5 powodów – P&R Tonik łagodzący




Chciałabym dzisiaj zaprosić Was do zabawy oraz cyklu 5 powodów. Odnoszę wrażenie, że kosmetyki dzielą się na kilka grup np. są takie, którym warto poświęcić czas i napisać recenzję, Recenzje w pigułce zbierają wszystkie te, które przewijają się przez moje ręce, lecz zazwyczaj krótkie uzasadnienienie wystarcza. Natomiast, co z tymi, które naprawdę Nas zachwyciły, wracamy wielokrotnie, lecz pisanie recenzji przypomina przepisanie zapewnień producenta? Każda z Was pewnie ma taki kosmetyk w swoich zasobach i warto zaakcentować jego obecność :) 

Dzisiaj postanowiłam zaprezentować 5 powodów, dla których warto sięgnąć po Tonik łagodzący z Pat&Rub.

Nie zamierzam nikogo przekonywać, dlaczego warto używać dobry tonik w codziennej pielęgnacji, sama odkryłam jego MOC dopiero w kontakcie z produktem P&R. I nie zamierzam z niego rezygnować. Od stycznia do chwili obecnej zaliczyłam 3 opakowania, przy czym właśnie trzecie kończę.

5 powodów, dla których warto sięgnąć po Tonik Łagodzący z Pat &Rub

1.    Spełnia obietnice producenta: łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia, działa przeciwzapalnie
2.    Nawilża, nie zostawia lepkiej warstwy na skórze.

3.    Odświeża, o czym przekonałam się wielokrotnie sięgając po niego rano.

4.    Skład : Aqua, Rosa Damascena Flower Water, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Water, Lavandula Angustifolia ( Lavender) Flower Water, Propanediol, Maltooligosyl Glucoside, Tripleurospermum Maritima Extract, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Phytate

5.    Wydajny, dobra relacja cena/pojemność (warto zwrócić uwagę na dobry program lojalnościowy)


Dozownik jest trochę przekombinowany, ale na uwagę zasługują „banderole”, które zapewniają Nas o tym, że towar nie był „macany”. Niby szczegół, ale dla mnie ważny.

Kto się czuje przekonany? :)

A może macie innych ulubieńców i pięć powodów będzie idealną zachętą?

Zapraszam do dyskusji :)


Moja metamorfoza cz. I – przeciwnik trądzik różowaty (Rosacea)




Obiecałam pokazać się w trakcie przemiany. Rany, ależ to zabrzmiało :P jednak inaczej tego ująć nie sposób, trądzik różowaty jest wyjątkowo trudnym przeciwnikiem, choć na pewno z innymi przypadłościami nie bywa lepiej...

Z jakimi problemami się borykam? Przede wszystkim trądzik różowaty, który w zależności od cyklu, moich małych grzeszków żywieniowych i nawyków, stosowania leków bądź ich zmiany oraz tysiąca innych rzeczy bywa mniej lub bardziej widoczny.

Zaczerwienienie pojawia się miejscowo, bywają okresy, że nie jest widoczne a czasami aż za bardzo. Na szczęście rumień od dawna jest mi obcy, naczynka widoczne tylko drobnymi partiami i to w bardzo bliskim kontakcie. Mam nadzieję, że ten stan utrzyma się jak najdłużej.

Drobne zmiany w postaci grudek i krostek nie są już tak uporczywe, co prawda pojawiają się od czasu do czasu, ale to już nie to samo, kiedy trafiłam do dermatologa, który przeprowadził rozpoznanie i postawił właściwą diagnozę. Pisałam już o tym przy tej okazji.

Nie przedłużając przechodzę dalej, a post został „zwinięty” z oczywistych względów i zdaję sobie sprawę, że nie każdego interesuje taki temat :)

Moje Szkockie wakacje :)))




Parafrazując pewien tytuł filmu zgodnie z obietnicą pokażę Szkocję w moich oczach, a raczej jej część i to w trochę innym wydaniu, ponieważ postanowiliśmy postawić na inne atrakcje niż tradycyjnie. Pewnie jeszcze wrócimy do Szkocji, w inne rejony, bardziej malownicze i spokojne, ale tym razem mieszczuchy wakacje spędzały w mieście z jednym małym wyjątkiem. 

