Najlepsze z najlepszych, czyli zakupowe kąski



Słowo się rzekło i pokażę część moich najlepszych zakupów z ostatnich tygodni. Nie sposób ogarnąć wszystkiego, ponieważ robię pewne zapasy, które polecą ze mną do UK, lecz parę rzeczy w najbliższym czasie zostanie wykorzystane. Pojawią się recenzje i w związku z tym przybliżę, czego możecie się spodziewać.

 

Decleor, to była prawdziwa Truskawkowa oferta życia. Kręciłam się wokół tych zestawów kilka miesięcy, zniechęcała mnie cena…. Niestety Decelor ma drogą pielęgnację, ale bardzo sobie ją cenię i w miarę możliwości wracałam do pewnych rzeczy. Tym razem poszłam na całość: D

Możecie tutaj zobaczyć:





Zestaw do pielęgnacji twarzy Soothing Skin Programme: Serum + Krem + Woda do demakijażu twarzy i oczu + Balsam do ust



Zestaw do pielęgnacji twarzy Aromessence Rose D'Orient: Wygładzający olejek do twarzy Rose D'Orient + Łagodzący krem do twarzy + Łagodzący żel pod oczy + Aromatyczny balsam do twarzy z różą


Shiseido Lacquer Rouge, przez ostatnie tygodnie bardzo za mną chodził i nie miałam już siły opierać się dłużej: D Połączenie pomadki i błyszczyka, które daje bajeczny kolor, blask a usta kuszą, oj kuszą!



Na pewno jeszcze jeden kolor dołączy do tego tutaj obecnego. Uwielbiam ofertę Shiseido, mają dobre klasy kosmetyki i nie zawiodłam się jeszcze na żadnym. Wolę wybrać mniej, ale konkretnie. W moim przypadku usta to bardzo wrażliwa strefa i już nie raz przekonałam się, że warto postawić na kosmetyk, który nie tylko będzie wizualnie świetnie wyglądać, lecz także pielęgnować.


Phenome Peeling enzymatyczny, zakończył poszukiwania peelingu enzymatycznego na amen, że tak powiem! Tym razem mam wszystko, czego potrzebuje moja cera a co najważniejsze bez parafiny!
Nie przeszkadza mi parafina i nie jestem składowym dziwakiem, jednak przy pielęgnacji tak wymagającej cery jak moja wolę unikać pewnych składników. Można jednak wypuścić na rynek kosmetyk, który spełnia określone wymagania.



Zakup pochodzi z pakietu, który wpadł w moje ręce dzięki Pomocnym Dłoniom: D i załapałam się na obniżkę -40%. To sporo, ale i tak byłabym skłonna zapłacić cenę podstawową, bo dostajemy opakowanie o poj. 200ml



SesDerma to firma, którą poznałam po zainteresowaniu się Filorgą oraz medycyną estetyczną i markami, które są z nią związane. Raz, że nie staję się coraz młodsza a cera ma określone wymagania. Ostatnie tygodnie pokazały, że niestety czas zadziałać poważniej niż było czynione to do tej pory. Do tego trafiłam na fenomenalny produkt z kwasem azaleinowym, który jest odpowiedzią na moje bolączki. Dzięki konsultacji z moją dermatolog dołączyłyśmy do tego jeszcze preparat w żelu z 15% stężeniem kwasu azaleinowego, który wg mnie przy cerach z trądzikiem różowatym sprawdza się o wiele lepiej niż popularny Skinoren czy Acne Derm. Z kolei one są przeznaczone docelowo do walki z innymi problemami, choć tak samo bazują na kwasie azaleinowym. Na pewno opiszę swoje doświadczenia i zaprezentuję tę nowość a tymczasem pora przedstawić



Azelac żel bionawilżający, bo o nim mowa pokazał swoją moc od pierwszego użycia. Producent, co prawda mógł odpuścić kilka dodatków i na pewno wyszłoby to na plus no, ale trudno. Pomijając za i przeciw jest to dobra opcja dla cer z trądzikiem różowatym w uśpieniu. Nie wiem, czy dałby sobie tam samo radę z ostrą postacią, kiedy pojawiają się grudki, krostki i duże zaczerwienienie. W każdym razie zasługuje na uwagę i poznanie.



Do tego zestawu dołączyło kilka innych rzeczy, lecz pokażę je w stosowanym czasie a teraz kolej na następne cudo, jakim jest SesDerma Glicare Żel na kontur oczu i ust, z tym, że u mnie on ma wyłącznie zastosowanie pod oczy i jestem nim zachwycona. Na pewno będzie pełna recenzja, żałuję tylko, że nie zrobiłam zdjęć przed, by pokazać efekty. W każdym razie kondycja skóry wokół oczu znacząco poprawiła się w dość szybkim czasie. Wierzę, że regularne stosowanie można to tylko wzmocnić. Oby tak dalej.



