Co jakiś czas
będę wracać z podobnym wpisem, który będzie się odnosić do produktów, które u
mnie się sprawdziły, polubiłam je i z chęcią kupuję ponownie. Powroty, to najlepsza rekomendacja. Po
prostu :) Pośród wielu nowości, marek pojawiających się jak grzyby po deszcze
czasem dobrze jest zatrzymać się na chwilę i zaplanować zakupy. Tak, by uniknąć
gonitwy za króliczkiem :D A z tym cały czas walczę LOL
Skin & Tonic London - na dobry początek zestaw, który u mnie sprawdza
się bardzo dobrze, poszczególne produkty są naprawdę wydajne, zachwycają
składami, działaniem. Może zapachy nie są takie super, ale przymykam oko ;)
Coco Mask, niech nikogo nie zwiedzie kokos w nazwie :P Jest
to maska nawilżająca na bazie mleczka kokosowego w proszku, zawiera także
skrobię kukurydzianą, białą glinkę, wyciąg z aloesu i olejek z kwiatu lawendy, i
to on w moim odczuciu nadaje charakterystyczną woń. Świetnie nawilża, choć
przekonałam się o tym dopiero w chwili, gdy skóra była mocno podrażniona i
potrzebowała również ukojenia, wspomagania przy regeneracji.
Detox Mask - maska oczyszczająca, która bazuje na takim
połączeniu jak zielona glinka, skrobia kukurydziana, sproszkowana zielona
herbata (matcha), olejku z cytryny oraz bazylii. Osobliwy zapachowy miks, na
początku bardziej dawał po nosie, teraz już się przyzwyczaiłam. Muszę przyznać, że właściwości oczyszczające i
odświeżające są na bardzo dobrym poziomie. Niby kolejna maska na bazie glinki,
ale czuję różnicę.
Gentle Scrub - delikatny peeling i maska w jednym. Stał się
mocnym kontrkandydatem dla proszku Kanebo
Sensai Silky Purifying Silk Peeling Powder
/recenzja/ Co prawda jego przygotowanie znacznie się różni,
dochodzi też kwestia składu, pojemności i wydajności, to moja skóra uzależniła
się od Gentle Scrub.
Powyższe produkty
mają postać proszku, który należy rozrobić z wodą bądź na bazie jogurtu i
miodu. Sama korzystam wyłącznie z wody, jest to rozwiązanie dla mnie optymalne.
Rose Lip Balm - różany balsam do ust. Jest to nowa odsłona
kolejnego balsamu w sztyfcie w ofercie S & T, i stanowi miłą odmianę w swojej
kategorii. Subtelny aromat róży stulistnej nie męczy, nie pozostawia dziwnego
posmaku na ustach przy czym doskonale natłuszcza, regeneruje i zabezpiecza
delikatną skórę warg. Zdobył moje uznanie z wielu powodów, choć obietnica róży
robi swoje ;)
Rose Mist, to nic innego jak różana mgiełka w sprayu. Skład
jest krótki i konkretny, z atomizera wydobywa się prawdziwa mgiełka i wywiązuje
się ze swojego przeznaczenia. Na tle innych marek w UK wyróżnia się na plus pod
kątem składowym oraz cenowym.
Sylveco Tymiankowy żel do twarzy, tego żelu nikt by się nie spodziewał :D
zwłaszcza, że głoszę wszem i wobec swoją niechęć w stosunku do Sylveco. Do tej
pory każdy mój zakup z tej marki był kończył się mniejszym lub większym
niezadowoleniem. Po jakimś czasie dałam sobie spokój. Jednak wiele osób
wypowiadało się o tym żelu w bardzo dobrym tonie i przekonały mnie konkrety,
poza tym, uwielbiam zapach tymianku. Kupiłam i przepadłam :)
Phyto, tutaj moje drogi z tą marką krzyżują się co jakiś czas :D Jest kilka
produktów, do których wracam regularnie jak np. farba do włosów (i nie zanosi
się na zmianę) oraz genialna odżywka do włosów farbowanych - dlatego
postanowiłam regularnie odświeżać tę znajomość.
Phytobaume Color Protect Express Conditioner - tę odżywkę poznałam dzięki dołączanej
saszetce do każdego opakowania z farbą do włosów. Bardzo mi się spodobały jej
właściwości, więc nie czekałam zbyt długo i regularnie wracam.
Szampony Phytorhum
Strenghtening Shampoo Lifeless Hair & Phytocyane Revitalizing Shampoo
Female Hair-Thinning. Od samego
początku pojawienia się ich na rynku ich słabą stronę stanowią opakowania. Nie
rozumiem tego zabiegu i choć marka zamieniła zamknięcia na zatrzaski (wcześniej
były beznadziejne zakrętki), to niestety butelka jest metalowa i nijak
dopasowana do zawartości. Jeżeli jesteście w stanie pogodzić się z tym
aspektem, który niewątpliwie jest upierdliwy, to jest szansa, że szampony
zrobią nie tylko dobre wrażenie. Przede wszystkim wywiązują się ze swojego
przeznaczenia podczas regularnego stosowania.
Filorga, markę darzę ogromną atencją od kilku lat. Chętnie wracam i kupuję dobrze
znane serie jak i nowości. Tym razem postawiłam na sprawdzone produkty. Przy
czym akurat płatki pod oczy mają odświeżone opakowane, nie pamiętam już, czy
ilość jest wciąż taka sama, ale nie ma to większego znaczenia.
Optim-Eyes Patches. Żelowe płatki pod oczy, bo to o nich mowa powyżej stanowią dobrą
opcję do zastosowania na szybko np. przed imprezą, po zarwanej nocy oraz dla
wzmocnienia efektów regularnie aplikowanego kremu.
Scrub and Mask Reoxygenating Exfoliating Mask /recenzja/ moja gwiazda :D ale tak poważnie mówiąc, ta maska
sprawdza się u mnie wyśmienicie i wszystkie informacje znajdziecie w podlinkowanej
recenzji.
Filorga Cleansing Foam /recenzja/ poznałam ją ponad cztery lata temu i wtedy byłam
pewna, że nie będę do niej wracać jako do pojedynczego zakupu, a jednak zdanie
zmieniłam :D Cenię sobie jej formułę, delikatne działanie oraz idealne
odświeżenie. Owszem, w tym przedziale nie brakuje dobrych i godnych polecenia
kosmetyków, lecz mimo wszystko z żalem dobijam do końca opakowania po czym
kupuję kolejne.
Coś przykuło Waszą uwagę, macie ochotę dowiedzieć
się więcej? :)
Do następnego
razu :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.