KIKO Celebration 417 Blush




O lakierach Kiko pisałam mało, a to głównie z tego powodu, że nie polubiliśmy się. Jeżeli kogoś interesuje, dlaczego, zapraszam do tej notki KLIK!
 
Czasami jednak są takie chwile, że odkładamy emocje na bok, ponieważ szukamy konkretnego koloru i.... W taki oto sposób sięgnęłam po raz kolejny po Kiko. Oczywiście nie był to zakup sam w sobie, bo miałam w planach coś innego, co wpadło do koszyka, ale moją uwagę przyciągnęła nowa LE Celebration. Pośród kolorów tej serii wypatrzyłam 417 Blush, który był odpowiedzią na długo poszukiwanego nudziaka. O ile przez chwilę myślałam, że znalazłam go w Joko KLIK! To tym razem Kiko jest kolorystycznym ideałem.

W buteleczce to bardzo jasny beż, który na paznokciach zmienia się w zależności od światła. Odkrywa tony od czystego beżu do jasnego różu po rozbielony beż. Wygląda bardzo elegancko, a co najważniejsze na moich krótkich paznokciach wyjątkowo mi się podoba!



Na zdjęciach bardzo dobrze widać oddany kolor w opakowaniu, ale na szyjce zostawiłam celowo jedną warstwę lakieru, ponieważ widać w niej różowe tony. O ile sam lakier nie zapowiada takiej niespodzianki, to późniejsze używanie przybliża kolor coraz lepiej.



Jednak, aby nie było zbyt różowo lakier sam w sobie jest problematyczny. Niestety.
Do pełnego krycia potrzebujemy dwóch warstw i trzeba się przyłożyć do malowania, ponieważ konsystencja lakieru jest dość gęsta, szybko zasycha, przez co jednolite pokrycie nie jest idealne. Pierwsza warstwa okropnie smuży, na dodatek trudno się rozprowadza. Dopiero druga warstwa wyrównuje wszystkie niedoskonałości, lecz trzeba się przyłożyć. Nie jest to kolor, który można wykorzystać na tzw. 5 minut przed wyjściem.

Pędzelek niczym nie odbiega od pozostałych serii.

Nie zmieniłam zdania, co do lakierów Kiko, ale dobrałam sobie odcień Black z serii Sugar Mat, który jest piękny ♥ Niebawem go pokażę, a bardzo możliwe, że pokuszę się także o inne kolory, które o wiele bardziej mi się podobają niż opatrzone OPI: P

Pozdrawiam!


Lubię to! :))))




W ostatnim czasie mało mnie w sieci, więcej pokazuję się na FB i w związku z tym chcę złożyć małe podziękowanie w Waszą stronę. Od samego początku FB traktowałam, jako mały eksperyment. Jednak zamienił się on w pomocny dodatek, który zaczął żyć własnym rytmem. Wiem, że nie każdy korzysta z FB, ale dziękuję za Waszą aktywność oraz kolejne osoby, które dołączają do mojego grona. Doceniam taki rodzaj interakcji. To pozwala na szybką aktywność w sieci.


Blog został nieco zaniedbany, ale nie mam za wiele natchnienia, energii oraz czasu a nie lubię niczego robić na pół gwizdka. Zanim pojawią się regularne posty oraz aktualizacje chcę nadgonić wszelkie zaległości, szczególnie te, które dotyczą HexxBOX’a. 

Dziękuję za nadsyłane linki do recenzji, dodatkowo obserwuję Wasze blogi i staram się być na bieżąco z tym, co publikujecie.

Na razie nie planuję kolejnej edycji. Możliwe, że temat wróci po wakacjach, może wcześniej, ale póki, co jest znaczna grupa związana z projektem i będę chciała zrobić małe podsumowanie 1 i 2 edycji, która związana jest z pewnym pomysłem. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Zdradzę tylko tyle, że chciałabym zorganizować grupę osób ściśle związanych z blogiem oraz HexxBOX’em. Ale tutaj mam określone wytyczne i zależy mi, aby przedstawić Wam ten pomysł na bazie podsumowania.

