Gdyby nie prezent urodzinowy, nie powstałaby ten
wpis :) ani też za bardzo nie zainteresowałabym się firmą Earthwise Beauty. A
trzeba przyznać, że oferta jest imponująca i robi wrażenie. Tak sobie myślę, że właśnie takie
manufaktury podnoszą poprzeczkę jeżeli chodzi o produkty naturalne. Earthwise
Beauty Yasuni Face Balm pod wieloma względami się wyróżnia.
Tak jak
wspominałam na Instagramie, Yasuni nie przebija Indigo Beauty Balm Mahalo, ale
to tylko mój osobisty ranking :) Warto
napisać o nim kilka słów, ponieważ to godna polecenia opcja dla skór
wrażliwych, nadreaktywnych i szukających określonych kompozycji (nie zawiera
olejków eterycznych). Jego formuła jest także bardzo ciekawa, szybko się
wchłania i nie jest ciężki. Pozostawia delikatny glow, a obecnie przy retinolu,
jestem w stanie używać go pod filtry. Mimo wszystko najczęściej sięgam po niego
wieczorem. Nakładam na wilgotną skórę
mieszając z wybranym serum i zamykając całość kremem odżywczym lub mieszam z
serum z kwasem HA MMHC i zamykam wybranym nawilżaczem a czasami maską.
Nazwa balsamu nawiązuje do Parku Narodowego Yasuni
w Ekwadorze (zachęcam do zgłębienia tematu :)).
Zapach wynika z
samej kompozycji i na stronie firmowej znajdziemy ładny opis :)
"At first
impression, Yasuni smells lightly fruity from the raspberry and cranberry oils,
but there is also the grown-up element of freshly picked green coffee beans,
and hints of fertile soil from the bacuri and of desert wind from the kokum
butter. A very light, berry-like, and nonlingering scent overall."
Mój nos musiał się z nim oswoić, woń balsamu jest
specyficzna. Z czasem przestała mi
przeszkadzać a w świetle jego właściwości oraz działania byłam w stanie się poświęcić
;)
Balsam bazuje na olejach owocowych, które
posiadają wysoki poziom fitoskładników oraz działanie enzymatyczne. Co ciekawe, ten balsam jest porównywany
do działania retinolu na skórze oferując złuszczanie bez podrażnień,
zaczerwienienia. Wpływa regulująco w kwestii produkcji sebum, zmniejszenia
zaskórników. Może być pomocny przy kuracjach skupiających się na leczeniu
trądziku. Warto zapoznać się z informacjami a jego temat na stronie firmowej,
gdzie jest bardzo szczegółowo opisane /KLIK/
Yasuni włączyłam do pielęgnacji, po której
wiedziałam jakich efektów mogę się spodziewać, i co ciekawe, czy stosowałam go
doraźnie bądź ciągiem, to właściwości były niemal takie same. Niemal, ponieważ różniły się jedynie
czasem reakcji skóry (co jest logiczne). Do samego działania enzymatycznego się
nie odniosę, w tym samym czasie używałam NAAP z NIOD, bakuchiolu Oskia, więc
mogę tylko przypuszczać, że w pewien sposób poszczególne składniki pomagały
sobie w danym schemacie pielęgnacji. Obecnie zaś jestem w trakcie kuracji
retinolem i mam włączone kwasy PHA. Dlatego
skupię się przede wszystkim na działaniu regenerującym, przeciwzapalnym oraz
wspomaganiu regulacji sebum (strefa T stała się dużo mniej aktywna, co
szczególnie widziałam przy filtrach, zwłaszcza gdy temperatura przekraczała
znacząco 30 stopni). Wygaszanie zaczerwienień, przyspieszone gojenie oraz
niwelowanie zmian hormonalnych oraz zmian rosacea (powiązanych z cyklem).
Czasami też pojawiają skupiska ognisk zapalnych przypominający suchy cętkowany
placek, ale w rzeczywistości powstaje on z pojedynczych wykwitów zapalnych i z
takimi zmianami ten balsam radzi sobie niesamowicie dobrze. Wystarczy kilka
aplikacji i problem znika, skóra na nowo jest gładka, miękka i pozbawiona stanu
zapalnego. Okazał się równie pomocny przy różnego rodzaju ukąszeniach lub
podrażnieniach mechanicznych (zdarzyło mi się obetrzeć nogę o beton, podrapał
mnie kot itd.). Skóra regenerowała się dużo szybciej przy udziale balsamu niż
bez niego.
Dlaczego zrobił wrażenie?
Jego głównymi zaletami są właściwości kojące,
ochronne, regenerujące.
Nie jest tak wielozadaniowy (a może jeszcze tego nie odkryłam ;)) jak balsam
Mahalo, lecz z drugiej strony mogłabym mieć je obok siebie na półce i korzystać
w zależności od potrzeb. Jednak jest małe "ale", Yasuni także posiada
PAO 6 miesięcy, a jego wydajność ogromna! Słoiczek zawiera 30 ml i choć stosuję
go systematycznie mniej więcej od przełomu czerwca i lipca (i podzieliłam się
dwoma porcjami do testów), to na chwilę obecną w opakowaniu znajduje się połowa
pojemności. Cena zbliżona do Indigo, z
tym że na stronie firmowej Earthwise Beauty można wybrać wariant pełnowymiarowy
lub tzw. sample (30ml/$100 oraz 6ml/$22). To jest praktyczne i dobre
rozwiązanie, zwłaszcza na początek.
Czy będę nadal stosować?
Jeszcze nie wiem,
na pewno zużyję do końca obecne opakowanie i potem podejmę decyzję (aczkolwiek
wiem, że moje kosmetyczne serce należy do balmu Mahalo :)). Za to na pewno nie
będzie to moje ostatnie spotkanie z ofertą Earthwise Beauty.
Pozdrawiam serdecznie :)
Oj kochana znoiw mnie kusisz, mysle ze ten balsam swietnie nby zagral z moja skora :D
OdpowiedzUsuńKupuj, używaj i dziel się wrażeniami :)
Usuńpodoba mi się nazwa tej marki :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
Usuń