Recenzje w pigułce Cz. XIII /Suki, Declare, Saryna Key/



Dawno nie było okazji do takiego wpisu i postanowiłam opisać kilka produktów, które w ostatnim czasie u mnie gościły. Dzisiaj będzie mowa o: zestawie miniatur amerykańskiej marki Suki Skin Care, która oferuje kosmetyki organiczne, bazujące na składnikach z upraw typu Fair Trade; szwajcarskiej firmie Declare, która specjalizuje się w produktach dla cery bardzo wrażliwej, Saryna Key to z kolei międzynarodowa marka (bardzo enigmatyczne określenie) z centrum badawczym w Izraelu która w swojej ofercie posiada kosmetyki pielęgnacyjne do włosów bazujących na maśle shea w wersji raw.



Suki Skin Care miałam okazję poznać na bazie poniższego setu przeznaczonego dla skóry tłustej i mieszanej.


Pianka Purifying Foaming Cleanser 15 ml
Maseczka Transformative Purifying Masque 7,5 ml
Tonik Concentrated Claryfying Toner 15 ml
Olejek Balancing Facial Oil 3,75 ml
Krem na dzień Balancing Day lotion 7,5 ml

W pełnym pakiecie, który nosi nazwę Odżywczy zestaw do pielęgnacji skóry tłustej i mieszanej znajdziemy jeszcze Złuszczająco-pieniący peeling do twarzy, całość kosztuje ok. 190zł

Opakowania to miniaturowe wydania pełnowymiarowych produktów, dzięki temu też są wygodne w użyciu i przyznam, że robią dobre pierwsze wrażenie :) Same kosmetyki zaskoczyły mnie na plus, choć niekoniecznie poczułam zew do zakupów ;)



Moją uwagę zwrócił krem Balancing Day lotion, który w moim przypadku okazał się udanym wyborem dla cery mieszanej z kapryśną strefą T. Jednocześnie stał się jedną z najlepszych baz pod makijaż. Obszary naczynkowe zareagowały na niego także dobrze. Nie sądzę, bym wykorzystała go późnią jesienią i zimą, ale już latem jak najbardziej. Nie wiem, czy dojdzie do zakupu z bardzo prostej przyczyny - mam już rozplanowaną pielęgnację pod kątem nadchodzącego lata.
Pełnowymiarowe opakowanie o pojemności 30 ml kosztuje £35.95, lekka żelowa konsystencja o cytrusowym zapachu.



Maska Transformative Purifying Masque jest ciekawa, lecz szczerze mówiąc nie widzę sensu, by przepłacać. Pełnowymiarowe opakowanie o pojemności 30 ml kosztuje £48.95, a w składzie znajdziemy glinkę, kwas salicylowy, ekstrakty z organicznej róży stulistnej z Prowansji, oczaru, kory wierzby itd. Jest to maska oczyszczająca i na mojej skórze nie pokazała niczego nowego, czego nie oferuje np. REN Clarimatte Invisible Pores Detox Mask /recenzja/ lub Origins Original Skin Retexturising Mask with Rose Clay.




Concentrated Claryfying Toner, to taka ciekawostka bardziej. Przyjemny, ale mam już swoich ulubieńców i ostatecznie nie poczułam pragnienia posiadania pełnowymiarowego opakowania. Tonik jakich wiele ;)



Purifying Foaming Cleanser, oczyszczająca pianka do mycia twarzy mile mnie zaskoczyła, możliwe że zdecyduję się na jej zakup. Po pierwsze jest delikatna, skuteczna i wydajna. Dobrze usuwa zanieczyszczenia, odświeża i przygotowuje skórę do dalszych zabiegów.


Balancing Facial Oil, jak na takie maleństwo (3,75 ml) to miałam okazję dobrze się mu przyjrzeć. Nie zaskoczył mnie niczym nowym i myślę, że nie stanowi przełomowego odkrycia. Osoby, które lubią oleje w pielęgnacji - mają poprzeczkę ustawiają wysoko, więc taka miniatura szybko określi poziom zainteresowania :) Dla mnie to kolejne serum olejowe, które poznałam i nie planuję wracać.


