Dekalog Zdrowej Skóry by Flos-lek




Zgodziłam się na udział w programie Dekalog Zdrowej Skóry z fimy Flos- lek, szczegóły na FB KLIK! Oraz na stronie internetowej firmy KLIK!

  • Po Pierwsze: Demakijaż  twarzy
  • Po Drugie: Nawilżaj/Nawadniaj
  • Po Trzecie: Zapobiegaj zmarszczkom i mobilizuj komórki skóry do odnowy
  • Po Czwarte: Dbaj o skórę wokół oczu
  • Po Piąte: Pamiętaj o filtrach UV zimą i latem
  • Po Szóste: Dbaj o skórę dłoni i stóp
  • Po Siódme: Złuszczaj i nawilżaj ciało
  • Po Ósme: Nie zapominaj o szyi i dekolcie
  • Po Dziewiąte: Walcz z przebarwieniami
  • Po Dziesiąte: Dbaj o skórę głowy

Pewnie można powiedzieć, że to dorabianie ideologii o tego, co jest oczywiste – niby tak, ale ile z nas tak naprawdę często omija pewne punkty, traktuje je po macoszemu i akcja ratunkowa wchodzi w fazę działania, gdy jest już * za pięć dwunasta*: D Samo życie, tak to już jest. Czasami same sobie odpuszczamy a czasami po prostu nie interesujemy się pewnymi obszarami.



Sama wybrałam tylko kilka z nich, aby przy okazji zaprezentować moją pielęgnację i poszczególne kroki. Tak, częściowo będą to kosmetyki firmy, Floslek ale nie traktuję tego, jako akcji sponsorowanej. Pakiet kosmetyków został wybrany pod moje potrzeby, niektóre z nich już miałam i stosowałam z powodzeniem. Seria postów będzie rozciągnięta w czasie tak, aby zaprezentować wszystkie plusy i minusy. Dodatkowo trzymanie się projektu wcale nie wyłącza mojej dotychczasowej pielęgnacji. Uważam, że wszystko można połączyć z głową.

Postawiłam głównie na:
Demakijaż twarzy
Nawilżaj/nawadniaj
Zapobiegaj zmarszczkom
Dbaj o skórę wokół oczu
Dbaj o skórę dłoni i stóp
Złuszczaj i nawilżaj ciało
Dbaj o skórę głowy

To moje tzw. must have a w Waszym przypadku, co jest na pierwszym miejscu? Oczywiście wcale to nie pomniejsza pozostałej części, ale zrezygnowałam z wszelkich preparatów wybielających itd. moja skóra źle reaguje i po kilkunastu miesiącach podobnych kuracji wiem, że nie powinnam sięgać w ich stronę. Szyja i dekolt to dla mnie tak samo ważny obszar jak twarz, więc nie pozostaje *bez opieki*. Filtry UV to zupełnie odmienny temat i trzymam się moich ulubionych preparatów, które udało mi się znaleźć dość szybko a idealnie pasują mojej skórze.

Jesteście zainteresowane tego typu recenzjami?

Pozdrawiam!

Pożegnanie z Afryką




Copyright by Universal Pictures, wykorzystanie na zasadzie Fair use  http://en.wikipedia.org/wiki/File:Out_of_africa_poster.jpg

Kończymy tydzień Inspired by places Kenia i obieramy kierunek na Nową Zelandię

Przedstawię Wam na zakończenie bardzo luźną inspirację Kenią, które przywołało we mnie wspomnienia związane z „Pożegnaniem z Afryką”. Byłam mocno nieletnia kiedy zetknęłam się z książką po raz pierwszy. W zasadzie podkradłam ją z maminej biblioteczki zaraz po tym jak Rodzice mieli okazję obejrzeć film na Konfrontacjach – ależ to odległe czasy…. :D 
Nie wszystko wtedy rozumiałam ale kilka lat później miałam okazję obejrzeć ekranizację, która zachwyciła mnie ze względu na grę Meryl Streep i Roberta Redforda. Sięgnęłam po książkę ponownie i… przepadłam. Jestem zauroczona po dziś dzień „Pożegnaniem z Afryką”. 

Znacie? Lubicie?



Dlatego stąd przewrotny tytuł posta i prezentacja szalonych inspiracji.




W rolach głównych wystąpili

  • Baza pod cienie Mary Kay
  • Lioele Dollish Veil Vita # 1 Gorgeous Purple
  • Puder sypki Flormar 03
  • Tusz Max Factor 2000 Calorie
  • Sleek paleta Sunset
  • Smashbox Baked Fusion Soft Light Pallete Illusion
  • Bronzer Lumiere Ambrosia
  • Sleek Eau la la Molasses 317
  • YSL FC # 4
  • Gosh ExtremeArt Eyeliner # 16 I 23
  • Yves Rocher Luminelle Blue Ocean mascara
  • Pomadka kryjaca Celia # 06

Oraz pazurki zdobią:

  • Colour Alike # 453
  • Lovely Special effect # 11
  • Inglot Dream Collection # 205

Pozdrawiam!