Formularz jest cały czas ważny i aktywny, więc jeżeli ktoś ma ochotę, zapraszam.

W najbliższych dniach pokażę parę nowości oraz pewne podsumowanie, mam nadzieję, że coś z tego Was zaciekawi.

Pozdrawiam serdecznie!


Dax Cosmetics Perfecta Beauty Mask, Odżywcza maseczka na twarz szyję i dekolt Słodkie migdały + miód


Dzisiaj dla odmiany przychodzę do Was z prezentacją słodkości, ale w innym wydaniu :)


Z pośród bogatej oferty na rynku maseczka Dax Cosmetics jest tą, do której wracam regularnie od wielu lat. Zachłannie robię zapasy i tym sposobem podczas ostatniej wizyty w Polsce naszukałam się jej jak szalona.... Okazało się, że producent zmienił szatę graficzną. Na całe szczęście właściwości pielęgnacyjne zostały bez zmian. Nie wiem jak to się stało, że nie pisałam o niej w ogóle. Błąd, który już naprawiam :)

Maseczka jest przeznaczona do szybkiej poprawy kondycji szarej cery. Polecana do codziennej pielęgnacji skóry, szczególnie suchej, delikatnej i zmęczonej, bez ograniczenia wieku.  

Choć moja cera jest mieszana to lubię taką formę maseczek/kremów, które są treściwe i bogate. Idealnie nadają się do nawilżenia oraz odżywienia. Idealnie spisywała się podczas kuracji kwasowych, dzięki niej znikają suche skórki oraz przesuszone partie na twarzy. Niezastąpiona w okresie jesienno-zimowym. Dodatkowo świetnie wspomaga pielęgnację skóry, która jest skazana na pomieszczenia klimatyzowane.

Rewelacyjnie ujędrnia skórę na szyi i dekolcie. Od czasu do czasu używam jej, jako kremu pod oczy. Saszetka po poj.10ml jest wydajna w takiej formie.

Przeważnie wykorzystuję na noc, w takiej oto wersji:

Nakładam grubą warstwę na twarz równo rozprowadzając po ok.20 minutach wklepuję/wmasowuje pozostałą warstwę i... idę spać. Uprzedzam, że maska jest tłusta! Dlatego zostawiam ją wyłącznie na noc. Najczęściej sięgam po nią, kiedy robię sobie, peeling ale nie tylko.

Rano cera jest przyjemnie ukojona, o równomiernym kolorycie. Odczuwalnie nawilżona i odświeżona. Skóra jest promienna :)

Efekt może nie jest oszałamiający pod kątem trwałości, ale nie oczekuję tego i producent też nie obiecuje takowego. Idealna jest na okazje, kiedy potrzebujemy szybkiego efektu odświeżenia cery. U mnie taki jest :)



Zapach tego kosmetyku przypomina mi lody waniliowe z ogromną ilością budyniu śmietankowego, poezja! Za każdym razem jak mam ją na twarzy to... chciałoby się ją zlizywać ;))) Obłędna słodycz, która pobudza moje kubki smakowe:D

Konsystencja jest gęsta, zbita i treściwa. Przyjemnie rozprowadza się na skórze dzięki kremowej formule.
W moim przypadku nie podrażnia, nie zapycha i z przyjemnością do niej wracam. Żałuję, że jest w formie saszetki. To największy minus. Może kiedyś producent pomyśli, aby zmienić tę formę?

Z maskami różnego rodzaju mam jeden problem, brak mi systematyczności. Jednak Słodkie migdały i miód Dax’a sprawiają, że rytuał pielęgnacyjny jest zbawienny dla zmysłów i ciała :)

Znacie? Lubicie? A może miałyście do czynienia i macie inne odczucia?

Pozdrawiam!




