Żegnamy stary a witamy Nowy Rok 2013





Mijający rok był bardzo obfity, pod każdym względem szkoda tylko, że końcówka zaskoczyła mnie i moich bliskich w taki a nie inny sposób. Chciałabym móc cofnąć CZAS, lecz to nie realne…

Daleka jestem od planowania, trzymania się postanowień, bo wiem, że to nie zadziała w tym przypadku. Można zakładać pewne rzeczy, brać pod uwagę, lecz czy to się powiedzie to już inna kwestia.

Było TAK i mogę powiedzieć, że nie żałuję żadnej podjętej decyzji a wyjazd do UK był tym, co najlepsze. Nie chcę wracać do Polski, nie teraz. Nie wykluczam, że jeżeli nie będzie innego wyboru to konieczność stanie się przymusem. Jednak dzisiaj w pełni świadomie wiem i czuję, że mój dom jest w Canterbury i tęsknię za miastem, jego klimatem oraz wszystkim tym, co znajduje się właśnie tam.

Nie przywiązuję się do miejsca jednak… Czasami ludzie określają je i nadają inny wymiar.

Moje życie się zmieniło, ogromnie. W każdym aspekcie. Uczę się na nowo wielu rzeczy a przede wszystkim otwieram się na nowe.

W zeszłym roku podczas pakowania mojego kosmetycznego zbioru narodziła się myśl, że warto postawić, na jakość a nie ilość. Tego będę się trzymać. Stop dla bylejakości, przypadkowych zakupów!
Uzupełniam swoją kolekcję o rzeczy, które faktycznie używam i zużywam z przyjemnością. Czasem mniej znaczy więcej.

Moja pielęgnacja ulega przeobrażeniu, idzie to w dobrym kierunku.

Nastąpiła zmiana pod kątem współprac, dużo bardziej filtruję dane propozycje i nauczyłam się zadawania pytań. Warto pokazać, że jest się konkretną marką a nie tylko kolejną osobą, która prowadzi bloga. Dla mnie to ważne, bo podpisuję się pod recenzjami i nie robię niczego anonimowo.

Wyciągnęłam wnioski z rozmów, jakie prowadzone były do tej pory w serii Poznajmy się i wiem, że zmiana schematu recenzji wychodzi na plus. Do tego warto być konsekwentnym i pisać w taki sposób, w jaki sama szukam informacji. Samo logo to za mało: P

Graficznie nie planuję żadnych zmian, jest przejrzyście i układ spełnia swoje zadanie.

Rozdania/konkursy itd. tutaj będzie zmiana. Stawiam na aktywne Czytelniczki, bo to dzięki Wam blog nabiera charakteru. Piszę dla Was, etap dla siebie skończył się jakiś czas temu. Łączę przyjemne z pożytecznym a oto chodzi w pasji, by dzielić się nią z innymi.

Dziękuję Wszystkim tym, którzy są ze mną od bardzo dawna jak i nowo przybyłym, to cieszy! Czerpię satysfakcję z tego, że jest określone grono, które chętnie wraca i jest bez względu na tematykę, która się pojawia. Staram się zaspokoić każdą grupę, choć zdaję sobie sprawę, że niektóre tematy są niszowe. Ale to dobrze.

Świąteczny look.
 

 W roli głównej na ustach Korres Liquid Lipstick nr 28 Raspberry Lipgloss.
Oczy- debiut Inglota AMC Shine 153 oraz 446 w zewnętrznym kąciku a załamanie cień nr 142, kreska za pomocą Sephora Jumbo nr 29 Purple glitter. Rzęsy sławny Pyton HR ♥
Pewnie podobny makijaż zagości jutro choć nigdzie się nie wybieram ALE….butelka Sheridan’s już się chłodzi :D

Życzę Wam, aby Nowy Rok stał się dla Wszystkich czasem spełnienia w każdej dziedzinie! 
Dobrych zdarzeń, dużo optymizmu i siły!