Declare. Z tą marką miałam już przyjemność spotkać się kilka razy i nigdy nie zostało ono utrwalone/przedłużone (to spotkanie). Jak było tym razem? Zestaw miniatur składający się z toniku (Tonifying Lotion), kremu (Skin Meditation Krem łagodząco-kojący) i serum (Stress Balance Anti-Irration Serum - Serum przeciw podrażnieniom o natychmiastowym działaniu) pokazał się z dobrej strony. Aczkolwiek mam pewne "ale" - zapach, nieco przytłaczający i męczący. Na szczęście z czasem mój nos przestał na niego reagować i mogłam cieszyć się w pełni działaniem poszczególnych produktów. 

Najsłabiej oceniam tonik, mam ochotę wrócić do kremu, a serum okazało się wyborne. 



Skin Meditation Krem łagodząco-kojący, działanie na plus, choć bałam się tej bogatej konsystencji, to moja skóra przyjęła go nad wyraz dobrze. Przyjemna i otulająca formuła przynosiła ukojenie, a przy tym była dobrą bazą pod makijaż. 


Najsłabszym ogniwem stal się Tonifying Lotion, podczas stosowania nie widziałam naprawdę niczego nadzwyczajnego i nie byłam w stanie zużyć go do końca.  


Stress Balance Anti-Irration Serum - Serum przeciw podrażnieniom o natychmiastowym działaniu - już bardzo dawno nie miałam tak wydajnego produktu i jednocześnie działającego od pierwszej aplikacji - miniatura ma poj. 10 ml. Wyjątkowo lekka formuła, która pozostawia odczuwalne ukojenie w postaci subtelnego otulenia bez lepkiej bądź kleistej warstwy. Myślę, że n. latem lub wczesną jesienią mogłabym stosować je solo. Działanie, w widoczny sposób przyczyniało się do wyciszenia zaczerwienień. Skóra stawała się miękka, gładka i ukojona, szczególnie w obszarach naczynkowych.

Krem i serum bardzo dobrze się uzupełniały, sięgałam z przyjemnością po te produkty (tonik w połowie opakowania zastąpiłam innym).
Upatrzyłam sobie już kilka produktów tej marki i planuję włączyć je do bieżącej pielęgnacji.



Saryna Key. Początkowo miałam przygotować pełne i rozbudowane recenzje, lecz w miarę używania poniższego zestawu oraz zakupu dodatkowo zestawu regeneracyjnego (3 mini produkty - szampon i masło po 40ml i olejek o poj.10 ml w cenie 79 PLN) stwierdziłam, że mija się z celem pisanie o czymś, do czego raczej nie wrócę. Dałam szansę tym kosmetykom i po spotkaniu z Shea Moisture widzę, że można chcieć/oczekiwać więcej i lepiej ;) Niemniej jednak diabeł tkwi w szczegółach, bo masło na objętość na pewno będę chciała kupić ponownie. Dlaczego? Zapraszam do dalszej części.

Kosmetyków używałam razem oraz osobno, tak by sprawdzić reakcję skóry głowy oraz włosów. Najlepiej oceniam Masło zwiększające objętość (Pure African Shea Butter), ponieważ relacja ceny wobec działania/efektów wypadła w mojej ocenie najlepiej. Odżywka zwiększająca objętość (Pure African Shea Butter Conditioner) choć bardzo przyjemna, wydajnością nie grzeszy. Produkty różnią się pomiędzy sobą ze względu na formułę, to masło ma także silniejsze działanie - także wybór należy do każdego z osobna ;)

Masło regenerujące nie wyróżniło się niczym specjalnym i tak na dobrą sprawę, to odniosłam wrażenie, że regenerację i objętość w jednym zapewnia mi Masło zwiększające objętość (Pure African Shea Butter). Z ulgą zużyłam miniaturę i wracać nie zamierzam.

Olejek regenerujący, no cóż... jak dla mnie to przerost formy nad treścią. Miałam wiele różnych olejów, czasem nadal po nie sięgam, lecz tym razem gdybym kupiła pełnowymiarowe opakowanie, byłabym wściekła. Nic specjalnego, a już na pewno nie w tej cenie 

Jeżeli chodzi o produkty pełnowymiarowe, miałam:
Regenerujący szampon do włosów suchych (Pure African Shea Shampoo for damage hair)
Polecany do włosów suchych, uszkodzonych, rozdwajających się. Ma przywracać nawilżenie, blaski jednocześnie doskonale oczyszczać skórę głowy i włosy.