Sernik z brzoskwiniami na kruchym cieście inspirowany by Kempek


 
Każda z Nas lub większość lubi dobre rzeczy, ja na pewno: D Kiedyś było nie do pomyślenia abym upiekła ciasto, a dzisiaj po 1, 5 roku mogę powiedzieć, że radzę sobie coraz lepiej. Próbuję, smakuję i wybieram.

Za sernikiem nigdy specjalnie nie szalałam, lubiłam jednak to nie było moje ulubione ciasto a zrobieniu go własnoręcznie na pewno nie było mowy. Wszystko się zmienia a ja jestem dobrym przykładem jak totalne beztalencie odnalazło w sobie pasję do pieczenia i gotowania, nie tylko, dlatego, że lubię dobre jedzenie, lecz przede wszystkim cenię sobie dobre smaki. Coraz bardziej.

W UK nie mam dostępu do wielu polskich produktów, a polski sklep u mnie w mieście pozostawia wiele do życzenia. Z tego też powodu nie brałam się za niektóre rzeczy, lecz korzystając z tymczasowego pobytu w Polsce postanowiłam na nowo zapoznać się z ofertą Biedronki i odkryłam masę serową Vitello



Występuje ona w dwóch wariantach: naturalnym i waniliowym. Pierwsze użycia to były głównie serniki na zimno, które wychodziły bajecznie pyszne. Potem urodził się pomysł z klasycznym sernikiem a przepis Kempka, który został poprzedzony wpisem na FB sprawił, że MUSIAŁAM zrobić sernik z brzoskwiniami.
Jest pierwszorzędny! Nie za słodki, delikatny i rozpływa się w ustach ♥ Na dodatek banalnie prosty i szybki w przygotowaniu.

Przepis Kempka został przeze mnie zmodyfikowany i dopasowany do własnych preferencji, także zachęcam do własnej interpretacji

Na kruche ciasto:

- 3 szklanki mąki (ok. 480 g),
- 1 kostka masła / margaryny (250g),
- 5 żółtek,
- 3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia,
- 3/4 szklanki cukru (ok. 160 g)

Na masę serową:

-1kg - opakowanie masy serowej waniliowej do serników Vitello z Biedronki
- 2 budynie śmietankowe lub waniliowe
- pół kostki masła / margaryny (125g)
- 1 jajko

Dodatki:

- 5 białek,
- 1/2 szklanki cukru
- puszka brzoskwiń
- kakao
- wiórki kokosowe


Przygotowane kruche ciasto dzielę na dwie porcje i tutaj stosuję podział ¾ na spód a ¼ na wierzch. Najczęściej ciasto wyrabiam dzień wcześniej i przechowuję je w chłodziarce lub zamrażarce, w zależności od tego, jakie mamy przyzwyczajenia;)



Część ciasta na spód ścieram na tarce, wykładam na blachę i ugniatam na jednolitą masę. Kiedy cały spód jest już przygotowany nakłuwam widelcem, posypuję kakao wedle smaku- ja lubię dużo: D Tak, aby warstwa była widoczna i odczuwalna w smaku.


Wyłożyć masę serową, dodać 2 budynie w proszku i wymieszać.
Potem dodajemy starte masło, które jest już na tyle miękkie, że nie ma problemu z wymieszaniem plus 1 jajko. Ustawiam mikser na max obroty i mieszam aż masa stanie się jednolita.
Kiedy masa jest już gładka, dodaję odsączone brzoskwinie, pokrojone w kostkę i łączę w jedną całość.



Brzoskwinie przygotowuję dzień wcześniej, aby były dobrze odsączone i nie wpływały na rozrzedzenie masy. Można wymierzać je z ciastem tak, jak robię to ja lub rozłożyć na masie. Sama wolę wymieszać, bo widzę, że są dużo lepiej rozłożone w masie serowej w ten sposób.


Ubitą pianę z białek wykładam na masę a drugą część kruchego ciasta ścieram na tarce i wykładam na wierzch, posypuję wiórkami kokosowymi do smaku.



 Czas pieczenie wg mojego piekarnika 60 min w temp. 220 st. C




                                                                       Smacznego!