Decubal zagościł na wielu blogach i postanowiłam kupić coś na próbę, głównie, dlatego, że trafia w potrzeby mojej skóry, okazuje się niezły składowo a ceny są bardzo bardzo przyjazne. Po raz pierwszy spotykam się z tym, że dermokosmetyk przeznaczony do określonej grupy docelowej nie kosztuje majątku. To dla mnie nowość! Pierwszy kontakt uznaję za plus i mam nadzieję, że zostanie on utrzymany na bardzo dobrym poziomie.



Guerlain Parure de Lumiere zakończył poszukiwania podkładu idealnego. W zeszłym roku miałam okazję go spróbować i zapomniałam. Na pewno jeszcze spróbuję paru produktów, ale zostanę przy Parure de Lumiere. Pasuje mi idealnie pod każdym kątem. Zasługuje też na więcej uwagi także wypatrujcie recenzji.



Pat & Rub Tonik łagodzący dla cery wrażliwej, którego recenzja na blogu Angel zaciekawiła mnie i sprawiła, że przyjrzałam mu się bliżej. Postanowiłam spróbować tym bardziej, że ekoAmpułki bardzo sobie chwalę.




Zestawienie kończy koreański produkt Cell Fusion C Derma Blemish Balm, długo nad nim myślałam i nie byłam do końca pewna, czy to dobry wybór. W końcu podjęłam decyzję na tak i nie żałuję. Niestety bardzo mało jest recenzji na jego temat a szkoda. Gdyby nie Maus to pewnie nie wiedziałabym o nim za wiele. Ciekawostką jest to, że można go kupić bez problemu w Polsce!
Dla mnie to prawdziwe objawienie, które w pełni zasługuje na recenzję z prawdziwego zdarzenia. Od razu zaznaczam, że nie będzie on oceniany, jako część kolorówki, jak to było w przypadku Lioele Dollish Veil Vita # 1


Coś szczególnie Was zainteresowało?


Pozdrawiam!

Hexxana

Bioderma Sebium Pore Refiner & Sebium H2O

Bioderma jest dla mnie jedną z tych firm, które niestety zraziły mnie do siebie. Bardzo. Pomimo, że znalazłam kilka ciekawych produktów pośród oferty to raczej już do nich nie wróciłam. Długo przekonywałam się do serii Sebium. Udało się to za sprawą mojej Kochanej Stri-lingi :* Gdyby nie Ona nie pomyślałabym o tym, by dać jeszcze jedną szansę firmie. Co prawda seria Sebium interesowała mnie od czasu do czasu, ale jakoś bez przekonania.

Moją uwagę ściągnęła na siebie w okresie, kiedy zaczęłam używać Merz Spezial i zauważyłam wzmożone przetłuszczanie się cery szczególnie w strefie T.

Przetłuszczanie to delikatnie powiedziane, bo po kilku godzinach wszystko spływało… Jednak dobre działanie Merz Spezial KLIK! na włosy, paznokcie i kondycję skóry przeważyło. Byłam w stanie zaakceptować takie skutki uboczne.

Zakup był planowany, ale życie sprawiło, że mogłam je zrobić sama szybciej niż zakładałam. I w taki oto sposób od połowy października używam serii Sebium.

Muszę zaznaczyć, że oba produkty wykorzystuję zupełnie inaczej niż jest to zalecane bądź robi to większość z Was.



Micel nie służy u mnie do demakijażu, za to jest wykorzystywany do odświeżania skóry po demakijażu oraz rano przed nałożeniem makijażu.

Skład:

WATER (AQUA), PEG-6 CAPRYLIC/CAPRIC GLYCERIDES, SODIUM CITRATE , ZINC GLUCONATE, COPPER SULFATE, GINKGO BILOBA EXTRACT, MANNITOL, XYLITOL, RHAMNOSE, FRUCTOOLIGOSACCHARIDES, PROPYLENE GLYCOL, CITRIC ACID, DISODIUM EDTA, CETRIMONIUM BROMIDE, FRAGRANCE (PARFUM)



W kwestii technicznej jestem oczarowana dozownikiem, który został umieszczony jakiś czas temu. To naprawdę praktyczne i ekonomiczne rozwiązanie. W takich okolicznościach opakowanie 250ml starczyło mi na 2 miesiące używania. Nic się nie marnowało!

Pozwala mi w ten sposób utrzymać cerę w ryzach i co najważniejsze działa. Przy regularnym stosowaniu widzę, że reguluje pracę gruczołów łojowych, ma właściwości kojące i łagodzące, nie narusza warstwy ochronnej skóry a przede wszystkim – nie wysusza!



Pore Refiner ze względu na kwas salicylowy, którego moja skóra nie toleruje na partiach naczyniowych wykorzystuję wyłącznie na czoło. Sięgam po niego, jako bazę pod makijaż lub nakładam na noc.