Przepis na * inne niż wszystkie * menu, w bloggerze...




Mój Mężczyzna zaangażował się w moje blogowanie do tego stopnia, że wyszedł naprzeciw moim pomysłom odnośnie zmiany szaty graficznej oraz dodatkom. Kilka z Was pytało jak i skąd, więc w skrócony sposób przeprowadzę Was przez kolejne kroki.

Przepis na * inne niż wszystkie* menu, w bloggerze...

Składniki:

1 osoba, która potrafi, jako tako rysować (nie potrzeba od razu wielkiego talentu)
1 darmowy program GIMP do rysowania
1 garść pomysłów na obrazeczki do ikonek
Szczypta znajomości kodu HTML

Ale po kolei.

GIMP to darmowy program (do pobrania tutaj: http://www.gimp.org) który ma bardzo wiele fajnych opcji podobnych do osławionego komercyjnego Photoshopa. 

 
Logo GIMP, licencja GFDL


Aby skorzystać z odpowiednich opcji należy po prostu poszukać w sieci – znajduje się tam pełno instruktaży i krótkich opisów jak uzyskać jakiś efekt w programie GIMP. Niemal wszystkie są stosunkowo proste, chociaż wymagają kilku kroków jak np. uzyskanie trójwymiarowego guzika:


Natomiast wydłużenie nosa można zrobić dosłownie jednym narzędziem Rozsmarowywanie  (Smudge):


 
Następnie używając warstw w GIMPie (żeby nie popsuć sobie już stworzonych elementów) na taki „guzik” możemy sobie następnie nałożyć dowolny obrazek oraz tekst. Możemy wygenerować kilka identycznie rozmiarowych guzików, przez manipulowanie co jest na kolejnych warstwach.

W efekcie możemy uzyskać taki oto „przycisk”:



 
Dobrze jest go zapisać jako plik o szerokości nie większej niż np. 300 pikseli aby przyspieszyć ładowanie menu.

Każdy taki plik musimy osobno załadować na nasz blog i zapisać jaki jest jego docelowy adres, który może być bardzo dziwny. Aby to zrobić wystarczy kliknąć prawym przyciskiem na wyświetlonym pliku (np. w próbnym wpisie na blogu) i wybrać opcję ”Kopiuj adres obrazka” (Copy image URL) i zapisać sobie gdzieś tak, aby wiedzieć jaki jest adres każdego załadowanego pliku. Typowy adres obrazka na blogerze to np.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK79pn0ZjNoLLhvQg-mO4HZx1H4V7aaovUCG2OoPPMvDn2hwBnClZsIMFE8mR9fn09pVvoBaNWKkKktN8HyU7SzIf55K_-FN4y2swe1_x20eUgWtWV_CzlhlY-2OU9jSt3jZZdU92scXc/s1600/o-mnie.png

Następnie musimy „wyczarować” kod HTML który umieści obrazki jeden przy drugim i połączy je z odpowiednimi linkami.

Kod HTML jest tutaj bardzo prosty i używa tylko dwóch znaczników (tagów). Jednym jest znacznik <a href>, który wstawia link do czegoś (jakiejś naszej podstrony), a drugim <img>, który wstawia obrazek. Jeśli zagnieździmy jeden znacznik w drugim to dostaniemy wyświetlony obrazek, który jest od razu linkiem do jakiejś strony.

Taki przykładowy kod dla jednej pozycji w menu wygląda zatem:

<a href="adres_linku"><img src="adres_obrazka" width="250px"  /></a>

Co po wstawieniu obu pełnych adresów daje nam na przykład:

<a href=" http://www.1001pasji.com/p/kontakt_20.html"><img src=" https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhK79pn0ZjNoLLhvQg-mO4HZx1H4V7aaovUCG2OoPPMvDn2hwBnClZsIMFE8mR9fn09pVvoBaNWKkKktN8HyU7SzIf55K_-FN4y2swe1_x20eUgWtWV_CzlhlY-2OU9jSt3jZZdU92scXc/s1600/o-mnie.png " width="250px"  /></a>

Zmieniając wartość 250 na inną możemy regulować szerokość wyświetlanego obrazka.

Dla każdej pozycji w menu musimy wygenerować taki kod - w moim przypadku jest ich aż 9.

Cały tak przygotowany kod należy wstawić w odpowiednie miejsce. Aby to zrobić należy wejść w opcję Układ w bloggerze i dodać gadżet „HTML/JavaScript”. Po czym wystarczy tam wkleić nasz kod HTML i... voila! Musi działać :-)



Jedyne co pozostaje to wyłączyć „stare” menu.

 
W taki oto sposób powstały zmiany, które cieszą oko :D
Umieszczone rysunki zostały własnoręczne wykonanie - jedynie elementy * O mnie * i * Makijaże* bazują na moich zdjęciach.