Magicznego Nowego Roku 2013!

Carpe diem!





Spotkanie pod kryptonimem „B”





Trochę po czasie, ale… Były inne rzeczy na głowie i takie tam, poza tym chciałam zamieścić kompletną foto-relację gdyż z nadmiaru emocji oraz problemów z aparatem nie uwieczniłam wszystkiego tak, jak chciałam. Może będzie ku temu sposobność następnym razem.



Spotkanie częstochowskich blogerek zrodziło się w głowie Angel, to była fajna opcja, choć przez, tuż przed samymi Świętami nie do końca był dobry, ALE było Nas kilka chętnych i w ten oto sposób w spotkaniu brały udział:

4. Pamela (Stri-linga) http://prosteczynnosci.blogspot.com/

Została ustalona data, wybrane miejsce itd. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Dodatkowym bonusem było przygotowanie prezentu dla osoby wylosowanej do pary, do kwoty 30zł. Uważam, że to był świetny pomysł. 



Moją „parą” była Siulka, od której dostałam zestaw balsamów do ciała. Zapachowe mazidła to jest to, co lubię. Pojemność każdego to 120ml, więc idealnie pozwalają na zmianę zapachu w zależności od potrzeb. Nie mają większych właściwości pielęgnacyjnych, to zdecydowanie zapachowy gadżet, ale jakże przyjemny. Do tego pyszna słodka niespodzianka.
Radość ogromna!




Miało być bez giftów, ale Angel poszła na całość i zorganizowała kilkanaście sponsorowanych podarków.
Każda z Nas z ciekawością przeglądała kolejne prezenty, które Angel rozdawała niczym Św. Mikołaj: D



Nie będę pokazywać wszystkiego, ponieważ można zobaczyć zdjęcia u Angel oraz Oleś Ki poza tym Nasze pakiety różniły się niewiele.





 Na uwagę zasługuje za to prezent od firmy Etre-Belle. Tutaj każda z Nas dostała pakiet dopasowany do potrzeb własnej skóry. Firma była dla mnie nieznana i nie interesowałam się nią jakoś szczególnie. Informacji zaczęłam szukać po zestawie, który trafił w moje ręce.
Dostałam zestaw SensiPlus, który zawiera Krem pod oczy, Krem Intensywny z jedwabiem i próbkę 2ml Serum Hydrasilk. Całość pięknie podana, zobaczcie same.



Do tego Puder sypki w odcieniu nr 3.

Z tych wszystkich dodatków uważam, że jest to najciekawszy zestaw, który idealnie trafia w moje potrzeby. Puder zaprezentuję niebawem, dlatego, że odkąd go dostałam jest w użyciu codziennie. Wpasował się w moje potrzeby pod każdym kątem. Jeżeli tak dalej pójdzie to w pełni zasłuży na miano KWC 2012.
 



W Częstochowie znajduje się Drogeria Organiczna Jaśmin Mydlarnia, od której jest ten ciekawy pakiet. W udziale przypadło mi Masło Shea Afryka i ciekawa jestem, z jakiej firmy pochodzi, ponieważ Organique ma coś podobnego w swojej ofercie, ale wydaje mi się, że różnią się zapachowo. A może to tylko złudzenie?

Cała reszta dodatków jest ciekawa, do kilku to będzie mój powrót po latach. Dosłownie i nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze będę miała okazję.

Pomijając aspekt giftów, fajnie było spotkać się w tzw. realu, posiedzieć przy różnego rodzaju smakołykach i trunkach. Pomimo, że było Nas mało to niestety okazało się, że trudno pogadać z każdą… W każdym razie kameralne spotkania to jest TO! Mam cichą nadzieję, że będzie jeszcze okazja do kolejnego posiedzenia a ja będę miała więcej czasu.
Miało być bez lansu i chyba się udało.