Skład: Water (Aqua), Methyl Methacrylate Crosspolymer, Dipropylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Dimethicone, Glycerin, Butylene Glycol, Fomes Officinalis (Mushroom) Extract, Sodium Polyacrylate, Salicylic Acid, Dodecyl Gallate, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Mannitol, Xylitol, Rhamnose, Fructooligosaccharides, Laminaria Ochroleuca Extract, Silica, Trideceth-6, C30-45 Alkyl Cetearyl Dimethicone Crosspolymer, Lauryl PEG/PPG-18/18 Methicone, Propylene Glycol, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Caprylic/ Capric Triglyceride, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, Chlorphenesin, Phenoxyethanol, Fragrance (Parfum) (12.03.2010)



Podoba mi się, że tubka jest zabezpieczona i wiadomo, że nikt nie kombinował przy niej wcześniej.

Na pewno dużo lepiej spisuje się pod kątem działania matującego niż Fluid nawilżająco – matujący Caudalie, o którym będzie notka za parę chwil. Jednak, jeżeli ktoś liczy na cudowne działanie zwężające pory i mat, który nie mija srogo się zawiedzie. Zmniejsza widoczność porów, ale tylko w momencie stosowania, po odstawieniu wszystko wraca do normy. Niestety. Tutaj brak jakiś bardziej trwałych efektów. Lekka konsystencja, która bardzo szybko zostawia matowe wykończenie jest dobrą bazą pod makijaż.

Dla mnie jest jeden duży plus tego preparatu, w połączeniu z micelem przetłuszczanie mojej skóry jest dużo mniejsze. Określę, że jest to 50% także dla mnie to dużo. Podejrzewam, że jak skończę drugą serię Merz Spezial to faktycznie może stanie się jeszcze bardziej odczuwalne i widoczne. Jak na razie na ponad 3 miesiące stosowania uważam, że duet daje radę. Jest bardzo wydajny. Były dni, kiedy sobie odpuszczałam użycie tego preparatu i widziałam, że skóra staje się odświeżona. 

Co prawda są lepsze i gorsze dni, ale weźcie pod uwagę, że używam także leki, które mają takie a nie inne działanie, do tego stan cery zmienia się wraz z cyklem. Dodatkowo ogromne znaczenie ma rodzaj kolorówki, samego podkładu, czy pudru. Nie mówiąc już o podstawowym nawilżaczu. No i rzecz najważniejsza, pora roku i warunki atmosferyczne, jakie panują na obecną chwilę.

Dla mnie to dobre kosmetyki, może nie super, które sprawiają, że krzyknę WOW, ale jest pielęgnacja na dobrym poziomie. Można oczywiście oczekiwać więcej, lecz zdaję sobie sprawę, że w moim przypadku jest wiele innych czynników, które w mniejszym lub większym stopniu decydują o nadmiernym przetłuszczaniu się mojej cery.

Polecam też recenzję Stri odnośnie micela KLIK KLIK! oraz Pore Refiner KLIK KLIK!

Mnie one przekonały nie tylko do wypróbowania, ale przełamania niechęci. Do tego mamy pewne części wspólne w charakterystyce cery, więc może komuś pomoże to podjąć decyzję.

Pozdrawiam!

Golden Rose Rich Color # 27



Nowa seria wysokiej jakości lakierów do paznokci. Wygodny, szeroki pędzelek umożliwia równomierne rozprowadzenie lakieru, nie pozostawiając smug. Już jedna warstwa zapewni idealne krycie i wysoki połysk. Długotrwała formuła gwarantuje trwałość lakieru, czyniąc go bardziej odpornym na odpryskiwanie i wszelkie uszkodzenia mechaniczne. Seria zawiera 35 najmodniejszych odcieni.

Nie lubię większości produktów Golden Rose. Nie trafiają w moje potrzeby i tak naprawdę rzadko sięgam w kierunku tej firmy. Lakier wpadł w moje ręce spontanicznie. Szukałam ciemnego fioletu o kremowym wykończeniu i chciałam go mieć na już.
W opakowaniu to piękny śliwkowy fiolet, niestety na paznokciach okazuje się dużo ciemniejszy niż w buteleczce.



Szeroki pędzelek jest naprawdę szeroki! Dla mnie to atut, lecz osoby, które mają wąską płytkę paznokcia mogą być zawiedzione.

Kolor jest mocno nasycony a konsystencja lakiery dość gęsta stąd idealnie kryje przy pierwszej warstwie. Szybko schnie ale bez nałożenia SV traci połysk a po 2 dniach widać „starzenie się” lakieru oraz starte końcówki.



Zmywanie o dziwo jest bez problemowe, nie barwi skóry i nie rozmazuje się więc gdzie jest minus? W formule, którą czuje się na paznokciach. Mam wrażenie, że obciąża i przydusza je. Coś w stylu niektórych kolorów z Kiko. Dla mnie mały koszmarek. Dlatego minus za zbyt gęstą konsystencję lakieru.

Nie sądzę abym zdecydowała się na inny kolor z tej serii, w moich zasobach jest kilka sztuk lakierów Golden Rose, lecz nie miałam jeszcze ich okazji sprawdzić. Czekają w kolejce.

A Wy jakie macie zdanie na temat tej serii?

Pozdrawiam!