Zapraszam na foto-relację z małymi filmowymi wstawkami:) aczkolwiek nie będzie ze mnie drugi Spielberg:P


Wybór miejsca był trudny, lecz zdecydowaliśmy, że Glasgow (Glaschu po celtycku) to dobra opcja. Krążyliśmy zdecydowanie wokół Centrum, nie zapuszczając się w nieznane rejony. 


Zaliczyliśmy tylko krótki wypad do Paisley, gdzie znajduje się Obserwatorium Astronomiczne i muzeum. Zależało Nam na Obserwatorium Astronomicznym i akurat udało trafić na dzień, w którym pasowała godzina otwarcia oraz pokazu. Dodam, że grupa zainteresowanych była niewielka;))



Glasgow samo w sobie jest urokliwe, choć widziałam tylko wycinek miasta a w drodze powrotnej z Paisley do Glasgow nie brakowało zaniedbanych terenów, kontrastów itd. Myślę, że to urok każdego miasta. Na pewno podoba mi się bardziej niż Londyn. Jest nieco spokojniej i odniosłam wrażenie, że miasto ma zdecydowanie inną aurę.

W każdym razie skupiliśmy się na takich atrakcjach jak przejście się George Square, gdzie dominują budynki administracyjne, Katedra św. Mungo, Necropolis 





Oraz Ogrody Botaniczne położone w zachodniej części miasta. Jest to duży park z kilkoma szklarniami do zwiedzania. Miejsce robi wrażenie nie tylko na miłośnikach roślin, chyba:) Dla mnie to był prawdziwy raj, tylko temperatury dawały się we znaki. 





Odpoczywaliśmy relaksując się we wspaniałym otoczeniu w The Botanic Gardens Tearoom. Miejsce polecam plus pyszne jedzenie ♥


Do Oban wybraliśmy się pociągiem, aby zobaczyć trochę więcej Szkocji a przy okazji odpocząć od miasta. To była świetna decyzja.


Podróż w jedną stronę trwa ok.3 godziny i funduje mnóstwo wspaniałych widoków. Wprost bajecznie ♥


W Oban najbardziej charakterystycznym i przyciągającym uwagę elementem jest Wieża McCaiga, która góruje nad miastem i została wzniesiona na wzór rzymskiego Koloseum. Traktowana jest, jako punkt widokowy.



Dla chętnych na wycieczki polecają zobaczenie zamku Dunollie i Dunstaffnage, destylarni whisky Oban. My odpuściliśmy te atrakcje, zostaliśmy na miejscu. Urokliwe miasteczko, pełne turystów i dobrego klimatu. 





Obowiązkowa była wizyta w lokalnej restauracji, której specjalnością są świeże owoce morza. Została wcześniej polecona i przyznam się, że to miejsce jest idealne! Od obsługi po jedzenie. Jeżeli ktokolwiek będzie w Oban, gorąco polecam EE-USK. Wybraliśmy swoje ulubione ryby, które zostały przyrządzone oraz podane po mistrzowsku. A deser?! Niebo w gębie:))



Wyjazd oceniam, jako bardzo udany, może wybór hotelu nie był zbyt dobry, bo padło na Holiday Inn przy lotnisku. Z kolei zależało Nam na tym, by było blisko do lotniska. Coś za coś. Do tego okazało się, że firma First obsługująca komunikację miejską ma w ofercie możliwość wykupienia biletów 3-dniowych, które obowiązują we wszystkich autobusach tej linii. Idealne rozwiązanie! Myśleliśmy nad wynajęciem samochodu, ale z drugiej strony, kiedy nie zna się za bardzo miasta, to staje się uciążliwe. Dlatego też, tę opcję oceniam za bardzo udaną. Zobaczyliśmy więcej i przyjemnie było poszwędać się ulicami Glasgow. Co więcej, nie czuliśmy się ograniczeni. A przecież min. po to jedzie się na wakacje :)))

Zainteresowanych dodatkowymi informacjami zapraszam do zapoznania się z linkami w tekście, ponieważ tam znajdziecie profesjonalne wskazówki :)

Pozdrawiam :)