Dziękuję Angel za organizację oraz za mile spędzony czas w tak dobranym towarzystwie!

Pozdrawiam!


Inglot Konturówka do powiek w żelu # 75





Lubicie kolorowe kreski? Dla mnie to obowiązkowa pozycja w makijażu: D Bardzo rzadko stawiam na czerń, w zasadzie u mnie to typowo gościnny kolor, który pojawia się od wielkiego dzwonu.

Kreskę można namalować przy użyciu różnych produktów, lecz od jakiegoś czasu żelowe linery znalazły swoje stałe miejsce. Mam kilka ulubionych firm jednak lubię eksperymentować i sięgać po nowe lub dawać drugą szansę. Tak też było z Inglotem.

Nie jestem fanką tej firmy, większość produktów jest dla mnie przeciętna, choć pokusiłam się o zakupy cieni, ale o tym będzie innym razem.
Miałam już okazję używać konturówki w żelu z, Inglota ale w innym kolorze. Nie była to wtedy udana przygoda. W efekcie poszedł w kosz i powiedziałam sobie nigdy więcej!

Cóż, czasami życie sprawia Nam psikusa. Wyjeżdżając do Polski nie zabrałam ze sobą żadnego linera…. A kredka, którą miałam nie nadaje się do każdej kreski. Podczas zakupów okazało się, że nie jest to takie proste i żelowy liner jest poza zasięgiem. Ewentualnie była możliwość zamówienia, Bobbi Brown. To nie bardzo mnie urządzało, bo chciałam mieć produkt na już. W taki sposób wróciłam, do Inglota i wybrałam śliczny głęboki, nasycony fiolet w stylu skórki śliwki węgierki. Co prawda miałam wiele wątpliwości, lecz pomyślałam, że może będzie tym razem inaczej?



Odcień 75 jest genialny! W opakowaniu prawie czarny, ale na skórze już dobrze widać, że to fiolet i TO, jaki! Bez żadnych drobinek lub innych dodatków, czysty kolor o matowym wykończeniu. Mat nie jest płaski i po zaschnięciu dobrze prezentuje się na powiece.



Konsystencja niestety nie ma nic wspólnego z żelową. Co prawda „topi się” w kontakcie z pędzelkiem i dobrze aplikuje, lecz sam w sobie jest dość twardy. Na skórze rozprowadza się bez problemu jednak pojawiają się prześwity podczas malowania, które trzeba poprawić przez dodatkową korektę. I tutaj zdarza się, że liner osiada na rzęsach. Trudno go wtedy wyczesać, bo szybko zasycha. Z jednej strony to atut, bo kreska jest nie do ruszenia i dzielnie trwa cały dzień na gołej skórze. Nie podoba mi się, że jest tak problematyczny. Pomimo zadowolenia z trwałości oraz swobody, jaką mi daje to wiem, że na szybki i bezproblemowy makijaż on się nie nadaje.



Opakowanie to klasyczny zakręcany słoiczek, który po rozpakowaniu zawiera folię zabezpieczającą. Pojemność 5, 5 g także to naprawdę dużo. Cena 32zł także uważam, że relację - pojemność/cena/ jakość mogę ocenić na 3,5/5



Dlaczego 3,5/5? Mając w pamięci poprzedni kolor, który dość szybko wyschnął i widzę, że tym razem może być podobnie. Co prawda mogę go reaktywować za pomocą Duraline Inglota, lecz od produktu oczekuję działania od początku do końca bez kombinacji.

Będę go oswajać, choć zostawię wyłącznie na dni, kiedy mam więcej czasu do wykonania makijażu. Kolor sprawił, że zostanie w mojej kosmetyczce, ale ponownego zakupu nie będzie, choć kolory kuszą. Firma wyjątkowo postarała się, bo paleta kolorów jest wprost wymarzona dla osób, które kochają kolorowe kreski.

Miałyście kontakt z tym produktem Inglota?

Pozdrawiam!