Szampon faktycznie świetnie oczyszcza skórę głowy oraz włosy, niestety bardzo plącze włosy i użycie odżywki/maski było koniecznością. Co więcej, dla optymalnych efektów zostawiałam go na głowie dłużej, po czym nakładałam maskę lub odżywkę i zostawiałam całość na ok. pół godziny pod ciepłym ręcznikiem. Efekty były lepsze, ale na taki rodzaj zabawy i dopieszczania nie mogłam pozwolić sobie codziennie. Poza tym ja potrzebuję, by szampon sam w sobie pokazał moc bez dodatkowych kombinacji (a takie znam). Tak więc szampon do zadań specjalnych ;)
Atutem jest praktyczne opakowanie z pompką, udana konsystencja i przyjemny zapach.
Pojemność 300 ml w cenie 89 PLN


Odżywkę zwiększającą objętość (Pure African Shea Butter Conditioner)
Słabsza w działaniu niż masło, lecz z drugiej strony jeżeli ktoś nie potrzebuje aż tak silnego efektu, może być dobrym wyborem. Przyjemna śmietankowa konsystencja, która wnika we włosy, nic nie spływa tuż po aplikacji. Taki rodzaj kosmetyku lubię najbardziej. Szkoda tylko, że po zastosowaniu nadal potrzebowałam czegoś dodatkowego do rozczesania włosów. Natomiast, po ułożeniu z suszarko-lokówką włosy nabierały witalności, elastyczności i jeszcze większego połysku. Atutem było odbicie ich od nasady oraz utrzymanie kształtu przez cały dzień. Pozostawione same sobie (do naturalnego wyschnięcia) układały się poprawnie, lecz to już nie było to samo ;)


Masło zwiększające objętość (Pure African Shea Butter)
Odżywka oraz masło zostały przeznaczone do pielęgnacji włosów cienkich, delikatnych, kruchych. Zadaniem produktów jest nadanie grubości, uniesienie u nasady, odzyskanie miękkości oraz połysku.
Masło spodobało mi się od samego początku. Gęsta i zwarta konsystencja mile mnie zaskoczyła. Spodziewałam się czegoś, co faktycznie miało być masłem ;) Natomiast nie jest ono ani zbite, ani tłuste. Bardziej budyniowe :) Grzebanie w pudełku może nie należy do najszczęśliwszych rozwiązań, zwłaszcza przez kształt opakowania, bo z biegiem czasu trzeba zagłębić się w kwadratowe zakamarki (naprawdę nie można było zaoferować lepszego rozwiązania?!)

Działanie. I teraz tak, mogę dokładnie napisać to samo, co w przypadku w/w odżywki LECZ masło jest dużo silniejsze w działaniu, a co za tym idzie efekty także znacznie lepsze. Atutem jest także możliwość pozostawienia włosów samym sobie, a one ułożą się w zgrane dociążone, nawilżone fale. Objętość także dużo bardziej rzuca się w oczy, włosy nabierają witalności. Tak, to określenie najlepiej do nich pasuje :) Suszarko-lokówka jeszcze bardziej wydobywa działanie masła. Wydajność bardzo dobra, do tego produkt działa z każdym innym szamponem i nie wcale nie trzeba być wiernym wyznawcą marki :P
Pojemność 300 ml w cenie 119 PLN

Znacie którąś z marek oraz produkty, a może miałyście do czynienia z innymi kosmetykami i coś polecicie/bądź odradzicie ;)


Pozdrawiam :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Entuzjastka świadomej i skutecznej pielęgnacji. Działająca niekomercyjne i hobbystycznie. Jest to jedna z moich stref relaksu :) Poznaj mój świat określany przez potrzeby skóry/rosacea w remisji. Od dawna nie gonię kosmetycznego króliczka, nie testuję TYLKO sprawdzam i
dopasowuję poszczególne elementy, by całość była spójna.
1001 Pasji, to wiele stron jednej kobiety <3
#freefromPR

Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, każdy z nich sprawia że TO miejsce ożywa dzięki WAM!
Jeżeli jeśli chcesz zaprosić mnie na swoją stronę, nie wklejaj linków w komentarzach. W wolnej chwili zajrzę z chęcią do Ciebie :)
Zastrzegam sobie prawo do usunięcia reklamowych postów, które zostaną zamieszczone bez mojej zgody.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...