Podoba się Wam taka zmiana? I czy poradnik* krok po kroku* okazuje się przydatny?

Pozdrawiam!


Rozczarowanie: Celia – Pokolenia Pięknych Polek



Celny slogan reklamowy, który przyciąga uwagę. Moją także, ponieważ podczas pobytu w Polsce poza polowaniem na pomadko - błyszczyki zainteresowałam się resztą ich kolorówki. Na stronie internetowej Celii wypatrzyłam cienie, róże i nie tylko. Zaciekawiły mnie. W jednej z drogerii udało mi się namierzyć nieśmiało prezentowane testery, na bazie, których wybrałam dwa cienie i róż. Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z recenzją tych kosmetyków i niestety nie będzie to zbyt pochlebna opinia.

Pojedyncze cienie kupiłam w dwóch kolorach nr 23 brudny fiolet ze srebrnymi drobinkami oraz nr 35 brąz.



Zacznę od opakowania, beznadziejna kasetka, którą ciężko się otwiera. Łatwo połamać paznokcie. Nie dopatrzyłam się informacji o gramaturze.

Konsystencja. Na bazie testera zauważyłam, że wszystkie są miękkie o satynowym wykończeniu, niezłej pigmentacji. To mnie zachęciło do zakupu, jeszcze tylko nie wiedziałam, że będzie to małym koszmarkiem.

Pierwszy kontakt przed malowaniem i…. Tragedia, cienie okazują się bardzo kruche. Delikatny kontakt pędzelka czy pacynki a wszystko się sypie wszędzie tam gdzie nie trzeba. Próbowałam kilka razy na różne sposoby, problem się powtarza. Nie jest to zachęcające, bo nie lubię tak problematycznych cieni. Z fioletem poddałam się, ponieważ nie sposób nałożyć go równomiernie bez prześwitów. Niesamowicie też pyli…. Przygotowałam jedynie zdjęcia samego produktu oraz zaprezentowania koloru. Poszedł w kosz.


Brąz. Z nim trochę dłuższa historia, bo wypadł mi z ręki i niestety zmienił się w drobny pył, ale z pomocą alkoholu sprasowałam go na nowo. Zrobiłam to za pomocą sposobu, który znalazłam u Simply – jest prosty i szybki w obsłudze i to mnie przekonało by wypróbować na tym cieniu. Do prezentacji cień nie bardzo się nadaje, ale do użycia jak najbardziej. Dlatego też postanowiłam go zostawić.
Kolor jest dziwny, bo w testerze prezentował się, jako ciepły brąz, swatche na ręce też go tak przedstawiają, ale na oku jest wybitnie zimny. Dobra trwałość i pigmentacja, choć przed sprasowaniem był identyczny jak fiolet – pylisty i kruchy.


Róż. Oczarował mnie kolorem. Wybrałam nr 5, cudną brzoskwinię. Jest w ciepłej tonacji, ale srebrne drobinki, które nie są widoczne na skórze neutralizują to ciepło i jak unikam ciepłych odcieni to tym razem był to udany wybór! Niezła trwałość, róż wytrzymuje kilka godzin nie zmieniając koloru. Przyjemna satynowa konsystencja, dobra pigmentacja to są atuty tego koloru. Najważniejsze to, że nie sposób z nim przedobrzyć, więc nadaje się do szybkiego makijażu. Ładnie ożywia twarz nadając świeżości. Używam go też, jako cienia.

Na tym plusy się kończą. Jest bardzo kruchy, mocno pyli i przy codziennym używaniu szybko się skończy. Opakowanie jest równie tandetne jak w przypadku cieni. Nie nadaje się do noszenia w torebce, bo możemy skończyć z kosmetyczką, która będzie cała w różu. Ryzykować nie chcę.

Podsumowując. 
To moje pierwsze i ostatnie zakupy z tej firmy. Mam słynne pomadko – błyszczyki oraz pomadki kryjące, ale o nich będzie w innej części. Nie czuję się zachęcona by sięgnąć po więcej. Wiem, że cenowo jest bardzo przystępnie i dla wielu osób to wydatek, który nie boli po kieszeni jednak zdecydowanie wolę postawić, na jakość i mieć komfort podczas makijażu. Jednym słowem zawiodłam się i wg mnie pomimo pewnych plusów nie są to kosmetyki godne polecenia.
Dystrybucja także nie jest najwyższych lotów. Niby jest lista miejsc gdzie można dostać kosmetyki Celii, ale po udaniu się we właściwy adres spotykałam się z brakiem zainteresowania oraz małym wyborem. Czułam się jakbym szukała firmy – widmo….
A Wy lubicie kosmetyki Celii? 
Jakie są Wasze doświadczenia z tą marką?

Pozdrawiam!


Lakierowe Inspired by places Kenia II


Lakierową inspiracją dla Kenii stały się :


China Glaze 964 Cha Cha Cha
BarryM Croc Effect #323
Zoya Maisie
 
 
Pozdrawiam!