służyć mnie, a nie na odwrót.
Dlatego też rozróżniam ekspozycję czynną od biernej i biorę poprawkę na warunki
miejskie. Nie sposób też pominąć harmonogramu dnia itd. Wytycznych jest wiele.
To jestem ja, nikogo nie namawiam do naśladowania. Zakładam, że każdy myśli
samodzielnie i ponosi konsekwencje własnych decyzji :)
Avène Solar SunsiMed Very High Protection
Sensitive Skin okazał się
dla mnie dobrym dziennym kremem, który w bonusie zapewnia ochronę UVA-UVB. Z
racji udanej emolientowej konsystencji wykorzystuję pod niego tylko wybrane
serum i od wielu tygodni jest to niezmiennie NIOD MMHC. Odnoszę wrażenie, że
ono wpływa na jeszcze lepszą wchłanianie filtra ale i także dalsze jego
zachowanie. Niemniej mogę go nałożyć solo i nie czuję żadnego dyskomfortu,
staje się dobrą bazą pod makijaż (niestety nie każdy korektor pod oczy dobrze
się prezentuje) a noszony samodzielnie wygląda nieźle nawet po kilku godzinach
(strefa T nie wyświeca się jak szalona), co więcej faktycznie nie czuję go na
twarzy, nie lepi się i gdyby nie to, że delikatnie rozjaśnia skórę nie
wiedziałabym, że jest to krem z filtrem. Nie stanowi to dla mnie większego
problemu, ponieważ nie jest to biała powłoka która robi ze mnie ducha (jak to
często się zdarzało), nie osiada w linii włosów, brwi.
Tak wygląda w wersji pod makijaż w ilości jednej pompki.
Jeżeli używam go
na czas ekspozycji czynnej nakładam dwie pompki z tym, że robię małą przerwą
pomiędzy jedną a drugą porcją. Reaplikacja nie jest problematyczna. Bardzo go
też polubiłam do stosowania na ciało.
Avène Tinted Mineral Fluid SPF 50+ w mojej ocenie ma jeden z najciekawszych
kolorów, ale jak to bywa, niestety nie jest on optymalny dla każdej karnacji.
Dla bladolicych jest zdecydowanie za ciemny, u mnie dopasowanie jest niezłe,
choć idealnie się stapia się z cerą gdy używam toniku samoopalającego Eco Tan Water /recenzja/
w przerwach radzę sobie z nim inaczej :)
Barwiony filtr Avene traktuję jako element makijażu, czyli
zastępuje mi podkład a z racji, że oba produkty pochodzą z tej samej firmy
stanowią udane połączenie (w ramach jednej marki). Śmietankowa konsystencja
gładko rozprowadza się na skórze, ma dobry poślizg - niemniej moja skóra
potrzebuje bazy i dlatego dobrym uzupełnieniem stał się krem SunsiMed, a jeżeli
nie on, to lekkie serum bądź NIOD MMHC. W pierwszej chwili wydaje się nieco
tłusty. Posiada satynowe wykończenie. Jego słabą stroną jest opakowanie oraz brak dozownika, ta "czapeczka" potrafi spadać :/ i lepiej uważać, podczas aplikacji ciężko się go dozuje (szkoda, że firma nie pomyślała o innym opakowaniu).
Zaczynam nakładanie od mniejszych porcji.
Chętnie korzystam
z takiej wersji, gdy mam "wyjść do ludzi" i być w plenerze (ale nie
tylko) z zachowaniem pełnego komfortu. Nałożony samodzielnie na pewno wymaga
uwagi podczas reaplikacji i trzeba poświecić mu odpowiednio kilka. Myślę, że to
ogólny problem z tego typu produktami. Jednak
umówmy się, co innego walory makijażowe, że tak to określę, a co innego, gdy
jesteśmy gdzieś w plenerze. Podstawy filtrowania dla zachowania pożądanej
ochrony są swojego rodzaju filarem i zakładam, że każdy zaznajomiony z tym
tematem wie co mam na myśli :) Kolor
przed roztarciem wygląda zabójczo :D ale potem już jest znacznie lepiej. Dodam,
że filtry nakładam metodą tradycyjną, czyli palcami :))) żadne gąbki,
pędzle itd. W zależności od tego gdzie będę i co będę robić całość utrwalam
pudrem, dokładam róż itd. :)
Mam nadzieję, że
choć trochę udało mi się przybliżyć zachowanie poszczególnych kremów z filtrami
oraz podzielić własną wersją filtrowania, które swoją drogą nie dzieje się
tylko i wyłącznie latem :P Na chwilę obecną nie przewiduję kolejnych opakowań,
ale to tylko dlatego że kupiłam dwa inne filtry barwione i na pewno będę o nich
pisać. SunsiMed zostaje ze mną na dłużej i jestem niezmiernie ciekawa jaki
okaże się zimą.
Pozdrawiam serdecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.